01 maja 2013

Ministrowie edukacji odsłaniają nie tylko jej patologiczny stan



Nie bardzo rozumiem, dlaczego Roman Giertych, były minister edukacji narodowej postanowił na fali krytyki rządu PO+PSL zaatakować ministrę Krystynę Szumilas, żądając jej odwołania. Zarzuca pani minister wszystko, co tylko się da:

- likwidację szkół na masową skalę (chociaż czynią to samorządy),

- plany likwidacji bibliotek szkolnych (chociaż został ten zamysł odwołany przez min. M. Boniego),

- fatalne wyniki egzaminów gimnazjalnych i maturalnych (za Giertycha były tak samo fatalne),

- kolejki do przedszkoli (tu jest constans od kilkunastu lat),

- bezmyślne zmiany w systemie nauczania, które prowadzą do upadku liceów ogólnokształcących i wtórnego analfabetyzmu

- oraz zatrważające dane o aktach przemocy w polskich szkołach.

Zdaniem byłego ministra edukacji "ministerstwo nie robi nic, aby powstrzymać falę przestępczości". Jest on przekonany, że minister Szumilas nie radzi sobie z kierowaniem polską edukacją".

Wszystko to racja, częściowa, ale racja. To samo można było powiedzieć o Katarzynie Hall i jej poprzednikach. Znacznie poważniejszym zarzutem R. Giertycha pod adresem MEN jest zorganizowanie przez ten resort wspólnie z Ministerstwem Zdrowia konferencji pt. "Standardy edukacji seksualnej w Europie", która odbyła się 22 kwietnia pod agendą ONZ oraz polskiego biura Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), jej współorganizatorami były ministerstwa Edukacji i Zdrowia. Jako konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii prof. Zbigniew Lew-Starowicz mówił na niej m.in., że między 9. a 12. rokiem życia dziecko powinno nauczyć się "skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne w przyszłości", a także "brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne". Zaś od 12. roku życia powinno uczyć się samodzielnie kupować środki antykoncepcyjne, a 15-latkom można już przedstawiać "krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży i rodzicielstwa".

Na stronie ONET-u pojawiło się sondujące opinię publiczną pytanie: Czy minister edukacji Krystyna Szumilas powinna zostać odwołana? Muszę przyznać, że liczba głosujących okazała się wyjątkowo duża. Niezależnie od zamieszczonych pod artykułem na ten temat prawie 2 tys. komentarzy, w sondzie wzięło udział ogółem 16 799 osób (stan na godz. 22.30 w dn. 30.04.2013), wynik jest znaczący: ZA odwołaniem pani K. Szumilas było 14 131 osób (84%), PRZECIW - tylko 1 698 osób (10%), zaś nie mających zdania 970 osób (6%).


Ma Roman Giertych coś wspólnego z Krystyną Szumilas poza faktem, że też był ministrem edukacji. On też był przedmiotem ataków, manifestacji, prób odwołania go z rządu przez opozycję. Nie miał wówczas najlepszej prasy, a polityka oświatowa była zgodna z tym, do czego później przyznał się b. premier komentując specyfikę rządzenia w naszym kraju: Kazimierz Marcinkiewicz: "Ja w polityce jestem od dwudziestu lat i wiem, na czym ona polega, i wiem, jak ostro się gra. Jak w piosence Gintrowskiego o Witkacym: "polityka (…) to w krysztale pomyje". Te siedemnaście lat pokazuje, że absolutnie tak jest: z wierzchu kryształ: władza, decyzje, limuzyny, krawaty, garnitury, telewizje, wystąpienia, parlament i tak dalej, ale że tak naprawdę to jest bajorko, brudna, grząska gra. Czasem mniej, czasem bardziej."

Czyżby pan Roman Giertych nie pamiętał, jak prof. Krzysztof Konarzewski określił jego ministerialny wkład w rozwój polskiej oświaty? Pisał tak: (…) okazało się, że on tą oświatą powozi jak pijany chłop furmanką. Nie było nikogo, kto mógłby mu się przeciwstawić. To pokazuje, jak patologiczny jest to system." (Kadencji nie wystarczy, Głos Nauczycielski 2008 nr 4, s. 5)