25 marca 2023

Zbliżamy się do finalizowania I edycji szkół doktorskich

 


Szkoły doktorskie czeka z końcem września sprawdzian, bowiem do tego czasu wszyscy ci, którzy rozpoczęli studia III stopnia prawie cztery lata temu w tej formule akademickiej są zobowiązani do przedłożenia dysertacji doktorskiej. Doktoranci otrzymują przez 8 semestrów stypendium, ale także inne formy dofinansowania ich działalności naukowo-badawczej, jak np. dofinansowanie udziału w konferencji naukowej czy premie z tytułu opublikowania artykułów w najwyżej punktowanych czasopismach naukowych. 

Warto, by nie tylko studiujący w szkołach doktorskich zdawali sobie sprawę z tego, że koszt jednego doktoranta przez cztery lata akademickie wynosi ok. 170 tys. złotych, które pochodzą z środków publicznych. Podjęcie studiów w szkole doktorskiej jest zatem nie tylko szansą na zrealizowanie własnej pasji badawczej, ale także zobowiązaniem wobec społeczeństwa, z którego podatków możliwe jest pokrycie kosztów w powyższym zakresie. 

Promotorom rozpraw doktorskich zależy przede wszystkim na tym, by dysertacja doktorska stanowiła nowatorski wkład w naukę, w rozwiązanie istotnego problemu naukowego. Nie każdy doktorant jest jednak świadom tego, że promotor jest także rozliczany ze sprawowania opieki naukowej nad jakością prowadzonych badań. Jeśli bowiem w okresie ostatnich 5 lat promotor miał wśród doktorantów czterech, którzy zostali skreśleni z listy doktorantów z powodu negatywnego wyniku oceny śródokresowej w Szkole Doktorskiej, lub sprawował opiekę nad przygotowaniem rozprawy przez co najmniej 2 osoby ubiegające się o stopień doktora, a te nie uzyskały pozytywnych recenzji, to nie będzie mógł pełnić roli promotora (Art.190.6 ustawy prawo o szkolnictwie wyższym i nauce).  

Każda szkoła doktorska określa warunki przedłużania terminu złożenia rozprawy doktorskiej, jednak nie jest on dokonywany w sposób automatyczny, to znaczy, że każdy, kto bez poważnych powodów (głównie losowych) nie przedłoży do końca września br. rozprawy doktorskiej, nie może liczyć na przedłużenie terminu. Doktorant, który złoży pracę w terminie wcześniejszym niż termin ukończenia kształcenia przewidziany w programie kształcenia, otrzymuje stypendium doktoranckie do dnia 30 września br.  

Dobrze, że kierownictwo szkoły doktorskiej uświadamia jej beneficjentom, że przedłużenie terminu oddania pracy doktorskiej jest możliwe tylko w wyjątkowych sytuacjach. W mojej uczelni wskazuje się na powody, które muszą być udokumentowane, a mianowicie: 

1) czasowa niezdolność do odbywania kształcenia spowodowanej chorobą;

2) konieczność sprawowania osobistej opieki nad chorym członkiem rodziny;

3) konieczność sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem do 4. roku życia lub dzieckiem posiadającym orzeczenie o niepełnosprawności;

4) udział w grancie związanym z realizacją rozprawy doktorskiej;

5) modyfikacja Indywidualnego Planu Badawczego (IPB) związana ze zmianą promotora w związku z jego długotrwałą nieobecnością lub śmiercią albo przeniesieniem się doktoranta z innej szkoły doktorskiej;

6) modyfikacja IPB związana z zawieszeniem kształcenia w związku z urlopem macierzyńskim;

7) inne szczególne sytuacje losowe. 

Życzę zatem promotorom i doktorantom pozytywnego sfinalizowania prac nad rozprawą doktorską.    


24 marca 2023

Niewizerunkowy reportaż o niewizerunkowym profesorze pedagogiki

 




Nie bardzo mam czas na śledzenie programu telewizyjnego, toteż jadąc na spotkanie z kadrą akademicką jednego z uniwersytetów miałem czas na to, by w czasie podróży odtworzyć reportaż o intrygującym tytule: NIEWIZERUNKOWY.  Nie zwróciłem uwagi na to, kto wrzucił do sieci link do tego materiału, ale z informacji jego producenta TVP3 każdy mógł się dowiedzieć, że będzie on poświęcony jednemu z wybitnych pedagogów czasów transformacji ustrojowej - przedwcześnie emerytowanemu profesorowi nauk społecznych Aleksandrowi NALASKOWSKIEMU.  

Obejrzałem reportaż z uwagą i nie żałuję poświęconego nań czasu. Szkoda, że musiał powstać, bo przecież mogło w ogóle nie dojść do wydarzeń, w wyniku których Profesor sam zrezygnował z pracy na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, mimo prawnej możliwości kontynuowania jej do 70 roku życia. Straciła na tym uczelnia, część studiującej młodzieży i kadr naukowych, które powinny mieć kontakt z Mistrzem, czołową postacią polskiej humanistyki i nauk społecznych.    


Środowisko akademickie nie tylko macierzystej uczelni, które zawdzięcza A. Nalaskowskiemu instytucjonalne sukcesy, indywidualne kariery, awanse, wprowadzenie do świata Nauki, w wyniku pozanaukowej aktywności tego pedagoga jako felietonisty prawicowego tygodnika "W Sieci", dokonało zwrotu. Wszystko to, co było Jego wkładem w kapitał kulturowy, społeczny macierzystej uczelni, jej kadr naukowych, w rozwój pedagogiki i środowiska akademickiego tej dyscypliny naukowej, zostało w zdumiewającej formie i klimacie "unieważnione". 

Co pozostało? Jak informuje wydawca reportażu: 

Aleksander Nalaskowski, to jedyny w Polsce profesor pedagogiki zajmujący się stolarstwem i jedyny w Polsce stolarz z ogromnym talentem publicystycznym piszącym cięte felietony. 

On jednak zawsze miał cięty język, także w swoich rozprawach, które są wyjątkowe w stylistyce, niepowtarzalne, oryginalne i ponadczasowe w swej treści.  

Dobrze, że redaktor reportażu Mirosław Rogalski namówił Profesora na spotkanie z przeszłością, z samym sobą, by zarazem przypomnieć akademickim faryzeuszom, kim i gdzie by byli, gdyby nie On. Szkoda, że sprowadził powód rezygnacji A. Nalaskowskiego z pracy w UMK w Toruniu tylko do powyższego wydarzenia. 

Dobór komentatorów jest w tym przypadku zdumiewający, bo w przeważającej mierze pozanaukowy tak, jakby A. Nalaskowski był przede wszystkim publicystą skrzywdzonym w macierzystej uczelni. Tymczasem nie trzeba budować nowego wizerunku jednemu z najważniejszych polskich pedagogów, tym bardziej przez TVP, bo Profesor wypracował sobie przez czterdzieści lat własną, niepodważalną pozycję uczonego w wyniku twórczej pracy badawczej, dydaktycznej i w zarządzaniu uniwersyteckim wydziałem.  


23 marca 2023

Sondaż diagnostyczny CBOS o rzekomo polskiej szkole

 


Nie będę w tym miejscu przywoływał fundamentalnych zasad prowadzenia badań metodą sondażu diagnostycznego, a więc badania opinii osób na określony temat. Zajrzałem do Komunikatu z badań na temat: "Polskie szkoły 2022", który opublikowało Centrum Badania Opinii Społecznej. Prowadząc badania kształcenia w polskim szkolnictwie byłem zainteresowany tym, czego można dowiedzieć się z takiej diagnozy. Trudno, by nie zainteresować się opinią badanych osób na tak istotny temat, skoro kształcimy stacjonarnie przyszłych, a niestacjonarnie już pracujących, pedagogów i nauczycieli.

Po przeczytaniu Komunikatu doszedłem do wniosku, że badanie opinii publicznej, która wprawdzie spełnia wymóg statystycznej poprawności w celowym doborze respondentów, zasługuje na uwagę, to jednak mam poważne wątpliwości, co do spełnienia przez CBOS zasady intersubiektywnej komunikowalności. 

Jak odnotowują autorzy Komunikatu: 

"Badanie „Aktualne problemy i wydarzenia” (391) przeprowadzono w ramach procedury mixed-mode na reprezentatywnej imiennej próbie pełnoletnich mieszkańców Polski, wylosowanej z rejestru PESEL". 

 O jakość kształcenia pytano osoby mające i niemające dzieci w wieku szkolnym z następujących przedziałów wiekowych: 18–24 lat; 25–34 lat; 35–44 lat; 45–54 lat; 55–64 lat oraz 65 lat i więcej. To jest kiczowaty miks, który przeczy wszelkim zasadom socjologicznych diagnoz. Zapewne pełen raport zawiera narzędzie diagnostyczne i wszystkie dane niż tylko to, co zostało ujęte w dostępnym powszechnie Komunikacie. 

Przyjmuję zatem, że nie o wartość poznawczą tu chodzi, ale propagandową, skoro postanowiono porównać wyniki diagnozy z 2022 roku z odpowiedziami na pytania, wśród których jedne zostały zadane Polakom w roku 1998 i 2014, inne w latach 1998; 2001; 2007; 2014; a jeszcze inne w latach: 2008; 2017, 2018. Co to za diagnoza ??? 

To, że takie porównanie nie ma istotnej poznawczo wartości, wynika z tego, że nie są to badania wzdłużne, a więc obejmujące tę samą populację. Nie można zatem formułować tak generalnych wniosków na podstawie opinii tych, którzy być może nie interesowali się edukacją w 1998 roku czy w następnych latach.  

Poprzeczne badania opinii publicznej dają jakiś obraz sytuacji, ale ich komparatystyczna wartość jest mierna. Być może mają polityczny kontekst, skoro postanowiono porównać opinie respondentów, którzy są nieporównywalni. Kto inny bowiem był pytany o edukację w każdym z tych trzech okresów. Jakie to ma zatem znaczenie poznawcze? Moim zdaniem baaaardzo niskie, populistyczne, propagandowe. 

W tle bowiem można dość łatwo odczytać, że była to diagnoza na zamówienie władz (CBOS jest agencją państwową), by prawdopodobnie na coś zwrócić uwagę opinii publicznej. Samosprawdzająca się hipoteza. 

Dla CBOS nie ma znaczenia, czy ktoś ma wiedzę na badany temat, czy jej nie posiada. Skoro ma dziecko w wieku szkolnym, to zapewne musi mieć na temat edukacji opinię, która w tym przypadku i tak jest mu sugerowana w odpowiednio skonstruowanym narzędziu. Wiemy jednak z analiz samych socjologów, że są to narzędzia mające spełniać funkcję propagandową, by można było wmówić społeczeństwu, że jest znakomicie lub dobrze w porównaniu z tym, co inni negatywnie oceniali przed laty.

Czy cały sondaż jest niewiele wart? Nie. Nie mogę tego powiedzieć, bo nie mam dostępu do całości. Jedynie ciekawym zbiorem odpowiedzi są te, które są następstwem otwartych pytań: 

Jakie są obecnie, Pana(i) zdaniem, największe problemy polskich szkół?

Jakie są, Pana(i) zdaniem, największe problemy szkoły/szkół, do których uczęszcza/uczęszczają Pana(i) dziecko/dzieci?



Natomiast pytania sugerujące, które zaczynają się od partykuły pytajnej "czy" nie mają dla mnie żadnej wartości. Wreszcie na koniec mojego komentarza: NIE ISTNIEJĄ POLSKIE SZKOŁY W OGÓLE. Pytanie zatem o to, co ma miejsce w czymś, o czym nie może mieć pojęcia nawet minister edukacji i nauki, jest absurdalne. Każdy z badanych, a było łącznie 1038 osób, mógł bowiem odnosić się do parcjalnej wiedzy na temat szkoły własnego dziecka, a ten, który nie posiada potomstwa - do szkoły własnego dzieciństwa. Czy to jednak tworzy obraz polskiej szkoły A.D. 2022?