02 lutego 2023

Uwolniono funkcję promotora pomocniczego

 


Profesorów uczelni, które posiadają uprawnienia do nadawania stopni naukowych w określonych dyscyplinach naukowych, nie trzeba przekonywać do pracy w relacji mistrz-uczeń, gdyż jest ona naturalną sytuacją w ich pracy z młodymi pracownikami naukowymi. Im wprowadzona już w 2011 roku przez ówczesną minister Barbarę Kudrycką regulacja prawna, niejako zachęcająca włączanie do prac naukowo-badawczych o charakterze awansowym, jak dysertacje doktorskie czy habilitacyjne, nie była do niczego potrzebna. Nie w tym zatem upatrywałem szczególną wartość powyższego rozwiązania

Powoływanie w przewodach doktorskich promotora pomocniczego jest niewątpliwie w trosce o młode kadry wykładowców, doktorantów i asystentów, które są pozbawione w swoim środowisku akademickim wsparcia naukowego. Mamy bowiem we wspomnianych szkołach wyższych setki wykładowców, nauczycieli ze stopniem zawodowym magistra czy inżyniera, którzy chcieliby być włączani do procesu naukowego znaczących środowisk akademickich i funkcjonujących w nich szkół naukowych, ale mało kto był tym zainteresowany. Są one bowiem powołane głównie do tego, by kształcić do zawodu w ramach studiów I czy także II stopnia. Prowadzenie w nich badania miały najczęściej charakter przyczynkarski, a często nawet pozorujący naukę, by uzyskać pozytywną ocenę w ramach akredytacji PKA.

Usankcjonowanie zatem nowej funkcji akademickiej, jaką jest promotor pomocniczy w przewodach doktorskich, nadal stwarza doskonałą okazję ku temu, by profesorowie z uczelni akademickich zapraszali do siebie w tej właśnie roli doktorów o zbliżonych zainteresowaniach naukowych czy prowadzonych już w danym obszarze badaniach. Podpisana przez Prezydenta RP nowelizacja ustawy Prawo Nauce i Szkolnictwie Wyższym wprowadza tym zakresie kolejną zmianę. 

Przewiduje bowiem możliwość powoływanie w ramach czynności przewodu doktorskiego, a przy jego wszczęciu i wyznaczeniu promotora, dodatkowo promotora pomocniczego nie tylko spośród osób ze stopniem naukowym doktora, ale ... posiadającym co najmniej ten stopień. To oznacza, że promotorem pomocniczym może być także doktor habilitowany a nawet profesor.  

w art. 190 ust. 4 otrzymuje brzmienie: 

„4. Promotorem i recenzentem może być osoba posiadająca co najmniej stopień doktora habilitowanego, a promotorem pomocniczym – osoba posiadająca co najmniej stopień doktora.

Dlaczego poszerzono grono naukowców do pełnienia powyższej funkcji? Czyżby doktorzy nie mieli czasu, ochoty, kompetencji, by podejmować się tego zadania? Czy może profesorowie-promotorzy dysertacji doktorskich nie traktowali doktorów poważnie jako swoich partnerów? Czy ktoś prowadził badania socjologiczne, których wyniki wskazywałyby na potrzebę powyższej zmiany? 

Mogę się jedynie domyślać, że rozwiązanie zagadki może być różne, być może nawet odmienne od intencji ustawodawcy. Wraz z powołaniem na mocy Konstytucji 2.0 szkół doktorskich, powoływanie promotora pomocniczego zostało objęte biurokratycznymi barierami, które są zawarte w regulaminach tych jednostek. Jeżeli promotor planował powołać promotora pomocniczego, to musi złożyć wniosek z uzasadnieniem i pozytywnym jego zaopiniowaniem przez siebie oraz złożyć oświadczenie osoby gotowej do podjęcia się opieki promotorskiej w charakterze promotora pomocniczego. Rada szkoły doktorskiej nie później niż w terminie trzech miesięcy od dnia podjęcia kształcenia przez doktoranta wyznacza takiego promotora. 

Do nowelizacji ustawy w 2018 roku pełnienie funkcji promotora pomocniczego miało istotne znaczenie w ubieganiu się o tytuł profesora. Obecnie nie jest to żadną, szczególną zasługą, istotnym osiągnięciem. W ogóle nie jest brane pod uwagę w ocenie kandydata do tytułu profesora. 

Art. 227. 1. Tytuł profesora może być nadany osobie, która: 

1) posiada stopień naukowy doktora habilitowanego oraz

a) wybitne osiągnięcia naukowe krajowe lub zagraniczne, 

b) uczestniczyła w pracach zespołów badawczych realizujących projekty finansowane w drodze konkursów krajowych lub zagranicznych lub odbyła staże naukowe w instytucjach naukowych, w tym zagranicznych, lub prowadziła badania naukowe lub prace rozwojowe w uczelniach lub instytucjach naukowych, w tym zagranicznych. 

 Jest jednak drobna pokusa, a może i wytłumaczenie rozszerzenia beneficjentów funkcji promotora pomocniczego: 

2. Wynagrodzenie promotora wynosi 83%, a promotora pomocniczego - 50% wynagrodzenia profesora. Wynagrodzenie wypłaca się po zakończeniu postępowania w sprawie nadania stopnia doktora, w wyniku którego został on nadany.

To teraz czeka nas wzrost kosztów postępowań na stopień naukowy doktora. 

01 lutego 2023

Młodzież z potencjałem OHP

 


Ochotnicze Hufce Pracy realizują zadania państwa w zakresie zatrudnienia oraz przeciwdziałania marginalizacji i wykluczeniu społecznemu młodzieży. Zgłasza się do nich młodzież, która z różnych przyczyn społeczno-ekonomicznych znalazła się w trudnej sytuacji życiowej. Jednostki OHP stanowią kompleksowy, obejmujący całą Polskę system. Funkcjonują nie tylko jako instytucje rynku pracy, ale także jako placówki oświatowo-wychowawcze. W tych obszarach działają między innymi: hufce pracy, środowiskowe hufce pracy i ośrodki szkolenia i wychowania. 

Młodzież kształci się w szkołach branżowych, w tym także dla dorosłych, rzemieślniczych naukach zawodu oraz bierze udział w szkoleniach kursowych. Kontynuując naukę w Ośrodkach Szkolenia Zawodowego młodzież ma status młodocianego pracownika, ponieważ zajęcia praktyczne odbywa u pracodawców na podstawie indywidualnej umowy o praktyczną naukę zawodu.

Jest to młodzież, która zarzuciła realizację obowiązku szkolnego, a więc jest w dużej części zagrożona wykluczeniem społecznym, mająca za sobą sporo doświadczeń negatywnych, kryzysowych przeżyć. Część jest objęta dozorem kuratorów sądowych lub rodzinnych. Przychodząca do OHP młodzież ma już ukończone 15 lat, ale pierwszą klasę rozpoczynają również uczniowie starsi, mając możliwość kształcenia się w ok. 60 zawodach.  

Przyczyny opóźnienia są różne, bowiem niektórzy powtarzali klasę z powodu deficytów rozwojowych i nieradzenia sobie z programem kształcenia, u innych powodem opóźnienia są wagary i brak należytej troski o nich ze strony rodziców, a problemy wychowawcze są duże. Złe nawyki i zachowania są przez nastolatków traktowane jak norma, toteż wychowawcy OHP muszą włożyć wiele wysiłku, aby postarać się przebudować negatywne postrzeganie świata, uwrażliwić na szanse wyjścia z kryzysu, dostrzec w nich te cechy charakteru, które w wyniku dotychczasowego procesu wychowawczego zostały stłumione bądź niewykształcone. 

Jedną z przyczyn trafiania do OHP coraz większej liczby młodzieży jest wzrastająca liczba rodzin rozbitych (ok.40 proc.). Nastolatkowie nie wytrzymują atmosfery rozwodowej, przeżywają odejście jednego z rodziców, obwiniają za to siebie, czują się niepotrzebne, uciekają z domu. Zaczynają się niepowodzenia szkolne, zaś ulica staje się dla nich oazą spokoju, a jej "aktorzy" uczą innego życia. 

Niechętnie zwraca się uwagę na to, że jedną z przyczyn niepowodzeń szkolnych młodzieży jest jej własne środowisko rodzinne, w tym przemęczenie matki wielodzietnej rodziny, która nie ma sił, by ingerować w aspołeczne zachowania dzieci. Nie bez znaczenia było też ubóstwo, które w ostatnich latach, także dzięki programowi rządu "500+ na każde dziecko" uległo znaczącemu obniżeniu.  

Socjolodzy edukacji podkreślają związek wykształcenia z aspiracjami edukacyjnymi ich dzieci, wykazując na podstawie wzdłużnych badań, że jego niski poziom koreluje z wysokością dochodu rodziny, warunkami mieszkalnymi. Nie motywuje to dzieci do nauki. Innym czynnikiem jest brak zainteresowania rozwojem dziecka ze strony ojców, ich bezrobocie czy uzależnienie od alkoholu, gier hazardowych lub narkotyków. 

Wiele rodzin wykazuje cechy wyuczonej bezradności, cwaniactwa, bierności, wyczekiwania na pomoc socjalną lub zdobywania środków na życie w nielegalny sposób. Wzrastająca w takim podejściu młodzież dziedziczy ten sposób myślenia. Z tych właśnie powodów działania wychowawców OHP ukierunkowane są na zmianę postaw młodych ludzi, by uświadomić im szanse na poprawę sytuacji materialnej, otworzyć jej perspektywy własnego rozwoju.




W ośrodkach OHP ok. 25 proc. stanowią dziewczęta, zaś 75 proc. chłopcy. Ponad 80 proc. pozytywnie kończy swoją edukację, zdobywając wybrane kształcenie i uzyskując w jego ramach kwalifikacje zawodowe. Dla chłopców najpopularniejsze są zawody mechanika pojazdów samochodowych, elektryka, ślusarza, murarza, montera, cukiernika, lakiernika, technologa robót wykończeniowych w budownictwie. Chłopcy również wybierają zawód kucharza małej gastronomii i sprzedawcy, choć powodem takiej decyzji jest najczęściej krótki czas kształcenia. Chcą szybko zdobyć fach, by podjąć pracę i zacząć zarabiać. Dziewczęta najczęściej wybierają zawód sprzedawcy, fryzjera, kucharza małej gastronomii i cukiernika, kosmetolożki, itp. 

Młodzież, choć jest już dorosła, odczuwa potrzebę rozważania własnych decyzji z innymi – z rodzicami, z koleżankami, kolegami, ale w ostatnich latach powszechne staje się sięganie po alkohol, narkotyki, imprezowanie, palenie e-papierosów. W sieci tworzą zamknięte grupy, w których przechwalają się swoimi "osiągnięciami" w tym zakresie. Coraz trudniej nastolatkom zachować własną odrębność, by nie dać się zgodnie z porzekadłem - "powiesić się dla towarzystwa". Wielu musi zweryfikować swoje plany w zetknięciu z brutalną rzeczywistością szkolną i pozaszkolną.


31 stycznia 2023

Lichy pomiar KIDSCREEN

 




Po kolejnym już raporcie The KIDSCREEN-27 na temat stanu psychicznego dzieci i nastolatków w Polsce - z pominięciem danych porównawczych z innych krajów, w których też prowadzi się badania jakości życia dzieci i młodzieży szkolnej - doszedłem do wniosku, że odpowiedzialni za ten proces kręcą się wokół własnej osi, poszukując możliwości przerzucenia odpowiedzialności za istniejące kryzysy w sferze psychicznej na innych: nauczyciele - na rodziców a rodzice - na nauczycieli. 

Zapewne obie strony mają rację, tylko co z tego, skoro ofiarami ich zaniedbań, błędów wychowawczych, dydaktycznych są bezbronne dzieci. One nie pomogą samym sobie. Jeśli już, to raczej zrezygnują z siebie podejmując próby samobójcze, które z każdym rokiem pozbawiają życia ponad 15o osób w wieku szkolnym. Dzieci i nastolatkowie potrzebują prawdziwych relacji, akceptacji, serca, zainteresowania, komunikacji, empatii, potwierdzenia, że są wartością samą w sobie, toteż mogą liczyć na pomoc dorosłych w poznawaniu siebie, rozumieniu siebie, adekwatnej samoakceptacji i w zdobywaniu umiejętności w zakresie trudnej sztuki życia. 

O ile dla większości rodziców ich dzieci są miłością niezależnie od tego, w jakiej są sytuacji materialnej. Ich dar serca jest im przez dzieci odwzajemniany, w różnych formach i sposobach. Wzajemnie dopełniają się emocjonalnie, społecznie i w realizacji zadań domowych, w tym także opiekuńczych, gospodarczych, sanitarno-higienicznych itp. Jeśli dziecko ma jakieś problemy, to zawsze może liczyć na podzielenie się nimi z rodzicami i wspólne poszukanie najlepszych z możliwych rozwiązań.    

Jednak dla części rodziców ich dzieci są przeszkodą, barierą, ciężarem, utrapieniem, toteż skoro muszą, bo z różnych przyczyn ich nie chcieli, czy już nie chcą, to traktują je chociaż jako okazję do otrzymania od państwa pomocy socjalnej, materialnej czy przerzucenia na instytucje publiczne odpowiedzialności za stan rozwoju i zachowań dzieci. To nie jest ich problem, że one niewłaściwie zachowują się w szkole, w klubie  czy na podwórku.

Diagnoza KIDSCREEN niestety nie rozróżnia postaw rodzicielskich wobec dzieci, toteż ujmuje badanych tak, jakby wszyscy należeli do pierwszej grupy, a więc rodziców kochających swoje dzieci, sprawujących nad nimi opiekę. W statystycznie poprawnie dobranej próbie reprezentatywnej liczy się kategoria "rodzic" bez względu na to, kim i jakim on jest człowiekiem, rodzicem, wychowawcą. 

Dlatego wyniki sondażu nie są dla mnie wartościowe, gdyż wszystkich dorosłych rodziców traktuje się tak, jakby różniły ich jako istotne cechy socjo-demograficzne, a więc wiek, wykształcenie, płeć i rola w rodzinie (kobieta - matka/macocha/babcia; mężczyzna-ojciec/ojczym/dziadek). Co z tego, że wśród tzw. zmiennych pośredniczących są jeszcze: miejsce zamieszkania, liczba dzieci w rodzinie, jej sytuacja materialna i rodzinna - rodzina pełna, małżeństwo zawarte po raz pierwszy, związek partnerski, rodzina zrekonstruowana, rodzina niepełna itp.?                          

Dobór próby uczniowskiej też budzi moje merytoryczne (a nie statystyczne) zastrzeżenia, bowiem diagnozowano dzieci z klas drugich i szóstych szkół podstawowych oraz ze szkół ponadpodstawowych z maturą, a więc tylko licealistów i uczniów techników klas drugich. Nie uwzględniono jednak uczniów szkół branżowych (dawne zasadnicze szkoły zawodowe) i ... wykluczonych z systemu szkolnego, ale kontynuujących obowiązek szkolny w Ochotniczych Hufcach Pracy. Czyżby po to, by wyniki były bardziej korzystne dla sprawujących władzę? 

Dlaczego uczniów badano w 2021 roku, zaś ich rodziców w 2022 roku? Czy liczono na to, że przynajmniej część z dorosłych opiekunów dzieci zapomni o tym (o ile wiedziała), czego dotyczyły te badania (o ile ich dzieci je relacjonowały)?    

Kiedy porównano nastrój i samoocenę uczniów z trzech grup badanych - dwie ze szkół podstawowych i jedną ze szkół średnich z maturą, stwierdzono: 

Badanie dzieci i młodzieży w 2021 roku pokazało, że wraz z dorastaniem ocena samopoczucia psychicznego spada. Rodzice wydają się tego spadku nie zauważaćWprawdzie ich ocena jest znacząco niższa niż dzieci, ale jej spadek wraz z rosnącym wiekiem dziecka jest znikomy (s.21).

 W związku z tym, że aż 37 proc. uczniów klas drugich szkół średnich potwierdziło występowanie u nich poczucia osamotnienia, zaś stan ten dostrzega niemalże połowa rodziców (17 proc.), to badacze uznali, że są to niepokojące wyniki z wskazaniem na zaniedbania rodziców. Jednak to rodzice są pierwszymi osobami z otoczenia dziecka, które powinny zauważać, gdy dzieje się z nim coś złego, gdy czuje się smutne, apatyczne i samotne. Sami rodzice zauważają, że brakuje im czasu, aby mogli spędzać go z dzieckiem i rozmawiać.

Wniosek jest więcej niż absurdalny, dowodzący ignorancji badaczy. Tak powyższe dane może odczytywać tylko ktoś, kto nie rozumie sytuacji, w jakiej znalazła się młodzież w szkołach publicznych oraz jaką rolę odgrywa ich komunikacja w równoległym świecie.  Podane rekomendacje są niewiele warte. Szkoda było publicznych pieniędzy i papieru na wydanie takiego bubla.