31 października 2021

Klasycy "nie umierają"

 



Jak pisał przed laty socjolog Jerzy Szacki, można nagle odwrócić się od dotychczas uznawanego autorytetu, którego myśli ulegają nieustannej rekonstrukcji i dekonstrukcji, ale czy tego chcemy, czy nie, one są w nas i wokół nas, w ogólnoświatowym obiegu licznych recpcji, cytowań, których nie doczeka się żaden z najbardziej zaciekłych wrogów czy nienawistników polskiej humanistyki i nauk społecznych.

Nawet najbardziej radykalne bunty „dzieci” przeciwko „ojcom” są nieuchronnie protestami przeciwko takim a nie innym „ojcom”  i tym samym pozostają od nich wielorako zależne bez względu na to, czy w danej chwili i sytuacji ktokolwiek sobie tę zależność uzmysławia. Co więcej, nawet zdobywając się w jakimś stopniu na realną niezależność, z jakichś powodów zwykliśmy wmawiać sobie i deklarować aż nazbyt zapewne często, prawdziwie albo i nie, że coś kontynuujemy lub kontynuowania czegoś odmawiamy.[1]   

Niektórym uczonym w III RP zapewne zabraknie intelektualnego wysiłku i moralnego charakteru, by nie wyrzucić na śmietnik historii dzieł klasyków, bo – jak pisał Józef Chałasiński – w momentach zwrotnych w historii społeczeństwa. Takim jest niewątpliwie zmiana w polityce naszego kraju wraz z dojściem do władzy Prawa i Sprawiedliwości, które wspiera (częściowo słusznie) zmianę pokolenia inteligencji. Tym samym (…) rozpoczyna swoją pracę od początku i zawsze w ten sam sposób. Zawsze ta sama frazeologia ratowania zachodnio-europejskiej kultury polskiej; zawsze ta sama Polska – przedmurze chrześcijaństwa. Zawsze to samo nieróbstwo myślowe uświęcane jakimś wyświechtanym, górnolotnym, frazesem.[2]

W społeczeństwach otwartych, pluralistycznych to już nie pedagogika jest upartyjnioną nauką, jak miało to miejsce w okresie PRL (wystarczy przejrzeć życiorysy wciąż aktywnych jej liderów), ale socjologia, nauki o polityce, ekonomia, a nawet psychologia. Wszystkie włączają się w przebudowę psychiki inteligencji polskiej i naszego społeczeństwa, widząc w tym okazję nie tylko do dociekania prawdy, jej odkrywania, ale - niestety – także do włączania się w propagandową grę polityczną na rzecz izolowania się od uznanych w kraju i/lub świecie autorytetów naukowych, by nie zostać zaczadzonym nie tyle wartością ich dzieł, co życiorysem. 

Na polską scenę polityczną wracają producenci jedynie słusznej wykładni życia indywidualnego  i społecznego. Nareszcie nadchodzi ich czas, bowiem mogą dzięki temu przykryć własne kompleksy, niski poziom własnych rozpraw. Jeszcze muszą zapewnić sobie formalną drogę awansu do naukowego statusu. Szybko znajdą swoje autorytety, które będą wielbić i admirować, bo przecież dobre towarzystwo, nowe getto społeczno-polityczne zapewni im dobrostan bez koniecznego wysiłku, pracy twórczej. Dzisiaj już nie wykształcenie i własne dokonania naukowo-badawcze, ale przynależność lub przynajmniej identyfikacja z rządzącą formacją polityczną dają części akademickiego środowiska ekonomiczne podstawy do zajmowania pozycji społecznej w kraju.

            Właśnie dlatego - zdaniem nowych "elit" trzeba zdegradować tych, którzy byli i jeszcze są obecni w nauce, by móc zająć ich miejsce. Najczęściej włączają się do tego procesu osoby jałowe i bezprodukcyjne – jak określał to Chałasiński – (…) a równocześnie posiadające poczucie wielkościStąd ustawiczna potrzeba dowodów uznania. Stosunki towarzyskie są im potrzebne „nie tyle dla wymiany myśli i podniety intelektualnej, ile dla wymiany wzajemnego uznania podniety społecznej”.  (…) Bo inteligenckie getto, jak każde getto, to jest kłębowisko jadowitych żmij, w którym amatorskim kunsztem jest robienie intryg, a do najprzyjemniejszych i najpospolitszych społecznych uczuć należy cicha solidarna radość z kompromitowania się bliźnich.[3]



--- 

[1] J. Szacki, Tradycja, wyd. drugie rozszerzone, Warszawa: Wydawnictwo UW2011, s. 11.

[2] J. Chałasiński, Społeczna genealogia inteligencji polskiej, Warszawa: Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik” 1946, s.9

[3] Tamże, s. 38-39


30 października 2021

Kalendarz maturzysty i studentki pedagogiki ostatniego roku studiów 2021/2022

 

Ktoś zamieścił na Facebooku dowcipny kalendarz maturzysty 2021/2022. Nieznany autor oddał niezwykle trafnie sposób i zakres działania niektórych uczniów szkół ponadpodstawowych.

Zastanawiałem się nad tym, czy nie powinien też powstać kalendarz studentki ostatniego roku studiów licencjackich lub uzupełniających studiów magisterskich na pedagogice. Być może trafiają do nas absolwenci z taką właśnie strategią życia. Oto jedna z reaktywowanych studentek skierowała do mnie prośbę o włączenie do grupy seminaryjnej (cytuję): 

Dzień dobry, Panie doktorze, w tym roku mam przyjemność realizować u Pana seminarium licencjackie. W zeszłym roku zaczęłam pisać pracę licencjacką, jej tytuł to „(...)”.  W załączniku przesyłam co udało mi się do tej pory napisać. Oczywiście, rozważam możliwość zmiany temat. Pozdrawiam   

Załącznika nie było, a zatem nie dowiedziałem się do dziś, co też pozdrawiająca mnie studentka już napisała. Nie tylko, nie wie, że nie jestem doktorem, ale już ma przyjemność uczestniczenia w moim seminarium. Na moje zapytanie, gdzie jest ów załącznik, napisała krótko, zgodnie z obowiązująca w polityce stylistyką pytajną (nie mylić z myśleniem pytajnym): 

Panie doktorze chciałabym się zapytać do kiedy trzeba oddać pierwszy rozdział? 

Tylko tyle. Po co miałaby wysyłać cokolwiek, skoro w jej zasobach jest stan zerowy, który - jak zapowiedziała wcześniej - może zmienić ... na ujemny, bo tym byłaby gotowość zmiany tematu pracy. 

Czekam zatem na rozwój ... sytuacji, bo nadzieja ponoć umiera ostatnia. 

KALENDARZ STUDENTEK PEDAGOGIKI OSTATNIEGO ROKU STUDIÓW 2021/2022

1.10.2021 - Fatalnie, że zaczynamy stacjonarnie, bo nie da się zrzucić winy za brak wyników własnej pracy na brak sprawnego komputera, kamerki, mikrofonu czy zerwane łącze. Jestem jednak dobrej myśli, bo rząd zapowiada 4 falę. 

15.10. 2021 - Na wszelki wypadek zapytam promotora, czy muszę być obecna/-y na seminarium w trybie offline lub online oraz do kiedy muszę oddać pierwszy rozdział pracy?

3.11.2021 -   Co też ten promotor sobie myśli, że mam wypożyczać książki, przeglądać czasopisma naukowe i jeszcze coś czytać na miejscu w Bibliotece Uniwersyteckiej? Muszę "chodzić" na zajęcia, na pisanie pracy jest jeszcze dużo czasu. 

23.12.2021 - Nareszcie jest jakaś przerwa. Zaraz po świętach zabiorę się do pisania pracy, tylko muszę jeszcze załatwić sobie Sylwestra. 

31.01.2022 - Jeszcze będą zaliczenia ćwiczeń, a do zdania trzy egzaminy. Jak tylko będzie przerwa międzysemestralna, to udam się do biblioteki. Może wypożyczę coś do rozpoczęcia pisania pracy dyplomowej.  

28.02.2022 - Nie będę miała nawet przerwy międzysemestralnej.  Przecież musze odpocząć po semestrze zimowym i sesji. Zapytam koleżanki i kolegów, jak daleko są z własną pracą dyplomową. Może w czasie kolejnej przerwy wielkanocnej uda mi się coś napisać.

31.03.2022 - Poszukam w internecie jakieś teksty i wyślę promotorowi. Może uda się dotrwać do kolejnych świąt. 

29.04.2022 - Nareszcie będzie kilka dni wolnych, to po nich zabiorę się za przeprowadzenie badań terenowych. Założenia metodologiczne dopiszę później. 

31.05.2022 - Co? Promotor nie ma czasu na przeczytanie mojej pracy? Przecież nie będę mogła obronić się przed wakacjami. 

1.07.2022 - Muszę odpocząć po stresującym roku. Pod koniec sierpnia zabiorę się za pracę. Przecież i tak szkoły są zamknięte, więc nie mam, jak przeprowadzić badań. 

30.09.2022 - Znowu skreślono mnie z listy studentów, bo nie złożyłam w drugim terminie pracy dyplomowej.  Minister ma rację - szkoły wyższe muszą być zreformowane a nauczycieli akademickich trzeba zdekomunizować. 

     

(źródło: znalezione na Fb)

29 października 2021

Pseudodiagnostyczny raport - tym razem Rzecznika Praw Dziecka



Raport Rzecznika Praw Dziecka pt. Ogólnopolskie badanie jakości życia dzieci i młodzieży w Polscenie jest poprawnie przeprowadzonym badaniem zapowiedzianej w tytule jakości życia. Trzeba jednak wiedzieć, komu, co i po co się zleca, by nie deprecjonować powagi sprawowanego urzędu.  Skoro Rzecznik zażyczył sobie oceny jakości życia dzieci i młodzieży w Polsce, to powinien najpierw uzyskać na ten temat rzetelną diagnozę owego stanu. Ponoć "(...) badanie wpisuje się w koncepcje teoretyczne związane z dobrostanem dzieci i młodzieży oraz ujęciami konstruktywistycznymi codzienności". 

Niestety, nie ma w tym raporcie odniesień do tych teorii i ujęć. Jeśli już, to są to chyba ujęcia wodne. Warto jednak dociekać, co to były za badania? Kto jest faktycznym autorem kwestionariusza? W publikacji czytamy: W badaniu posługiwano się polską adaptacją kwestionariusza opracowaną przez zespół Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie (Mazur, 2008)

Nie jest to zatem wytworzone na zlecenie RPD narzędzie diagnostyczne, tylko zaadaptowany do celów diagnostycznych kwestionariusz ankiety sprzed 13 lat (uaktualniony 10 lat temu!), który powstał w ramach międzynarodowego projektu. Jego uczestnikiem była m.in. pani dr hab. nauk o zdrowiu Joanna Mazur (biostatystyk, specjalista w dziedzinie zarządzania projektami). Niestety, mimo informacji na stronie Zakładu Zdrowia Dzieci i Młodzieży Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, nie uzyskamy dostępu do polskiej wersji kwestionariuszy do badania jakości życia związanej ze zdrowiem dzieci i młodzieży (KIDSCREEN). Zainteresowani znajdą je na www.researchgate.net

Autorkami adaptacji tego narzędzia jest zespół pracowników w/w Instytutu: Joanna Mazur, Agnieszka Makowska-Szkutnik, Anna Dzielska i Izabela Tabak, toteż zdziwiła mnie adnotacja w bibliografii raportu RPD przypisująca jego autorstwo tylko J. Mazur

Kwestionariusz KIDSCREEN powstał na bazie określonego paradygmatu badawczego, z którego wynikają założenia metodologiczne. Nie rości sobie prawa do badania całości jakości życia, środowiska dziecka, ale bada 10 obszarów, które zostały wypracowane w czasie przygotowywania kwestionariusza. Także to narzędzie badawcze ma swoje ograniczenia (Ravens-Sieberer & Kidscreen Group Europe, 2016), choć wśród innych wyróżnia się jakością oraz międzynarodowym charakterem. (…) Dla celów diagnostycznych istotne było wskazanie grupy dzieci, które osiągały niski lub w normie poziom wyników. Wskazanie na grupę zagrożoną pozwala ocenić skalę koniecznej pomocy i wsparcia w danym obszarze [s.13].

Wycięcie z modelu czynników, które mogą rzutować na poczucie dobrostanu dzieci i młodzieży tylko jednego z nich, jakim są relacje w rodzinie, stanowi ten rodzaj redukcji, który może służyć jedynie celom propagandowym, a nie odzwierciedlać rzeczywisty stan badanego zjawiska. Naukowcy sami ostrzegają, że pojęcie jakości życia, ktore oparte jest na definicji zdrowia wg. WHO, jest trudne do zdefiniowania, chociaż nie ulega wątpliwości jego nieodzowność funkcjonowania w życiu każdej osoby. Składa się ono (...) z wielu płaszczyzn, które wpływają na globalne zadowolenie z życia, w tym zdrowia, właściwe dla warunków mieszkaniowych, zatrudnienia, bezpieczeństwa osobistego i rodzinnego, wzajemnych relacji, edukacji oraz wypoczynku. W aspekcie związanym z ochroną zdrowia, jakość życia odpowiada tym zagadnieniom, które bezpośrednio dotyczą zdrowia jednostki [s.232 Anna Kłak, M. Mińko, D. Siwczyńska, Metody kwestionariuszowe badania jakości życia, "Probl. Hig. Epidemiol." 2012, 93(4): 632-638].

Koncentracja jedynie na jednej z wielu zmiennych w modelu teoretycznym poczucia jakości życia a dotyczącej relacji dzieci i młodzieży z rodzicami jest niskiej wartości wskaźnikiem, na podstawie którego ocenia się, czy dziecko/nastolatek czuje się w domu rodzinnym kochany, wspierany i traktowany sprawiedliwie przez rodziców. Można zapytać, jaka jest wartość poznawcza kwestii, które dotyczą bardzo osobistych związków dzieci z ich rodzicami i życia w domu rodzinnym? Autorki adaptacji kwestionariusza przyznają: 

W odniesieniu do młodszych dzieci mogą się pojawić problemy związane z ich umiejętnościami językowymi oraz zdolnością do rozumienia i interpretowania pytań. Przez wiele lat zastanawiano się: 

 · czy dziecko lub nastolatek jest w stanie udzielić wiarygodnej odpowiedzi, opisując swoją sytuację życiową; 

 · czy nie będzie mieć zwiększonej skłonności do udzielania odpowiedzi oczekiwanych przez dorosłych i ogólnie akceptowanych; 

 · czy ma dostatecznie rozwiniętą umiejętność uogólniania i umiejscowienia wydarzeń w czasie; 

 · czy można u dzieci i nastolatków stosować kwestionariusze zbudowane dla dorosłych; 

 · jeśli nie, to czy znane są obszary jakości życia ważne z perspektywy dziecka lub nastolatka. 

Z raportu RPD nie wynika rozstrzygnięcie tych wątpliwości, natomiast sposób opisu, wizualizacji danych i ich interpretacji jest nieadekwatny do metody ich uzyskania.   

 

 Analiza psychometryczna kwestionariusza w trakcie przygotowania jego ostatecznej wersji obejmowała pary: rodzice-dzieci, a nie same dzieci, jak uczyniono to na zlecenie RPD.  Czy naruszono metodologiczne założenia tego badania? O niskim poziomie dobrostanu dzieci ma świadczyć to, że czują się osamotnione i porzucone emocjonalnie, a rodzice nie mają dla nich czasu. Natomiast o wysokim poziomie tego dobrostanu ma świadczyć to, że dzieci czują się wspierane, kochane i rozumiane przez rodziców. 

Z raportu TPD wynika, że badaniami objęto tylko dzieci a nie także ich rodzica: Badaniem objęto łącznie ponad 5800 uczniów z całej Polski, na trzech poziomach edukacyjnych: edukacji wczesnoszkolnej (klasy 2. szkoły podstawowej), szkoły podstawowej (klasy 6.) i szkoły ponadpodstawowej (klasy 2. technikum i liceum ogólnokształcącego). Skoro nie badano rodziców dobranych do próby dzieci, to te badania nie mają wartości diagnostycznej.  Dane z kwestionariusza rodzica i dziecka muszą być parowane. 

 Ciekawe, kto tak naciął Rzecznika Praw Dziecka wciskając mu błędnie przeprowadzone badania, no i ile wziął za to kasy, którą powinien zwrócić do budżetu państwa?