02 grudnia 2020

UCZNIÓW S@MOPOCZUCIE W E-SZKOLE w świetle słabego raportu z badań diagnostycznych

 

Ukazał się raport pedagogów p.t. "MOJE S@MOPOCZUCIE W E-SZKOLE" , którego autorkami są Anna Bieganowska-Skóra i Dorota Pankowska z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie.  

Badania zostały zrealizowane przez zespół pracowników naukowych Katedry Pedeutologii i Edukacji Zdrowotnej UMCS pod kierunkiem dr hab. Izabelli M. Łukasik, prof. uczelni, zaś wykonawcami byli: dr hab. Agnieszka Bochniarz; dr hab. Agnieszka Buczak; dr Anna Grabowiec; dr Marzena Kowaluk-Romanek; dr Urszula Olejnik; dr hab. Dorota Pankowska, prof. UMCS; dr Małgorzata Samujło; dr Teresa Sokołowska-Dzioba i dr Anna Witek.

Przywołano jedynie te dotychczasowe badania, które były znane członkom zespołu, toteż uzasadnienie własnych diagnoz ma jednak ograniczony zakres. Kolejni badacze nie zawsze poświęcają uwagę już istniejącym raportom. Z łatwością przychodzi im stwierdzenie, że wśród znanych (ilu?) im raportów z badań edukacji w okresie pandemii: "Rzadziej o swoich potrzebach i odczuciach wypowiadali się sami uczniowie (por. Buchner, Majchrzak, Wierzbicka 2020; Bigaj, Dębski 2020), a to im najbardziej zmieniła się rzeczywistość – nagle stanęli twarzą w twarz z nowym modelem funkcjonowania w roli ucznia; z dnia na dzień ograniczone zostały im kontakty z grupą rówieśniczą, a ponadto musieli się zmierzyć z uogólnionym społecznie strachem o zdrowie i bezpieczeństwo własne i najbliższych". 

Natomiast dobrze się stało, że powołali się na ekspertyzę UNESCO „Thinking about Pedagogy in an Unfolding Pandemic” (Doucet i in., 2020), której autorzy uważają, że w sytuacji edukacji na dystans (...) najważniejsze, aby w pierwszej kolejności skupić się na potrzebach psychologicznych uczniów, wychowanków, następnie dopiero - na dydaktyce czy realizowaniu postawy programowej. W raporcie ujęto to lapidarnie „Maslow before Bloom”. 

Dla osób spoza środowiska naukowego istotne jest zwrócenie uwagi na to, że w świetle powyższej ekspertyzy szkoły powinny bardziej skoncentrować się w okresie pandemii i e-edukacji nie tyle na taksonomii celów kształcenia autorstwa Benjamina Blooma, która w Polsce nie obowiązuje, ale na psychologicznej teorii potrzeb Abrahama Maslowa.  Innymi słowy, najpierw nauczyciele powinni zatroszczyć się po podstawowe potrzeby swoich uczniów, by dopiero później można było liczyć na to , że będą oni mieli motywację m.in. do uczenia się, która miałaby służyć zaspokojeniu potrzeb wyższego rzędu (potrzeby uznania, szacunku i samorealizacji.  Jeśli dzieci czy młodzież nie mają zaspokojonych potrzeb z najniższych pięter piramidy potrzeb, to będzie trudno współpracować z nimi, tym bardziej na dystans.

Zespół lubelskich uczonych przywołuje także dostępne mu raporty z badań wśród uczniów, którzy mają za sobą już pierwszą falę edukacji zdalnej. Wynika z nich, że (...) bardzo  źle znosili (uczniowie - dop. BŚ) izolację oraz ograniczenie kontaktów twarzą w twarz z rówieśnikami (Buchner, Majchrzak, Wierzbicka 2020); odnotowano u nich również obniżenie poziom dobrostanu fizycznego i psychicznego. Uczniowie deklarowali złość na przeładowany program nauczania, brak chęci do nauki, a także zwracali uwagę na fakt, iż wstydzili się swojego wyglądu podczas zajęć on-line (Bigaj, Dębski 2020 s.83; 98). Zgłaszali trudności w koncentracji na tym, co mówi nauczyciel oraz ze zrozumieniem przekazywanej wiedzy; nie zawsze udawało im się na czas wykonać zadane przez nauczycieli prace [s.5].

Skoro tak jest, to po co prowadzić kolejne badania? Jak piszą autorki raportu: Wśród opublikowanych raportów nie znaleziono takich, które poświęcone byłyby głownie zdrowiu uczniów i ich dobremu samopoczuciu – pojęcia te wciąż jeszcze niezbyt często łączone są z różnymi aspektami życia szkolnego [s.6].

Poziom odczuć badanych uczniów jest niesłychanie zróżnicowany i zapewne zmienia się wraz z długością przerwy w możliwości spotykania się w gronie rówieśniczym. Są wśród nich tacy, którzy bardzo sobie chwalą zdalną formę kształcenia, gdyż zmniejsza w nich poczucie lęku, wstydu czy niepokoju. Stan zadowolenia dotyczy jednak uczniów o wyższych umiejętnościach, wiedzy i zdolności do zarządzania własnym czasem w przestrzeni domowej, aniżeli pozostałych. 

Uczniowie posiadający niższy kapitał wiedzy i umiejętności mają bowiem problem z poczuciem własnej wartości, gdyż są odcięci od nauczycieli, którzy mogliby im wytłumaczyć czy pomóc w eliminowaniu luk czy błędów. Edukacja zdalna nie eliminuje przecież negatywnych ocen z tytułu niepowodzeń szkolnych.  

To, (...) że uczniowie w warunkach e-edukacji mają za mało ruchu, są osamotnieni, tęsknią za rówieśnikami oraz rutyną szkolnej codzienności [s.5] jest oczywiste samo przez się z wyjątkiem może tęsknoty za rutyną szkolnej codzienności. Jeśli uczniowie tęsknią za szkołą, to raczej ze względu na kontakty społeczne z rówieśnikami, a nie z nauczycielami i rutyną codziennych lekcji. 

Sondaż diagnostyczny uczone przeprowadziły w czerwcu 2020 r., a więc w okresie wciąż niedostępnej uczniom szkoły, z wyjątkiem tych, którzy musieli przystąpić do egzaminów państwowych.   Niestety, wartość poznawcza tego badania jest niska, gdyż nie wiemy, w jaki sposób została dobrana próba badawcza, a ta jest bardzo mała, bo liczyła sobie zaledwie 360 uczniów (w tym 231 dziewcząt i 129 chłopców), i to w dodatku jedynie uczniów siedmiu klas 7-8 szkoły podstawowej oraz klas pierwszych szkół ponadpodstawowych. 

Nie jest przecież bez znaczenia,  z uczniami jakich szkół i z jakich środowisk społecznych prowadzone były badania, jakie mieli przed pandemią osiągnięcia szkolne, jaki jest kapitał kulturowy ich rodzinnego środowiska, jakie były  wyniki ubiegłorocznych egzaminów ósmoklasisty w ich szkołach (szkole?), itd., itp. To, czy są chłopcami czy dziewczętami doprawdy jest mało istotne, co zresztą wynika z treści tego raportu, skoro płeć nie różnicuje odpowiedzi na kwestie fundamentalne dla e-edukacji.      

Trudno zatem pisać, że mamy do czynienia z wartościowym naukowo badaniem sondażowym. Natomiast dla celów oświatowo-publicystycznych jak najbardziej można na podstawie opublikowanych danych formułować wnioski, które w niczym i nikomu nie pomogą, ale też mogą być przyczynkiem do zaprojektowania wreszcie rzetelnych diagnoz naukowych interdyscyplinarnego zespołu badawczego. Mam nadzieję, że wreszcie kiedyś taki powstanie, a badania zostaną zamówione przez samorządowców i nadzór pedagogiczny, bo ministerstwo destrukcji edukacji i tak nie jest zainteresowane jakimikolwiek badaniami. 

 


   



 


  





01 grudnia 2020

Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Polskie Towarzystwo Pedagogiczne strofują wypowiedź ministra Przemysława Czarnka



Odnotowuję w tym miejscu Stanowisko Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego   oraz Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego w sprawie wypowiedzi ministra Przemysława Czarnka. Przyznam szczerze, że chyba zanadto dajemy się wpuszczać w przysłowiowe "maliny", bo przecież minister może sobie mówić co chce i gdzie chce. Nie przekłada się to na decyzje administracyjno-prawne. 

Co innego, gdybyśmy mieli do czynienia z projektem konkretnego rozporządzenia ministra P. Czarnka czy projektem nowelizacji ustawy, to słuszne byłoby zabieranie głosu przez tak poważny organ opiniodawczy, jakim jest rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jednak minister codziennie mówi co innego, komentuje, wyraża swoje poglądy  w różnych środowiskach i miejscach. 

Czy jednak mamy za nim gonić i śledzić każdą wypowiedzianą przez ministra ideę, myśl (o ile jest to pochodną myślenia)? Premier czy może raczej wicepremier nie bez Kozery powołał na to stanowisko Przemysława Czarnka, a my dajemy się wodzić jego wypowiedziom, nie dostrzegając znacznie bardziej istotnych problemów, z jakimi mamy do czynienia w życiu codziennym, w tym także w szkolnictwie wyższym, nauce i oświacie.        

Doprawdy, niech minister opowiada, co chce, komu chce i wypuszcza balony potocznej wiedzy oraz niewiedzy w sprawach, które mogą nas dotyczyć, ale jeszcze nie obowiązują. Być może minister bada grunt, sprawdza, na co może sobie pozwolić jego formacja polityczna, a co może wywołać opór.  Tymczasem jest to IDEOLOGIA. 


Stanowisko Nr 29/2020 Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 27 listopada 2020 r. w sprawie tez referatu wygłoszonego przez ministra Przemysława Czarnka dotyczących aktualnych wyzwań szkolnictwa wyższego w Polsce

Po zapoznaniu się z treścią referatu wygłoszonego w dniu 19 listopada 2020 r. przez Ministra Edukacji i Nauki Przemysława Czarnka pt. „Aktualne wyzwania szkolnictwa wyższego w Polsce”, prezentującego kierunkowe wytyczne dla zmian legislacyjnych, Rada przedkłada swoje stanowisko w odniesieniu do zawartych w treści referatu myśli dotyczących nauki i szkolnictwa wyższego.

Skwitowanie aktualnie wdrażanej reformy, poprzedzonej wieloma poważnymi analizami i wielomie­sięczną dyskusją w środowisku akademickim stwierdzeniem, że „ani nadmierna regulacja, ani komer­cja­lizacja, ani biurokratyzacja, ani powielenie rozwiązań z importu nie przyniosło efektów zadawala­jących” stanowi nonszalanckie zlekceważenie intelektualnego zaangażowania wielu polskich uczonych na rzecz poprawy warunków działania polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Ani sama reforma, ani wysiłki na rzecz jej wdrożenia z pewnością nie zasługują na tak arbitralną ocenę – nie  przywołano żadnych prac diagnostycznych dotyczących wdrażania Ustawy 2.0. Ponadto wiele przepi­sów tej ustawy obowiązuje zbyt krótko, by odpowiedzialnie ocenić ich konsekwencje.

Rada zdecydowanie nie podziela przedstawionej w referacie interpretacji procesu ewaluacji. Mechanizm, którego celem jest porównanie siły naukowej instytucji polskiej nauki i szkolnictwa wyższego w poszczególnych dyscyplinach nauki i sztuki został bezpodstawnie przedstawiony jako narzędzie bezpośredniej oceny dorobku indywidualnych badaczy („punktoza i grantoza”). Supozycja, że wprowadzenie ewaluacji powoduje, że polscy naukowcy porzucają uprawiane dotychczas obszary badań i „sięgają po zagadnienia niby uniwersalne lub modne, podyktowane często polityczną popraw­no­ścią” aby zdobywać punkty jest zarówno gołosłowna, jak i  krzywdząca.

Wyjątkowo niewłaściwe i bardzo szkodliwe jest – ujęte w referacie – przeciwstawienie badań mających na celu poszukiwanie prawd uniwersalnych badaniom stosowanym, bezpośrednio służącym polskiemu społeczeństwu. Poszukiwanie prawd naukowych jest podstawową racją istnienia uniwersytetów i instytucji badawczych. Dlatego w każdej dyscyplinie nauki prowadzone są prace w skali globalnej, przez aktywnie współpracujące ze sobą międzynarodowe grupy badawcze, wzajemnie informujące się za pomocą publikacji w czołowych międzynarodowych czasopismach o uzyskiwanych wynikach. Każdy sukces polskich uczonych na tym polu rozsławia nasz kraj. Przypomnijmy jak głośno było na świecie o Polsce po odkryciu w 1991 r. przez prof. Aleksandra Wolszczana pierwszych planet nienależących do Układu Słonecznego. Także w obszarze humanistyki odnotowujemy takie sukcesy: wystarczy wspom­nieć światowe sukcesy polskiej archeologii czy też poznańską szkołę filologii, która pod kierunkiem prof. Jacka Fisiaka stworzyła najpoważniejszy na świecie, obok Oksfordu, ośrodek badań nad językiem staroangielskim. Istnieje wiele dalszych przykładów.

Ze względu na ogromne znaczenie nauki dla rozwoju cywilizacyjnego, ma miejsce swoisty między­narodowy wyścig o palmę pierwszeństwa. Z tej perspektywy, właściwą realizacją postulatu „by wyniki i owoce takich badań w pierwszej kolejności (…) wzbogacały polskie społeczeństwo” jest jak najszybsze dekretowanie przez polskich uczonych prawa pierwszeństwa do odkryć naukowych przez ich publiko­wanie w renomowanych czasopismach globalnych. Całkowicie nieuzasadnione jest deprecjonowanie tych czasopism ogólnym i pustym znaczeniowo stwierdzeniem, że promują „ideologiczne schematy myślowe, propagują oportunizm i banał”. Sugerowana w referacie kolejność: publikacja najpierw w Polsce, a następnie  „popularyzacja wyników swoich badań w świecie”,  stosowana jako bezwzględna zasada, spowodowałaby więcej szkód niż korzyści.

Polscy badacze nie zaniedbują badań, które dotyczą problemów ważnych z perspektywy polskiego społeczeństwa. Są prowadzone bezdyskusyjnie kluczowe dla naszej narodowej tożsa­mości badania w zakresie polskiej historii lub kultury, ale prowadzi się też badania ważne dla różnych obszarów życia społecz­nego i gospodarczego, np. w zakresie nauk prawnych, polityk publicznych, nauk rolniczych, leśnych, ochrony środowiska, górnictwa i innych. Ważną rolę dla gospodarki odgrywają też wysiłki uczonych reprezentujących nauki techniczne, zmierzające do upowszechnienia wśród polskich tech­ników wyników światowych badań w zakresie nauk inżynieryjnych. W świetle przytoczonych powyżej faktów, obecne wysiłki polskich uczonych są, w opinii Rady, w zadawalającym stopniu „polono­centryczne”.

Ponadto przeciwstawienie badań o charakterze uniwersalnym nie mniej ważnym badaniom polskich spraw zostało w referacie wywiedzione z fałszywej przesłanki, jakoby obowiązywała teza, że „naukowe jest to, co napisane po angielsku, a to co zredagowane po polsku może dopiero aspirować do wejścia do ogrodu nauk”. Tezie tej zaprzecza ministerialna lista wiodących czasopism, zawierająca wiele bardzo dobrych periodyków publikujących prace naukowe tylko w języku polskim.

Referat ministra P. Czarnka zwraca też uwagę, że „należy odrzucić przepełnione kompleksami spoj­rzenie na uniwersytety zagraniczne. To zakompleksienie gdzieś u nas niestety pokutuje. Zwłaszcza zakompleksienie w stosunku do uniwersytetów amerykańskich”. Deprecjonowanie amerykańskich uczelni oceną, że tam „prawdziwe jest tylko to, co przynosi korzyść”  jest nie do obrony chociażby wobec liczby nagród Nobla zdobywanych przez ich pracowników w dziedzinie nauk podstawowych, czy przełomowych odkryć dotyczących np. starożytnych kultur. Bardzo pouczające są także przykłady prowadzonych w tych uczelniach badań nad COVID-19.

Natomiast nie sposób pominąć jednej z przesłanek domniemanych „kompleksów” polskich uczonych. Zasoby finansowe jednego tylko Uniwersytetu Harwarda są wyższe od rocznych nakładów na całą polską naukę. W Uniwersytecie Stanforda, w którym pracują także świetni uczeni polskiego pochodze­nia, liczący się projekt naukowy zaczyna się od kwoty 1 miliarda dolarów. Choćby tylko w tym kon­tekście, godna poparcia idea przyciągnięcia do Polski naszych wybitnych rodaków zatrudnionych w uczelniach amerykańskich, może być nie lada wyzwaniem.

Nie jest zrozumiałe, w opinii Rady, wezwanie, by „przywrócić godność, powagę i rangę profesora uniwersytetu”. Licznie reprezentowani w Radzie profesorowie polskich uczelni nie odczuwają deficytu w żadnej z wymienionych kategorii prestiżu. Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce istotnie zwiększyła autonomię uczelni, powierzając wspólnotom akademickim zdefiniowanie ram organizacyj­nych uczelni oraz form pracy, najdogodniejszych dla prowadzenia badań i kształcenia. Nie ma w zasa­dzie przeszkód legislacyjnych, by tam gdzie to zasadne wdrożyć wymieniony w referacie model katedry kierowanej przez profesora i zatrudniającej jego uczniów tworzących określoną szkołę w ramach dyscypliny nauki. To co niepokoi, to pominięcie w referacie innych  modeli uprawiania nauki, np. duże zespoły badawcze angażujące wielu profesorów współpracujących nad rozwiązaniem problemu badawczego. Rodzi to obawę, że jedną z wytycznych do noweli ustawy prawo o szkolnictwie wyższym i nauce będzie odebranie uczelniom ich autonomii organizacyjnej. 

Referat zawiera jeszcze dwie kwestie, które szczególnie zaniepokoiły członków Rady Głównej.

W referacie przedstawiono wysoce kontrowersyjną tezę: „Błąd antropologiczny, fałszywa wizja człowieka, przynosiła zawsze nieszczęścia na świecie. Jak można nazwać inaczej genderyzm, jeśli nie wpajaniem młodym osobom, młodym ludziom fałszywej wizji człowieka,  a zatem ugruntowanie w nich błędu antropologicznego, niezwykle niebezpiecznego dla nich samych i dla całego społeczeństwa.”

Dr hab. Przemysław Czarnek, jak każdy polski obywatel, ma konstytucyjne prawo do posiada­nia i gło­szenia w przestrzeni publicznej swoich poglądów. Pełniąc funkcję Ministra Edukacji i Nauki powinien jednak taką tezę opatrzyć zastrzeżeniem, że podczas pełnienia przez niego funkcji publicznych jego prywatne poglądy nie będą miały wpływu na ustawowo zagwarantowaną wolność badań oraz kształcenia w polskich uczelniach.

Kwestia wolności słowa, której referat poświęca sporo uwagi, została dogłębnie przeanalizowana przez Radę Główną w osobnym stanowisku, przyjętym na posiedze­niu w dniu 19 listopada 2020 r. Najważniejsza teza tego dokumentu głosi, że wspólnota akademicka uczelni jest jedynym właściwym miejscem dla rozwiązywania napięć, które mogą powstać m.in. na tle różnic światopoglądowych. Podobny punkt widzenia zawiera niedawny list Prezydium KRASP do Ministra Edukacji i Nauki oraz Stanowisko Zgromadzenia Plenarnego KRASP z dnia 20 listopada 2020 r. w sprawie wolności akademickich.

Kolejna niepokojąca teza jest zawarta w  zdaniu: „Celem polskich uczelni powinna być zatem praca for­ma­­cyjna, intelektualna i wychowawcza”. Pojawienie się „pracy formacyjnej” obok pracy wycho­waw­­czej sugeruje, że w tym pierwszym przypadku chodzi o wpajanie światopo­glądu religijnego; wszak referat wskazuje studia nad Biblią jako narzędzie pracy formacyjnej. Także zawarte w referacie sugestie, że uczelnie katolickie wskażą wszystkim uczelniom jak usunąć zagrożenia współczesności potwierdzają ten kierunek myślenia. Wymienione inne elementy „pracy formacyjnej”, takie jak zajęcia o charakterze humanistycznym są już przecież obowiązkowo obecne w kształceniu na każdym kierunku studiów.

Ta sugestia referatu pozostaje w jawnej sprzeczności z ideą uniwersytetu, zdefiniowaną przez europejski świat akademicki w Magna Charta Universitatum: „uniwersytet (…) dba o tworzenie wiedzy uniwersalnej, a realizując swoje powołanie, przenika granice geograficzne i poli­tyczne oraz potwierdza konieczność poznawania i wza­je­mnego oddziaływania na siebie różnych kultur”. Każdy student to dorosły człowiek; ma zatem prawo, podobnie jak każdy profesor, do swojego światopoglądu. Uniwersytet buduje instytucjonalne ramy przyjaznej koegzystencji ludzi reprezentujących różne światopoglądy. Jest to możliwe dzięki ogólnie przyjętej zasadzie, że wykładane treści i stawiane studentom wymagania są zgodne ze standardami naukowymi. Dlatego Rada Główna będzie się stanowczo przeciwstawiać ewentualnym próbom tworzenia zapisów prawnych, sankcjonujących formowanie studentów do jakiegokolwiek konkretnego światopoglądu, np. związanego z konkretną religią, gdyż naruszałoby to rażąco zasadę neutralności światopoglądowej państwa.    

Rada Główna chciałaby wierzyć, że zreferowane powyżej tezy referatu mają charakter poglądów osobistych i nie będą tożsame z programem działań Ministra Edukacji i Nauki. Rada Główna oczekuje, że zgodnie z deklaracją złożoną przez pana ministra na spotkaniu z Prezydium Rady, Minister Edukacji i Nauki wypracuje w dialogu ze środowiskiem akademickim korektę tych przepisów ustawy, które utrudniają szkołom wyższym właściwy rozwój. Rada deklaruje wolę współdziałania w identyfikowaniu i usuwaniu tych trudności.

Stanowisko otrzymuje Minister Edukacji i Nauki.

Przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego

Prof. Zbigniew Marciniak

  

Apel     Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego do Ministra Edukacji i Nauki
dr. hab. Przemysława Czarnka


Szanowny Panie Ministrze!

Polskie Towarzystwo Pedagogiczne jest zaniepokojone Pańską wypowiedzią zapowiadającą możliwość „obcinania” środków na inwestycje i badania dla tych uczelni, w których w dniu 28 października 2020 r. zostały ogłoszone godziny rektorskie. Apelujemy o powstrzymywanie się od takich sugestii. Nasze Towarzystwo podkreśla, że konstytucyjną zasadą funkcjonowania szkół wyższych jest autonomia, zaś próby dyscyplinowania uczelni przez rządzących za korzystanie z autonomii zawsze niosą ze sobą negatywne konsekwencje, prowadząc ostatecznie do ograniczenia wolności badań naukowych. Wolność ta, również mająca rangę zasady konstytucyjnej, powinna być priorytetem dla każdego rządu.  

Jednocześnie Polskie Towarzystwo Pedagogiczne protestuje przeciwko użyciu przez Pana w wypowiedzi publicznej wyrażenia „pedagogika wstydu”. Jest to kolejny przykład posługiwania się wyrażeniem, za którym nie stoi konkretna empiryczna treść, zaś rezultatem korzystania z niego jest stygmatyzacja i budzenie negatywnych emocji wobec dyscypliny naukowej i całego środowiska pedagogicznego. Nasze Towarzystwo konsekwentnie stoi na stanowisku, że zjawiska kulturowe, w tym edukacyjne, powinny być rzetelnie badane, wyjaśniane i nazywane. Odwoływanie się w tym obszarze do przypadkowych pojęć łatwo prowadzi do powierzchownych i niesprawiedliwych ocen. 

Polskie Towarzystwo Pedagogiczne jest towarzystwem naukowym i apolitycznym. Zrzesza członków o różnych światopoglądach, których łączy wspólne przekonanie o konieczności ciągłego udoskonalania polskiej edukacji. Członkowie naszego Towarzystwa, poprzez udział w regularnie organizowanych Ogólnopolskich Zjazdach Pedagogicznych, a także innych przedsięwzięciach naukowych, rozwijają badania nad zjawiskami edukacyjnymi, ogłaszają ich wyniki oraz popularyzują naukowe podejście do kwestii kształcenia i wychowania. Polskie Towarzystwo Pedagogiczne jest gotowe swoją wiedzą i doświadczeniem wspierać wszystkich tych, którzy działają na rzecz rozwijania i doskonalenia polskiej oświaty.     

W imieniu Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego,

Dr hab. Piotr Kostyło, prof. uczelni
Przewodniczący PTP


30 listopada 2020

Przewodniczący komisji habilitacyjnej

 



Każdej komisji habilitacyjnej przewodniczy uczony, który jest powoływany przez Centralną Komisję Do Spraw Stopni i Tytułów, a od 1.10.2019 r. przez Radę Doskonałości Naukowej

Ustawodawca określa następująco zakres spraw z nim związanych. 

 - po pierwsze, przewodniczącego komisji habilitacyjnej powołuje spośród naukowców posiadających stopień doktora habilitowanego lub tytuł profesora o dorobku naukowym i uznanej renomie Zespół Nauk odpowiadający swoim składem i merytorycznymi kompetencjami dziedzinie nauk, w której habilitować się zamierza wnioskodawca. W przypadku m.in. pedagogiki będzie to Zespół Nauk Społecznych;  

- po drugie, przewodniczącego komisji habilitacyjnej ów Zespół powołuje  w terminie 12 tygodni od dnia otrzymania wniosku RDN. 

Na tym kończy się regulacja prawna. 

Zakres działań przewodniczącego komisji jest zatem pochodną naukowej racjonalności. Mogę zatem podzielić się tylko tym, jak sam postępuję jako przewodniczący komisji habilitacyjnej. Jak działają inni? Pewnie warto dzielić się doświadczeniami w tym zakresie, ale zakres i sposób postępowania musi uwzględniać zarówno specyfikę tematyczną osiągnięć naukowych habilitanta/-ki, skład członków komisji, obowiązujące wszystkich terminy itp. 

1) W związku z tym, że to uczelnia wskazana przez habilitanta powołuje komisję habilitacyjną, powinna ona powiadomić przewodniczącego komisji o pełnym jej składzie. Ten bowiem jest znany przewodniczącemu jedynie częściowo w wyniku powołania przez RDN trzech recenzentów. Natomiast przewodniczący nie wie, kogo powołał organ uczelni na jeszcze jednego recenzenta, członka komisji i jej sekretarza. 

2)  Informacja o pełnym składzie komisji wraz z przesłaną wszystkim jej członkom (recenzentom) umów zobowiązujących do wykonania recenzji, uruchamia przebieg dalszego postępowania. 

3) Recenzenci mają w 6 tygodni (w nowej procedurze - 8 tygodni) od momentu otrzymania umowy i pełnej dokumentacji osiągnięć naukowych habilitanta/-ki na napisanie recenzji. Nadal termin wykonania jest terminem instrukcyjnym a nie zawitym, co oznacza, że nie jest to tak zwany termin "twardy", bezwzględnie obowiązujący. Przewodniczący musi uzyskać zapewnienie od sekretarza komisji, że dopóki nie wpłyną do organu zawierającego umowę z recenzentami cztery recenzje, żadnej z nich nie wolno upublicznić ani komukolwiek ją udostępniać. 

4) Po wpłynięciu i zatwierdzeniu przez władze podmiotu prowadzącego postępowanie habilitacyjne 4 recenzji, muszą one być przekazane wszystkim członkom komisji habilitacyjnej. W tym momencie wchodzi do gry przewodniczący komisji uzgadniając z wszystkimi jej członkami termin posiedzenia. 

5) Kolejnym krokiem jest powiadomienie przez podmiot prowadzący postępowanie wszystkich członków komisji habilitacyjnej oraz habilitanta/-ki o terminie posiedzenia  z dwutygodniowym wyprzedzeniem.

6) W dniu posiedzenia komisja habilitacyjna przeprowadza we własnym składzie i z udziałem jedynie habilitanta/-ki kolokwium na zasadach określonych przez Senat danej uczelni. Dlatego wszyscy członkowie komisji powinni wcześniej znać obowiązujące tu zasady (forma kolokwium - tylko kolokwium, czy także jeszcze wykład/autoprezentacja osiągnięć).

7) Obrady komisji po odbytym kolokwium przebiegają już bez udziału habilitanta/-ki. W wyniku dyskusji komisja habilitacyjna podejmuje uchwałę w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego w głosowaniu jawnym lub - jeżeli było to we wniosku habilitanta/-ki  - w głosowaniu tajnym.       

8) Przewodniczący zobowiązuje sekretarza komisji habilitacyjnej po jej obradach do sporządzenia protokołu wraz z uchwałą uzasadniającą wynik głosowania. 

9) W terminie miesiąca od podjęcia uchwały przez komisję, podmiot habilitujący (rada dyscypliny naukowej, senat uczelni itp.) nadaje lub odmawia nadania stopnia doktora habilitowanego osobie, która o to wnioskowała a jej osiągnięcia były przedmiotem  oceny naukowej. 

Wraz z tą uchwałą kończy się praca przewodniczącego komisji habilitacyjnej.