07 października 2017

Demagogiczny postulat wyrugowania z procesu kształcenia prac domowych


Od pewnego czasu eksponowana jest w mediach publicznych kwestia, która nie powinna zajmować czasu ani ministrowi edukacji narodowej, ani Rzecznikowi Praw Dziecka, gdyż stanowi wyjętą z kontekstu i całego procesu kształcenia "cegiełkę", którą można dla pozadydaktycznych i pozawychowawczych celów wzajemnie się obrzucać rzekomo w interesie "dobra dziecka".

Nie ma nic gorszego w debacie publicznej, jak właśnie upolitycznianie jednego z elementów całego procesu kształcenia w szkolnictwie publicznym, by nadać mu charakter czegoś wyjątkowego, szczególnego, a nawet rozstrzygającego o kondycji zdrowotnej, psychicznej i duchowej uczniów. Rzecz jasna, nie podważam argumentów, którymi operują obie strony sporu o to, czy nauczyciele powinni zadawać dzieciom prace domowe, czy też nie.

Rzecznik Praw Dziecka napisał do minister edukacji - Anny Zalewskiej, że zbytnie obciążanie uczniów zadaniami domowymi jest niezgodne z prawem: " Ilość zadawanych prac domowych niejednokrotnie powoduje, że dzieci i młodzież mają ograniczoną możliwość aktywnego uczestniczenia w życiu rodzinnym, w tym kultywowania tradycji wspólnego spędzania czasu z rodzicami i rodzeństwem, a także wywiązywania się z obowiązków domowych, które również odgrywają istotną funkcję wychowawczą. (...)

A zgodnie z konwencją o prawach dziecka młodzi ludzie mają prawo do wypoczynku i czasu wolnego, do uczestniczenia w zabawach i zajęciach rekreacyjnych, stosownych do ich wieku. Polska zobowiązała się do przestrzegania i popierania prawa dziecka do wszechstronnego uczestnictwa w życiu kulturalnym i artystycznym oraz do sprzyjania i tworzenia właściwych i równych sposobności dla działalności kulturalnej, artystycznej, rekreacyjnej oraz wykorzystania czasu wolnego.


Na to dictum odpowiedział wiceminister Maciej Kopeć, że "(...)celem prac domowych jest wspomaganie pracy dydaktycznej nauczyciela, zaś (...) w kwestii nadmiernych obciążeń uczniów pracami domowymi rada rodziców może wystąpić do dyrektora szkoły lub do kuratorium(...).

Chyba Rzecznik nie ma najlepszego doradcy w tej kwestii, skoro dał się wpuścić w przysłowiowe maliny. To, że jacyś rodzice piszą do niego listy z zatroskania o przeciążenie psychiczne dziecka w wyniku zadawanych mu w szkole prac domowych, jest zrozumiałe, bo w końcu większość rodziców nie ma profesjonalnej wiedzy na temat organizacji procesu kształcenia i kieruje się intuicją lub złą pamięcią z czasów własnego dzieciństwa szkolnej traumy.

Natomiast generalizacja na tej podstawie, że "wszyscy nauczyciele nadmiernie obciążają uczniów pracami domowymi" jest tak samo absurdalna i pozbawiona pedagogicznej mądrości, jak rodzicielskie roszczenia. Wystarczyłoby zajrzeć do podręczników z dydaktyki ogólnej czy historii szkolnictwa, by po pierwsze dowiedzieć się, że postulat powszechnego sprowadzenia do minimum zadawania uczniom ćwiczeń do domu, aby wszystkiego nauczyły się w szkole jest demagogiczny, a pojawił się w 1930 r. jako jedno z wielu haseł politycznych w ramach przygotowywanej reformy szkolnej.

Jak pisał o tym Bogdan Nawroczyński w znakomitej książce "Zasady nauczania" (1923) wyniki badan naukowych wskazują na zalety prac domowych, (...) jakich nie posiada zwykłą praca szkolna. Starszym uczniom pozwala ona np. okazać dużo samodzielności, niż to jest możliwe przy wykonywaniu wypracowań klasowych. Młodsi nie umieją jeszcze pracować samodzielnie i dlatego w pierwszych latach nauczania nie należałoby zadawać do domu zupełnie. Dalszy wniosek, który można wysnuć z tych badań, polega na tem, iż pracy domowej nie można zastąpić przez zwykłą pracę szkolną, czy będą nią zadania klasowe typu egzaminacyjnego, czy też praca uczniów podczas zajęć głośnych. (s. 249).

Słusznie Bogdan Nawroczyński wskazywał tyle lat temu, że istota procesu kształcenia jest nauczenie dzieci tego, jak powinny się uczyć. Wybitny uczony opisuje w swojej rozprawie, jak w USA rozwiązywano powyższy problem w ramach reform pod nazwą supervised study albo directed learning. Tyle tylko, że w Ameryce Północnej nie ma centralizmu szkolnego, a nauczyciele doceniani są za to, jak rozwiązywać parcjalne, czasami doraźne problemy natury wychowawczej, autodydaktycznej czy organizacyjnej, by okres edukacji powszechnej nie kojarzył się dzieciom i młodzieży z przerostem, przeciążeniem czy męczarnią. Młode pokolenie w III RP jeszcze długo będzie się męczyć w szkolnictwie publicznym, którego procesami chcą sterować odgórnie politycy i pedagogiczni ignoranci.

Przy tej okazji, jeszcze dwie uwagi. Na szkole znają się wszyscy, ale - jak widać - nie wszyscy radzą sobie z wiedzą naukową w tym zakresie, także urzędujący w MEN tzw. nadzór pedagogiczny. Ta nazwa powinna być zastąpiona "nadzorem politycznym", gdyż z pedagogiką niewiele on ma wspólnego.

Druga kwestia, to pojawiający się co jakiś czas wyskok wrażliwego na nowinki edukacyjne nauczyciela, który podejrzał w niepublicznej szkole w Niemczech, we Francji czy Anglii jakieś rozwiązanie i nim się bezrefleksyjnie zachwycił. emocje były przy tym tak silne, że bez zastanowienia nad usytuowaniem jakiegoś rozwiązania dydaktycznego w całej strukturze organizacyjnej, metodycznej i ekonomicznej danej placówki postanowił je przenieść do własnej szkoły, chociaż ta funkcjonuje w zupełnie innych realiach i ramach prawnych czy kulturowych.

Takich nowinek dydaktycznych mamy całe mnóstwo, które pod pozorem jedynie słusznego rozwiązania, a zaniedbywanego czy niedostrzeganego przez władze, nie jest jeszcze powszechnie obowiązującym w polskich szkołach,co musi źle świadczyć o resorcie edukacji. Niestety, im dłużej będziemy tkwić mentalnie i strukturalnie (jurydycznie) w rozwiązaniach etatystycznej, centralistycznej polityki szkolnej, tym częściej oderwane od całości fragmenty sztuki kształcenia będą stawały się pretekstem do kontynuowania dzięki temu z udziałem środowisk nauczycielskich wojny politycznej między władzą a opozycją. Z pedagogiką szkolną i dydaktyką ogólną nie ma to jednak nic wspólnego.

06 października 2017

Laureat Literackiej Nagrody Nobla


Na ogłoszenie wyników obrad sztokholmskiej Akademii Szwedzkiej, która przyznaje Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury czeka się z dużym napięciem i zainteresowaniem. Miałem swoich faworytów, ale - jak to zwykle bywa - wygrał inny, W 2017 r. jest nim pisarz i scenarzysta angielski urodzony 8 listopada 1954 w Nagasaki - Kazuo Ishiguro . Sercem byłem za wspaniałym polskim poetą Adamem Zagajewskim, a literacko za japońskim powieściopisarzem - Haruki Murakami, którego wszystkie z dotychczas przetłumaczonych na język polski książki uwielbia moja żona.

Jak zwykle - w przypadku konkursów - nagroda trafia do primus inter pares. Polacy uwielbiają czytać wbrew wynikom sondaży opinii publicznej, toteż jedynie w biogramie Kazuo Ishiguro w Wikipedii informacja o laureacie Nagrody Nobla ukazała się w wersji polsko- i anglojęzycznej. Nie odnotowałem jej w biogramie w wersji niemieckiej i czeskiej. Nie ma to jednak znaczenia, bo i tak wszystkie media wprowadziły ten news natychmiast do obiegu.

Literacki Noblista należy wśród osiedlonych w Anglii do "newcommersów", gdyż przybył na wyspy w 1960 r. w związku z zatrudnieniem jego ojca-naukowca (początkowo tylko na dwa lata) w Narodowym Instytucie Oceanograficznym. Najważniejszy w pierwotniej socjalizacji okres wczesnego dzieciństwa spędził w Japonii, co daje o sobie znać w niektórych powieściach. Natomiast wychowywał się i kształcił w Guildford, Surrey.

Na Wyspach ukończył University of Kent w Canterbury otrzymując w 1978 r. znakomite wykształcenie w zakresie filologii angielskiej i filozofii. Następnie podjął studia z literaturoznawstwa (Malcolm Bradburys „Creative Writing Course“) na University of East Anglia, Norwich, które ukończył w 1980 r. W toku studiów angażował się w różne projekty społeczne. W Anglii poznał swoją przyszłą żonę zawierając z nią związek małżeński w 1986 r. Do dzisiaj mieszkają z córką w Londynie.

Debiutował w 1981 r. krótkimi opowiadaniami w 1981 r., a w rok później wydał swoją pierwszą książkę pt. "A Pale View of Hills" (Pejzaż w kolorze sepii) będącą opowieścią z życia japońskiej wdowy na emigracji w Anglii. W Polsce zostały wydane:

Malarz świata ułudy (An Artist of the Floating World, 1986, wyd. polskie - 1991) - została wyróżniona Whitbread Book Awards

Okruchy dnia (The Remains of the Day, 1989, wyd. polskie - 1993 jako "U schyłku dnia" i ten sam przekład pod obecnym tytułem - 1997) - w 1993 roku została zekranizowana pod tym samym tytułem w reżyserii Jamesa Ivory z Anthony Hopkinsem w roli kamerdynera Stevensa oraz z Emmą Thompson w roli głównej. Za tę powieść otrzymał znaczącą nagrodę Booker Prize.

Niepocieszony (The Unconsoled, 1995, wyd. polskie - 1996)

Kiedy byliśmy sierotami (When We Were Orphans, 2000, wyd. polskie - 2000) - nominowany do Booker Prize w roku 2000.

Nie opuszczaj mnie (Never Let Me Go, 2005, wyd. polskie - 2005) - w 2006 r. nagroda The Corine - International Book Prize;

Pogrzebany olbrzym (The buried giant 2015, wyd. polskie 2015)

Nokturny (Nocturnes: Five Stories of Music and Nightfall, 2009, wyd. polskie - 2010).

Książki Noblisty były tłumaczone na 28 języków świata. Za zasługi dla literatury otrzymał w 1995 roku Order Imperium Brytyjskiego. W 1993 r. został wybrany do American Academy of Arts and Sciences. Natomiast w 2006 r. otrzymał francuski order - The Ordre des Arts et des Lettres. Wsród odznaczonych był wówczas także za swoją twórczość literacką - Amos Oz.

Pedagogom polecam książkę Noblisty - "Nie opuszczaj mnie" w tłumaczeniu Andrzeja Szulca, bowiem rzecz się dzieje w jednej z brytyjskich, elitarnych szkół z internatem. Nauczyciele kładą tu szczególny nacisk na twórczość artystyczną i wszelkiego rodzaju kreatywność. Tym, co odróżnia tę szkołę od innych jest fakt, że żaden z uczniów nie wyjeżdża na ferie do rodziny. Życie w Hailsham toczy się pozornie normalnym trybem: nawiązują się młodzieńcze przyjaźnie, pierwsze miłości i kontakty seksualne, dochodzi do konfliktów między uczniami a nauczycielami. Stopniowo, w wyniku przypadkowych napomknień i aluzji, odsłania się ponura, zarazem przerażająca tajemnica... .





05 października 2017

Uroczyste nadanie godności doktora honoris causa Janinie Ochojskiej

Senat Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach nada w dn. 6 października br. tytuł DOKTORA HONORIS CAUSA pani JANINIE OCHOJSKIEJ.

Nie można było dokonać lepszego wyboru biorąc pod uwagę cenione nie tylko w środowisku lekarskim, ale także w kraju i na świecie zaangażowanie Fundatorki i Prezes Polskiej Akcji Humanitarnej na rzecz niesienia pomocy ludziom będącym ofiarami katastrof, represji, politycznych i militarnych konfliktów czy losowych wydarzeń w osobistym życiu a skutkujących cierpieniem, niepełnosprawnością czy egzystencjalnym dramatem. Żyjemy bowiem w coraz bardziej dehumanizującym się świecie, w codzienności pełnej ryzyka, militarnych czy terrorystycznych zagrożeń lub wojen i konfliktów międzykulturowych.

Zasługi Pani Janiny Ochojskiej nie noszą, bo i nosić nie muszą, znamion bezpośredniej współpracy czy szczególnych zasług dla tej właśnie Uczelni lub jej jednostki organizacyjnej, gdyż powyższy tytuł nadaje się postaciom także spoza naukowego środowiska, które mają wybitne osiągnięcia w dziedzinie kluczowej dla misji czy przedmiotu badań. W tym przypadku związane są one ściśle z niesieniem pomocy ludziom w wyniku zagrożenia ich zdrowia czy nawet życia.

Zasługi dla medycznego środowiska są zatem niepodważalne, a ich wyeksponowanie w czasie uroczystości nadania tytułu doktora honoris causa przyda Śląskiemu Uniwersytetowi Medycznemu w Katowicach dodatkowej chwały i uznania za dostrzeżenie tak wyjątkowej postaci, która od kilkudziesięciu lat niesie efektywną pomoc humanitarną w skali międzynarodowej.

Coraz lepiej zdajemy sobie sprawę z tego, jak zmienia się świat w obliczu narastających konfliktów pomiędzy Wschodem a Zachodem, Północą i Południem, na skutek zderzania się ze sobą przeciwstawnych ideologii, kultur, wyznań religijnych i systemów wartości. Pani Janina Ochojska, której wykształcenie astronomiczne pozwoliło zapewne z jeszcze większą przenikliwością dostrzec bezmiar ludzkiego cierpienia w wymiarze globalnym, transgresyjnym i transwersalnym, potrafiła swoim życiem i dokonaniami utorować w naszym kraju zupełnie inny, bo głęboko humanistyczny sposób myślenia i działania na rzecz osób słabszych, pokrzywdzonych, często boleśnie odczłowieczanych w warunkach naruszających ich godność.

Osobiste doświadczenie niepełnosprawności w konfrontacji z cywilizowaną i opartą na odkryciach nauk medycznych pomocą humanitarną we Francji, w której sama uczestniczyła w połowie lat 80. XX w. sprawiło, że zrezygnowawszy z troski o własną, a przecież możliwą wówczas karierę akademicką, postanowiła oddać się w służbę na rzecz nie tylko osób kalekich, ale szeroko pojmowanej pomocy medycznej i żywnościowej dla polskich szpitali w okresie PRL-owskiej nędzy i braku dostępu do właściwego wyposażenia placówek pomocy medycznej w odpowiednie instrumentarium.

Nie można przy tym nie dostrzec Jej zaangażowania w dystrybucję w okresie stanu wojennego i dochodzenia do przełomu ustrojowego niezależnych wydawnictw, które były nośnikiem najwyższych wartości humanistycznego świata deprecjonowanych i cenzurowanych przez ówczesne rządy. Z tych dobrodziejstw korzystały elity także środowisk medycznych, które wspólnie z opozycją „Solidarności” angażowały się w pomoc osobom internowanym czy więźniom politycznym;

Dokonania i działania Pani Janiny Ochojskiej w zakresie – najpierw koordynowania, a następnie już organizowania konwojów pomocowych dla Bośni w ramach powołanego do życia w 1989 r. polskiego oddziału Fundacji EquiLibre czy związane z powołaniem przez Nią do życia w 1994 r. Polskiej Akcji Humanitarnej, wnosiły w życie polskiego społeczeństwa wartości imperium humanum w III Rzeczypospolitej. To dzięki Jej zaangażowaniu możliwe było na tak szeroką skalę uruchamianie i niesienie efektywnej, a przecież nieustannie zagrażającej własnemu życiu i zdrowiu, pomocy mieszkańcom Kosowa, Czeczenii, Iraku, Iranu, Libanu, Sri Lanki, Afganistanu, Sudanu. Darfuru, Autonomii Palestyńskiej, Bośni, a ostatnio także Ukrainy i Syrii.

Nadanie przez tak wspaniałą Uczelnię tytułu doktora honoris causa Janinie Ochojskiej wpisuje się w tradycję uniwersyteckiego hołdu dla wybitnej Kobiety o szczególnych zasługach, a zatem także godnej akademickiej czci. Wyróżniona powyższą godnością należy do charyzmatycznych postaci naszego kraju. Jest bowiem Osobą o pięknym życiorysie, o formującym się w trudnym dzieciństwie charakterze, a przecież jakże wyjątkowych dokonaniach i etycznej wrażliwości, kiedy tak Ona sama (w udzielanych wywiadach), jak i my spoglądamy na nie wstecz z poczuciem dumy.

Najważniejsze osiągnięcia Doktor Honoris Causa są od dziesiątek lat istotnym kryterium odniesienia dla powstających po 1989 r. w III RP organizacji pozarządowych, ruchów wolontariackich czy oddolnych inicjatyw obywatelskich, których misją jest niesienie pomocy osobom potrzebującym w różnych regionach kuli ziemskiej. Jej osobisty przykład uruchamia liczne działania lokalne, które są wynikiem także myślenia globalnego, prospołecznego.

Świadoma i doskonale rozumiejąca powody, dla których codziennie na świecie umiera kilkanaście tysięcy dzieci z powodu głodu i niedożywienia, potrafiła wykrzesać w sobie siły i motywację, by pozyskiwać ludzi dobrej woli do ratowania ludzkich istnień, które są najbardziej bezbronne. Janina Ochojska od lat ratuje dzieci w Afryce od śmierci głodowej pozyskując w nie tylko w naszym kraju ofiarodawców oraz prowadziła misję w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu, w Palestynie. Dzięki jej zaangażowaniu były budowane domy dla kilkuset rodzin poszkodowanych w trzęsieniu ziemi na Haiti oraz organizowano pomoc dla Japonii i Libii.

Janina Ochojska wyznaje afirmację życia urzeczywistniając ją w trudnych, często ekstremalnych warunkach, a brzmi ona: „Nieważne, że człowiek upadnie. Najważniejsze, żeby mógł się podnieść. Każdy dostaje trudne momenty po to, żeby mógł poznać, czym jest szczęście. Niebo jest w nas".

Jej hiperaktywność zapewne pozwala radzić sobie z ograniczeniami własnego ciała, organizmu, a zarazem staje się zobowiązującą wobec każdego partnera, sojusznika czy współorganizatora projektów pomocowych Polskiej Akcji Humanitarnej. Nie sposób odmówić J. Ochojskiej wsparcia, a przecież na budowaniu społecznego „łańcuchu ludzkich serc” budowana jest pomoc najbardziej potrzebującym osobom na świecie.

Każda działalność charytatywna poza granicami kraju wymaga zrozumienia, akceptacji i wsparcia także polskiego rządu, toteż nic dziwnego, że kiedy Polska przewodniczyła Radzie Unii Europejskiej Janina Ochojska podjęła się w ramach PAH projektu pt. „Wiedza prowadzi do zmian! Silna współpraca pomiędzy organizacjami pozarządowymi i środowiskiem akademickim w promocji zagadnień rozwojowych wśród polityków i społeczeństwa”, w wyniku którego został przygotowany i wydany poradnik dla posłów i senatorów pt. „Polityka współpracy rozwojowej Unii Europejskiej w kontekście polskiej prezydencji w Radzie UE w 2011 r.”

Jest to rzadko spotykany sposób myślenia i działania w zakresie nie tylko mikro-czy mezopolityki edukacyjnej, ale także stymulowania i odwoływania się do instrumentarium oraz oświecenia elit, które powinny być aktywne także w polityce globalnej.

Wyróżniona godnością dr h.c. poszerzyła tym samym pomoc rozwojową w ramach UE krajom biednym i rozwijającym się, środowiskom doświadczającym katastrof humanitarnych, byśmy jako chrześcijańska wspólnota polska stawali się na arenie międzynarodowej nie tylko zmieniającą się i kreatywną przestrzenią ekonomiczną, ale także społeczną i byśmy byli w niej darczyńcami tam, gdzie istnieje potrzeba likwidacji ubóstwa, dostępu do warunków sanitarnych, poprawy jakości życia dzieci w krajach słabiej rozwiniętych, ich ochrony w sytuacjach kryzysów (np. problem dzieci-wojny, w służbie militarnej, dzieci–sieroty wojenne itp.) czy wspierania grup najbardziej „wrażliwych” (np. najuboższych kobiet).

Niezwykle trafnie zwraca J. Ochojska uwagę na to, jak konieczne jest „odpolitycznienie” kryteriów przekazywania przez państwa lepiej rozwinięte i bogate pomocy oraz udzielania jej w większym stopniu słabym, czy także umiejętne rozwiązanie problemu aid orphans i aid darlings. Janina Ochojska potrafiła wielokrotnie udowodnić, w jaki sposób należy i można zabiegać o pozyskanie środków na zakup leków dla tych regionów świata, które np. doświadczają pandemii.

Bogactwo osobistych doświadczeń, wielu sukcesów okupionych wielkim trudem, poświęceniem, a zdarzało się, że i własnym zdrowiem - jest w zaangażowaniu Janiny Ochojskiej budowane na trosce o prawa człowieka bez względu na to, w jakim ktoś żyje regionie świata. Prawa człowieka odgrywają jednocześnie istotną rolę w modernizacji procesów społecznych, obejmującej relacje między instytucjami państwa a społeczeństwem, usuwanie barier uniemożliwiających lub utrudniających biednej części społeczeństwa dostęp do podstawowych usług publicznych czy tworzenie instytucji sprzyjających rozwojowi dynamicznej gospodarki rynkowej.

Mamy w Polsce zatem wybitną postać angażującą siły międzynarodowych ruchów pomocowych na rzecz realizacji celów, które adresowane są do krajów rozwijających się, a dotyczą walki z nędzą i głodem oraz różnych sfer życia, przede wszystkim zdrowia, edukacji i ochrony środowiska. Akcje PAH pod kierunkiem Janiny Ochojskiej pięknie wpisują się w realizację zadań pozwalających na zmniejszanie się ludności cierpiącej głód, upowszechnianie edukacji wśród dzieci co najmniej do 15 roku życia, ograniczanie śmiertelności dzieci poniżej 5 roku życia i umieralności matek, walka z chorobami zakaźnymi, zmniejszanie liczby ludności żyjącej bez dostępu do czystej pitnej wody, podejmowanie działań prewencyjnych oraz na rzecz zachowania życia, ograniczenia cierpienia i ochrony ludzkiej godności w trakcie i po zażegnaniu różnych kryzysów.

Janina Ochojska jest tą postacią polskiej humanistyki i makropolityki pomocowej w świecie, która nie tyle zasłużyła - bo zapewne nie chciałaby być tak potraktowaną przez kogokolwiek ze względu na własną filozofię życia, ile stała się - z woli i efektów własnej oraz podejmowanej z innymi działalności społecznej, profesjonalnej, misyjnej - wielkim DAREM dla ludzkości. Pięknie się stało, że polskie elity w składzie wybitnych uczonych Wydziału Lekarskiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach okazały wyrazy najwyższego szacunku i wdzięczności Janinie Ochojskiej kierując do Senatu wniosek o nadanie jej akademickiej godności.

Mam pełną świadomość, że akt nadania godności doktora honoris causa niczego nie zamyka, nie podsumowuje, ale dopełnia piękną kartę Jej życia dla innych, z nami i wśród nas. Tak, jak lekarze udzielając pomocy innym czynią wszystko, by ich pacjenci nie czuli się upokorzeni i przyjęli ich pomoc, tak Janina Ochojska kształci od lat pokolenia młodych ludzi w sztuce trudnej pomagania innym i przyjmowania od innych pomocy.

Jako pedagog jestem pełen szacunku dla Jej postawy także wobec polskiej edukacji, kiedy trafnie mówi o tym, (…)że mimo zmian na lepsze, szkoła wciąż nie kształtuje dostatecznej wrażliwości na potrzeby ludzi słabszych. Cóż dopiero mówić o wiedzy, jak te potrzeby zaspokoić! Ci, którzy zetknęli się z „Janką” mówią: „Jakie to szczęście, że cię znamy!” . Dzisiaj, świat akademicki może z poczuciem powagi i medycznego dostojeństwa powiedzieć: „Jakie to szczęście, że Janina Ochojska jest z nami!”


Uroczystość będzie transmitowana - Live