02 listopada 2014

W tym roku pożegnaliśmy



Wyjątkowego pedagoga społecznego i socjologia wychowania z Instytutu Pedagogiki Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu - profesora zwyczajnego dr. hab. Ryszarda Borowicza, współzałożyciela i redaktora naczelnego kwartalnika "Kultura i Edukacja"; autora kilkunastu monografii naukowych poświęconych głównie problematyce oświaty i nierównościom społecznym w środowisku wiejskim.


Profesora zwyczajnego dr. hab. Janusza Plisieckiego pracownika naukowego Wydziału Pedagogiki i Psychologii UMCS w Lublinie, b. kierownika Zakładu Pedagogiki Kultury Instytutu Pedagogiki UMCS, autora 12 monografii i 176 artykułów na temat roli sztuki w życiu młodzieży oraz filmu i współczesnej kultury.

Znakomitego teoretyka wychowania - warszawskiego pedagoga/fenomenologa dra hab. Stanisława Rucińskiego, em. profesora Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Pedagogicznego, wykładowcy w Salezjańskim Instytucie Wychowania Chrześcijańskiego w Warszawie oraz profesora w Wyższej Szkole Nauk Społecznych – Pedagogium w Warszawie. Wydał wyjątkową rozprawę z fenomenologii wychowania pt. Wychowanie jako wprowadzanie w życie wartościowe.


Profesor zwyczajną dr hab. Teresę Kukołowicz - teoretyka wychowania chrześcijańskiego, pedagoga szkolnego z Wydziału Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie, której publikacje i wykłady chroniły w okresie totalitaryzmu pedagogikę polską przed językiem marksistowsko-leninowskiej ortodoksji.


Młodą pedagog społeczną z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach panią dr hab. Beatę Dyrdę, b. zastępczynię dyrektora Instytutu Pedagogiki UŚl, adiunkt w Katedrze Pedagogiki Społecznej, specjalizującej się w badaniach naukowych w problematyce syndromu nieadekwatnych osiągnięć szkolnych, sytuacji i szans rozwojowych uczniów zdolnych a także wyrównywania szans edukacyjnych dzieci i młodzieży w toku szkolnej edukacji.

Wybitnego specjalistę w zakresie pedagogiki resocjalizacji, profesora zwyczajnego dr. hab. Bronisława Urbana z Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, autora akademickich podręczników z resocjalizacji, monografii i setek rozpraw naukowych.


Profesor Akademii Jana Długosza w Częstochowie - dr hab. Jadwigę Suchmiel autorkę wielu rozpraw i monografii z historii oświaty i wychowania, specjalistkę w zakresie badań biograficznych i dziejów Uniwersytetu we Lwowie.


Szczególnie znanego i cenionego w pedagogice profesora zwyczajnego dr. hab. Kazimierza Obuchowskiego, psychologa osobowości i psychologa klinicznego, wykładowcy na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, członka Komitetu Nauk Psychologicznych PAN oraz kierownika Zakładu Teorii Osobowości Instytutu Filozofii i Socjologii PAN w Poznaniu. Był autorem kilkunastu monografii i kilkuset artykułów naukowych na temat podmiotowości, zdolności, teorii potrzeb i osobowości człowieka.


Niech towarzyszy nam w tych dniach zaduma nad losem zmarłych naukowców, a pamięć o ich życiu i dziełach pozwala dalej rozwijać nauki pedagogiczne. Dzielmy się z innymi wartościami, jakie nam przekazali. Niepowtarzalny, mistyczny klimat odwiedzanych dzisiaj miejsc (także w wirtualnym przekazie wspomnień) uczy nas także troski nie tylko o groby, ale i o dusze zmarłych. Nie bez powodu mówimy za Horacym "non omnis moriar", by kontynuować to, co na ziemi pozostawili po sobie nasi mistrzowie, przyjaciele, nauczyciele czy bliscy.

01 listopada 2014

Pamiętamy o tych, którzy odeszli

Pamiętam o nauczycielkach wczesnej edukacji, które poświęciły swoje życie, pasję, miłość tak bliskim, jak i dzieciom, swoim uczennicom i uczniom oraz ich rodzicom, koleżankom i kolegom z rady pedagogicznej. Pamiętam o tych, które dzieliły się swoją wiedzą, doświadczeniami, pomysłami z uczestnikami ich warsztatów, spotkań, konferencji.

To one, w wielu przypadkach mniej znane szerokiej opinii publicznej, zmieniały sens i wartość edukacji w szkolnictwie publicznym, w wielkich aglomeracjach miejskich, małych miasteczkach, w wiejskich szkółkach nadając im swoje autorskie oblicze. Dzięki nim wielu rodziców uwierzyło, że szkoła publiczna może być środowiskiem także ich życia, poszanowania ich opinii, dzielenia z nimi trosk, obaw i radości, wzajemnego wsłuchiwania się w pojawiające się problemy i ich rozwiązywania. Wspólnie z dziećmi oddane zawodowej pasji nauczycielki zmieniały rodzicielskie czy koleżeńskie uprzedzenia, negatywną pamięć do szkoły czyjegoś dzieciństwa, do nauczycieli wyzbytych empatii i szacunku.

Ile SIŁACZEK już odeszło, często przedwcześnie zmagając się z otaczającą je zawiścią, ignorancją, ucieczką od prawdy o istocie kształcenia i sensie wychowania? Ile z nich musiało tracić czas i energię na przekonywanie do tego, by im nikt przynajmniej nie przeszkadzał w ich prawie do własnej kreatywności i zawodowej samorealizacji? Chciały i potrafiły godzić życie rodzinne z pasją tworzenia zupełnie nowej szkoły, autorskich programów, konstruowania nowych pomocy dydaktycznych, podręczników, materiałów pomocniczych do uczenia się dzieci w sposób, który gwarantował nie tylko skuteczność, ale przede wszystkim trwałą radość poznawania i bycia razem.

Jak to jest, że afirmatorzy humanistycznej edukacji przedszkolnej czy szkolnej, zaangażowani w uczynienie placówki oświatowej środowiskiem szczęśliwego współistnienia muszą zmagać się ze skrytymi wrogami, przeciwnikami zmian, faryzeuszami nauczycielskiej wolności? Część z nich awansuje, inni przechodzą już na emeryturę lub odcinają kupony od nieswoich sukcesów. Na systematycznej i innowacyjnej pracy jednej nauczycielki wczesnej edukacji żeruje co najmniej kilka innych (nie wspominając już o ich zwierzchnikach), które korzystają bezzwrotnie a interesownie z jej dokonań.

Im ktoś reprezentuje niższy poziom zaangażowania, twórczości, pracowitości, tym silniej, ale zarazem skrycie, zwalcza i niszczy potencjał pedagogicznej niezależności nowatorów. Ci zresztą nie znajdą się na listach rankingowych, gdyż często pracują z poczuciem wielkiej pokory i skromności oraz oddania swoim podopiecznym. Zbyt wiele nauczycielek przedwcześnie utraciło zdrowie czy oddało życie nie doczekawszy zasłużonej emerytury.

Symbolicznie zapalam znicze pamięci na grobach nauczycielek i nauczycieli, którzy zapisali w sercach i pamięci swoich uczniów oraz bliskich im osób niepowtarzalną wartość autentycznych dokonań. Ich twórczość, świadomość wkładu w pedagogikę praktyczną i teoretyczną staje się zobowiązaniem dla kolejnych pokoleń, by nie godzić się na destrukcyjną, nekrofilną politykę władz wszelkich szczebli, na pozoranctwo, fikcję i konformizm.

31 października 2014

Czy "Holy Wins" przezwycięży "Halloween"?


Jak informuje Wikipedia: "Halloween – zwyczaj związany z maskaradą i odnoszący się do święta zmarłych, obchodzony w wielu krajach w wieczór 31 października, czyli przed dniem Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym . Odniesienia do Halloween są często widoczne w kulturze popularnej, głównie amerykańskiej. Halloween najhuczniej jest obchodzony w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii i Wielkiej Brytanii. Mimo że dzień nie jest świętem urzędowym, cieszy się po święcie Bożego Narodzenia największą popularnością[1]. Święto Halloween w Polsce pojawiło się w latach 90. Głównym symbolem święta jest wydrążona i podświetlona od środka dynia z wyszczerbionymi zębami. Inne popularne motywy to duchy, demony, zombie, wampiry, czarownice, trupie czaszki itp."

Zbliża się jedno z najważniejszych, a zarazem najboleśniejszych Świąt, w naszym kraju, jakim jest Święto Zmarłych. Tymczasem w polskich przedszkolach i szkołach coraz silniej zadomawia się obcy kulturowo zwyczaj, który poprzedza ciszę nad ludzkimi grobami. W jakże silnym konflikcie ról znaleźli się rodzice, których dzieci uczęszczające do placówek oświatowo-wychowawczych poddawane są presji nowych zwyczajów.

Co mają czynić rodzice, kiedy dziecko zapowiada chęć uczestniczenia w maskaradzie, zabawach, zwyczajach, które opanowały także edukację? Nie puścić dziecka do szkoły? Nie pozwolić mu się przebrać w kota, psa, Harry'ego Pottera, ducha czy inną postać? Czy rzeczywiście jest ten zwyczaj traktowany w naszych przedszkolach i szkołach jako święto satanistów? Czy jest to bardziej forma niż pragnienie przeżycia śmierci, okazania swojej bezsilności wobec niej? Czy może mamy tu do czynienia z kolejną z wykreowanych przez globalne korporacje popkulturową postawą, która nakręca sprzedaż kiczowatych strojów i dodatków do nich?

Co oznacza w dzisiejszych, polskich przedszkolach i szkołach to drwienie sobie z śmierci, bawienie się jej symbolami? Jak to jest możliwe, że z jednej strony, w związku z pogańskimi źródłami Halloween spotyka się ono z krytyką przedstawicieli Kościoła rzymskokatolickiego, prawosławnego, episkopalnego i luterańskiego oraz innych kościołów protestanckich, a z drugiej strony prowadzący w szkołach lekcje religii katecheci nie są w stanie wpłynąć na zajęcie jednoznacznej postawy wobec tego zwyczaju?

Ks. Jarosław Cielecki pisze m.in.: Dla satanistów jest to najważniejsze święto, tzw. noc czarnych mszy, wierzą, że szatan ma wtedy szczególną moc, oddają cześć demonom i złym, potępionym duszom, palą wówczas ogniska i składają ofiary ze zwierząt, a nawet z ludzi, szczególnie z małych dzieci. Obchodzenie Halloween nastawia na zainteresowanie duchami, ukierunkowuje na szatana i duchy nieczyste. Skutki udziału w tych praktykach mogą być zaskakujące i przerażające z uwagi na to, że uczestniczą w nich najmłodsze dzieci i to właśnie w nie jest najłatwiej uderzyć. Są to drogi otwarcia się na złego ducha, który potem „krąży jak lew, aby móc pożreć”. Dziecko otwiera się na wizje świata nadprzyrodzonego, wchodzi w świat czarów, a pojęcie śmierci kojarzy z balem. Często doznaje później nocnych koszmarów i lęków. Dlatego Halloween nie powinno się traktować jako żartu i dobrej okazji do balu przebierańców, ponieważ wpływa negatywnie na dziecko i tak naprawdę uderza w jego psychikę, niszczy poczucie bezpieczeństwa, zabiera pokój i – co najgorsze – otwiera na działanie szatana.
Czy osadzanie się i utrwalanie tej obyczajowości w placówkach oświatowych nie jest porażką nie tylko edukacji religijnej, ale i historycznej? Jaką rolę spełnia nauczyciel religii w polskich szkołach? Dlaczego obciąża się sumienia rodziców i ich dzieci, jeśli - świadomi bezradnej obecności w szkole katechety - szyją czy kupują swoim pociechom stroje? Kim jest katecheta w szkole, skoro balują w niej duchy?

Episkopat Polski apeluje do katechetów, by promowali cechy katolickich świętych i "zapoznawali uczniów z pięknymi i wartościowymi inicjatywami": Plejadą Świętych, Nocą Świętych czy Korowodem Świętych. Zaledwie garstka dyrektorów szkół i katechetów chce, by dzieci upamiętniały Świętych przebierając się za nich, a nie za dynię czy ducha. Czy Halloween przegra z "Holy Wins" ("Święty zwycięża") w sytuacji, gdy Komisja Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski nie promuje nawet polskiej nazwy dla tej formy świętowania, a katecheci uciekają ze szkół na zwolnienia lekarskie? Nie dotyczy to wszystkich szkół, bowiem Dariusz Chętkowski opublikował felieton na temat tego, jak w XXI LO w Łodzi uczniowie mają przebrać się za Świętych, a nie za wydrążone dynie.

Mamy za sobą ustrój świecki, w którym narzucano polskiemu społeczeństwu - na szczęście nieskutecznie - tzw. światopogląd naukowy, komunistyczny, laicki tępiąc gdzie i jak tylko się dało religię jako rzekome "opium dla ludu". Naród upomniał się o powrót wartości chrześcijańskich, chociaż w istocie były one obecne w jego codziennym życiu, także tym podziemnym. Wartości te zostały zapisane nie tylko w Konstytucji Rzeczypospolitej, ale także w Ustawie o systemie oświaty.

Na jakiej zatem podstawie aksjonormatywnej pozwala się na szerzenie w oświacie praktyk, które z tymi wartościami nie tylko nie mają nic wspólnego, ale i je deprecjonują? Jak ktoś chce uprawiać satanizm we własnym domu, to niech to sobie czyni. Dlaczego jednak w przedszkolach i szkołach wprowadza się jako obowiązujący zwyczaj ten, który jest obcy chrześcijańskim wartościom i kulturze cywilizacji Zachodu? Czyż nie narusza się w ten sposób dobrych i ukonstytuowanych prawnie obyczajów?


W Polsce trwa coraz bardziej zacięta walka polityczna między lewicą, liberałami a konserwatystami. Wartości chrześcijańskie zostały jednak wpisane do wspólnego mianownika kultury i oświaty w naszym państwie. Czym innym jest zatem walka z patologią w każdym ze środowisk, także w kościelnym, a czym innym jednak upowszechnianie tradycji i zwyczajów, które w żadnej mierze z polską kulturą nie mają nic wspólnego. Jeśli lewica z neoliberałami chcą państwa laickiego, to niech to ogłoszą publicznie Manifestem PKWN nr II (tu świetnie nadaje się do tego poseł J. Palikot), żeby Polacy wiedzieli, jaka obowiązuje w naszym kraju "nadbudowa" i niech zmienią Konstytucję oraz Ustawę o systemie oświaty.

Jest jeszcze trzecie wyjście - droga islamskiego dżihadu, który odnawia konflikt pomiędzy światem muzułmańskim a cywilizacją zbudowaną na podwalinach chrześcijaństwa. Nie muszę polecać lektur dotyczących państwa świeckiego i ideologii socjalistycznej, bo tej mamy aż nadmiar w naszych bibliotekach, a już pojawiają się jej nowe wersje pod innym przykryciem. Mogę natomiast polecić znakomitą monografię Roberta Spencera pt. Niepoprawny politycznie przewodnik po islamie i krucjatach (tłum. Maria Jaszczurowska, Warszawa 2014). Zawsze mamy wybór życia i działania z kimś i dla czegoś lub przeciw czemuś i komuś. Pytanie jest jednak aktualne - jaki system wartości ma być podstawą dla procesu kształcenia i wychowania w świetle powyższych procesów?