Pamiętam o nauczycielkach wczesnej edukacji, które poświęciły swoje życie, pasję, miłość tak bliskim, jak i dzieciom, swoim uczennicom i uczniom oraz ich rodzicom, koleżankom i kolegom z rady pedagogicznej. Pamiętam o tych, które dzieliły się swoją wiedzą, doświadczeniami, pomysłami z uczestnikami ich warsztatów, spotkań, konferencji.
To one, w wielu przypadkach mniej znane szerokiej opinii publicznej, zmieniały sens i wartość edukacji w szkolnictwie publicznym, w wielkich aglomeracjach miejskich, małych miasteczkach, w wiejskich szkółkach nadając im swoje autorskie oblicze. Dzięki nim wielu rodziców uwierzyło, że szkoła publiczna może być środowiskiem także ich życia, poszanowania ich opinii, dzielenia z nimi trosk, obaw i radości, wzajemnego wsłuchiwania się w pojawiające się problemy i ich rozwiązywania. Wspólnie z dziećmi oddane zawodowej pasji nauczycielki zmieniały rodzicielskie czy koleżeńskie uprzedzenia, negatywną pamięć do szkoły czyjegoś dzieciństwa, do nauczycieli wyzbytych empatii i szacunku.
Ile SIŁACZEK już odeszło, często przedwcześnie zmagając się z otaczającą je zawiścią, ignorancją, ucieczką od prawdy o istocie kształcenia i sensie wychowania? Ile z nich musiało tracić czas i energię na przekonywanie do tego, by im nikt przynajmniej nie przeszkadzał w ich prawie do własnej kreatywności i zawodowej samorealizacji? Chciały i potrafiły godzić życie rodzinne z pasją tworzenia zupełnie nowej szkoły, autorskich programów, konstruowania nowych pomocy dydaktycznych, podręczników, materiałów pomocniczych do uczenia się dzieci w sposób, który gwarantował nie tylko skuteczność, ale przede wszystkim trwałą radość poznawania i bycia razem.
Jak to jest, że afirmatorzy humanistycznej edukacji przedszkolnej czy szkolnej, zaangażowani w uczynienie placówki oświatowej środowiskiem szczęśliwego współistnienia muszą zmagać się ze skrytymi wrogami, przeciwnikami zmian, faryzeuszami nauczycielskiej wolności? Część z nich awansuje, inni przechodzą już na emeryturę lub odcinają kupony od nieswoich sukcesów. Na systematycznej i innowacyjnej pracy jednej nauczycielki wczesnej edukacji żeruje co najmniej kilka innych (nie wspominając już o ich zwierzchnikach), które korzystają bezzwrotnie a interesownie z jej dokonań.
Im ktoś reprezentuje niższy poziom zaangażowania, twórczości, pracowitości, tym silniej, ale zarazem skrycie, zwalcza i niszczy potencjał pedagogicznej niezależności nowatorów. Ci zresztą nie znajdą się na listach rankingowych, gdyż często pracują z poczuciem wielkiej pokory i skromności oraz oddania swoim podopiecznym. Zbyt wiele nauczycielek przedwcześnie utraciło zdrowie czy oddało życie nie doczekawszy zasłużonej emerytury.
Symbolicznie zapalam znicze pamięci na grobach nauczycielek i nauczycieli, którzy zapisali w sercach i pamięci swoich uczniów oraz bliskich im osób niepowtarzalną wartość autentycznych dokonań. Ich twórczość, świadomość wkładu w pedagogikę praktyczną i teoretyczną staje się zobowiązaniem dla kolejnych pokoleń, by nie godzić się na destrukcyjną, nekrofilną politykę władz wszelkich szczebli, na pozoranctwo, fikcję i konformizm.