29 listopada 2023

"Mamy do czynienia ze złem absolutnym"

 



Julia Iwaszko, Denys Michajłowski, Sergij Belińskij, I ciemność jej nie ogarnęła, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2023. 

 

Reportaże z ogarniętej wojną Ukrainy otwiera wiersz jednego z autorów – Sergija Belińskijego:

Mamy do czynienia ze złem absolutnym,

a świat był nieprzygotowany do tej walki,

chociaż wydawał się do tego przygotowywać

przez całe swoje istnienie…

 

Nie wiem, co jest bardziej wstrząsające – zapis obserwacji zdarzeń, dialogi, fragmenty wojennej korespondencji czy jednak fotografie ilustrujące zburzone domy, opustoszałe miejsca dawniej tętniące życiem ludzkim, które brutalnie zostało przerwane przez morderców rosyjskiej armii?  Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek jeszcze w życiu będę czytał relacje z pola walki, zmagania mieszkańców rozwijającego się kraju ze zniszczeniami fundamentów ich codziennego życia. Kolejna książka ukraińskich autorów przypomniała mi literaturę powojenną byłych więźniów obozów koncentracyjnych, którzy relacjonowali faszystowskie zbrodnie w Polsce w czasie II wojny światowej. Wojna w Ukrainie uświadomiła mi, że mimo zakończenia w 1945 roku wojny i osądzenia w Norymberdze zbrodniarzy wojennych, absolutne zło nie zostało pokonane.

Moje pokolenie przyszło na  świat  w kraju wolnym od faszyzmu, wzrastając w czasach pokoju. Byliśmy pozbawieni przez proradziecką władzę pełni wolności, toteż odzyskanie suwerenności  państwowej, narodowej, także politycznej w 1989 roku wygasiło poczucie zagrożenia dotyczące ustawicznego  trwania w nim.  Wiosenna inwazja w 2022 roku raszystowskich wojsk na Ukrainę odsłoniła częściową bezradność elit cywilizowanego świata państw demokratycznych wobec agresora, który nie liczył się z niczym i z nikim. Mordowano dorosłych i dzieci, cywilów i żołnierzy bez względu na ich wiek, stan zdrowia, status społeczny itp.

Autorzy książki koncentrują naszą uwagę na spalonej, zakrwawionej ziemi Ukrainy, której ludność cywilna podjęła się heroicznej walki, by można było żyć normalnie! Jak mówi profesor, który zamienił pióro na karabin - I żebyśmy potem żyli w wolnej i silnej Ukrainie! Dziennikarka zapytała akademika:  Czy był czas na podziwianie przyrody, karmienie zwierząt? by uzyskać jakże klarowną odpowiedź, która  brzmi paradoksalnie, a jakże jest autentyczna:

– Oczywiście. Chociaż znowu są to osobiste umiejętności i  nawyki. Jeszcze przed wojną łapałem się na tym, że niczego nie zauważam, i dlatego zacząłem specjalnie łapać chwile, by cieszyć się uczuciem słońca, wiatru, wody, natury… obserwowaniem nieba… to bardzo przydatne umiejętności – zatrzymać się i zrelaksować, przypomnieć sobie, że wszyscy jesteśmy cząsteczką natury. I teraz, w czasie wojny, kiedy były chwile wyciszenia, też starałem się cieszyć przyrodą i jej pięknem (s.17).

Poznajemy historię doktora habilitowanego nauk technicznych, który zamienił gabinet profesora politechniki na służbę w obronie ojczyzny. Michał, bo tak ma na imię, mimo przebywania na linii frontu w wolnych chwilach konsultuje z doktorantami prace nad ich dysertacją naukową, a nawet skończył pisać własną, ponad dwustustronicową monografię. Pomyślałem, że moi doktoranci  wciąż narzekają na trudne warunki życia, ustawiczny brak czasu, a tam, w miejscowościach niepewnych dni i godzin życia, którego  twórcze zapały mogą zniweczyć spadające bomby, odłamki zestrzelonych dronów, młodzi i doświadczeni pracownicy nauki rozwiązują problemy nie oglądając się na zagrożenie życia. Nie ma prądu, dostępu do sieci, zimą jest brak ogrzewania, dostępu do wody pitnej i żywności.

         Mimo potwornie trudnych warunków prowadzenia działań wyzwoleńczych zapytano żołnierza o to, czego żyjący w czasie pokoju nie dostrzegają ze względu na poczucie braku czasu. Czy był czas na podziwianie przyrody, karmienie zwierząt?

Odpowiedział:

Oczywiście. Chociaż znowu są to osobiste umiejętności i  nawyki. Jeszcze przed wojną łapałem się na tym, że niczego nie zauważam, i dlatego zacząłem specjalnie łapać chwile, by cieszyć się uczuciem słońca, wiatru, wody, natury… obserwowaniem nieba… to bardzo przydatne umiejętności – zatrzymać się i zrelaksować, przypomnieć sobie, że wszyscy jesteśmy cząsteczką natury. I teraz, w czasie wojny, kiedy były chwile wyciszenia, też starałem się cieszyć przyrodą i jej pięknem (s. 17).

Czytam tę książkę z podziwem dla dystansu, jaki był jej autorom potrzebny, by mogli zarejestrować ciąg bolesnych zdarzeń, spotkania i rozmowy z walczącymi o wolność. Mieli świadomość, że upływający czas może zatrzeć pamięć o tym, czego doświadczyli ci, którym dane było przeżyć. Jak piszą:

Dużo się wspomina w trakcie pisania, potem do niego wracam, znowu zapominam… i tak w kółko – stwierdził. – Rozumiem, że trzeba to pokazać, inaczej zapomną, co się tutaj dzieje. Byłem w Kijowie przez kilka dni w lecie, pozostawiło to we mnie smutne wrażenie… Myślałem, że wszyscy już zapomnieli o tej wojnie (s. 17).

Jakże trudno wyobrazić sobie sytuację konieczności natychmiastowego podjęcia decyzji, której konsekwencją było zgrożenie życia dla tysięcy młodych i starszych, doświadczonych i amatorów, dla różnych grup społecznych i zawodowych, a bywało, że i utrata życia. Jakże prawdziwie brzmi wypowiedź doktora habilitowanego, który zostawił warsztat własnych badań i uczelnię, by bronić swojej ojczyzny: „Wojna czyni wszystkich równymi” (s. 22).

Kto o tym będzie wiedział? Kto opowie światu o toczącym się tam dramacie ludzkich istnień? Jak opowiedzieć o wojnie, by nie wydawała się komuś opowieścią o jakiejś wirtualnej grze, zabawie? Jak wczuć się w sytuację naukowca, który musiał bardzo szybko odbyć szkolenie w zakresie obsługiwania w artylerii moździerzy, lotnictwa, helikoptera, gradobicia, broni strzeleckiej, spania z bronią w pełnym rynsztunku między innymi po to, by przeżyć. To także ciężka praca fizyczna, bowiem (…) trzeba umieć kopać, kopać i kopać, i to szybko i przy każdej pogodzie. Poza tym na stanowiskach było dość zimno, a przed odmrożeniem ratowała tylko praca fizyczna (s. 23). Codziennie obrońcy Ukrainy ratują siebie i rannych, ale także doświadczają strat, chowając bliskich.

Ten przekaz wzmacnia filozoficzna refleksja na temat absolutności ZŁA w toku dziejów: Mam wrażenie, że ludzkość przeżyła już taką straszną wojnę kilka tysięcy lat temu. Być może jest to ta sama biblijna wojna sił ciemności i światła, a toczyła się właśnie na tym terytorium. Ale potem, ze względu na własny spokój i wygodę, ludzkość postanowiła o niej jak najszybciej zapomnieć. To dotyczy kwestii filozoficznego i egzystencjalnego komponentu wojny, której teraz doświadczamy (s. 27).

Jak zatem mówić i pisać o pokoju, wychowywać do tego stanu, który jest retrotopią w kontekście toczącej się wojny w Ukrainie. Poprzedzały ją mniej lub bardziej długie okresy braku wojen. Czy każda generacja naszego kontynentu musi jej doświadczyć? Na kartach książki pojawia się wiele pytań, które mógłby zadać każdy mieszkaniec kraju, zaatakowanego przez obce wojska agresora. Ukraińcy też zadają sobie to pytanie: Dlaczego właśnie ich spotyka taki dramat? Narrator odpowiada:

(…) na nas padło, bo między Ukrainą a Rosją toczy się odwieczna wojna o prawo do istnienia i o prawo sukcesji, primogenitury1 po Rusi Kijowskiej. To znaczy, że teraz są jakby dwie Rusie – jedna jest prawdziwa, a druga jest fałszywa, anty-Ruś. Rosja chce nas pokonać, zdobyć Kijów – serce Rusi, bo walczy, moim zdaniem, o samą istotę słowa „Ruś” i o dowód na to, która z tych dwóch jest prawdziwą Rosją. Stał się dla nich kluczowym elementem ich egzystencji, dowodem na to, że „Rosja równa się Ruś”. Inaczej sami się zniszczą (s. 28).

Czy ma to usprawiedliwiać brutalne mordowanie cywilnej ludności, terror wobec wolnego, suwerennego narodu? – Dlaczego więc niszczą kościoły lojalnego wobec nich patriarchatu moskiewskiego? Wszelkie pytania o celowość wojny są retoryczne, gdyż nie znajdują żadnego usprawiedliwienia. Nie ma wojny sprawiedliwej, gdyż każda z nich niesie z sobą śmierć, cierpienia, zniszczenia, szeroko pojmowane straty. W przypadku tej wojny: Przyziemność zła jest najbardziej przerażająca. I dlatego rosyjskie okrucieństwa są straszne (s. 29).  

Ukraińcy udowodnili światu, że są narodem o niezwykłej dzielności, zaradności, hiperpatriotycznej postawie broniącym własną ojczyznę i kulturową tożsamość. Wydana w Krakowie książka jest swoistego rodzaju darem wdzięczności dla wszystkich tych osób, które bezinteresownie udzieliły walczącym pomocy wyzwalającej w narodzie siły do obrony i przeciwstawienia się raszystowskiemu ZŁU. Opublikowane w nie fotografie stanowią porażające świadectwo zdarzeń, które artysta-fotograf zarejestrował nie tylko dla siebie, ale i dla nas, dla potomnych.

Autorzy piszą o gościnnej Polsce, o wzruszającym przyjęciu ich obywatelek z dziećmi w naszych domach, placówkach oświatowych, parafiach czy pozarządowych organizacjach pomocowych. Relacjonują też wydarzenia, które animowali w Łodzi, Krakowie i Warszawie, by w ramach organizowanych przez siebie wystaw fotograficznych, artystycznych czy uczestnicząc w konferencjach naukowych, podzielić się z naszym społeczeństwem bolesnymi doświadczeniami z kraju ogarniętego wojną. Służyło to także pozyskiwaniu  dla Ukrainy środków pomocy medycznej, odzieży, zaopatrywaniu frontowych żołnierzy w żywność, środki do komunikacji z bliskimi i zabezpieczające ich w energię elektryczną czy cieplną. 

Tą książką autorzy oddają hołd wszystkim tym, którzy doświadczają przejawów i następstw wojny po obu stronach granicy. Polecam lekturę reportażu, w którym odnajdziemy ponadczasową wartość wspólnoty losów naszych narodów.    


 
 




28 listopada 2023

Wychowanie do pokoju

 


W dniu dzisiejszym rozpoczynają się w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie obrady Międzynarodowej Konferencji Naukowa „Wychowanie do pokoju. Między tradycją, ponowoczesnością i nowymi wyzwaniami”. 

Celem konferencji jest debata czołowych naukowców, edukatorów i praktyków z całego świata w celu omówienia krytycznych kwestii związanych z edukacją pokojową, w szczególności podjęcie refleksji nad wartością pokoju z perspektywy myśli i praktyki społeczno-edukacyjnej oraz filozofii wychowania. Treść wystąpień dotyczy analizy wartości pokoju w świetle myślenia krytycznego, analitycznego, reinterpretującego wiele nurtów społecznego pojmowania człowieka i jego szans na obecność w świecie. 

Organizatorzy stawiają sobie także za cel promowanie nauki polskiej w przestrzeni międzynarodowej. Zachęcam do zapoznania się ze stroną internetową tego wydarzenia, na której znajdują się szczegółowe informacje dotyczące konferencji: www.wychowaniedopokoju.edu.pl

Każdy zainteresowany uczestnictwem, które nie wymaga ponoszenia z tego tytułu opłat, będzie mile widziany,  zaś organizatorzy zapewniają o możliwości zabrania głosu w dyskusji. 

Zdolność do życia w pokoju, tolerancja i przestrzeganie w życiu zasady fair play wcale nie są czymś oczywistym. Nadal aktualne jest pytanie, ile jeszcze katastrof musi doświadczyć ludzkość, aby nie po szkodzie, ale właśnie przed nią nauczyła się wreszcie żyć w pokoju. Taką szansą na ponowne odkrycie wartości pokoju między ludźmi, szansą dla wszystkich dorosłych, nie tylko tych profesjonalnie zajmujących się dziećmi, stają się wciąż nie dostrzegane, przemilczane wzajemne relacje między rodzicami i dziećmi 

Skąd bierze się przemoc między ludźmi? Wcześniej wszyscy uważali, w tym także słynni naukowcy, że człowiek jest niestety zły, ma popęd do przemocy, popęd agresji. Zmieniły się czasy, zostały też zmienione przez mężczyzn i kobiety stare prawa, które postrzegano jako fałszywe. Prawa nie spadły z  niebios, ale zostały stworzone przez ludzi. Kiedy zmieniła się ich świadomość, sposób myślenia, to dostosowano do nich także prawa, chociaż realia temu zaprzeczają. 

Kobiety nadal są opresjonowane w domach rodzinnych mimo, iż prawo gwarantuje im równouprawnienie płciowe. To w społeczeństwach przeddemokratycznych obowiązuje teza: „Kto ma władze, ten ma prawo”, służąc przede wszystkim panującym. Przykładem takiego władztwa jest nie tylko patriarchalizm, ale i adultyzm (władztwo dorosłych). Coraz częściej psychologowie piszą o negatywnych skutkach doświadczeń z dzieciństwa. 

27 listopada 2023

O inności dziecka


Włoska lekarka i pedagog nowego wychowania Maria Montessori nie bez determinacji pytała sto lat temu: kim są dzieci? – by jeszcze dobitniej na nie odpowiedzieć w formie oskarżenia: „Są dla ludzi dorosłych ciężarem, wymagając od nich coraz bardziej złożonych form opieki i zajęć. Nie ma dla nich miejsca w wąskich kamieniczkach współczesnych miast, w których muszą tłoczyć się całe rodziny. Nie ma dla nich miejsca na ulicach, gdyż pojazdy wymagają coraz większej ilości przestrzeni, a chodniki są pełne spieszących się dokądś ludzi. 

Dorośli nie mają czasu, by troszczyć się o dzieci, gdyż sami mają pilne obowiązki. Tak matka, jak i ojciec muszą pracować zarobkowo, a ci którzy są bez pracy przyczyniają się do tego, że najwięcej tracą na tym właśnie dzieci. Nie ma takiego miejsca schronienia, gdzie dzieci mogłyby mieć poczucie, iż ich stan psychiczny, duchowy znajduje u kogoś zrozumienie; gdzie wolno by im było doskonalić swoją aktywność. Dziecko musi być grzeczne, musi milczeć, nie wolno mu niczego dotykać, co stanowi własność dorosłych. Co do nich należy? Nic”[s.7].

To włoska lekarka uświadamiała pedagogom, że dziecko jest istotą ludzką a mimo to podlega procesom segregacji i dyskryminacji, nie mogąc się przed nimi skutecznie bronić. „Nikt nie jest zobowiązany do szanowania godności dziecka. Może mu ubliżyć, zbić je czy ukarać i to tylko dzięki prawu naturalnemu: prawu bycia wobec dziecka dorosłym” [s. 8] Ukazywała dramat społecznego położenia dzieci, wynikający z fałszywej świadomości i tradycyjnych przekonań o istocie dzieciństwa. Do końca XIX w. nie było społecznego, powszechnego zainteresowania losami dzieci, pozostawiając ten problem samym rodzicom. 

Nie było wówczas pediatrów, dziecięcych szpitali, a umieralność noworodków i dzieci w wieku poniemowlęcym była bardzo wysoka. „To, że dziecko umierało było postrzegane w rodzinach jako zjawisko naturalne; rodziny były przyzwyczajone do tego, a ponadto panował mit, iż dzieci tak naprawdę nie umierają, tylko idą do nieba, gdzie "Bóg wyszukuje spośród nich takie, które chciałby mieć u swego boku jako anioły". Tak oto umierało wiele dzieci przez niewiedzę swoich rodziców oraz brak właściwej opieki. Ten fenomen uzyskał nawet specjalne określenie: >>powszechny betlejemski mord dziecięcy” [s. 214].

            Pytanie zatem o to, czy mamy do czynienia z końcem czy kryzysem wychowania społeczno-moralnego nie jest niczym nowym, a jednak podnoszonym coraz częściej w XXI wieku. Z badań socjologów wynika, że rodzina i szkoła tracą funkcje przekaźnika norm, a więc i znaczenie w kształtowaniu tożsamości dzieci. Brak jednolitego i stabilnego systemu norm  w szkole sprawia, że nauczyciele reprezentują osobiste systemy norm, które wchodzą ze sobą w konflikt, czyniąc środowisko wpływów instytucjonalnych wewnętrznie sprzecznym. W dobie pluralizmu i rozbieżności norm, szkoła i rodzina nie gwarantują już poczucia bezpieczeństwa, oparcia dzieciom i młodzieży czy zdobycia orientacji życiowej, dzięki której możliwy byłby poziom rozwoju autonomicznego jednostek nacechowany zdolnością do samostanowienia i odpowiedzialnego kierowania własnym rozwojem. 

    Przywołałem fragment moich analiz myśli włoskiej pedagog sprzed lat, bo w dniu dzisiejszym rozpoczynają się w pałacyku Uniwersytetu Zielonogórskiego w Kalsku obrady IV Międzynarodowej Konferencji Naukowej - Pedagogika  Dziecka. Jakość edukacji dziecka w warunkach wzrastającej multikulturowości a unifikacja. Celem spotkania naukowców z różnych dyscyplin nauk społecznych i humanistycznych jest dyskusja nad teoriami i praktykami, tradycjami i wyzwaniami w edukacji dzieci wieku przedszkolnego i wczesnoszkolnego w Polsce i na świecie, wymiana punktów widzenia, możliwości i ciekawych rozwiązań. 

Nie ma takiego roku, by pedagodzy wrażliwi na los dzieci mogli być przekonani o wzroście kultury pedagogicznej w społeczeństwie, której jednym z symptomów powinien być wyraźny spadek przemocy wobec najsłabszych podmiotów socjalizacji. To, o czym informują nas niemalże na co dzień media, okazuje się najbardziej koszmarnym snem. Wojna w Ukrainie, w Syrii, w palestyńskiej Strefie Gazy, ... a w Polsce? W tym kontekście wydaje się czymś banalnym urzędnicza bezduszność w stanowieniu aktów wykonawczych prawa oświatowego, w wyniku którego można dowolnie manipulować sytuacją dzieci w szkołach czy w placówkach pozaszkolnych, tworząc dla nich mniej lub bardziej jawne formy przemocy symbolicznej, psychicznej, wykluczania i nietolerancji społecznej.




Jak piszą Organizatorzy Konferencji: "Współczesne czasy, z uwagi na narastające zmiany w różnych obszarach życia człowieka, są źródłem dylematów w edukacji dzieci. Problemy, będące konsekwencją przemian cywilizacyjnych, przed którymi stają współcześni pedagodzy, wymagają ciągłego rekonstruowania dotychczasowych doświadczeń, przyglądania się różnym perspektywom i kontekstom oraz nowym wyzwaniom. (...) W tegorocznej konferencji proponujemy podjąć dyskusję wokół problematyki inspirowania i wspierania rozwoju dziecka z perspektywy historycznej i aktualnej, multikulturowej oraz alternatywnych teorii i praktyk edukacyjnych polskich i zagranicznych, starając się ukazać aktualne tendencje, kierunki zmian. 

Chcemy też ukazać istotę, sens, znaczenie i miejsce dziecka w podejmowanych poszukiwaniach teoretycznych, w propozycjach i rozwiązaniach. W czasie dwudniowych obrad obejmiemy refleksją pedagogikę dziecka w Polsce i poza granicami. Krytycznie przyjrzymy się toczącym się zmianom, reformom, innowacjom i ich społecznemu odbiorowi. Dla właściwego przygotowania tej debaty została uruchomiona na Facebook i stronie internetowej Zakładu Pedagogiki Przedszkolnej i Wczesnoszkolnej UZ zakładka, która pozwoli zainteresowanym obserwować zmiany programowe, kształtowanie się planu i struktury obrad".