14 lipca 2023

Oświata w okresie politycznej burzy

 



 Nowy rok szkolny zapowiada się w oświacie politycznie, a więc tak samo jak rok szkolny 1997/1998; 2001/2002; 2005/2006; 2007/2008; 2011/2012; 2015/2016; 2019/2020 i 2023/2024. Czekają nas wybory do obu izb polskiego Parlamentu, a to oznacza, że szkoły, w których pracuje kilkaset tysięcy nauczycieli i do których obowiązkowo posyła dzieci kilka milionów rodziców, stają się łakomym kąskiem dla polityków. Nie zamierzają przepuścić okazji, by w takiej czy innej formie spróbować wykorzystać placówki publiczne i niepubliczne do politycznej agitacji. 

Szkoła publiczna powinna być dobrem wspólnym a nie wykorzystywanym przez partie polityczne do celów, które zaprzeczają istocie kształcenia i wychowania młodych pokoleń. Jeśli jednak zgodzimy się z Wisławą Szymborską, że polityka jest wszędzie, o czym pisała w wierszu „Dzieci epoki”, to trudno będzie oświacie uciec od uwarunkowań i wpływów międzypartyjnych sporów. 

W Ustawie Prawo oświatowe jest zobowiązanie nauczycieli Rzeczypospolitej Polskiej do kierowania się zasadą wspólnego dobra, która wynika z Konstytucji RP, a także wskazań zawartych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji o Prawach Dziecka.

Pamiętam atmosferę pokoju nauczycielskiego z okresów nasilającej się kampanii przedwyborczej, gdyż bez względu na to, czy tego chcieliśmy, czy nie, polityka rzutowała na nasze relacje, także z rodzicami uczniów. Nie ma w szkolnictwie publicznym takiej rady pedagogicznej, która nie byłaby podzielona w zależności od uznawanych przez pedagogów preferencji ideowo-politycznych. 

Stosunek do wiary nie jest w placówkach oświatowych sprawą prywatną, osobistą, suwerenną, gdyż coraz częściej konkursy dyrektorów wygrywają zwolennicy partii władzy. Niektórzy nauczyciele w okresie kampanii wyborczej wypierają się własnych poglądów, by nie zostało to wykorzystane przeciwko nim. Boją się mówić o swoich preferencjach politycznych, o własnym światopoglądzie. 

Z każdym rokiem transformacji politycznej obywatele przestają popierać prawo do różnic, indywidualności, ulegając presji jakiejś większości lub władzy, która uważa, że trzeba być po jej stronie. "Kto nie z nami, to przeciwko nam!". Budujemy mury w sobie i między sobą. 

Od końcówki lat 90. XX wieku terytorium oświaty dzielone jest na białe i czarne. Z każdymi wyborami nadchodzi czas próby i opowiedzenia się za tym, czy jako rodzice lub nauczyciele jesteśmy za "białym", czyli przeciw "czarnemu".  Nie ma innych odcieni ani bielszej białości, ani czarniejszej czerni. Znikają też z życia społecznego wszystkie kolory tęczy, gdyż w języku propagandy politycznej są czymś niewłaściwym. 

Niby każdy jest suwerenem, dorosłym obywatelem Rzeczypospolitej, ale kiedy pracuje w placówce oświatowej kierowanej przez dyrektora uległego wobec władzy politycznej (rządowej czy samorządowej), skrywa swoją prywatność, żeby nie być wykluczonym, odrzuconym, zmarginalizowanym. Partyjny nadzór pedagogiczny w polskim systemie oświatowym odbiera nauczycielom dowód niezależności, ogranicza niejako możność bycia sobą, bycia autentycznym wobec koleżanek i kolegów z rady pedagogicznej oraz w relacjach z uczniami i ich rodzicami. 

Na początku polskiej transformacji Wincenty Okoń tłumaczył ekspansję polityków i administracji oświatowej masowością edukacji, która sprzyja zanikaniu u nauczycieli podmiotowości i zmniejsza tym samym poczucie ich odpowiedzialności za wyniki własnej pracy. Prawdopodobnie czeka nas albo kolejne przejście z jednej poprawności politycznej do inną albo utrwalanie tej dotychczasowej. 

Nie jestem przekonany, że tym razem uda się Polakom odpartyjnić zarządzanie polskim szkolnictwem. Nie nastąpi też zasadnicza zmiana w podejściu rządzących do radykalnie odmiennego poziomu finansowania profesjonalnej pracy nauczycielskiej, by można było egzekwować odpowiedzialność za jej efekty wobec całego narodu.  

Czas urlopowy nie przyniesie odpowiedzi na kluczowe pytanie o być albo nie być polskiej edukacji, uwolnionej lub uzależnionej od partyjnych gier i sporów, indoktrynacji politycznej i realizacji partykularnych interesów. 


13 lipca 2023

Tak kręci się oświatowy czarny biznes

 


Minister Przemysław Czarnek nawet nie wie, że do pracy w szkołach kształci się w różnych firmach i firemkach, które za kilka tysięcy złotych wydają dyplomy ukończenia studiów podyplomowych nadających rzekomo uzyskane kwalifikacje pedagogiczne. Zapewne jest na to przyzwolenie, skoro owe firmy informują na swojej web-stronie, że prowadzone przez nie kursy umożliwiają uzyskanie pełnoprawnych kwalifikacji zawodowych, zgodnych z rozporządzeniem MEiN.   

Zainteresowani mogą być przekonani, że zdobędą wiedzę i umiejętności, które zwiększą ich szanse także na uzyskanie awansu zawodowego. Rzecz jasna one tylko zwiększą szanse, ale...  nie mogą niczego zagwarantować. Słusznie. Tak zachęca się płatników quasi szkoleń. W szkołach brakuje nauczycieli, więc co za problem, by wesprzeć tych, którym się chce pracować za 3,6 tys. brutto?      

Czy kursanci zdobędą wiedzę na wybranym przez siebie kursie? Zapewne tak, jakąś zdobędą, chociaż i w to zaczynam wątpić, o czym nieco dalej. Natomiast zapewnia się ich, że nabędą umiejętności praktyczne w ramach kursów, które są prowadzone ... zdalnie. Nie żartuję. Wszystko dla dobra klienta.  

W czym problem, skoro nie o realne umiejętności tu chodzi? Organizatorzy trafnie zakładają, że w istocie ich klientom nie są one potrzebne, gdyż zapewne już je posiadają, a jak nie, to muszą radzić sobie sami. Skoro potrzebny jest im dyplom, to mają zapłacić za jego wydanie.      

Napisała do mnie jedna z potencjalnych klientek takiej firmy: 

"Dzień dobry,

Pozwoliłam sobie do Pana napisać ponownie. Mam pytanie odnośnie przygotowania pedagogicznego, czy kurs kwalifikacyjny pedagogiczny ukończony pod tym adresem daje przygotowanie pedagogiczne zgodne z obowiązującym prawem czy to również naciąganie ludzi?"

 

Dalej podała adres strony internetowej oświatowej firmy, którego tu nie przytoczę, bo nie mam zamiaru reklamować pozornych szkoleń.

 

Zapytałem jednak o to, jakie są jej oczekiwania i jakie ma wykształcenie, że poszukuje odpowiedniego kursu. Byłem pewien, że nie otrzymam listu zapewniającego mnie o tym, że już od dziecka marzyła zostać nauczycielką, tylko wybrany przez nią i ukończony kierunek studiów licencjackich okazał się lipą. W nazwie miał pedagogika opiekuńcza i szkolna, ale... - jak napisała - "okazuje się, że studia nie dawały przygotowania pedagogicznego" do pracy w szkole". 

Taka to była pedagogika szkolna :) 

 

Nie jestem instytucją akredytującą placówki doskonalenia nauczycieli, bo gdybym taką reprezentował, to wskazana przez nadawczynię listu firma musiałaby utracić uprawnienia. Dlaczego? Odpowiedź jest w liście tej pani: 

  

" taki kurs kwalifikacyjny dla nauczycieli (270 godzin teorii+ 150 godzin praktyk) będzie akceptowany przez kuratorium i ma ponoć dać mi przygotowanie pedagogiczne. Podkreślę, że można zrobić to w miesiąc a praktyka zaliczana jest na podstawie zatrudnienia w szkole (jeżeli ktoś pracuje oczywiście)". 

 

Howgh!   


12 lipca 2023

Zamknięte serwisy oświatowe

 

Zbliża się rok szkolny 2023/2024, więc postanowiłem przywołać serwisy, które powstawały z myślą o potrzebie podzielenia się przez uczniów problemami szkolnymi. Zapewne krótkotrwałych serwisów było więcej, gdyż najczęściej zakładają je nastolatkowie, którzy po ukończeniu szkoły ponadpodstawowej nie znajdują już czasu i potrzeby zajmowania się tą problematyką. Chyba, że któryś z twórców trafia na studia nauczycielskie, pedagogiczne i nie obawia się krytyki ze strony akademickiej czy nauczycielskiej kadry. Nauczyciele przecież także studiują w formie niestacjonarnej, więc mogą zetknąć się z autorami wpisów, które wcale nie muszą być pochlebne tej grupie zawodowej.  

Jednym z zamkniętych już serwisów był adresowany do uczniów wszystkich typów szkół w Polsce na wzór zagranicznych produkcji  tego typu: www.spokobelfer.pl 

Jak pisałem o nim czternaście lat temu: Już od kilku lat działa w Niemczech portal, który nazywa się: www.spickmich.de, ale gdyby zastosować ten tytuł w polskich warunkach, to mało kto byłby nim zainteresowany. W przekładzie na język polski znaczyłby bowiem: „naszpikuj mnie”, „użądl mnie” , a to nie kojarzyłoby się ze szkołą. 

Tymczasem powstały w 2009 roku serwis spokobelfer.pl miał na celu umożłiwienie uczniom ocenienie swoich nauczycieli. W Niemczech uczniowie najczęściej wykorzystują ten portal do tego, by jak komar – nadlecieć i ukąsić wybranego nauczyciela.


Polska wersja zawierała w regulaminie następujące uzasadnienie: „Podstawowym celem Funkcjonalności "Spokobelfer" jest umożliwienie uczniom swobodnego wyrażania opinii na temat nauczycieli, którzy ich uczą lub uczyli, pod kątem zdolności i umiejętności nauczycieli istotnych z punktu widzenia wykonywanej przez nich pracy. (…)Użytkownicy tworzą bezstronny ranking najlepszych ich zdaniem nauczycieli w szkołach, miastach i kraju

Na głównej stronie portalu znajduje się rysunek uczniów trzymających w uniesionej w górę ręce tabliczkę z oceną: 5, 3, 1, 4+, a zawarty w chmurce tekst brzmi: Teraz ty masz władzę”, „Oceniaj i komentuj”.

Tak też się stało. Uczniowie jako ewaluatorzy wpisywali pełne imiona i nazwiska swoich nauczycieli, nazwę szkoły i przedmiot, którego uczyli. Administrator portalu zezwalał na publikowanie danych osobowych nauczycieli wraz z miejscem ich pracy, natomiast uczniom umożliwiał anonimowe wpisy komentarzy i ocen. 

 



Nic dziwnego, że pojawiły się wpisy w stylu (nie podaję nazwisk nauczycieli):

Z. A. Technikum Uzupełniające Nr 3, Dąbrowa Górnicza
jedna z najgorszych nauczycielek w mojej karierze edukacyjnej :/

D.J. , X Liceum Ogólnokształcące, Kraków
jedna z najbardziej niesprawiedliwych nauczycielek jakie spotkałam, niebotyczne ego, zawyżone mniemanie o sobie, zero kultury, przeradzające się czasami w pospolite chamstwo


Pozytywną stroną tego portalu było to, że nauczyciele (o ile wiedzieli, że on istnieje) mogli nie zgodzić się na to, by ktoś oceniał ich publicznie-wirtualnie. Informowął o tym administrator: Jeśli nie chce Pan/Pani być oceniany/a, wystarczy wypełnić formularz i przesłać go do nas pocztą, faxem lub mailem; wyłączymy możliwość oceniania Pana/Pani i usuniemy dotychczasowe oceny. Przy Pańskim nazwisku pojawi się krótka informacja, że nie chce być Pan/Pani oceniany/a

Być może twórcom zależało nie na zmianie postaw nauczycieli, tylko na stworzeniu okazji do zachęcania uczniów do zakupu dóbr konsumpcyjnych? Przy okazji oceniania nauczycieli mogli dokonać zakupów różnych produktów.