01 maja 2023

Nauczyciele z pedagogicznym wykształceniem nie mają kwalifikacji pedagogicznych

 


Od szeregu lat apeluję o uproszczenie przez ministerstwo edukacji prawa oświatowego w zakresie kwalifikacji pedagogicznych nauczycieli. Można pisać, mówić, słać apele i nic... bo ministrowie tego resortu nie byli nauczycielami w szkolnictwie powszechnym - podstawowym czy ponadpodstawowym.  Skoro tak, to nauczyciele kojarzą im się jedynie ze związkami zawodowymi lub tymi z własnego dzieciństwa.  

Co gorsza, oświatowe-nauczycielskie związki zawodowe także mają w małym poważaniu tych, których powinni bronić, skoro nie podejmują działań w zakresie pragmatyki zawodowej. Do niej zaś należą kwestie uznawalności wykształcenia, a także uzyskanych kwalifikacji do wykonywania zawodu. Już upłynęło ponad dwadzieścia lat, a ja stykam się z ofiarami bałaganu i braku logiki w zatrudnianiu nauczycieli w szkołach. 

Być może wynika to z faktu, że przy tak niskich płacach i tak niewielu opłaca się podejmować pracę w przedszkolu czy szkole, chyba że ma bogatego męża-sponsora pedagogicznej entuzjastki pracy z dziećmi. W czym rzecz? Jak zwykle w tym samym, więc można zajrzeć najpierw do wcześniejszych moich wpisów, które nosiły tytuł: 

* Luzactwo kwalifikacyjne, czyli uczyć każdy może

Kwalifikacyjne zamieszanie

Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje nad projektem w sprawie szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli

* Chaos i nieodpowiedzialny brak międzyresortowej współpracy w edukacji i szkolnictwie wyższym

Czy nauczyciel przedszkola ma być także anglistą?

* Kluczowa dla kształcenia nauczycieli w Polsce ekspertyza profesorów z Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN; 

* Krytyka Raportu NIK o przygotowaniu do zawodu nauczycieli

* Ekspertyza prof. Doroty Klus-Stańskiej o projekcie standardów kształcenia nauczycieli wczesnej edukacji

* Przygotowanie (nie-)pedagogiczne

* O tym, jak markuje się kształcenie nauczycieli w Polsce po 2019 r.

* Absolwent pedagogiki nie ma kwalifikacji pedagogicznych, czyli polski paragraf 22, itd. 

 

Pisze nauczycielka o tym, że od 10 lat pracuje w szkole na stanowisku nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej, pedagoga szkolnego, prowadzi zajęcia dla dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Ukończyła studia na kierunku pedagogika opiekuńczo-wychowawcza w jednej z wyższych szkół prywatnych. Dodatkowo ukończyła przed kilku laty studia podyplomowe z pedagogiki specjalnej. 

Jej problem pojawił się w momencie, kiedy dyrektor szkoły stwierdził, że nie ma uprawnienia do pracy w szkole, gdyż nie posiada przygotowania pedagogicznego. Do tej pory miała prawo wykonywania zawodu, ale kiedy postanowiła złożyć wniosek o nauczycielski awans zawodowy dowiedziała się, że nie ma kwalifikacji pedagogicznych. 

Czy ktoś wreszcie przerwie ten totalny absurd, który niszczy motywację do pracy tym, którym jeszcze chce się pracować z dziećmi lub młodzieżą. Może następny minister edukacji wprowadzi amnestię, wyczyści prawo oświatowe i doprowadzi do powołania samorządu zawodowego nauczycieli, by to oni merytorycznie rozstrzygali o tym, czy ktoś ma kwalifikacje do wykonywania tego zawodu, czy ich nie posiada.     

 (źróło ilustracji: paradaopornych.pl - zakupiona przez Oficynę Wydawniczą "Impuls" dla potrzeb blogera) 

30 kwietnia 2023

Problem wojennej traumy nie tylko wśród ukraińskich dzieci

 


Fidel Suchonis  - redaktor naczelny literackiego miesięcznika "Borysten", zareagował na przekład prof. Stefana Łaszyna mojej recenzji książki Sergija Belińskijego i Julii Iwaszko pod tytułem "A światłość w ciemności świeci... ". 

Tragizm wojny w Ukrainie stał się od ponad roku także częścią życia wielu polskich rodzin, placówek oświatowo-wychowawczych, firm usługowych i produkcyjnych, administracji państwowej i samorządowej, organizacji pozarządowych itp., które stworzyły warunki (prze-)życia milionom matek z dziećmi, osobom starszym i pozbawionym na skutek bombardowań, grabieży i gwałtów dorobku całego życia. 

Mam świadomość, że trwająca gehenna ukraińskiego narodu jest dla niego wielką traumą, ale także uświadamia nam, jak kruche jest ludzkie życie w wyniku nieprzewidywalnej przecież jeszcze dwa lata temu polityki imperialistycznego państwa. Absolutnie rację mają wzmacniający godność i suwerenność ukraińskiego narodu m.in. humaniści, dodając mu odwagi, odwołując się do potrzeby wsparcia go we wszystkich możliwych dla ludzkości zakresach i sferach codziennego życia.

Fidel Suchonis kieruje swoje słowa do obywateli Ukrainy, którzy przebywają poza granicami kraju z nadzieją na możliwy powrót do Ojczyzny dzięki pomocy, jakiej udzielają im nie tylko politycy państw Unii Europejskiej i NATO, ale w ludzkiej sferze codziennego życia - Polacy, także obywatele goszczący uchodźców z Ukrainy w innych krajach Europy. 

Publikuję zatem ważną refleksję Redaktora Naczelnego, bo problemy ukraińskich dzieci i dorosłych z wojenną traumą są doświadczane także przez polskie rodziny, szkoły, miejsca zatrudniania ich rodziców czy opiekunów.  

 

Dziękuję za współpracę. Proszę przyjąć najszczersze życzenia dobra i wszystkiego najlepszego z burzliwej Ukrainy.

Jestem świadomy tego, że nasi ludzie za granicą robią wiele, aby pomóc pokonać moskiewskich nieludzi. Jest zmęczenie, jest pewne wyczerpanie. Ale proszę sobie wyobrazić, jak trudno jest teraz na Ukrainie! 

Przyzwyczailiśmy się do wycia syren, tak samo do przerw w dostawie prądu (choć teraz jest ich znacznie mniej), ale do ludzkiego żalu i strat trudno się przyzwyczaić. Przecież wszystkie istoty na Ukrainie teraz cierpią.

Jest to szczególnie bolesne dla dzieci. Wczoraj do jednego ze schronów trafiła pomoc dla przesiedleńców z Donbasu i Zaporoża. Było tam dużo dzieci. Dzięki wojnie nasze dzieci mają teraz dojrzałe oczy, ale doświadczenie, życie i przyszłość każdego ukraińskiego dziecka są bezcenne.

Wojna ze swoim horrorem wkroczyła w życie tak wielu ukraińskich dzieci. Tyle dzieci przeżyło bombardowania, było świadkami działań wojennych, widziało to, czego dzieci nigdy nie powinny były widzieć... Tyle rodzin musiało opuścić swoje domy. 

Część dzieci straciła bliskich... Wojna niesie ze sobą cierpienie, wydarzenia wojenne mają efekt psychotraumatyczny - dlatego pozostawiają rany w duszach dzieci. Te „rany” objawiają się lękiem i strasznymi snami, wspomnieniami, które przychodzą do świadomości nieproszone i powodują emocjonalny niepokój. To normalna reakcja na nienormalne zdarzenia. 

U większości dzieci stopień i czas trwania tych objawów nie są takie, że mówimy o zespole stresu pourazowego. W przypadku większości z tych dzieci troskliwa opieka rodzinna i kompetentna podstawowa opieka psychologiczna mogą pomóc w zagojeniu się tych ran – i zapobiec rozwojowi zespołu stresu pourazowego i innych zaburzeń związanych z traumą. 

A teraz takich dzieci na Ukrainie jest bardzo dużo – i dlatego trzeba im zapewnić tak czułe wsparcie zawodowe, aby nauczyły się umiejętności opatrywania „ran duszy”, nauczyły się umiejętności zdrowienia… I my też bardzo potrzebujemy wsparcia rodziców tych dzieci, aby mogli być oparciem dla naszych dzieci... 

Przed nami dużo pracy - wszak wszystkie rany muszą się zagoić - a my wrócimy do zdrowia i odrodzimy się razem! Kiedy byliśmy w schronisku, był z nami artysta Serhij Iwansiw. Prowadził trzy warsztaty malarskie dla dzieci migrantów. 

Zobaczylibyśmy, jak oczy tych dzieci zaczęły się rozgrzewać! Jak bardzo potrzebują uwagi i troski nas wszystkich. Ledwo powstrzymałem łzy, kiedy to wszystko zobaczyłem. I wszyscy, którzy do nich przybyliśmy, marzyli o jednym, aby później móc im powiedzieć te słowa: 

„Dzieci! Zwycięstwo! Wszyscy do domu! Jutro do szkoły! Wszystko jest teraz Ukrainą!”.

 Wierzymy w Ukrainę! Wierzymy w naszą przyszłość! Dbajcie o siebie i swoich bliskich. Każdy Ukrainiec żyjący na świecie jest teraz dla nas ważny. Przecież Moskale nas zabijają. Chwała Ukrainie!

Fidel Suchonis

(źródło foto

29 kwietnia 2023

Niektórzy profesorowie "idą na skróty"

 


Rada Doskonałości Naukowej przygotowała i opublikowała w ramach dobrych praktyk poradnik dla osób ubiegających się o tytuł profesora. To jest znakomita pomoc szczególnie dla tych naukowców, którzy nie mają wsparcia we własnym środowisku w zakresie wyjaśnienia nieprecyzyjnych zapisów w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (2018). Coraz więcej osób  korzysta z tego materiału.

Jest jednak jeszcze przysłowiowa "druga strona medalu", a mianowicie recenzenci, z którymi RDN zawiera umowę o dzieło, by przygotowali recenzję wniosku w sprawie o nadanie tytułu naukowego. Zamieszczono na stronie RDN "Wzór opinii stanowiącej załącznik nr 1 do umowy" . 

Bardzo dobrze się stało, że zostały dzięki temu udostępnione informacje o tym, co powinno być przedmiotem analizy i oceny profesorów z danej dziedziny i dyscypliny lub dyscyplin naukowych, które zostały wskazane we wniosku Kandydata. Zachęcam Kandydatów do przyjrzenia się temu formularzowi, by nie pominęli w swoim wniosku pewnych faktów, informacji czy załączników.        

W czym zatem tkwi tytułowy problem dla dzisiejszego wpisu? Niestety, w tym samym, z czym spotykam się w szkolnictwie powszechnym, a mianowicie, dosłownym traktowaniem formularza zatytułowanego "wzór opinii" jako obligatoryjnego dokumentu. Każdy, kto wypełnia ten formularz w ramach ograniczonych ramkami kwestii ("kryteriów") "idzie na skróty", na przysłowiową łatwiznę. 

Ba, taki profesor rezygnuje z wolności naukowej, bowiem zadaniem recenzenta jest wyrażenie merytorycznej, uzasadnionej opinii a nie wypełnienie tabelki, by wykazać się zrealizowaniem eksperckiego zadania. Coraz częściej spotykamy w dokumentacji wniosków bardzo powierzchownie wypełniony załącznik

Jest to szczególnie problematyczne, kiedy opinia recenzenta/-ki kończy się negatywną konkluzją, a więc odmową poparcia wniosku o nadanie tytułu profesora.  Ciekaw jestem, czy taki/-a profesor/-ka chciał(a)by, żeby tak właśnie oceniano jego/jej osiągnięcia naukowe, które obejmują często kilkadziesiąt lat pracy twórczej? 

Czy mogą z czystością własnego sumienia, z poczuciem odpowiedzialności przesyłać takie recenzje do RDN? Niestety, mogą. Taki jest poziom recepcji załącznika i ucieczki od naukowej wolności

Zwracam zatem uwagę, że ów załącznik nie jest ustawowym dokumentem, zobowiązującym kogokolwiek do jego wypełniania. To miało być pomocnicze narzędzie dla tych recenzentów, którzy po raz pierwszy podejmują się tego zadania w wyniku wylosowania ich nazwiska spośród co najmniej 15 kandydatów do tego zadania. 

Recenzenci mają napisać opinię, rzetelną, pogłębioną o merytoryczne argumenty, a nie wypełniać tabelkę. Warto zastanowić się nad tym, jak wielką krzywdę wyrządza się takim podejściem do kandydatów/kandydatek ubiegającym/-ą się o tytuł profesora!   

 

(źróło ilustracji: paradaopornych.pl - zakupiona przez Oficynę Wydawniczą "Impuls" dla potrzeb blogera)