13 stycznia 2022

ATROPOCEN JAKO ZOBOWIĄZANIE DLA PEDAGOGIKI I MEDIÓW DO WALKI Z DENIALIZMEM

 




Przewodniczący KOMISJI NAUK PEDAGOGICZNYCH ODDZIAŁ PAN w Krakowie prof. Akademii WSB Janusz MORBITZER zorganizował w dniu 11 stycznia bieżącego roku spotkanie z profesor filozofii UMK w Toruniu Ewą Bińczyk, która wygłosiła znakomity referat na temat: Antropocen jako istotne wyzwanie edukacyjne 



Byłem ogromnie ciekaw spojrzenia socjofilozoficznego na zagadnienie, któremu Czeska Akademia Nauk poświęciła interdyscyplinarny Raport pod redakcją Petra Pokorny'ego i Davida Storcha pod tytułem "ANTROPOCĖN" (Praha 2021). Antropocen to epoka człowieka jako gatunku homo sapiens, która zmierza ku swojemu końcowi, jeśli politycy nie zaczną jemu realnie przeciwdziałać. 

Tego samego dnia, w którym odbywał się wykład, nowy rząd Czeskiej Republiki ogłosił, że odejdzie od węgla najpóźniej do 2023 roku. A co zadeklarował premier M. Morawiecki?  Ano to, że Polska zrezygnuje z wydobywania węgla w 2049 roku. 


Jako przedmiot badań antropocen ma charakter interdyscyplinarny. Istotne są tu wyniki badań przyrodoznawców, którzy od lat wykazują, że prawdopodobnie nie żyjemy już w holocenie. Doszło do nieprawdopodobnie przyspieszonej skali zniszczeń świata natury, bez której ludzkość przestanie istnieć.  Wprawdzie człowiek jest siłą sprawczą o znaczeniu geologicznym, która wywiera piętno na planecie, w pokładach stratygraficznych  i w bardzo dużej skali, intensywnie przetwarza biosferę, atmosferę, hydrosferę i litosferę.  

Już po jego wysłuchaniu wiedziałem, że tytuł powinien być znacznie mocniejszy w swoim przekazie, gdyż kategoria "wyzwanie" została zdewastowana przez także polskich polityków ostatnich dwóch dekad u władzy. Dzisiaj już coraz trudniej jest wzywać jakąkolwiek społeczność do tego, by miała poczucie zobowiązania nie tylko wobec samej siebie, swoich członków i ich interesów, ale przede wszystkim wobec świata. 

Rozprzestrzenia się denializm jako zjawisko zaprzeczania katastrofie klimatycznej, podobnie jak doświadczamy śmiercionośnych skutków oddziaływań ruchu antyszczepionkowego.  

To jednak brzmi patetycznie i zostało już tak wyświechtane w dyskursie publicznym, że kiedy uczony podejmuje w swoich studiach, badaniach problematykę losu Ziemi, na której (jeszcze) żyjemy, to jedni słuchają tego z otwartymi i częściowo przerażonymi oczami, a inni, chociaż jest ich na świecie niewielki odsetek, machają na to ręką twierdząc, że jest to czarnowidztwo. 

Mamy do wyboru kilka strategii możliwego jeszcze działania: 

-  uświadamianie ludzkości, że przekroczone zostały już wszystkie granice czynienia sobie Ziemi poddaną, niszcząc ją dla zachłanności, konsumpcji, terroru zglobalizowanego już rynku produkcji, usług i towarów, a tym samym wzmacniać przekaz czarnej filozofii, czarnej psychologii, czarnej pedagogiki, czarnej ekonomii, czarnej socjologii, czarnej medycyny itp., itd., co będzie dalej skutkowało powiększaniem się odsetka denialistów, bo ci będą na tym jeszcze lepiej zarabiać kontynuując niszczenie podstaw ludzkiego istnienia;   

   


-   uruchomienie w trybie pilnym edukacji krytyczno-egzystencjalnej, fenomenologicznej, ale nie tylko edukacji o ratowaniu Ziemi, nie tylko edukacji dla ratowania Ziemi, ale i edukacji głęboko egzystencjalnej, włączającej młode pokolenie w trud i troskę wspólnego ratowania Ziemi. Kierowanie apeli do ministrów edukacji spełznie na niczym, żeby opamiętali się, bowiem jesteśmy akurat w pogłębiającej się destrukcji oświatowej z racji koncentracji w curriculum na przeszłości. Ministrowie nie chcą dostrzec, że wkrótce zabraknie przestrzeni życia do uprawiania światopoglądowej indoktrynacji.  


Jeśli jeszcze zależy nam na tym, żeby kolejne generacje miały szanse na przeżycie a potem bardziej godne życie, to trzeba działać. Obecni rządzący o to się nie martwią, bo są w takim wieku, że jest im doprawdy już obojętne, jak długo jeszcze będą żyć na naszym globie. Być może nawet pomyślą o własnych dzieciach a może i wnuczętach, chociaż ich troskę i tak przesłania walka o utrzymanie się przy władzy; 

-   zintensyfikowanie bardziej aktywnych/kontestacyjnych działań środowisk eksperckich, naukowych współpracujących nadal z organizacjami pozarządowymi i młodzieżą szkolną, by zmusić polityków władzy do konkretnych (a nie jedynie deklaratywnych i oddalonych w czasie) działań. Przypominam posty o akcjach związanych ze szkolnymi protestami klimatycznymi także w Polsce (Greta Thunberg - Człowiek Roku 2019 magazynu "Times"), którym rządzący usiłują nadać ideologiczno-polityczny charakter, a nie funkcję autentycznej troski o przeżycie  oszukanej przez ostatnie generacje dorosłych ludzkości. 



autentyczne zmniejszanie, redukowanie poziomu zniszczeń wszystkich ekosystemów na Ziemi przez jej m.in. dekarbonizację. Jak mówiła prof. E. Bińczyk, na szczęście zapanował wreszcie w nauce konsensus (97%) wśród klimatologów co do diagnozy o stanie wielkiej anihilacji biosfery, utraty żyznych gleb oraz destabilizacji i zakwaszania oceanów.  Szokuje jednak skala proporcji ekokatastrofy na Ziemi, która ma dwukrotnie więcej plastiku niż biomasa zwierząt, gdzie wszystkich roślin jest mniej niż wynosi masa budowli i budynków, skoro na 1 metr kwadratowy powierzchni Ziemi przypada 1 kg betonu oraz gdzie jest 6 razy więcej wód, które są zatrzymywane przez zapory i tamy, niż wód swobodnie wpływających do oceanów.   

-  zaprzestanie przez niektóre media i nieliczną grupę pseudodziennikarzy okłamywania społeczeństw stosowaniem propagandowych trików, które mają na celu ich zyski w wyniku "handlowania wątpliwościami", szerzenia postprawd. Perfidna i cyniczna gra na rzecz osłabiania wiarygodności nauki, jej osiągnięć przez populistyczne hasła, pseudonauk, mity itp. skutkuje zarazem postawami fatalistycznymi, odrętwieniem psychicznym czy depresją oraz uodparnia na zaufanie do wiedzy. 


W trakcie wykładu, którego nie będę tu streszczał, gdyż trzeba najpierw przeczytać książki na ten temat, mowa była także o polityce międzynarodowej na rzecz poznania, zrozumienia i przeciwdziałania toksycznym, niszczącym skutkom działań ludzi na klimat.  Profesor E. Bińczyk znakomicie zrekonstruowała strategie retoryczne, którymi posługują się cyniczni gracze ludzkim życiem. 

My wszyscy nie jesteśmy ekspertami ani od medycyny, ani od klimatu, ani od edukacji szkolnej czy polityki ekonomicznej i społecznej państwa.  Jeszcze coś możemy uczynić razem, ale nie w postaci akcji "sprzątanie świata", bo to był tylko pozór, którym politycy posługiwali się i posługują dla podtrzymania dobrego samopoczucia.  


Katastrofa klimatyczna powoli zmienia nie tylko politykę, która musi zacząć korygować dotychczasowy kapitalizm konsumencki. Każdy z nas musi zacząć myśleć inaczej,  żyć oszczędniej, gospodarując jeszcze dostępnymi zasobami. 

 

Najwyższy czas przerwać ten narcystyczny zachwyt postępem technologicznym, redukować dotychczasowe sposoby zaspokajania własnych potrzeb. Naukowcy muszą stanąć na straży etosu nauki, przestać służyć kampaniom dezinformacyjnym, a nauczyciele powinni zacząć ostrzej uczulać swoich uczniów na dezinformację, manipulacje i dramatyczne skutki niewiedzy.  Trzeba odczarować świat, by go uratować przed zagładą. 

 

Zastanówmy się - komu bije dzwon?  

 









12 stycznia 2022

Polska Akademia Nauk we wspomnieniach wybitnego dydaktyka

 



Tak wspomina w swoim dzienniku POLSKĄ AKADEMIĘ NAUK wybitny historyk myśli pedagogicznej i dydaktyk prof. Czesław Kupisiewicz

Najpierw dowiedziałem się od profesora J. Szczepańskiego o wysunięciu mojej kandydatury na członka korespondenta do Polskiej Akademii Nauk, później o pozytywnych dla mnie głosowaniach w tej sprawie na zebraniach Rady Wydziału, Senatu Uniwersytetu Warszawskiego, Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, wreszcie w samej Polskiej Akademii Nauk. 

I oto stało się! 15 października 1976 roku zatwierdzono moją kandydaturę na posiedzeniu Wydziału I Nauk Społecznych i Humanistycznych PAN, a 17 grudnia tegoż roku otrzymałem w Pałacu Staszica dyplom członka korespondenta tej najwyższej w kraju instytucji naukowej. 

Jakże daleką przebyłem drogę: od robotnika w niemieckiej cynkowni, którym miałem być – jak mi tam wieszczono – przez całe życie, poprzez niekwalifikowanego nauczyciela szkoły podstawowej, kwalifikowanego nauczyciela ogólnokształcących i zawodowych szkół średnich, pracownika Uniwersytetu Warszawskiego, do członka PAN! 

Członkiem rzeczywistym PAN zostałem w maju 1986 roku, a więc po długim okresie „naukowego terminowania”. To, jak mówiono, normalne zjawisko.


NOBILITACJA. 

24 stycznia 1977 roku byłem w Belwederze wraz z pozostałymi członkami PAN, wybranymi w ubiegłym roku do tej instytucji. Podejmował nas, co należało już do tradycji, profesor Jabłoński, wówczas przewodniczący Rady Państwa, ale także członek PAN. Spotkanie upływało pod znakiem monologu gospodarza, który lubił wspominać dawne dobre czasy, eksponując zwłaszcza swój udział w walkach pod Narwikiem. Pod koniec długiego wątku wspomnień nasz gospodarz  opowiadał o swoich studiach oraz oświadczył, że chciał wtedy zostać pedagogiem.

„Historycy nie darowaliby tego pedagogom”, zauważyłem, ale Jabłoński nie zareagował i dalej snuł swoją opowieść:

„Na Wolnej Wszechnicy Polskiej zaliczyłem egzamin u profesora Stefana Baleya, później u profesora Stanisława Kota, a następnie przystąpiłem do egzaminu u profesora Bogdana Nawroczyńskiego. Podchodziłem do tego egzaminu trzy razy, ale niestety bez powodzenia. Zostałem więc historykiem. A kto jest pańskim mistrzem, panie Czesławie?”, zwrócił się do mnie.

„Profesorowie Bogdan Nawroczyński i Wincenty Okoń” , odpowiedziałem.

„Dyplomatą to ty Czesiu nie jesteś, albo nie chciałeś w tym przypadku nim być”, skwitował później tę odpowiedź profesor Władysław Markiewicz, który podczas opisywanego tu spotkania był jako sekretarz Wydziału I PAN opiekunem naszej grupy.


11 stycznia 2022

W PAN bez zmian

 




Upłynęło już trochę czasu, żeby z dystansu spojrzeć na to, co od kilkudziesięciu już lat ma miejsce w Polskiej Akademii Nauk. Ta społeczność, niestety, nie jest wzorem cnót niewieścich ani tym bardziej naukowych, którymi powinni kierować się jej członkowie. Nie kieruje się bowiem rzeczywistymi osiągnięciami kandydatów rekomendowanych przez uczelnie do jej składu. 

Przewodniczący PAN wprawdzie mówił zaraz po uzyskaniu fotela prezesa, że przeprowadzane w wydziałach Akademii wybory na członków korespondentów wymagają zmian proceduralnych, ale słowa nie dotrzymał. Tymczasem ówcześni przewodniczący niektórych, a marginalizowanych w takich wyborach komitetów naukowych w Wydziale Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN od lat informowali o nierzetelnych regułach i praktykach wyborczych. 

Na czym polega nierzetelność wyborcza? 

Na podtrzymywaniu zjawiska, które socjolodzy określają mianem takich wspólnot, które zawsze wybierają "swoich", jeśli tylko pozwala im na to prawo przez nie stanowione. Czynią tak bez względu na to, czy kandydujący z innych dyscyplin naukowych mają ewidentnie wyższe osiągnięcia naukowe od "swoich" kandydatów, a w tym przypadku reprezentujących dyscypliny naukowe mające więcej wyborców wśród członków korespondentów i członków rzeczywistych PAN. 

Jak to z wyborami bywa. Nie o meritum chodzi, tylko o tzw. "szable". W PAN nie mają być najlepsi, zasłużeni dla polskiej nauki i nadal rozwijający poszczególne dyscypliny w ramach dziedzin nauk, tylko poszerzający sferę wpływów i wzajemnego namaszczania "swoich". Kto ma więcej szabel, ten powiększa własne grono o kolejne osoby.  

Być może w ten sposób spłaca się różne długi, zobowiązania (?) Czy tak jest? Tego nie wiem i nawet mnie to nie interesuje.    

Wiem natomiast, że w wyborach na członków korespondentów, które odbyły się pod koniec 2021 roku, posunięto się nawet do złamania w tym celu obowiązującego w PAN prawa, by wprowadzić na listę kandydatów osobę, która nie uzyskała poparcia komitetu naukowego własnej dyscypliny. Popierali ją w tej nieuczciwej procedurze trzej członkowie zwyczajni PAN. 

Wprawdzie ta osoba nie została wybrana, gdyż zabrakło jej tylko jednego głosu. Szkoda, bo przynajmniej środowisko naukowe wiedziałoby, jak załatwia się takie sprawy, a tak, to niby nikt nic nie wie.  No cóż, martwi mnie jedynie to, że duża liczba członków PAN, jak poinformował mnie członek rzeczywisty PAN, uczestniczyła w tym procederze wraz z nim.    

W PAN zatem jest od kilkudziesięciu lat bez zmian.