12 grudnia 2020

Kto pamięta chociaż jeden z 148 postulatów Komitetu Strajkowego z sierpnia 1980 r. w sprawach oświaty?

 



Wszyscy działacze (funkcjonariusze) NSZZ "Solidarność" ostatniego trzydziestolecia RP powinni na kolanach odbyć pielgrzymkę do Częstochowy, by przeprosić polskich nauczycieli, oświatowców, ale i rodziców kierujących dzieci do szkół publicznych w ramach obowiązku szkolnego - za merytoryczną i administracyjną ZDRADĘ wartości, które były przedmiotem obywatelskiego ruchu protestu w l. 1980-1989. 

Pod dokumentem - "Protokół ustaleń w sprawie postulatów nauczycieli i placówek oświatowo-wychowawczych złożonych w Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym w Stoczni Gdańskiej oraz w terminie późniejszym w Komitecie Założycielskim NSZZ "Solidarność" w Gdańsku podpisali  się w  dniu 7 listopada 1980 r. z ramienia Ministerstwa Oświaty i Wychowania ówczesny minister, profesor pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego - Krzysztof Kruszewski, zaś z ramienia NSZZ "Solidarności" - Roman Lewtak.    

Warto przywołać niektóre z postulatów z tego protokołu, żeby uświadomić sobie, których z nich nie zrealizowała NSZZ "Solidarność" w latach 1993-2020. Zdradzieckimi okazały się też postsolidarnościowe elity władz w dobie transformacji ustrojowej. 

Przeczytajmy to raz jeszcze, bo zdaje się, jakbym słyszał wypowiedzi ministrów edukacji, posłów partii rządzącej czy czytał komunikaty rządu, ME(i-)N oraz nomenklatury związkowej:  

Postulat Nr. 3

Uważamy za niezbędne dać większą autonomię szkole, pozwolić Radom Pedagogicznym decydować o realizacji podstawowych celów dydaktyczno-wychowawczych, obchodów rocznicowych, uroczystości i imprez, co sprzyjać powinno uniknięciu szablonowości i formalizmu w pracy wychowawczej szkoły. 

Stanowisko MOiW:  

MOiW będzie dążyć do stałego doskonalenia pracy szkoły, zwiększania autonomii i umacniania rad pedagogicznych w planowaniu i organizacji pracy dydaktyczno-wychowawczej. Do marca 1981 roku opracowany zostanie przy współudziale nauczycielskich związków zawodowych w tym także NSZZ "Solidarność" projekt nowego regulaminu rady pedagogicznej. Zakłada się, że rada pedagogiczna  będzie upoważniona do podejmowania wiążących dla dyrektora szkoły uchwał we wszystkich sprawach związanych z działalnością szkoły.

Powinno to przyczynić się do zwiększenia autonomii rady pedagogicznej w zakresie decydowania o sposobach i metodach realizacji całokształtu statutowych zadań szkoły, w tym także jej celów dydaktyczno-wychowawczych określonych odpowiednimi Ustawami Sejmu PRL i programami nauczania poszczególnych przedmiotów. Zwiększona autonomia szkoły powinna sprzyjać pożądanym zmianom w relacji szkoła-nadzór pedagogiczny oraz rada pedagogiczna-młodzież (podkreśl. moje).

Prawda, że piękne i doniosłe? Co za styl, szczerość intencji i pustosłowia. Wówczas związkowcy nie apelowali o autonomię, tylko o jej zwiększenie. Jaką miarą zamierzano weryfikować ów wzrost autonomii? 

Zdarzały się wówczas postulaty związkowców o większym stopniu radykalizmu. Oto postulat Nr 9, którego NSZZ "Solidarność" nie raczyła już powtórzyć ani w 1998, ani w 2018 r

Wobec istotnych braków w kadrze nauczycielskiej, bazie szkolnej, wyposażeniu w podręczniki i pomoce naukowe wstrzymać wdrażanie reformy szkolnej i poddać jej zasadność w projektowanej formie ogólnonarodowej dyskusji. 

Stanowisko MOiW: 

MOiW poddało pod dyskusję projekt koncepcji reformy szkolnej w materiale pt. "Podstawowe założenia projektowanego ustroju szkolnego i warunki jego realizacji", biorąc pod uwagę zmienioną sytuację w kraju i wyniki dyskusji ogólnospołecznej nad stanem oświaty. Zwróciło się także do opinii publicznej, zwłaszcza do nauczycieli z pytaniami w sprawie dalszych kierunków reformy, jej kształtu i podjęcia decyzji w tej sprawie w 1981 roku. Uzgodniono, że wyniki społecznej dyskusji zostaną opracowane przy współudziale NSZZ "Solidarność" i innych związków nauczycielskich. 

Stanowisko Komisji NSZZ "Solidarność"

W imieniu NSZZ "Solidarność"  - domagamy się natychmiastowego przerwania wdrażania reformy szkolnej  jako rozwiązania, które nie uwzględniło opinii środowiska nauczycielskiego i szerokiego ogółu społeczeństwa w tej sprawie i wykazało już z w początkowym okresie jego realizacji niezwykle negatywne skutki dla naszego systemu oświaty i wychowania. 

cdn.

 



  



11 grudnia 2020

O manipulowaniu interpretacją wyników badań TIMSS - 2019

 


(źródło: Policy Note 1/2020)

Zdaniem opozycyjnych wobec rządu komentatorów najnowszej edycji międzynarodowego badania TIMSS - Wyniki polskich czwartoklasistów z matematyki w ciągu czterech lat znacząco się pogorszyły. Wyniki uczniów najlepszych nie zmieniły się, spadły natomiast osiągnięcia uczniów na średnim i niskim poziomie

Eksperci Evidence Institut, który założył były wiceminister edukacji za rządów PO/PSL Maciej Jakubowski, słusznie twierdzą, że  skoro polscy uczniowie brali udział w tych diagnozach dopiero od 2011 roku, kiedy to w pierwszej edycji TIMSS w Polsce badani byli uczniowie trzecich klas, to opublikowane w 2020 r. wyniki pomiaru z 2019 r. nie są porównywalne w czasie. 

Niestety, nie dodali, że żadne wyniki badań poprzecznych nie są porównywalne w wymiarze temporalnym, gdyż nie są to badania podłużne (longitudinalne), a więc prowadzone na tej samej próbie uczniowskiej. Nie wolno zatem mówić, że w ciągu czterech czy więcej lat coś uległo poprawie i/lub pogorszeniu, bo nie dotyczy to tych samych uczniów, z tych samych szkół.  

Udział w badaniu nie jest łatwy, bowiem uczniowie musieli rozwiązać zadania z obu dziedzin wiedzy w ustalonym czasie. Organizatorzy mieli do dyspozycji 350 zadań. 

   

Skoro w 2011 i 2015 r. badaniami TIMSS byli objęci w Polsce uczniowie klas trzecich szkół podstawowych, to tym bardziej przeprowadzenie pomiaru w 2019 r. w grupie czwartoklasistów rodzi pytanie, czy aby nie był to celowy manewr władz resortu edukacji, by ewentualną porażkę zrzucić na poprzednią władzę? 


Zdaniem A. Zalewskiej badani uczniowie klas czwartych sa w tym pomiarze ofiarami polityki PO-PSL. To jest argument demagogiczny, gdyż to nie podręcznik szkolny decyduje o wykształceniu, ale w pierwszej kolejności środowisko rodzinne uczniów, a w dalszej - nauczyciele realizujący podstawę programową oraz ich uczniowie z określonym poziomem wieku rozwojowego i aspiracji. O curriculum dla klas I-III nie można powiedzieć, że było infantylne w swej treści. Podręczniki same w sobie niewiele znaczą.         

Porażka częściowo jest ewidentna w odniesieniu do tej próbki badanych, skoro najwyższym wynikiem może pochwalić się jedynie 8 proc. dzieci, zaś aż 7 proc. uczniów nie osiągnęło nawet najniższego poziomu wiedzy i umiejętności z matematyki, jakiej wymaga się na świecie od dziesięciolatków!  

Pamiętajmy jednak, że pomiar objął tylko 4 882 uczniów klas czwartych z 149 wylosowanych szkół podstawowych. Jednak tak z matematyki, jak i przyrody nasi uczniowie uzyskali wynik powyżej średniej na poziomie 500 pkt. Zadania oceniane były w skali czterostopniowej (poziom: niski, średni, wysoki i bardzo wysoki).     

Po czterech latach edukacji w stylistyce programowej Anny Zalewskiej nasi uczniowie są półanalfabetami!, gdyż nie potrafią rozwiązać najprostszych zadań rachunkowych i rozpoznać figur geometrycznych. Może potrafią odróżnić kij od szczotki od kija bejsbolowego?

Podobnie częściowo źle jest z wiedzą przyrodniczą badanych dziesięciolatków, skoro aż 5 proc. objętych pomiarem TIMSS nie opanowało najprostszej wiedzy i umiejętności w zakresie przyrody, zaś na najwyższym poziomie odliczyło się tylko 9 proc. dzieci. 



(źródło: tamże)

Niezależnie od wszystkiego, czy tego chcemy, czy nie, czy urzędnicy MEiN będą manipulować interpretacją tych danych bardziej lub mniej, to poziom wiedzy i umiejętności czwartoklasistów jest żenujący. Ci przecież powinni wypaść lepiej niż gdyby mierzono ich wiedzę i umiejętności pod koniec klasy trzeciej. 

Niepokojące jest, że znacznie gorzej z matematyki i nauk przyrodniczych wypadły dziewczęta w porównaniu ze swoimi koleżankami sprzed czterech lat (z matematyki spadek aż o 18 pkt., zaś z przyrody o 16 pkt.). 



(źródło: tamże)

Wprawdzie MEiN może się chwalić, że mimo wszystko i tak polscy uczniowie uzyskali wynik wyższy od średniej w krajach OECD , która wynosi 500 pkt, a nasi mieli z matematyki - 520 pkt., zaś  z przyrody - 531 pkt.   

Zobaczymy wkrótce, jak wypadną nasi piętnastolatkowie w badaniach PISA. Tu zapewne będzie jeszcze większy pogrom, biorąc pod uwagę skandaliczną dewastację ustrojową w polskim szkolnictwie, do której doprowadziła totalna ignorancja i populistyczna hucpa A. Zalewskiej.   

Co z nich wyrośnie, skoro była to tylko mała próbka, chociaż - w sensie statystycznie uzasadnionego doboru - reprezentatywna? 

 

 


10 grudnia 2020

Po co ideologiczna nowelizacja prawa o szkolnictwie wyższym i nauce?

 


Nowy minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zamiast zająć się konieczną zmianą absurdów w prawie akademickim, do których częściowo doprowadziła reforma Jarosława Gowina, przedłożył 9 grudnia 2020 r. projekt nowelizacji Ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce w sprawach, których by nie wymyślił nawet Sławomir Mrożek, gdyby jeszcze żył w wolnym, demokratycznym państwie. 

Czy rzeczywiście mamy tak niewychowanych, niemoralnych i źle wykształconych rektorów oraz rzeczników dyscyplinarnych dla nauczycieli akademickich, że trzeba będzie teraz zapisywać w ustawie wszystko to, co powinno gwarantować uczonym i wykładowcom normalność? 

Minister P. Czarnek odsłania właściwie tym projektem katastrofalny stan zniszczenia kodu moralnego w uniwersytetach i brak norm przyzwoitości, skoro konieczne jest zapisanie w ustawie: 

w art. 23 w ust. 2 po pkt 2 dodaje się pkt 2a w brzmieniu: „2a)

zapewnianie w uczelni poszanowania wolności nauczania, wolności słowa, badań naukowych, ogłaszania ich wyników, a także debaty akademickiej organizowanej przez członków wspólnoty uczelni z zachowaniem zasad pluralizmu światopoglądowego i przepisów porządkowych uczelni. 

2) w art. 275 po ust. 1 dodaje się ust. 1a w brzmieniu: „1a. Nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego wyrażanie przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych.”;

   Przepraszam, ale to chyba formacja polityczna ministra P. Czarnka  od pięciu lat ogłasza, o czym nie wolno mówić studentom w uniwersytetach, jakie zagadnienia są niestosowne, które metody badań powinny obowiązywać, co jest nauką, a co nią nie jest i dlaczego jest ideologią, itp., itd.?    

Inna rzecz, że w mijającej pięciolatce środowisko akademickie zostało już tak radykalnie podzielone zgodnie z kryterium światopoglądowo-partyjnej afirmacji, że być może właśnie ten zapis w ustawie pozwoli na powrót do normalności? 

Chyba jestem naiwny sądząc, że PRAWDA i DOBRO obronią się same. Na ich straży musi stać prawo, które i tak dowolnie będą komentować i interpretować koledzy ministra z tej samej dyscypliny naukowej.   

Może minister zajmie się absurdami, nonsensownymi rozwiązaniami, które niszczą polską naukę i uniwersytety? Może minister zacznie wreszcie walczyć o środki finansowe na badania naukowe i zmianę ustawy o Narodowym Centrum Nauki, bo jak się zdaje, to właśnie tam rozstrzygają się kwestie, które są toksyczne dla młodego pokolenia badaczy. 

Kiedy skończy się to pozorowanie przez władze finansowania nauki i sprzyjanie lobbystom, także w środowiskach władzy, na pozyskiwanie środków budżetowych kosztem wielu dyscyplin i szkół naukowych? 

Zdecydowanej większości uczonych nie musi minister przywracać godność, bo oni jej nie stracili. Chyba że ma na myśli tych, którzy ją utracili w wyniku nieuczciwości akademickiej, urzędniczej czy polityczno-administracyjnej? To może lepiej im jej nie przywracać, tylko niech zajmą się nimi stosowne służby?         

Nie bardzo rozumiem, po co w tej nowelizacji zapis: 

„Art. 284a. 2. Na postanowienie o poleceniu rozpoczęcia prowadzenia sprawy osobie, której czynu dotyczy zawiadomienie lub informacja, o których mowa w art. 282, przysługuje zażalenie do komisji dyscyplinarnej przy ministrze w przypadku, gdy sprawa objęta postanowieniem dotyczy wyrażania przez tę osobę przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych.   

Możemy przecież złożyć na nierzetelnego i zdemoralizowanego politycznie rzecznika dyscyplinarnego w danej uczelni doniesienie do prokuratury rejonowej. Niech sąd zajmie się takim "pseudoprawnikiem", a jak to uczynić, to jeszcze opowiem przy innej okazji. Także można odwołać rektora, dziekana czy dyrektora instytutu, jeśli narusza nasze konstytucyjne prawa. 

 Do relacji Mistrz-Student nie potrzebuję żadnej ustawy. Wystarczą moje kompetencje oraz osobista i akademicka kultura. Z pseudonaukowcami poradzimy sobie bez tej nowelizacji. Może czas skończyć z tą permanentną ideologizacją wszystkiego?   Czy może Ustawa Prawo Oświatowe też będzie nowelizowana pod tym kątem? Jak już, to niech minister nowelizuje także prawo oświatowe, bo zdaje się, że niektórzy nauczyciele już mają problemy w swoich szkołach.