09 września 2025

Gdyby głupota mogła latać


Gdyby głupota umiała latać… – mówił bohater czeskiego serialu Szpital na peryferiach. Gdyby rzeczywiście tak było, niebo mielibyśmy tak zatłoczone, że kontrolerzy ruchu lotniczego dawno już zrezygnowaliby z pracy. Najnowsza książka Františka Koukolíka Stupidita (Praga, 2023) pokazuje, że problem nie jest wcale metaforyczny. Stupidita to realna, społeczna siła, która działa, niszczy i rozrasta się szybciej niż inflacja.

Nie chodzi tu o zwykłą głupotę – z nią można jeszcze żyć. Stupidita to coś gorszego: nieracjonalny sposób myślenia, absurdalne postawy, irracjonalne działania, to odwrotność mądrości. Autor przypomina nawet archaiczne pojęcie moroni. Brzmi niewinnie, ale to etykietka dla narcystycznych osobników, którzy uważają się za geniuszy, a w praktyce są jak balony, nadęci i niezdolni przyjąć choćby najmniejszej dawki krytyki.

Najgorsze, że moroni potrafią zrobić karierę: studiować prawo, medycynę, a nawet uzyskać stopień doktora. Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś publicznie pokaże, że ich „osiągnięcia” to fikcja. Wówczas mechanizm zemsty uruchamia się natychmiast: plotki, donosy, irracjonalne oskarżenia. Zamiast przyjąć krytykę, uruchamiają machinę destrukcji. To właśnie Koukolík nazywa stupiditą.

Sprawa ma jednak szerszy wymiar. Już Carlo Cippola, profesor z Berkeley, zauważył, że stupidita ma swoje prawa. Pierwsze? Zawsze niedoceniamy jej skali, skoro trzy czwarte społeczeństwa chodzi po ziemi z włączonym trybem „stupid”. Drugie? Może dotknąć każdego, doktora, ministra, celebrytę, sąsiadkę z trzeciego piętra. Trzecie? W każdej grupie społecznej czy zawodowej znajdziemy mieszankę: bezradnych, inteligentnych, bandytów i… tych ostatnich, najbardziej niebezpiecznych, stupidnych.

Stupidni są groźniejsi niż bandyci, bo ci przynajmniej wiedzą, czego chcą, a tamci mszczą się na swoich krytykach, którzy zdejmują ich maski. Stupidni działają na oślep, ale ich szkody są większe niż celowa kradzież. Cippola nie miał złudzeń: najstupidniejszym gatunkiem na Ziemi jesteśmy my sami.

Jakby tego było mało, Carlo Livraghi dolał oliwy do ognia, dodając trzy dodatkowe prawa stupidity. Po pierwsze: każdy z nas ma w sobie dawkę stupidyty – i większą, niż nam się wydaje. Po drugie: stupidita działa jak wirus, bowiem kiedy spotyka się z inną stupiditą, mnoży się w postępie geometrycznym. Po trzecie: podczas gdy inteligencja wymaga planowania, współpracy i wysiłku, stupidita nie potrzebuje niczego, rozprzestrzenia się sama, błyskawicznie i bez wysiłku.

I oto mamy odpowiedź, dlaczego tak łatwo jest zniszczyć sensowną inicjatywę, a tak trudno zbudować coś wartościowego. Inteligencja wymaga organizacji a stupidita działa na autopilocie.

Koukolík pisze, że stupidita nie jest obelgą, lecz opisem rzeczywistości. Może i tak, ale trudno nie zauważyć, że w zetknięciu z nią człowiek czuje się jak w kabarecie absurdu. Problem w tym, że to nie jest kabaret, to codzienność, także w uczelniach, szkołach powszechnych, szpitalach itd.

Następnym razem, gdy ktoś w Twoim otoczeniu zachowa się irracjonalnie, zamiast łapać się za głowę, możesz po prostu wzruszyć ramionami i pomyśleć: oto kolejny lotnik w powietrznej eskadrze stupidity. A patrząc na zatłoczone niebo, łatwo dojść do wniosku, że ziemia to jedynie lotnisko zapasowe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam