Międzynarodowa
Konferencja „Uwaga! Smartfon", jaką od trzech lat organizuje Fundacja
Projekt.pl w Krakowie, jest niewątpliwie wyjątkowym wydarzeniem w Polsce ze
względu na podejmowanie przez jej ekspertów i zapraszanych gości - wykładowców
reprezentujących różne perspektywy badań i analiz oraz praktyk społecznych.
Każdego roku organizatorzy dbają o to, by zaproszeni eksperci wypowiadali
się i dyskutowali z uczestnikami na temat niezwykle aktualnego problemu
cyberuzależnień, ale także cyfryzacji w edukacji i życiu społecznym.
Rzecz jasna,
nie jest to ani nowy fenomen w badaniach naukowych, ani też niedostrzegany
przez wiele środowisk akademickich i oświatowych problem wychowawczy. Dotarcie
ekspertów w różnych miejscach kraju do szeroko pojmowanych środowisk
socjalizacyjnych, oświatowych, samorządowych, politycznych, gospodarczych i
wychowawczych jest niesłychanie ważne i cenne. Druga, równoległa
cyberprzestrzeń codziennego życia dzieci, młodzieży i osób dorosłych niesie z
sobą ogromne korzyści, ale także, choć na szczęście wciąż marginalne,
zagrożenia, a nawet realne straty.
Każda zatem
okazja do spotkań z ekspertami często odmiennych szkół naukowo-badawczych i
klinicznych jest na wagę kulturowego "złota". W Krakowie
uczestniczyło w ubiegłotygodniowej konferencji ok.1200 osób, a to było ogromną
zasługą organizatorów, którzy wypracowali wysoki poziom wiarygodności i troski
o dostęp do najnowszych źródeł wiedzy oraz wynikających z niej nowych rozwiązań
w praktyce medycznej, psychoterapeutycznej, szkolnej i społeczno-oświatowej
(NGO). W ubiegłym roku gościem-wykładowcą zagranicznym był psychiatra,
autor znanych w Polsce rozpraw na temat cyberzagrożeń w życiu dzieci i
młodzieży Manfred Spitzer.
W tegorocznej
edycji "o znaczeniu zachwytu i utrzymaniu uwagi w świecie, w którym jest więcej
ekranów niż okien" mówiła gość specjalna - kanadyjskiego pochodzenia
pedagog i psycholog, członek Hiszpańskiego Stowarzyszenia
Montessori dr Catherine L’Ecuyer. Równolegle po wykładach
plenarnych obradowały sesje panelowe a jedna z nich dotyczyła poszukiwania
odpowiedzi na pytanie, czy można lub powinno się ustawą sejmową uregulować
ograniczenie korzystania przez małe dzieci z mediów cyfrowych.
Ów panel
prowadził Adam Zych zwracając uwagę na to, że część rodziców nie jest
zainteresowana wyjściem z własnej "bańki" kulturowej,
światopoglądowej. Heurystyka bliskości sprawia, że widzą to, co jest blisko ich
własnego środowiska, ale nie dostrzegają zjawisk i ich skutków, które pojawiają
się poza zasięgiem ich wiedzy, obserwacji czy osobistych doświadczeń.
Paneliści
zastanawiali się nad tym, czy mikrokomputer w kieszeni każdego dziecka do 6-7
roku życia dziecka, bo czymś takim jest smartfon, z pełnym dostępem do
wszystkich informacji, materiałów audio i wideo, jest właściwym medium w
rozwoju małoletniego dziecka. Jak wynika z przywoływanych badań - 40 proc.
dzieci w tym wieku ma już własny smartfon, podobnie jak 40 procentowym posiadaczami tego medium jest kolejna grupa wiekowa
8-9 latków.
To oznacza, że
ok. 80 proc. dzieci w okresie wciąż rozwijającego się mózgu, jego funkcji
poznawczych, ale także całego systemu nerwowego, emocjonalności i kondycji
fizycznej jest powoli wyłączana z własnej aktywności na rzecz niekontrolowanej
stymulacji zewnętrznej. Ponoć ok. 60 proc. rodziców sześciolatków nie stosuje
żadnych zasad związanych z pozytywnie rozumianą kontrolą rodzicielską. To
jednak nic nie znaczy, bowiem w zdrowym środowisku rodzinnym takie rozwiązanie
jest zbyteczne.
Dzieci powinny
być oswajane z cybernarzędziami, ale mądrze, kompetentnie i doraźnie, a nie na
zasadzie wyłączenia się osób dorosłych z wprowadzania uczniów w sztukę uczenia
się, autoedukacji, rozsądnego zarządzania czasem i przestrzenią, także tą
społeczną, kulturową, duchową.
Jeden z
ekspertów w panelu - mecenas Paweł Kuglarz chciałby odgórnie regulować
zakaz wnoszenia smartfonów do szkół przez dzieci w wieku
wczesnoszkolnym i chyba lobbuje w tym zakresie w Ministerstwie Edukacji
Narodowej. Prawnicy uważają, że jak zostanie zapisany w ustawie oświatowej tego
typu zakaz, to dzieci będą zdrowsze psychofizycznie, lepiej wykształcone i
uspołecznione. Chcą zatem obowiązkowego zapisu w statutach wszystkich szkół
takiego zakazu.
Prawnicy nie
rozumieją, że proces kształcenia i wychowania, inkulturacji wymaga
pedagogicznie profesjonalnego podejścia do edukacji dzieci, a nie decydowania
za nauczycieli o tym, w jaki sposób mają ten proces organizować, z pomocą
jakich metod, środków i na podstawie jakich zasad dydaktycznych. Niestety, ale
jurydyzacja szkolnej edukacji jest najpoważniejszym błędem w polityce
oświatowej, bowiem wyklucza profesjonalizm nauczycieli a nawet zwalnia część z
nich z jakiejkolwiek kreatywności dydaktycznej.
Trzeba znać
psychologiczne podstawy uczenia się, a nie tylko czytać rozwiązania ustawowe
czy regionalne w innych państwach, w których rozstrzyga się za nauczycieli, w
jaki sposób mają pracować z dziećmi. Populistyczne przywoływanie wiedzy o tym,
że w Bawarii jako kraju związkowym w Niemczech zakazano dzieciom używania we wczesnej
edukacji smartfonów, czy że przyjęto takie rozstrzygniecie w jakimś
stanie USA lub regionie Wielkiej Brytanii, jest absurdalne, bowiem usiłuje się
w ten sposób narzucić polskim nauczycielom rozwiązania
administracyjno-biurokratyczne, które rozmijają się z uwarunkowaniami pracy
polskich nauczycieli.
To, że część
nauczycieli w naszym kraju jest wypalona zawodowo, nie chce rzetelnie pracować,
lekceważy procesy a nawet generuje sytuacje patologiczne, pseudoedukacyjne i
zagraża zdrowym postawom większości uczniów, nie powinno w żadnej mierze
pozbawiać autonomii decydowania o obowiązujących w zespole uczniowskim zasadach tych, którzy potrafią, chcą i zależy im na jakości procesu kształcenia i
wychowania młodych pokoleń.
Polskie
szkolnictwo jest pozbawione wizji, strategii rozwoju, ale także koniecznej i
radykalnej pracy władz państwowych z ekspertami na temat głębokiej reformy
edukacji publicznej, w tym zdecydowanie innego doboru kadr nauczycielskich, ich
wykształcenia, wynagradzania i skutecznego egzekwowania organizacji procesu
kształcenia na miarę XXI wieku a nie powracanie do rozwiązań z przełomu XIX i
XX wieku. Im dłużej losy edukacji dzieci III RP będą uzależnione od partyjnych
interesów i populistycznych gier rządzących, tym trudniej będzie odzyskać
merytokratyczną szansę na ich właściwy rozwój.