Na łamach "Forum Akademickiego" (4/2024)
opublikował swój pogląd na temat rzekomo niskiego poziomu umiędzynarodowienia w aktywności naukowej członków RDN, matematyk z Wydziału Geografii
Społeczno-Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej w UAM w Poznaniu, prof.
UAM, dr hab. Jan Hauke. Treść autorskiej narracji rozmija się z tytułem, bowiem dotyczy ona tylko profesorów nauk społecznych.
Autor uprawia na łamach FA demagogię, pisząc o
tym, kto jest najlepszy, a kto najgorszy w naukach społecznych, mimo że sam nie prowadzi badań naukowych w którejkolwiek z dyscyplin tej dziedziny nauk. Nie jest geografem,
ale matematykiem prowadzącym analizy na użytek badań naukowych w geografii. Tym samym nie zna
istoty i funkcji nauk społecznych zarówno w polskiej nauce, jak i w
sferze publicznej. Ta zresztą go nie interesuje, mimo iż wpływ społeczny stanowi 20 proc. w ocenie dyscyplin naukowych powyższej dziedziny.
Usiłuje wykazać wyższość matematyka wobec przedstawicieli nauk społecznych, w tym oczywiście reprezentujących je członków Rady Doskonałości Naukowej, chociaż nie zna ich osiągnięć naukowych. Upowszechnia jednak własny, a potoczny osąd, do którego ma oczywiście prawo, tylko szkoda, że nie czyni tego w sposób naukowy adekwatnie do własnych kompetencji i wykształcenia.
Jako matematyk nie analizuje osiągnięć naukowych polskich
matematyków, tylko ocenia naukowców z obcej sobie dziedziny nauk tak, jakby był
w niej ekspertem. A nie był i nie jest, chociaż - potocznie rzecz biorąc - w
Polsce każdy zna się na medycynie i szkole. Każdy też kiedyś uczył się
geografii czy matematyki, ale to nie znaczy, że może wypowiadać się na temat poziomu naukowego ich akademickich kadr.
Dla matematyka najważniejsze są wskaźniki ilościowe,
impact factor, cytowalność, itp., mimo iż J. Hauke wie, że nie są one istotne nie tylko w polskiej nauce, w tym w procesie ubiegania się o stopnie naukowe czy tytuł
profesora nauk społecznych, humanistycznych lub teologicznych.
Hauke pisze:
„Wydaje się oczywistym, że ocena skali
umiędzynarodowienia pracowników naukowych powinna znaleźć swoje
odzwierciedlenie w procedurach uzyskiwania stopni naukowych oraz tytułu
naukowego profesora. Aby egzekwowanie tego czynnika nie budziło wątpliwości,
osoby decydujące o związanych z tym procedurach same powinny posiadać wysokie
wskaźniki umiędzynarodowienia, zasadna jest bowiem obawa, że osoba o niskiej
pozycji w tym zakresie może deprecjonować osiągnięcia innych”.
Skąd prof. UAM, będący słowackim docentem - Jan Hauke wie, że
osoby o rzekomo niższym umiędzynarodowieniu ich publikacji, które mierzy powyższym wskaźnikiem, mogą deprecjonować
osiągnięcia innych? Od kiedy to w matematyce potencjalność czegoś jest tożsama
z jej spełnieniem? Z prowadzonej z tym autorem od 2016 roku korespondencji wynika, że ma on negatywne doświadczenia z
własnej kariery akademickiej w kraju, ale już nie informuje o tym czytelników
FA i nie ocenia publicznie swoich koleżanek i kolegów matematyków. A szkoda, bo jest to ciekawy dowód na patologie także w tym środowisku akademickim.
"Logika" profesora matematyki, któremu coś "wydaje się", przypomina stary góralski dowcip: "Policja podejrzewała bacę o pędzenie bimbru. Baca oczywiście się nie przyznawał lecz Policja przeprowadziła przeszukanie jego chaty i na strychu znaleziono sprzęt do pędzenia bimbru.
- I co Baco teraz też się nie przyznajecie? - pyta
policjant
- To moze posondzicie mnie tyz o gwołt? Sprzynt do
tego tyz mom. - odpowiedział baca".
Podobnie dla prof. UAM J. Hauke - każdy, kto ma niski indeks cytowań w WoS, może deprecjonować tych, którzy mają wyższy wskaźnik. Nic dodać, nic ująć.
Dlaczego J. Hauke nie napisze o swoich sukcesach i wkładzie w umiędzynarodowienie polskiej matematyki? Dlaczego nie pochwali się swoimi osiągnięciami i nie odniesie ich do poziomu nauk ścisłych w skali światowej, skoro wskaźnik cytowań jest dla niego tak ważny? Nie uczyni tego, bo jak mi sam napisał w mailu z dn. 7 października 2016 roku o godz. 21:18: "ja wcale nie uważam się za wspaniałego naukowca. Jestem średniej klasy rzemieślnikiem".
Nikt z nauk społecznych nie ponosi przecież odpowiedzialności za to, że jako adiunkt miał on w Polsce problem z własną habilitacją z matematyki, bowiem nie pracował nigdy na wydziale matematyki. W związku z tym ponoć blokowano mu wszczęcie procedury na różnych uczelniach. Mogę to zrozumieć, bo także w pedagogice, psychologii czy socjologii są naukowcy prowadzący badania stosowane z pogranicza nauk humanistycznych i społecznych, których osiągnięć nie chcą zaakceptować z tej właśnie racji niektórzy recenzenci.
Chętnie czytam rzetelną analizę poziomu nauk
społecznych w wykonaniu ekspertów, którzy mają - niezależnie od wszelkich
indeksów - rzeczywisty wkład w rozwój ich dyscypliny naukowej. Składam im
wyrazy uznania i życzę dalszego rozwoju. Nie mam natomiast zamiaru oceniać
profesorów, członków innych zespołów nauk w RDN czy w jakimkolwiek innym
gremium lub rankingu, skoro jestem w tym zakresie outsiderem. Znam
swoje miejsce w nauce i przez myśl mi nie przeszło, by z pozycji profesora
pedagogiki wypowiadać się na temat poziomu nauk technicznych, matematycznych,
przyrodniczych czy medycznych.
W ocenie osiągnięć naukowych w Polsce - w odróżnieniu
od Słowacji - na szczęście obowiązują analizy merytoryczne, a nie
parametryczne. Nasi recenzenci czytają publikacje a nie czyjeś tabelaryczne
wykazy z danymi liczbowymi i bibliograficznymi jak ma to miejsce u naszych południowych sąsiadów. Warto zatem szanować siebie i
innych, zamiast stosować manipulację, by poprawić sobie samopoczucie. Nie
porównuje się tego, co jest nieporównywalne, o czym powinien wiedzieć także matematyk.
Jeśli prof. UAM Jan Hauke chce, żebym opublikował na
łamach "Forum Akademickiego" treść korespondencyjnej wymiany zdań na
temat (byle-)jakości docentur uzyskanych przez niektórych polskich
"akademickich turystów" na Słowacji, to oczywiście chętnie to
uczynię, chociaż nie przypuszczam, by redakcja była tym zainteresowana.
To są już "odgrzewane kotlety". Możemy jednak razem napisać artykuł na
ten temat, tylko że matematyk nie otrzyma zań punktów do oceny parametrycznej i
nikt tego nie zacytuje w scopusowym czasopiśmie w USA czy w Wielkiej Brytanii. Nie
chciałbym zatem obniżać poziomu umiędzynarodowienia jego rozpraw.