30 maja 2023

Dogmat autorstwa i "spółdzielnie edytorskie" w polskiej "nauce"

 


Odpowiadam na poniższy dylemat jednego z adiunktów: 

Szanowny Panie Profesorze, przygotowuję wraz z kolegą tekst naukowy, na podstawie moich badań, do czasopisma za 140 pkt. Jestem twórcą hipotezy badawczej, pomysłodawcą badań, i ich wykonawcą. Mój kolega - współautor (dr hab.) dokonał analiz statystycznych i napisał tekst po angielsku. 

 

Ustaliliśmy, że to on będzie autorem korespondencyjnymMam jednak pytanie, czy istnieje taki termin w naukach społecznych, jak: "dwóch pierwszych autorów"? Spotkałem się z tym w innych dyscyplinach. Będę wdzięczny za pomoc w rozwiązaniu dylematu. 

***

 

Tego typu problem nie powstał wraz z Konstytucją 2.0., gdyż ma swój początek w nowelizacji Ustawy o Szkolnictwie wyższym i Nauce z 2011 roku, która m.in. uruchomiła nowe zasady ewaluacji czasopism naukowych. w dwa lata później dr Emanuel Kulczycki z UAM w Poznaniu opublikował na swoim blogu wyjaśniający te kwestie wpis pod tytułem:  Kolejność autorów w pracy naukowej. Alfabetycznie, losowo czy według wkładu?  Już wówczas jak członek Rady Młodych Naukowców wskazał na panujący chaos w tym zakresie pisząc m.in.:

 

 Bo kim jest główny autor? Jest to… No właśnie! Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie. Wszystko zależy od dziedziny, dyscypliny, subdyscypliny, czasami od czasopisma czy redaktora. Oczywiście są pewne „standardowe” wytyczne, które są popularne w pewnych kręgach. Ale nie ma „dogmatu autorstwa”

 

W ramach prac nad rekomendacjami do regulaminu nowych edycji Iuventus Plus w Radzie Młodych Naukowców dyskutowaliśmy nad tym zagadnieniem. A że w Radzie zasiadają przedstawiciele wielu dyscyplin, to i poglądów na temat głównego autorstwa było wiele. Niektórzy podkreślali, że głównym autorem jest na pewno ten „na pierwszym miejscu”, na pewno ten „na ostatnim miejscu”; a że tylko alfabetycznie, a że to bez znaczenia (...) arbitralne określenie głównego autorstwa jako „nazwiska wymienionego w pierwszej kolejności” nie jest dobrym rozwiązaniem. Bo i konwencje, i zasady są różne.  (podkreśl. -moje).

 

Otóż to. W dziedzinach nauk medycznych, technicznych, przyrodniczych, innymi słowy w Science obowiązują dość precyzyjne, ale pozaustawowe normy, które są wynikiem uzgodnień środowiska naukowego w skali międzynarodowej, a nie tylko instytucjonalnej w danym kraju. Dla czytelnika musi być jasne, kto jest PIERWSZYM AUTOREM, a kto jednym z wielu członków zespołu badawczego, którego praca była kluczowa dla danego  osiągnięcia naukowego. 

 

Słusznie przed dziesięciu laty pisał E. Kulczycki, że w naukach humanistycznych i społecznych jest wciąż bardzo mało rozpraw, które byłyby doniesieniem z badań zespołów klinicznych, eksperymentalnych. Dlatego w tych dziedzinach nie przywiązuje się jeszcze takiej wagi do tego, kto jest pierwszym, drugim czy trzecim autorem artykułu lub książki. Raczej wynika to z innych przyczyn aniżeli wspomniane powyżej. Bywa, że nazwiska autorów są podane w kolejności alfabetycznej albo prestiżowej (status naukowy). 

Niestety, mamy w polskich realiach do czynienia z nieetyczną procedurą, która jest nierozpoznawalna jako rodzaj doraźnych umów między niektórymi nauczycielami akademickimi. Pisze o tym prof. Józef Górniewicz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego jako o procederze "spółdzielni edytorskich":

 

(...) skupiające uczonych z różnych środowisk akademickich z kraju i z zagranicy. Jeden rzeczywisty autor tekstu dopisywał nazwisko prominentnego uczonego z innego kraju, innej uczelni i umieszczał go w czasopiśmie znajdującym się na wysokiej pozycji w rankingu ministerialnym. Sam został dopisany przez swojego kolegę do innego tekstu umieszczonego w innym czasopiśmie. Kiedy trójka uczonych napisawszy po jednym tekście otrzymywała punkty za trzy artykuły była niezwykle ceniona przez władze uczelni, bo ów dorobek znacząco wzbogacał daną instytucję naukową poddawaną ocenie parametrycznej (W: Z pogranicza pedagogiki ogólnej i teorii wychowania społecznego, red. J. Górniewicz, Toruń 2022, s. 159)

 

Gdyby zatem ktoś szukał odpowiedzi na pytanie, jak to jest możliwe, że dana jednostka akademicka uzyskała dla określonej dyscypliny kategorię B+, A lub A+, to mamy już jeden z możliwych powodów. Polacy słyną z akademickiej "przedsiębiorczości". Był już opisywany przeze mnie "oscylator profesorski", "turystyka habilitacyjna", to teraz mamy "spółdzielnie edytorskie".  Proszę jednak nie generalizować tego, co jest oparte na nieprawdzie niektórych akademików, bo jednak jest ona marginesem, tak jak marginalni są jej kreatorzy lub reprezentowana przez nich dyscyplina naukowa. 

 

Sięgam zatem do dostępnego w sieci wzoru, dobrej praktyki w powyższym zakresie, a taki znalazłem w dokumencie: Zasady autorstwa artykułów publikowanych przez pracowników Instytutu Pomnik "Centrum Zdrowia Dziecka" oraz ustalania kolejności autorów", który może znaleźć swoje zastosowanie w "zdrowej pedagogice". Przytaczam tylko fragment:

 

2. Definicja pierwszego/ostatniego/korespondencyjnego autora:

- *Pierwszy autor jest to główny autor danej publikacji (udział tego autora jest największy ze wszystkich ujętych autorów). Jest to np.: twórca hipotezy badawczej, pomysłodawca badań, wykonawca specyficznych badań, wykonawca analizy wyników, twórca manuskryptu artykułu.

- **Autor korespondencyjny - osoba odpowiedzialna za całokształt publikacji wysyłanej do druku, która otrzymuje komentarze recenzentów i odpowiada na nie. Dane kontaktowe tej osoby są drukowane w artykule, aby również czytelnicy mogli skontaktować się z grupą badawczą. 

Autor korespondencyjny jest utożsamiany ze stażem pracy, zazwyczaj jest to kierownik grupy badawczej lub jednostki badawczej (szef zespołu), ale może to być dowolny ze współautorów, ustalony na podstawie zgody wszystkich, posiadający wystarczającą wiedzę do podjęcia tej roli.

- ***Ostatnia pozycja wśród autorów danej publikacji zajmowana jest przez lidera (opiekuna naukowego) grupy prowadzącej dane badania, który sprawuje nadzór merytoryczny nad tym badaniem (nie jest to jednoznaczne z funkcją kierownika Kliniki/ Zakładu/ Pracowni).

Autorstwo prac naukowych ma ważne implikacje naukowe, społeczne i finansowe. Autorstwo oznacza również odpowiedzialność za opublikowaną pracę. Poniższe kryteria mają na celu zapewnienie, że autorzy, którzy wnieśli istotny wkład intelektualny do artykułu, będą uznawani za autorów, ale także, że autorzy uznani za autorów rozumieją swoją rolę w przyjmowaniu i ponoszeniu odpowiedzialności za to, co zostało opublikowane.

W artykułach publikowanych przez pracowników (...) autorstwo opiera się na następujących kryteriach:

1.      *Wniesienie twórczego i istotnego wkładu w koncepcję lub projekt badań lub w powstanie materiału badawczego;

                                                                        lub

* czynny udział w pozyskiwaniu danych, w tym: klinicznych, laboratoryjnych;

                                                                        lub

* analiza lub interpretacja publikowanych danych;

ORAZ

2.      Sporządzenie wstępnego dokumentu do publikacji lub nanoszenie poprawek lub uwag krytycznych do treści artykułu;

ORAZ

3.      Ostateczne zatwierdzenie wersji do publikacji;

ORAZ

4.      Przyjęcie odpowiedzialności za wszystkie aspekty pracy w celu zapewnienia, że kwestie związane z dokładnością lub wiarygodnością jakiejkolwiek części pracy są odpowiednio badane i rozwiązywane.

5.      Co najmniej jedno z kryteriów wymienione w pkt 1 musi wystąpić łącznie z kryteriami wymienionymi w pkt 2-4.

Wszyscy inni, którzy nie spełniają kryteriów autorstwa, a przyczynili się do powstania pracy, powinni zostać wymienieni w podziękowaniach, a ich wkład powinien zostać opisany.


Muszę jednak dodać za informacją od przedstawicieli nauk biomedycznych, że: Autor korespondencyjny jest utożsamiany ze stażem pracy, zazwyczaj jest to kierownik grupy badawczej lub jednostki badawczej (szef zespołu), ale może to być dowolny ze współautorów, ustalony na podstawie zgody wszystkich,  posiadających wystarczającą wiedzę do podjęcia tej roli. Redaktorzy czasopism postrzegają to jako rolę czysto administracyjną.

 

Gorąco polecam komitetom naukowym przy PAN w dziedzinie nauk społecznych, by jednak zainteresowały się wartością PRAWDY dla NAUKI. Reszta jest już tylko w gestii naukowców i marginesu pseudonaukowców.   



 (źróło ilustracji: paradaopornych.pl - zakupiona przez Oficynę Wydawniczą "Impuls" dla potrzeb blogera)