Odpowiadam
na poniższy dylemat jednego z adiunktów:
Szanowny Panie Profesorze, przygotowuję wraz z kolegą
tekst naukowy, na podstawie moich badań, do czasopisma za 140 pkt. Jestem twórcą hipotezy badawczej, pomysłodawcą badań, i
ich wykonawcą. Mój kolega - współautor (dr hab.) dokonał analiz statystycznych
i napisał tekst po angielsku.
Ustaliliśmy,
że to on będzie autorem korespondencyjnym. Mam jednak pytanie, czy istnieje
taki termin w naukach społecznych, jak: "dwóch pierwszych autorów"?
Spotkałem się z tym w innych dyscyplinach. Będę wdzięczny za pomoc w rozwiązaniu
dylematu.
***
Tego typu problem nie powstał wraz z Konstytucją 2.0.,
gdyż ma swój początek w nowelizacji Ustawy o Szkolnictwie wyższym i Nauce z
2011 roku, która m.in. uruchomiła nowe zasady ewaluacji czasopism naukowych. w
dwa lata później dr Emanuel Kulczycki z UAM w Poznaniu opublikował na swoim
blogu wyjaśniający te kwestie wpis pod tytułem: Kolejność
autorów w pracy naukowej. Alfabetycznie, losowo czy według wkładu? Już
wówczas jak członek Rady Młodych Naukowców wskazał na panujący chaos w tym
zakresie pisząc m.in.:
Bo kim jest główny autor? Jest to… No
właśnie! Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie.
Wszystko zależy od dziedziny, dyscypliny, subdyscypliny, czasami od czasopisma
czy redaktora. Oczywiście są pewne „standardowe” wytyczne, które są popularne w
pewnych kręgach. Ale nie ma „dogmatu autorstwa”.
W ramach prac nad rekomendacjami do regulaminu nowych
edycji Iuventus Plus w Radzie Młodych Naukowców dyskutowaliśmy nad tym
zagadnieniem. A że w Radzie zasiadają przedstawiciele wielu dyscyplin, to i
poglądów na temat głównego autorstwa było wiele. Niektórzy podkreślali, że
głównym autorem jest na pewno ten „na pierwszym miejscu”, na pewno ten „na
ostatnim miejscu”; a że tylko alfabetycznie, a że to bez znaczenia
(...) arbitralne określenie głównego autorstwa jako „nazwiska wymienionego
w pierwszej kolejności” nie jest dobrym rozwiązaniem. Bo i konwencje, i
zasady są różne. (podkreśl. -moje).
Otóż to. W dziedzinach nauk medycznych, technicznych,
przyrodniczych, innymi słowy w Science obowiązują dość precyzyjne, ale
pozaustawowe normy, które są wynikiem uzgodnień środowiska naukowego w skali
międzynarodowej, a nie tylko instytucjonalnej w danym kraju. Dla czytelnika
musi być jasne, kto jest PIERWSZYM AUTOREM, a kto jednym z wielu członków zespołu
badawczego, którego praca była kluczowa dla danego osiągnięcia
naukowego.
Słusznie przed dziesięciu laty pisał E. Kulczycki, że w naukach humanistycznych i społecznych jest wciąż bardzo mało rozpraw, które byłyby doniesieniem z badań zespołów klinicznych, eksperymentalnych. Dlatego w tych dziedzinach nie przywiązuje się jeszcze takiej wagi do tego, kto jest pierwszym, drugim czy trzecim autorem artykułu lub książki. Raczej wynika to z innych przyczyn aniżeli wspomniane powyżej. Bywa, że nazwiska autorów są podane w kolejności alfabetycznej albo prestiżowej (status naukowy).
Niestety, mamy w polskich realiach do czynienia z
nieetyczną procedurą, która jest nierozpoznawalna jako rodzaj doraźnych umów między niektórymi nauczycielami akademickimi. Pisze o tym prof. Józef Górniewicz z
Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego jako o procederze "spółdzielni
edytorskich":
(...) skupiające uczonych z różnych środowisk akademickich z kraju i z zagranicy. Jeden rzeczywisty autor tekstu dopisywał nazwisko prominentnego uczonego z innego kraju, innej uczelni i umieszczał go w czasopiśmie znajdującym się na wysokiej pozycji w rankingu ministerialnym. Sam został dopisany przez swojego kolegę do innego tekstu umieszczonego w innym czasopiśmie. Kiedy trójka uczonych napisawszy po jednym tekście otrzymywała punkty za trzy artykuły była niezwykle ceniona przez władze uczelni, bo ów dorobek znacząco wzbogacał daną instytucję naukową poddawaną ocenie parametrycznej (W: Z pogranicza pedagogiki ogólnej i teorii wychowania społecznego, red. J. Górniewicz, Toruń 2022, s. 159).
Gdyby zatem ktoś szukał odpowiedzi na pytanie, jak to
jest możliwe, że dana jednostka akademicka uzyskała dla określonej dyscypliny
kategorię B+, A lub A+, to mamy już jeden z możliwych powodów. Polacy słyną z
akademickiej "przedsiębiorczości". Był już opisywany przeze mnie
"oscylator profesorski", "turystyka habilitacyjna", to
teraz mamy "spółdzielnie edytorskie". Proszę jednak nie
generalizować tego, co jest oparte na nieprawdzie niektórych akademików, bo jednak jest ona marginesem, tak jak marginalni są jej kreatorzy lub reprezentowana przez nich dyscyplina naukowa.
Sięgam zatem do dostępnego w sieci wzoru, dobrej
praktyki w powyższym zakresie, a taki znalazłem w dokumencie: Zasady autorstwa artykułów
publikowanych przez pracowników Instytutu Pomnik "Centrum Zdrowia
Dziecka" oraz ustalania kolejności autorów", który może znaleźć swoje
zastosowanie w "zdrowej pedagogice". Przytaczam tylko fragment:
2. Definicja pierwszego/ostatniego/korespondencyjnego
autora:
- *Pierwszy autor jest to główny autor
danej publikacji (udział tego autora jest największy ze wszystkich ujętych
autorów). Jest to np.: twórca hipotezy badawczej, pomysłodawca badań,
wykonawca specyficznych badań, wykonawca analizy wyników, twórca manuskryptu
artykułu.
- **Autor korespondencyjny - osoba
odpowiedzialna za całokształt publikacji wysyłanej do druku, która otrzymuje
komentarze recenzentów i odpowiada na nie. Dane kontaktowe tej osoby są
drukowane w artykule, aby również czytelnicy mogli skontaktować się z grupą
badawczą.
Autor korespondencyjny jest utożsamiany ze stażem
pracy, zazwyczaj jest to kierownik grupy badawczej lub jednostki badawczej
(szef zespołu), ale może to być dowolny ze współautorów, ustalony na podstawie
zgody wszystkich, posiadający wystarczającą wiedzę do podjęcia tej roli.
- ***Ostatnia pozycja wśród autorów danej publikacji
zajmowana jest przez lidera (opiekuna naukowego) grupy prowadzącej dane
badania, który sprawuje nadzór merytoryczny nad tym badaniem (nie jest to
jednoznaczne z funkcją kierownika Kliniki/ Zakładu/ Pracowni).
Autorstwo prac naukowych ma ważne implikacje naukowe,
społeczne i finansowe. Autorstwo oznacza również odpowiedzialność za
opublikowaną pracę. Poniższe kryteria mają na celu zapewnienie, że autorzy,
którzy wnieśli istotny wkład intelektualny do artykułu, będą uznawani za
autorów, ale także, że autorzy uznani za autorów rozumieją swoją rolę w
przyjmowaniu i ponoszeniu odpowiedzialności za to, co zostało opublikowane.
W artykułach publikowanych przez pracowników (...)
autorstwo opiera się na następujących kryteriach:
1. *Wniesienie
twórczego i istotnego wkładu w koncepcję lub projekt badań lub w powstanie
materiału badawczego;
lub
* czynny udział w pozyskiwaniu
danych, w tym: klinicznych, laboratoryjnych;
lub
* analiza lub interpretacja
publikowanych danych;
ORAZ
2. Sporządzenie
wstępnego dokumentu do publikacji lub nanoszenie poprawek lub uwag krytycznych
do treści artykułu;
ORAZ
3. Ostateczne
zatwierdzenie wersji do publikacji;
ORAZ
4. Przyjęcie
odpowiedzialności za wszystkie aspekty pracy w celu zapewnienia, że kwestie
związane z dokładnością lub wiarygodnością jakiejkolwiek części pracy są
odpowiednio badane i rozwiązywane.
5. Co
najmniej jedno z kryteriów wymienione w pkt 1 musi wystąpić łącznie z
kryteriami wymienionymi w pkt 2-4.
Wszyscy inni, którzy nie spełniają
kryteriów autorstwa, a przyczynili się do powstania pracy, powinni zostać
wymienieni w podziękowaniach, a ich wkład powinien zostać opisany.
Muszę jednak dodać za informacją od przedstawicieli nauk biomedycznych, że: Autor korespondencyjny jest utożsamiany ze stażem pracy, zazwyczaj jest to kierownik grupy badawczej lub jednostki badawczej (szef zespołu), ale może to być dowolny ze współautorów, ustalony na podstawie zgody wszystkich, posiadających wystarczającą wiedzę do podjęcia tej roli. Redaktorzy czasopism postrzegają to jako rolę czysto administracyjną.
Gorąco polecam komitetom naukowym przy PAN w
dziedzinie nauk społecznych, by jednak zainteresowały się wartością PRAWDY dla
NAUKI. Reszta jest już tylko w gestii naukowców i marginesu
pseudonaukowców.
(źróło ilustracji: paradaopornych.pl - zakupiona przez Oficynę Wydawniczą "Impuls" dla potrzeb blogera)