Rick Mintrop z University of California, Berkeley podzielił się z
niemieckimi czytelnikami oświatowego portalu refleksją na temat sytuacji
edukacyjnej dzieci w Kaliforni w okresie pandemii. On sam jest ekspertem
oświatowym i monitoruje sytuację kształcenia uczniów w szkołach, które od roku
są zamknięte dla dzieci i młodzieży.
Poniżej przybliżę treść wypowiedzi:
Zapytany
o to, co naukowcy mogą zaoferować uczniom w sytuacji, gdy zajęcia prowadzone są
w formie Online powiedział, że pracuje na swoim uniwersytecie nad
projektem „Research-Practice Partnership“.
Ma on pomóc rozpoznać problemy i sposoby radzenia sobie z nimi przez społeczności
szkolne. W sytuacji kryzysowej konieczne jest szybkie wspomaganie, toteż już w
czasie I fali pandemii i związanego z nią lockdownu trzeba było wraz z tzw.
top-liderami w okręgu szkolnym dokonać krytycznej analizy sytuacji, by zorientować się, czego tak naprawdę pilnie brakuje szkołom.
Powołali grupy sterujące wraz z dyrektorami 30 szkół
edukujących łącznie ok. 12.000 uczniów, z którymi wypracowali następujących
pięć kwestii do natychmiastowego załatwienia:
1.
Musimy dostosować curriculum do zredukowanego czasu zajęć lekcyjnych.
2.
Musimy wzmocnić
diagnostykę, żeby rozpoznać luki, niepowodzenia.
3.
Musimy rozwinąć takie
sposoby działania, które okażą się pomocne nauczycielom w tym, by mogli
utrzymać w wirtualnej przestrzeni osobiste kontakty z rodzinami uczniów.
4.
Musimy wyszkolić
nauczycieli w zakresie stosowania podstawowych technologii do zajęć digitalnych.
5.
Musimy wspierać
nauczycieli w tym, by w ramach zajęć online potrafili aktywizować uczniów w
czasie swoich zajęć.
Do każdej z tych spraw wypracowywali wspólnie z najlepszymi nauczycielami materiały i moduły do doskonalenia kompetencji, które można było wykorzystywać w szkołach. Szkoły zaś mogły wybierać z tych pięciu problemów, z którymi radzą sobie najlepiej.
Naukowcy prowadzili badania,
ale nie przekazywano ich wyników natychmiast do placówek, by można było im
zaproponować nowe rozwiązania. Szkoły i tak nie miałyby czasu na to, by się tym
zajmować.
Jak przyznali prowadzący wywiad, także w Niemczech okazały się
te dwie pierwsze kwestie najważniejsze, a więc skrócenie czasu zajęć wraz z
redukcją treści kształcenia oraz diagnostyka.
W czasie ubiegłorocznego lata nie wiedziano, czy po
wakacjach szkoły będą ponownie zamknięte. Już w czasie pierwszej fali
nacechowanej chaosem edukacyjnym wiedziano, że trzeba będzie w nowym roku
szkolnym nadrobić powstałe zaległości. Jednak we wrześniu okazało się, że nie
jest to wcale dla szkół priorytetem.
Najważniejszy okazał się bowiem osobisty kontakt z rodzinami i dalsze szkolenie w nowej technologii edukowania na dystans. W wielu kalifornijskich szkołach zaczęto egzaminować uczniów, sprawdzać ich wiedzę.
Okazało się, że pojawiło się bardzo dużo negatywnych
ocen. Nauczyciele sprawdzali ich wiedzę według schematu typowego dla
kształcenia stacjonarnego, toteż wielu uczniów doświadczyło
niepowodzeń.
Spowodowało to konieczność przedyskutowania skrócenia planów nauczania i sprawdzania wiedzy uczniów. Uczniowie z negatywnymi ocenami stracili motywację do uczenia się, co mogłoby skutkować przerwaniem nauki a nawet porzucaniem szkoły.
Na szczęści szybko
dostrzeżono ten problem. W czasach kryzysu nie ma go na tyle dużo, by można
było spokojnie i powoli badać oraz przedyskutować pewne kwestie.
Kiedy badacze mieli dostęp do prowadzonych w wybranych szkołach lekcji w formie Online, okazało się, że nauczyciele nie byli zbyt efektywni, gdyż nie mieli wcześniejszych doświadczeń w edukowaniu na dystans. Nauczyciele pracowali wymiennie z synchronicznym i asynchronicznym planem zajęć online.
W szkołach średnich odbywało się
codziennie maks. 6 godzin zajęć, zaś w podstawowych nieco mniej. Chodziło o to,
by nauczyciel miał więcej czasu na kontaktowanie się z rodzinami uczniów.
Wszyscy uczniowie i wszyscy nauczyciele już w pierwszej fazie pandemii
otrzymali laptop.
W czasie kryzysu młodzież pochodząca z uboższych środowisk
potrzebowała pomocy przede wszystkim w tym, by tracący miejsce prace rodzice
mieli środki do zabezpieczenia żywności. Nie zawsze się to udawało. Z badań
wynikało, że od 20 do 25 proc. uczniów nie brało regularnie udziału w zajęciach
online.
Nie zdawano sobie sprawy z tego, że młodzież szkół średnich podejmowała się pracy, by pomóc pozbawionym nagle pracy rodzicom w pozyskaniu środków do życia. Istnieje zagrożenie, że część młodzieży z ubogich środowisk nie wróci już do szkoły.
Przewiduje się, że do końca marca 2021 r. wszyscy
nauczyciele zostaną zaszczepieni, dzięki czemu w kwietniu zostaną otwarte
wszystkie szkoły przechodząc przynajmniej na model hybrydowy.
Na pytanie, czy edukacja szkolna ulegnie
zmianie oraz czy szkoły się zmienią, ekspert stwierdził, że dzięki cyfrowej
edukacji można wprowadzić narzędzia sprzyjające większej indywidualizacji.
Okres ten zmusił także nauczycieli do przygotowywania się do zajęć w taki
sposób, by każdy uczeń pracował w ich trakcie, zgłaszał się, wypowiadał.
Znaczącym następstwem jest także całkiem nowy proces samokształcenia i podnoszenia własnych kwalifikacji przez nauczycieli. W relatywnie krótkim czasie nauczyciele nauczyli się , jak można samemu produkować materiały wideo do prowadzenia ćwiczeń.
Cyfrowe prezentacje w
ramach różnych faz zajęć są także możliwe do opanowania dzięki temu procesowi,
bez potrzeby kierowania edukatorów od szkoły do szkoły. Wypracowane przez nas
moduły są zamieszczone na platformie, toteż nauczyciele mogą z nich korzystać, przepracowywać
je i udoskonalać.
Następstwem pandemii jest także
zwiększeniu zainteresowania dyrekcji szkół opinią rodziców na temat
uczenia się dzieci. Otrzymują dzięki temu systematyczny Feedback. Edukacja
szkolna może się zatem efektywnie zmieniać.