W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej
został zarejestrowany związek “Academic Freedom Alliance”,
którego jednym z prominentnych członków został znany i ceniony na świecie
historyk współczesnej globalizacji, profesor Uniwersytetu Oksfordzkiego i
Uniwersytetu Harvarda - Niall Ferguson.
Zapewne jest to związane z przegraną
wyborczą prezydenta Donalda Trumpa. Jak donoszą o tym niezależne media w Austrii:
Uniwersyteccy profesorowie powołali
do życia Związek “Academic Freedom Alliance”, którego celem jest ochrona
uczonych i wykładowców przed nierespektowaniem zasady wolności naukowej. Ta
bowiem jest wypierana w Ameryce przez poprawność polityczną.
Założyciele tego Związku uważają, że
zagrożona jest na uniwersytetach myśl konserwatywna. Osoby o konserwatywnym
światopoglądzie są masowo dyskryminowane w uniwersytetach, co zaczyna
skutkować autocenzurą w pracach naukowych.
Związek ma pomagać nauczycielom akademickim
bez względu na ich światopogląd, by konserwatyści mogli wykładać i publikować
bez lęku przed sankcjami, mobbingiem, karami dyscyplinarnymi czy możliwych
ich zniewalaniem”.
Do Związku przystąpiło już wielu
profesorów z Uniwersytetów Princeton, Harvard, Wisconsin-Madison, South
California, Texas, Washington czy Lee.
Jak tak dalej pójdzie, to wybitni
profesorowie USA zaczną emigrować do Polski. Dzięki ich obecności natychmiast
wzrosłyby szanse polskich uniwersytetów w światowych rankingach, lokując je w
pierwszej dziesiątce, a nie pięćsetce.
Tymczasem w Polsce Komitet Stały Rady Ministrów zaakceptował "pakiet
wolności akademickiej". Minister Przemysław Czarnek przedłożył
projekt nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, w której mają
znaleźć się ma regulacje prawne gwarantujące nauczycielom akademickim wolność
nauczania, wolność słowa i wolność badań naukowych.
Zastanawiam się, czy Konstytucja III RP jeszcze obowiązuje? Kto i na jakiej
podstawie prawnej naruszał wolność nauczania, słowa i badań naukowych, że
minister musi wpisywać do ustawy niższego rzędu to, co jest w najwyższym akcie
prawa? Czyżby w ciągu ostatnich pięciu lat rektorzy uniwersytetów naruszali
powyższe prawa? A może nie są one przestrzegane przez kadry Narodowego Centrum
Nauki, Narodowego Centrum Badań i Rozwoju czy może przez Polską Komisję
Akredytacyjną? Kto naruszał te wolności?
Na łamach "Forum Akademickiego" (Nowelizacja otwiera drzwi
pseudonauce, 2021/1) prof. Jerzy Brzeziński zwraca uwagę na to, że w
nauce powinna obowiązywać wolność słowa naukowego, a nie wszelkiego. Cytuje za
logikiem Kazimierzem Ajdukiewiczem, iż (...) wolność nauki nie wymaga
wolności słowa dla każdego głupstwa, lecz wymaga ona tylko wolności słowa
naukowego. Sama nauka stwarza organy, które krępują całkowitą wolność
słowa i dopuszczają do głosu tylko taką wypowiedź , która czyni zadość
wymaganiom niezbędnym na to, by zasłużyła sobie na miano wypowiedzi
naukowej [tamże].
Nie jest zatem potrzebna ingerencja urzędnika państwowego w regulowanie
powyższych wolności, bo od tego są uczeni, by poradzić sobie z różnego rodzaju
pseudonaukowcami. O wielu patologicznych przypadkach w naukach społecznych
pisałem także w blogu. Trzeba zwiększyć poziom krytyki naukowej, a nie
przyzwalać na publikowanie "modnych bzdur".
Niestety, ale mamy w środowisku oświatowym osoby ze stopniem doktora,
którym nie wystarczy siedem czy czternaście negatywnych recenzji ich
"osiągnięć naukowych", bo przecież pseudonaukowiec lepiej wie
od swoich recenzentów, czy jego/jej wytwory są oryginalne i osiągnięte zgodnie
z metodologią badań naukowych, czy też nie. Psycholog obawia się zatem,
że wspomniana nowelizacja może być wykorzystywana do nadania rangi naukowej
pseudonaukowym poglądom.
Może jednak inicjatywa resortu zmobilizuje nie tylko Radę Upowszechniania
Nauki przy Prezydium PAN do wyrażania stanowczego sprzeciwu zrównywania treści
naukowych z pseudonauką, ale także członków rad naukowych w PAN, w uniwersytetach,
politechnikach i akademiach do rzetelnego recenzowania "bubli" w
momencie, kiedy są one publikowane, a nie dopiero w toku postępowania o nadanie
pseudonaukowcowi stopnia doktora czy doktora habilitowanego.