Partia władzy spełnia pragnienia, a nawet roszczenia wielu Polaków, w tym szczególnie grup zawodowych sfery budżetowej. Przyjęto jak najbardziej słuszny program wsparcia polskich nauczycieli. Po co mają brać zwolnienia lekarskie w związku z infekcjami w sytuacji, gdy zbliża się WIOSNA a wraz z nią wzrasta odporność organizmów na wirusy?
Nareszcie padły w Warszawie podczas konwencji programowej "Prawa i Sprawiedliwości" rozwiązania problemów biedy polskich nauczycieli. Mają one charakter systemowy, długotrwały, a co najważniejsze - prorodzinny. Wystarczy, że każda nauczycielka urodzi dziecko, a tysiąc złotych wpłynie co miesiąc na jej konto bankowe. Po co zatem tak się denerwować? Po co te strajki, protesty, frustracje?
Nie lepiej zatroszczyć się o własną rodzinę, o własne zdrowie?
Popatrzcie, drogie nauczycielki, jaki to byłby skarb narodowy - sto tysięcy dzieci rocznie na setną rocznicę tego Tysiąclecia. Co bardziej odważne nauczycielki mogą podejść do tego, jakże pięknego rozwiązania - metodą Fredericka Leboyera i rodzić dzieci bez przemocy. Dzięki temu będziemy mieli w kraju mniej hejtu, mniej agresji, nienawiści, podziałów, bo i noworodki doświadczą piękna własnych narodzin.
Rozumiem, że nie wszystkie nauczycielki mogą zajść w ciążę. Spójrzmy jednak na Serbię. Tam pani premier Any Brnabić też nie urodziła własnego syna, tylko pozyskała do tego prokreacyjnego zadania swoją partnerkę życiową.
Są zapewne w naszym zawodzie nauczycielki, które urodziły i wychowały, a może jeszcze wychowują czwórkę dzieci. To już nie pracujcie drogie panie. Zwolnijcie miejsce innym, młodszym. Nie martwcie się o własny los, bo czeka na Was państwowa emerytura.
Przed nami wybory do Parlamentu Europejskiego. Dla oświaty i nauczycielskiego środowiska nie mają one znaczenia, gdyż żadna władza unijna nie ma prawa ingerowania w narodowe systemy szkolne. Tym samym nie musimy tak bardzo martwić się o los naszych kandydatów na europosłów.
Nie oczekuje się od posłów PE jakichkolwiek kompetencji w zakresie zarządzania szkolnictwem czy modelowania edukacji. Nic dziwnego, że kandyduje Anna Zalewska. Jej się to najzwyczajniej w świecie należy.
Mało tego, w dłuższym okresie czasu będzie kogo uczyć, więc nauczyciele nie będą tracić pracy, a wręcz popyt na ich pracę wzrośnie. Mając na uwadze, że ponad 90 procent nauczycieli w szkole to kobiety, rozwiązanie jest po prostu genialne. W końcu takie nauczycielki w razie czego mogą prowadzić edukację domową dla swoich dzieci. Same korzyści :)) A i jeszcze jedno, taka kasiasta kobieta, to sam zysk dla jej męża, który może swój cenny czas przeznaczać już nie tylko na pracę na utrzymanie rodziny, bo może pomnażać zyski w całkiem przyjemny sposób ;))))
OdpowiedzUsuńUpokarzające i dyskryminujące. Te "plusy" za "coś" to typowy przykład na to, że pieniądze, o które walczą nauczyciele w systemie są, tylko ich rozdawanie musi umocnić władzę, kasa wydana musi być pod kontrolą. Dodatki - jakie by nie były, to zawsze przecież uznaniowe - pozwalają trzymać nauczycieli "w garści". I o to chodzi. Tak samo było, gdy niepełnosprawni i ich rodziny walczyły w sejmie: damy Wam, ale w pampersach. Władzwto do kwadratu!
OdpowiedzUsuńW każdym razie świat się wywraca do góry nogami....
OdpowiedzUsuń