Mamy pedagogów bardzo wrażliwych, ale i obojętnych na los osoby starszej, często schorowanej, poszukującej drogi do domu czy kontaktu z innymi. Starość jest trudna, bolesna, czasami dramatyczna, ale może być pogodna, sędziwa, aktywna (produktywna) czy szczęśliwa. Zapewne wymiary własnej aktywności i dobrego samopoczucia przeplatają się z ludzkimi słabościami czy niedostatkami ostatnich lat życia w różnych jego sferach.
Koncentrujemy się w kształceniu nauczycieli na ich pracy z dziećmi czy młodzieżą, natomiast - jak okazuje się z relacji Doktorantki - osobom każdej profesji, z której wynika konieczność czy możliwość zetknięcia się z drugim człowiekiem bez względu na jego wiek życia, należałoby przekazać kompendium wiedzy z ontogenezy ludzkiego rozwoju.
Może bylibyśmy bardziej czuli, wrażliwi, empatyczni na osobę, która z często od siebie niezależnych powodów może zginąć, zagubić się, nawet stracić życie, jeśli nie udzielimy jej pomocy. Dzisiaj osoby starsze są tak samo narażone na niebezpieczeństwa otaczającego je świata, jak małe dzieci, o czym dowiadujemy się z wrzucanych do sieci internetowej apeli z błaganiem o pomoc w odnalezieniu zaginionego bliźniego. Oto zapowiedziana historia:
Byłam wściekła, teraz jestem smutna, rozżalona. I chyba zdecydowałam, że jednak przeniosę dzieci do innej szkoły (mam wiele zastrzeżeń co do prowadzenia szkoły). Dzisiejsza sytuacja przelała czarę goryczy. Jechałam samochodem po córkę do szkoły i na małej uliczce starszy mężczyzna zatrzymywał samochody. Zdziwiło mnie to, ale postanowiłam się zatrzymać i zapytać czego ów starszy człowiek potrzebuje.
- Wydostać się - odpowiedział starszy Pan
Nie potrafił powiedzieć, dokąd chce iść, gdzie mieszka. Zaproponowałam, aby wsiadł do samochodu i ogrzał się, bo dość skąpe ubranie i obuwie, jak na te porę roku, wyziębiło go; zacierał ręce z zimna.
Zadzwoniłam pod numer 112.
Miła Pani, która odebrała zgłoszenie, zaproponowała, aby starszy Pan poczekał w szkole mojej córki, do momentu przyjazdu policji. Prosiła, abym dokładnie podała miejsce, gdzie będzie oczekiwać.
Pobiegłam więc czym prędzej do miejsca dowodzenia szkoły - sekretariatu i tam, szybko nakreślając sytuację, zapytałam, czy starszy Pan mógłby tu poczekać.
Cisza. Trzy panie w sekretariacie - wśród nich pani wicedyrektor - milczały.
W końcu, po długich sekundach, na odwagę zdobyła się wicedyrektor.
- No wie Pani, tu są dokumenty... I Panie zaraz pracę kończą... - odpowiedziała.
Wbiło mnie. Nie takiej spodziewałam się odpowiedzi.
Dzisiaj zrobiło mi się smutno, bardzo smutno. Zobaczyłam dyrektora szkoły, który za cel pierwszy uznaje przestrzeganie prawa oświatowego i tworzenie dokumentów, w tej kwestii na szkołę można liczyć - dokumenty mogą czuć się bezpiecznie - dyrekcja dołoży wszelkich starań, by nic im nie groziło.
A gdzie jest człowiek?