04 maja 2016
Redukcja inkluzji w edukacji publicznej?
Nie przypuszczam, by mogła mieć miejsce w naszym kraju polityka ograniczania dostępu dzieci niepełnosprawnych do szkolnictwa powszechnego, gdyż byłoby to kolejnym obszarem destrukcji w sprawach egzystencjalnych dzieci i młodzieży dotkniętych różnego rodzaju dysfunkcjami.
Cywilizowany świat zmierza w stronę humanum, ale u nas zawsze znajdzie się jakiś urzędnik, który podpowie minister edukacji, jak znakomicie można byłoby zaoszczędzić na inne programy rządowe. Rozumiem, że jest usilne poszukiwanie środków na programy socjalne, realizację politycznych obietnic, ale czynienie tego w obszarze oświaty publicznej, kultury czy w szkolnictwie wyższym i nauce będzie przysłowiowym "gwoździem do trumny" obecnej formacji politycznej. Zrozumiałe, że każda partia rządząca robi wszystko, by jak najdłużej utrzymywać się przy władzy, ale nie kosztem spraw ludzkich, bo jest to przysłowiowym podcinaniem gałęzi, na której się siedzi.
Skoro zatem wiceminister edukacji Teresie Wargockiej wymsknęły się w czasie jednej z konsultacji z nauczycielami w Krakowie zamiary nowelizacji ustawy oświatowej w zakresie opieki nad dziećmi niepełnosprawnymi, to słusznie - po wszczęciu przez media protestu - minister Anna. Zalewska musiała uspokoić nastroje społeczne i ogłosić:
Dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi powinny w ramach swoich możliwości uczyć się w szkołach ogólnodostępnych. Państwo polskie ma obowiązek stworzenia tym uczniom odpowiednich warunków do nauki, a także wspierania ich w szkole. Tak, aby od najmłodszych lat mogli one uczyć się ze swoją grupą rówieśniczą.
Jednak mało kto zwrócił uwagę na to, że minister Anna Zalewska przeprosiła za tę wypowiedź. Zdementowała rzekomo potencjalny zamysł zmian. Wystarczy, że w czasie spotkań znajdzie się jedna lub nawet więcej osób, które stwierdzą, że o ich niepełnosprawne dziecko nie zatroszczono się dotychczas w klasie integracyjnej w satysfakcjonujący sposób. Nie sposób nie dopytać o powody takiego stanu rzeczy. Może rzeczywiście w niektórych szkołach publicznych zdarzają się nieprawidłowe rozwiązania czy mają miejsce niegodne postawy niektórych nauczycieli. Trudno, by MEN odpowiadało za wszystkich i za wszystko.
Nic zatem dziwnego, że minister edukacji ogłosiła w czasie konferencji prasowej:
W ramach ogólnopolskiej debaty dyskutujemy nad rozwiązaniami, które zapobiegną nieprawidłowościom w zakresie edukacji uczniów ze specjalnymi potrzebami. W dyskusji pojawiły się głosy – szczególnie rodziców – że w szkołach ogólnodostępnych (najlepiej najbliższych miejscu zamieszkania) uczniowie z orzeczeniami powinni uczyć się w oddzielnych klasach. Szanujemy takie głosy i uwzględniamy je w naszej debacie – podobnie, jak inne propozycje związane ze zmianami w systemie oświaty. Ostateczne rozwiązania dotyczące kształcenia specjalnego będą prezentowane pod koniec czerwca w ramach podsumowania ogólnopolskiej debaty.
Warto pamiętać: "Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził" Może zatem przekonają się władze tego resortu, że nie powinien on pełnić roli wszechwiedzącego i wszechdecydującego o sprawach, które znacznie lepiej, szybciej i korzystniej można rozwiązywać lokalnie. Naprawdę "małe jest piękne", a odgórne jest ... socjalistyczne.
Znacznie bardziej niepokojąca, a dla mnie bulwersująca jest wypowiedź europosła Janusza Korwin-Mikke w dyskusji z niepełnosprawnym ruchowo posłem Piotrem Pawłowskim, prezesem organizacji Integracja. Europoseł stwierdził bowiem, że paraolimpiada to hitlerowska idea oraz że zasiłki demoralizują osoby niepełnosprawne.
Ten sam europoseł ośmielił się stwierdzić na spotkaniu z młodzieżą studencką i akademicką w prywatnej Wyższej Szkole Handlu i Usług w Poznaniu: "Dzieci chore umysłowo do szkół wprowadza się celowo, by obniżyć poziom edukacji. Nie może być tak, że my godzimy się na bredzenie [w szkołach] idioty. Posyłanie idioty do szkoły to jest katorga dla tego debila". Mam nadzieję, że kandydaci na studia będą wiedzieli, którą szkołę prywatną omijać dalekim łukiem. Na jej stronie nie znalazłem nawet jednego zdania komentarza. Wstyd Jej Magnificencjo. Nie macie się czym i kim szczycić.
Nie dostrzegłem manifestacji jakiegoś KOD-u, nauczycieli szkół i klas integracyjnych, krytycznej wypowiedzi przedstawicieli tego rządu, w tym Ministerstwa Edukacji Narodowej czy Rzecznika Praw Dziecka. Czyżby tego typu poglądy miały ciche wsparcie polityczne w III RP?