31 maja 2016
Czerwcowe rozpieszczanie przez PO-PSL-owskie MEN
Kończę już przegląd ubiegłorocznych wspomnień z makropolityki oświatowej pod rządami PO i PSL. Powinny być ostrzeżeniem dla kolejnych ministrów edukacji, by - skoro już muszą być etatystyczną władzą - nie kompromitowali ani urzędu RP, ani statusu ministra edukacji oraz by zaczęli liczyć się z tymi, którzy opłacają ich etaty, a więc z obywatelami.
Joanna Kluzik-Rostkowska była gadżetową ministrzycą w odróżnieniu od Krystyny Szumilas zdefiniowanej przez premiera rządu jako ministry-zderzaka. Poziom jednak kierowania resortem tylko dobił rząd PO i PSL, bo arogancka i niekompetentna władza nie zdawała sobie wówczas sprawy, że prowadzi swoimi działaniami i zajmowanymi postawami wobec spraw ludzkich do kryzysu. W PRL krążyły dowcipy na temat różnego rodzaju szczytów, toteż prawie każdy z nich można byłoby przypisać MEN pod kierunkiem J. Kluzik-Rostkowskiej.
* Zaczęło się od apelu ministrzycy edukacji o rozpieszczanie dzieci, który opublikowała na Twitterze: "Drodzy Rodzice i Nauczyciele, dziś rozpieszczamy DZIECI :))) (jeszcze bardziej niż zwykle)". Szybko została skonfrontowana z sytuacją dzieci w szkolnictwie publicznym, bo akurat jej apel zbiegł się z wynikami kontroli NIK w woj. lubuskim, gdzie - jak się okazało - szkoły dzieci nie rozpieszczały. "NIK stwierdziła, że dzieci mają zbyt krótkie, bo tylko pięciominutowe przerwy, a sale są przepełnione. Tak na prawdę żadna z kontrolowanych szkół nie zorganizowała uczniom zajęć z pełnym uwzględnieniem zasad higieny pracy umysłowej."
* Wiceminister Ewa Dudek pojechała na spotkanie ministrów edukacji Unii Europejskiej do Paryża, które zostało zwołane z inicjatywy jej odpowiedniczki z Francji - Najat Vallaud-Belkacem, po zamachach terrorystycznych w Paryżu i Danii na początku 2015 r. W Polsce właściwie nie pisze się, bo i nie docieka, po co nasi ministrowie edukacji biorą udział w takich spotkaniach (poza rzecz jasna walorami turystycznymi i wysokością diety służbowej), skoro systemy szkolne państw UE nie podlegają standaryzacji czy brukselskiej "normalizacji".
MEN nie opublikował stanowiska, które było przedmiotem obrad. Z komunikatu prasowego resortu można było się dowiedzieć, że obecni w Paryżu ministrowie edukacji Unii Europejskiej podpisali deklarację w sprawie wzmocnienia w krajowych systemach oświaty tematyki budowania społeczeństwa obywatelskiego i przestrzegania podstawowych wartości, takich jak wolność, tolerancja i antydyskryminacja. Na stronie MEN Deklaracji nie znaleziono zapewne dlatego, że władze resortu prowadziły od 8 lat politykę centralistyczno-dyrektywną, a zatem kłócącą się z treścią rzekomej deklaracji.
* Co kilka dni pisał (i nadal pisze) o absurdach i stratach edukacji Dariusz Chętkowski, nauczyciel języka polskiego w XXI LO w Łodzi. Jeden z czerwcowych wpisów w jego blogu dobrze oddaje troskę CKE o jakość kształcenia w naszym kraju:
Nie mogę się przyzwyczaić do wypracowań maturalnych z języka polskiego na jedną stronę. Tak krótkie teksty piszą nie tylko słabsi, ale także uczniowie najlepsi. No, może na półtorej, wyjątkowo na dwie. Ale tylko wtedy, gdy stawiają duże litery i robią spore odstępy. Czy dłużej się nie da?(...) Jeden z uczniów oddał pracę tak krótką (równo 250 słów – wymagane minimum), a zostało mu jeszcze jakieś 50 minut, że poprosiłem, aby ją wydłużył. Odpowiedział, iż mu się nie opłaca. Za krótką dostaje się tyle samo punktów, co za długą, a może nawet więcej. W długiej pracy można popełnić dużo błędów. Każde kolejne zdanie to przecież ryzyko. Wypracowanie na jedną stronę to w sam raz tyle, aby całkiem nieźle zdać maturę. (...)
* Dla mnie najlepszym wskaźnikiem lekceważenia przez MEN nauczycieli, utrzymywania ich niskiego statusu ekonomicznego i jeszcze systematycznego ich obrażania był list, jaki opublikował Marcin Mały, ceniony przeze mnie nauczyciel języka angielskiego, a zarazem znakomity bloger. Przytoczę fragment jego rozstania z polską szkołą i POLSKĄ. Wpis był dla mnie poruszający, ale i prawdziwie oddający doznania młodej inteligencji, zaangażowanych, twórczych nauczycieli, którzy już mieli dość tego "PRL-owskiego cyrku" (częściowo, niestety ma on się dobrze):
"Nic nie jest wieczne. Nikt nie jest niezastąpiony. Mamy swoje zobowiązania, kredyty, kłopoty. Ale świat idzie do przodu i nie ma racji bytu dyskusja o tym, czy świat ma się przejmować naszymi problemami i pomagać nam w ich rozwiązywaniu. Po dziewiętnastu latach odejdę z pracy, dostałem wypowiedzenie. Nie ja jeden, bo demografia i rynek rządzą się swoimi prawami bez żadnej litości.
To, co przyjdzie, co po nas nastanie, niekoniecznie będzie gorsze. Staję z boku i patrzę na to, co się dzieje (nie każdy może sobie na to pozwolić, więc nie dziwię się osobom otrzymującym wypowiedzenia, że ponoszą je nerwy), i czuję – prawdę powiedziawszy – spokój. Myślę sobie, że mój lot jest i tak spóźniony. Ostatni uczniowie, którzy puszczaliby za mną papierowe samolociki, skończyli szkołę dwa lata temu. Dziś nikt nie pamięta już ich osiągnięć, nikt nie pamięta, że połowa klasy zdawała rozszerzoną maturę, ani tego, że niektórzy z nich naprawdę zdali ją co najmniej przyzwoicie.
Spotykam ich czasem w tramwaju, na powierzchni Księżyca albo Marsa, chciałoby się powiedzieć, gdy człowiek sobie przypomni, gdzie byli kilka (lub kilkanaście) lat temu. Studiują albo pokończyli studia, pozakładali rodziny, pracują w Stanach, Norwegii, Anglii, Szkocji, Nowej Zelandii. Wożą dzieci do szkoły po Moście Brooklińskim, o którym ja – co najwyżej – mogę pisać wiersze.
Dostałem wypowiedzenie. Jestem szczęśliwy i spokojny. Mój samolot w końcu odleci. Będę miał więcej czasu dla Grzegorzów, Piotrków i Zoś, których zaniedbałem w ostatnich miesiącach."
* Związek Nauczycielstwa Polskiego słusznie wystąpił do MEN ze sprzeciwem w związku z ograniczaniem wymiaru zatrudnienia nauczycielom przedszkoli, realizujących w ramach podstawy programowej zajęcia związane z przygotowaniem do nauczania języka obcego, ze względu na rzekomy brak kwalifikacji do realizacji tego rodzaju zajęć. Ministra postanowiła bowiem zobowiązać nauczycieli przedszkoli do uzyskania kwalifikacji w zakresie nauczania języka angielskiego, by nie trzeba było zatrudniać do edukacji angielskiego filologów angielskich.
* Prezydium ZNP ogłosiło w dn. 15 czerwca 2015 r. podjęcie ogólnopolskiej akcji protestacyjnej w związku z dalszym brakiem woli prowadzenia dialogu społecznego przez Ministra Edukacji Narodowej. Tym samym podjęto uchwałę, której celem miało być podjęcie działań zmierzających do wszczęcia 1 września 2015 roku sporu zbiorowego ze wszystkimi szkołami i placówkami objętymi działaniem Związku Nauczycielstwa Polskiego w przypadku, gdyby postulaty ZNP nie zostały spełnione przez Ministra Edukacji Narodowej do 24 sierpnia 2015 roku. Oczywiście, postulaty nie zostały spełnione do dnia dzisiejszego, ani przez tamtą ministrę, ani przez obecną. Skończyło się na straszeniu.
* Rada Ministrów podjęła uchwałę w sprawie Programu „Bezpieczna+”, który miał służyć poprawie bezpieczeństwa uczniów nie tylko w szkole, ale i poza nią, w latach 2015-2018. Cały czas ministra wraz z równie niekompetentną poseł U. Augustyn od rzekomego bezpieczeństwa były pewne, że ostaną się na tym stanowisku na kolejną kadencję. Tymczasem bezpieczne miało być wydatkowanie funduszy unijnych na ten cel.
* Fundacja Obywatelskiego Rozwoju, zwróciła się jeszcze w 2014 r. do Centrum Usług Wspólnych o ujawnienie kosztów druku tzw. „darmowego” podręcznika, który wprowadziła ministra edukacji. W związku z tym, że zgodnie z zasadami transparentności polityki PO i PSL ów urząd odmówił tych danych, sprawa została skierowana do stołecznego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, w którym MEN przegrał na koszt podatnika. Sąd bowiem przyznał rację Fundacji i nakazał ujawnienie ceny druku. Jak zachowała się przegrana strona? Oczywiście, odmówiła udostępnienia danych zasłaniając się tajemnicą przedsiębiorstwa oraz powołując się na umowę (zawierającą klauzulę tajności) na druk zawartą z Kancelarią Premiera. Dopiero dzisiaj ujawnia się, że koszt wydania tego bubla wyniósł ponad 60 mln złotych!
* W związku z mającą miejsce pod koniec czerwca 2015 r. debatą publiczną na temat lekarskiej Deklaracji Wiary, ministrzyca edukacji wyraziła publicznie sąd, że szkoła publiczna powinna być neutralna światopoglądowo, toteż zatrudnieni w niej nauczyciele powinni w swojej pracy zachować tę neutralność, gdyż inaczej łamią prawo. Według Kluzik-Rostkowskiej, jeżeli nauczyciel podpisze taką deklarację i będzie uczyć zgodnie z zapisami w niej zawartymi, to powinien liczyć się z reakcją dyrektora szkoły, organu prowadzącego i wojewody. - Łamie on konstytucję, która mówi, że wszyscy obywatele mają takie same prawa i obowiązki bez względu na wyznanie i światopogląd oraz łamie przepisy Karty Nauczyciela - powiedziała minister.
* Gdyby ktoś nie pamiętał, to przypominam, że w ostatnich dniach czerwca ministrzyca edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska, odpowiedziała odmownie na postulat ówczesnej opozycji, by kwestię dotyczącą sześciolatków rozstrzygnąć w referendum. Jak się wyraziła: (...) reforma wprowadzająca obowiązek szkolny dzieci w tym wieku stała się faktem. "Taką decyzję podjęła swego czasu większość parlamentarna, to trzeba uszanować".
Na szczęście dla nauczycieli, uczniów i ich rodziców zakończył się rok szkolny 2014/2015. Przez kolejne miesiące nie tylko ta ministra PO i jej koalicyjni zastępcy z PSL swoją aktywnością dobijała własną formację polityczną organizacją na żenującym poziomie Kongresu Edukacji i włączaniem się - bez jakiejkolwiek pokory i samoświadomości kardynalnych błędów - w kampanię wyborczą do Sejmu. Jak się skończyło, już wiemy.