Kontynuuję cykl wspomnień, rekapitulacji, przywołań zdarzeń i decyzji politycznych, jakie miały miejsce tym razem w lutym 2015 roku. Być może u wielbicieli i beneficjentów tamtego okresu poruszy ich sumienia, jeśli w ogóle nimi się kierują, a obecną władzę ostrzeże przez szalbierstwem, nieodpowiedzialnością, ignorancją lub arogancją. To, co było dobre, niech wzmacnia poczucie sensu dokonań takich czy innych podmiotów edukacji.
* Luty 2015 r. otworzył problem rzekomego dyskryminowania w polskich przedszkolach i szkołach dzieci-wegetariańskich. Media uwielbiają generalizacje, toteż wytworzyły klimat zagrożenia dla nierespektowania przez organizatorów żywienia dzieci ich kulinarnych standardów i przyzwyczajeń.
Niektórzy dyrektorzy przedszkoli i szkół postanowili ułatwić sobie życie, toteż przyjęcie do placówki poprzedzali obowiązkowym wypełnieniem ankiety z deklaracją na temat wegetarianizmu po to, by nie przyjmować kłopotliwych w żywieniu "klientów". Znaleźli się też wśród nich ortodoksi, którzy żądali zaświadczenia lekarskiego dotyczącego wege-dzieci. Powinien reagować na takie działania organ prowadzący, ale zajęty był profitami po wyborach samorządowych. Rodzice pisali więc skargi do MEN, dzięki czemu ów urząd poczuł się dowartościowany.
* W związku z wypowiedzią pewnej zwycięstwa w jesiennych wyborach do Sejmu minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej, że jedną z pierwszych jej decyzji jako szefowej MEN powinna być ustawa zastępująca Kartę nauczyciela, do powołanego przez związki górnicze i rolnicze Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego podłączył się - tymczasem ostrzegawczo i deklaratywnie - Związek Nauczycielstwa Polskiego, który zdecydowanie sprzeciwiał się zamiarom likwidacji nauczycielskiej ochrony, gdyż zdestabilizowałoby to status zawodowy nauczycieli w Polsce.
Minął rok. Ciekawe, co w MEN kombinują i jakie ma strategie przetrwania nie tylko ten "socjalistyczny" urząd, ale i socjalistyczny związek?
*Wchodzi w życie wymuszona wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nowelizacja ustawy o systemie oświaty (która to już po 1991 r.?), w której skonkretyzowano zadania organów prowadzących szkoły i placówki oświatowe oraz rolę dyrektorów w kształceniu uczniów ze specjalnymi potrzebami. Zmiana miała pomóc dzieciom ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, by wyrównać ich szanse edukacyjne. Tymczasem wyrównała straty w budżetach samorządowych, które kasę na niepełnosprawne dzieci wydały na swoje cele.
Jedyną korzyścią społeczną było zastąpienie w treści ustawy stygmatyzującego dzieci określenia - upośledzeni umysłowo terminem niepełnosprawni intelektualnie w stopniu x,y,z. Jak widać tego typu regulacje zupełnie nie trafiają do europosła Korwina Mikke, który stosuje w swoich aroganckich wypowiedziach termin "debile".
* Ministra edukacji powierza w MEN swojej koleżance - dziennikarce poseł U. Augustyn, która na edukacji zna się tak, jak Korwin Mikke, ale doskonale potrafi "gospodarować" środkami z budżetu państwa - zadanie, by przekierowała je dla prywatnych podmiotów mających rzekomo służyć poprawie bezpieczeństwa w szkołach. Firmy, które zaoferowały program oceny szkół i placówek systemu oświaty realizujących politykę ochrony dzieci przed agresją i przemocą mogły otrzymać z budżetu państwa nawet 900 tys. zł w 2015 r. i 900 tys. w 2016 r. Jak brać, to brać.
* Trwa akcja obywatelska - na przekór antyobywatelskiej a rządzącej z PSL - Platformy - kierowania przez rodziców listów do posłów, którzy na posiedzeniu sejmu 4-6 marca zajmą się pierwszym czytaniem obywatelskiego projektu ustawy "Rodzice chcą mieć wybór". "Chcecie mieć wybór w sprawie posłania dziecka do szkoły w wieku 7 czy 6 lat? Piszcie!" Z koncertu życzeń nic nie wyszło, zapewne dlatego, że nie załączono posłom płyty zespołu "Skaldowie" z piosenką, której refren brzmiał: "Ludzie listy piszą..." ;
* MEN przeciwstawił rodzicielskiemu ruchowi akcję "Szkoła współpracy", w której nie chodziło o żadną współpracę, tylko o wydanie kasy na lipne szkolenia. Koleżanki wiceminister J. Berdzik z OSKKO odsłaniali prawdę o tym pozoranctwie centralistycznej władzy: "(...) w zachodniopomorskim nieudane szkolenia, niewiele z nich wynikało, wszystkie grupy - nauczyciele, rodzice i uczniowie określili jako stratę czasu.
* Trafia do Polski niewygodny dla władzy Raport OECD - „Education Policy Outlook 2015. Making Reforms Happen”. Wynika z niego, że żadna reforma edukacji nie została uczciwie podsumowana i rozliczona. Eksperci OECD nie mają wątpliwości – żeby skutecznie zarządzać oświatą, trzeba sumiennie recenzować wprowadzone nowości. I dopiero na tej podstawie projektować kolejne reformy. Nie odnotowałem konferencji prasowej premier rządu i wszystkich ministrów edukacji, jak w przypadku prezentacji - równie nierzetelnych interpretacyjnie - wyników badań PISA. Setki milionów złotych poprawiały jedynie prywatną sytuację ich reformatorów.
* Dyrektorzy szkół mieli dość kiczowatego jak elementarz - pełnego błędów - Systemu Informacji Oświatowej, który okazał się kolejnym przekrętem tej władzy. Komentowali to następująco: "My piszemy, wściekamy się, wskazujemy konkretne przypadki ewidentnego dyletantyzmu autorów tego BUBLA, a Pani Minister w najlepsze zarzuca nas groźbami: cyt.: Szanowni Państwo Dyrektorzy, w nawiązaniu do komunikatu z dnia 13 października 2014 r. uprzejmie przypominamy, że od 13 stycznia br. do 13 lutego br. będziemy prowadzili weryfikację stopnia zapełnienia bazy danych SIO w zakresie danych identyfikacyjnych i danych dziedzinowych uczniów. Podmioty, w które w tym okresie powinny uzupełnić dane identyfikacyjne i dane dziedzinowe uczniów to: itd., itp. ... A co tu jest do weryfikowania? BUBEL, który stworzyliście? Kończcie i wstydu oszczędźcie!
Nie skończyli. Rządzili jeszcze do października 2015 r. Teraz twierdzą, że było pięknie, mądrze i wspaniale. Nie mają wstydu?
* Ministra Joanna Kluzik-Rostkowska wystosowała list do dyrektorów szkół, by dyrektorzy publicznych liceów ogólnokształcących nie kierowali uczniów na warsztaty "Zrozumieć media", które organizowała Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu - znana jako szkoła ojca Tadeusza Rydzyka. Ministra przytoczyła w swoim piśmie wszystkie możliwe ustawy i rozporządzenia, których naruszenie przez dyrektorów powinno skutkować karą dyscyplinarną.
Ówczesne straty moralne i finansowe zostały już - jak sądzę - wyrównane, bo właśnie Sejm zamierza przeznaczyć 20 mln zł na wsparcie tej znakomitej uczelni. Rektorzy - a raczej biznesowi kanclerze - pozostałych wyższych szkół prywatnych w IV RP zastanawiają się, co muszą zrobić, by też dostać po 20 mln. zł. Moim zdaniem powinni najpierw zrozumieć media.
* Najlepiej zrozumieli media kelnerzy w restauracji "Sowa". Nauczyciele zaczęli upominać się o ich prawo do nagrywania lekcji, w czasie których uczniowie przejawiają naganne zachowania. Szkoda, że MEN nie opublikowało na swojej stronie "mapy szkół przygotowanych do takich nagrań". Rodzice wiedzieliby, do których nie posyłać nieposłusznych bachorów.
* Zdaniem posłów opozycji szkoły nadal nie były przygotowane do kształcenia w nich sześciolatków, a mimo to, koalicja PO-PSL pozytywnie oceniła informację resortu edukacji dotyczącą sześciolatków. W Sejmie IV RP stało się w ub. tygodniu dokładnie tak samo. Opozycja sejmowa PO i PSL stwierdziła, że szkoły są przygotowane na przyjęcie maluchów, a rządzący z PiS pozytywnie ocenili informację resortu edukacji dotyczącą sześciolatków w szkołach. Cóż za konsekwencja.
* Zaczęły upadać wydawnictwa edukacyjne. Niektóre postanowiły podpiąć się pod złą politykę MEN i ogłosiły, jak np. Wydawnictwo Akademickie "Żak" swoją upadłość. Ciekawe, bo akurat ta oficyna nie wydawała podręczników do klas I-III. Chyba, że umknął mojej uwadze jakiś wybitny hit-dydaktyczny albo któryś z naukowców Wydziału Pedagogicznego UW zaczął działać dla konkurencji opłacanej z budżetu MEN?
Inna z oficyn postanowiła "przyłożyć" MEN oskarżeniem władzy o rażące niedociągnięcia w proponowanym uczniom systemie przeprowadzania sprawdzianu szóstoklasistów na 3 miesiące przed zakończeniem przez nich etapu edukacyjnego. To Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe wystosowało petycję do Ministerstwa Edukacji, w której alarmuje, że przeprowadzanie sprawdzianu już 1 kwietnia 2015 roku, czyli trzy miesiące przed zakończeniem roku szkolnego, powoduje skrócenie nauki o 1/3 całego roku, a w konsekwencji „uniemożliwia nauczycielom rzetelne przygotowanie uczniów do pierwszego w ich życiu poważnego egzaminu państwowego”.
Obecna ministra edukacji już podjęła skuteczną walkę z tym systemem likwidując sprawdzian dla szóstoklasistów.
* Centrum Usług Wspólnych, które działa przy Kancelarii Premiera, odpowiadało za druk "darmowego" podręcznika. Budżetowymi pieniędzmi obraca się tu bez przetargu , a nikt nie wie, na co są one de facto wydatkowane. Ciekawe, czy nadal te buble dydaktyczne drukuje się w CUW i co na to CBA?
* W lutym Sejm zmienił zasady oceniania uczniów, tak więc urzędnicy MEN nieustannie potwierdzają racje swojego istnienia i wydatkowania na nich pieniędzy. Właściwie, co miesiąc mogliby nowelizować ustawę, bo jeszcze można wprowadzać zmiany w wyposażeniu w meble, w zakresie oświetlenia klas szkolnych, w wykorzystywanie jedynie właściwych środków dezynfekujących w toaletach, itd., itd. Od tego w końcu jest MEN.
* W ramach ukrytej kampanii przedwyborczej w Katowicach minister Joanna Kluzik-Rostkowska spotkała się w Katowicach z odpowiednio wyselekcjonowanymi nauczycielami i dyrektorami szkół, z samorządowcami i pracodawcami, by rozmawiać z nimi rzekomo z wielką troska o szkolnictwie zawodowym. W Polsce o edukacji się rozmawia, bo jak minister na niej się nie zna, to nie pozostaje mu nic innego do roboty, by mógł pobierać pensję.