24 października 2015

Pedagogiczne troski i zmartwienia
















(fot. profesorowie: Jacek Piekarski - UŁ i Jerzy Nikitorowicz - Uniwersytet w Białymstoku)


Powracam do cieszyńskiej debaty, którą zapowiedziałem na początku tego tygodnia, bowiem nie miałem okazji ku temu, by spokojnie zrekonstruować najważniejsze - zdaniem uczestniczących w IV Międzynarodowej Konferencji pedagogów - problemy szkół w środowisku lokalnym. Prof. dr hab. Janusz Gajda z WSP ZNP w Warszawie wskazał na wciąż kluczowe dla edukacji przesłania międzynarodowych raportów oświatowych (Edgara Faure'a - 1972 i Jacquesa Delorsa - 1989), które akcentują rolę szkoły środowiskowej jako współorganizatora naszego życia w dziedzinie kultury. Szczególnie dzisiaj odczuwamy, jakże aktualna jest wartość pokojowego współżycia ludzi różnych kultur, mimo dzielących ich różnic. Kultura jest fundamentem dialogu i współpracy. W izolacji więdnie i ginie.


Konieczne jest zatem poszerzanie współpracy szkoły środowiskowej z instytucjami kultury, ruchem harcerskim, zespołami i stowarzyszeniami artystycznymi, ludowymi. Źle się dzieje - mówił profesor - jeśli
w sferze publicznej i w mediach przeważa populizm i manipulacja. Trzeba budować płaszczyzny wzajemnego zaufania. Ważne jest wychowanie obywatelskie. Nie bez znaczenia jest pragmatyczna edukacja, a więc kształtowanie u uczniów umiejętności menedżerskich, zaradności, bo to byt określa świadomość. Ważne jest dobro państwa i społeczeństwa ponad podziałami partyjnymi. Trzeba zatem czynić wszystko, by możliwe było egzekwowanie odpowiedzialności od wszystkich.

Do międzykulturowości nawiązał prof. Jerzy Nikitorowicz z Uniwersytetu w Białymstoku, akcentując w swoim referacie służbę pedagogiki na rzecz budowania pokoju dialogowego i kulturowego w codziennym świecie naszego życia. Trzeba rewitalizować pedagogikę wyzwolenia Paulo Freire, zwrócić uwagę na zasady Alberta Schweitzera, Barbary Skargi, ks. Józefa Tischnera, Zygmunta Baumana, by wyzwolić nasze społeczeństwo ze stanu oblężenia.


Zdaniem białostockiego Profesora - potrzebne jest myślenie o budowaniu losów człowieka w kontekście wartości, norm i wzorców. Człowiek żyje po to, by poznawać, czynić dobro, czynić piękno. To edukacja międzykulturowa uruchomiła nowy paradygmat człowieka w świecie nieustannych zmian społecznych, skazała go na nowe postrzeganie rzeczywistości, uruchomiła trening wrażliwości wobec niejednoznaczności świata różnic.

Jako pedagodzy powinniśmy angażować się na rzecz poszanowania praw człowieka, nabywania przez młode pokolenia kompetencji międzykulturowych. Konieczne jest przeciwstawienie się człowiekowi neoprymitywnemu, który nie dysponuje kulturą, a kreującemu wrogość, strach czy lęki.

Pierwszym etycznym osiągnięciem ludzkości jest rozszerzenie kręgu solidarności z innymi ludźmi – mówił Schweitzer. Myślenie o tolerancji humanistycznej (za kimś, ze zrozumieniem i porozumieniem), a formalno- prawnej bazuje na granicach, ale zarazem reguluje nasze życie. Bądźmy w dialogu z zachowaniem własnego systemu wartości - apelował Profesor J. Nikitorowicz.

Trzeba wychowywać ku obywatelstwu, a to wiąże się z obowiązkiem zachowania kultury i przekazywania jej następcom. Nadal bowiem mamy problem z rozumieniem innych i świata, z wymianą idei z innymi. Brakuje nam tego w edukacji, toteż w procesie kształcenia należy pobudzać myślenie dywergencyjne. Młodzież powinna być przygotowywana do ustawicznego uprawiania parezji, niegodzenia się z patologią, odstępstwami od prawa i norm moralnych, do przeciwstawiania się niekorzystnym warunkom życia.


Tę problematykę kontynuowali w swoich referatach prof. UW. dr hab. Krystyna Błeszyńska i prof. UwB dr hab. Mirosław Sobecki - dziekan Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku.
Warszawska pedagog krytycznie podeszła do reakcji polskiego społeczeństwa na dramat uchodźców z Syrii czy Iraku mówiąc o tym, jak procesy glokalizacji – wpisują się w życie środowisk lokalnych w naszym kraju.

Zdaniem pani Profesor:

Krajobraz społeczny w społeczności lokalnej zmienia się, ale Polacy zawsze byli społeczeństwem otwartym, pluralistycznym. W przestrzeni społecznej przekształca się jej krajobraz, pojawiają się w niej migracje powrotne. Jakże inni są ci Polacy, którzy przed laty z różnych powodów wyjeżdżali z naszego kraju, ale teraz powracają dlatego, że chcą oś zmieniać. Pojawiają się w grupie migrantów emeryci, którzy
szukają korzystniejszych warunków właśnie w Polsce.

Nowi migranci mają większe doświadczenie, często też wyższe wykształcenie, które zdobywali na obczyźnie.
Uchodźcy stają się nowymi uczestnikami rzeczywistości, w której działa polska szkoła. Często jest to obszar dzielenia się wartościami, ale i ich konfrontacji, Szkoła powinna nauczyć sztuki życia w miejscu zamieszkania. Trzeba umieć żyć razem, dzielić się ze sobą tym, co mamy najlepszego.


Wielokulturowość niesie z sobą ogromny potencjał innowacyjności i przedsiębiorczości, ale także wywołuje konflikty. Polityka lucyferyzmu jest jednak polityką państw Zachodu, a nie powinna być jako taka reprodukowana w naszym kraju. Szkoła powinna być czynnikiem kształtowania otwartej i tolerancyjnej na OBCYCH i odmienionych SWOICH przestrzeni społecznej. Warto zatem wrócić do koncepcji szkoły środowiskowej rozumianej jako typ szkoły obywatelskiej.

Uczący się powinni mieć możliwość identyfikacji z wspólnotą ludzką na bazie podejmowanych działań dla dobra ludzi, bez względu na istniejące między nimi różnice. Musimy zastanowić się nad tym, jak sobie radzić z dominacją kultury, religii? Trzeba budować kapitał społeczny m.in. poprzez nabywanie sztuki prowadzenia negocjacji z innymi, często odmiennymi od nas.

Natomiast Dziekan Wydziału Pedagogiki i Psychologii UwB dr hab. M. Sobecki omówił wyniki badań, które jeszcze nie były publikowane. Dotyczyły one edukacji międzykulturowej na pograniczu, tam, gdzie ma miejsce przenikanie się odmienności kulturowych traktujących siebie jako autochtonów. Interesowały go postawy młodych ludzi wobec odmienności kulturowej (czy rzeczywiście wyrażają się one w postawie typu "wróg, ale swój?").

Profesor badał wszystkie komponenty postaw w powyższym zakresie, a zatem także wiedzę młodzieży o zróżnicowaniu kulturowym. Dociekał, co wiedzą o odmieńcach? Ciekaw był, jak rozkładają się postawy na skali: etnocentryzm vs etnorelatywizm. Czy rzeczywiście cnotą jest unikanie skrajności? Badaniami objął 909 uczniów i studentów z woj. podlaskiego dobierając próbę warstwowo:
a) z różnicami i bez różnic kulturowych
b) o tradycji i bez tradycji regionalnych

Czy są różnice kulturowe? W których gminach jest skład etniczny powyżej progu? Jakie są tendencje migracyjne? Warto poczekać na publikację danych empirycznych, które wskażą na istniejące ukierunkowanie postaw międzykulturowych wśród młodzieży i młodych dorosłych.

Prof. dr hab. Zenon Gajdzica zatytułował swoje wystąpienie: - Szkoła specjalna jako ucząca się organizacja – od zakurzonej koncepcji po aktualne zadania. Przypomniał jakże aktualną myśl Jana St. Bystronia, który ponad 80 lat temu napisał:

Szkoła jest dziś ważnem, coraz ważniejszem zagadnieniem. Myślimy o niej dużo, stwierdzamy jej braki, staramy się o ich usunięcie, chcielibyśmy widzieć ją najlepszą najrozsądniejszą, najowocniej pracującą […]

Szkoła może hołdować skrajnej ideologji indywidualistycznej, może wysuwać na naczelny plan możliwie swobodny rozwój jednostki z zupełnem pominięciem socjalnych uzależnień i ideałów, ale niemniej jednak jako taka jest instytucją społeczną, która powstała w określonych warunkach społecznych i również wyraźny wpływ społeczny wywiera
[…]”. (Szkoła jako zjawisko społeczne. Warszawa – Lwów 1934, s. 3;5)
Panta rei, nihil novi, a szkoła musi działać w środowisku, które stanowi także o jej cechach kulturowych, musi funkcjonować w określonych warunkach ekonomicznych, technologicznych, politycznych, regionalnych itp.

Zdaniem tego pedagoga polska szkoła straciła możliwość wywiązywania się ze swoich funkcji, ponieważ zostały zaprojektowane dla zupełnie innej rzeczywistości. W zmieniających się warunkach konieczna jest ciągła zmiana szkoły, ale tego nie dostrzegają ci, którzy za nią są odpowiedzialni. Łatwiej jest bowiem trwać u władzy pozorując zmiany wtłaczaniem nowej jakości w stare struktury.

W dalszej części referatu Dziekan Wydziału mówił o tym, jak szkoła publiczna:

- w wyniku centralistycznej polityki ogranicza staje się środowiskiem utrudniającym dyrektorom i nauczycielom oddolne wprowadzanie zmian;

- na skutek toczących ją kryzysów jest źródłem także kryzysu obywatelstwa;

- na skutek braku rządowej wizji rozwoju edukacji, nie sprzyja w świadomości społecznej rozumieniu jej powiązań ze sferą polityczną;

- nie nadąża za rozwojem technologii i globalizacją;

- jest poddawana ustawicznie zmienianym modelom i kryteriom ewaluowania jej działalności;

- stała się areną walki politycznej;

- grzęźnie w sporach ideologicznych.

Wypowiedź, którą przywołuję tu tylko fragmentarycznie, profesor Z. Gajdzica zakończył myślą prof. Jana St. Bystronia:

„Nie możemy już dzisiaj pozwolić sobie na politykę szkolną, któraby się nie opierała na znajomości społecznego oddziaływania szkoły. Życie społeczne staje się coraz bardziej skomplikowane, dlatego też coraz to silniej daje się odczuć potrzeba świadomego i umiejętnego kierownictwa, i celowo wypracowanego programu, który musi być oparty na odpowiedniej znajomości stosunków społecznych”. (s. 118).

Niezmiernie interesujący był referat prof. dr. hab. Jacka Piekarskiego z Uniwersytetu Łódzkiego, który dotyczył wiarygodności badań szkoły jako środowiska życia! Łódzki pedagog społeczny postawił kluczowe pytanie o to: - O jakie nam poznanie chodzi w szkole? - skoro:

1. Szkoła jest miejscem konfrontacji idei, poglądów; ale kulturowo jest instancją kreowania obietnic, których nie realizujemy;

2. Jest to jedyna instancja kulturowa, która polega na akceptowanym a kontrolowanym procesie formacyjnym.

Czy jest dobra perspektywa do analizy szkoły? Pytanie czym jest szkołą, trąci nieco fałszem. To nie instytucje wymagają transformacji, ale nasza egzystencja. Zdaniem tego pedagoga dzieje się w szkole więcej rzeczy, których nie rozumiemy, a zatem być może to, o czym mówimy, jest tylko czegoś pozorem, mimo że to się tam dzieje naprawdę. Być może nasza bezradność działaniowa, społeczna ma źródła nie tyle w otoczeniu społecznym, ale w naszym naznaczeniu społecznym z okresu własnego dzieciństwa? To w obrębie naszego zaangażowania kulturowego wypada zastanowić się nad przestrzenią edukacji!


Każdy typ zaangażowania społecznego musi liczyć się z co najmniej trzema warunkami:

1) OBSERWATOR (obecny), który może niektórych rzeczy nie dostrzec, nie zauważać (wizytator, rezydent), Czyż nie ma komfortu zachowania dystansu?

2) WSPÓŁOBECNY ŚWIADEK procesów zachodzących w szkole – nie może się z nich wyłączyć, udawać, że czegoś nie widzi. A zatem - słusznie pytał J. Piekarski - czy ma podjąć działanie czy też nie, jeśli dostrzega jakieś dysfunkcje, patologie?

3) AKTYWNY SPRAWCA świata kultury szkoły staje się autorem własnego czynu, przejmuje odpowiedzialność za własną aktywność. Nie może tu niczego udawać.


Nauka i kultura wymagają wolności, toteż powinniśmy być świadomi tego, że niszczy ją zasada poprawności politycznej, która pojawia się w stosunku do władzy regulującej nasze życie społeczno-zawodowe. Zdaniem łódzkiego pedagoga uchwalanie pozorów jest działaniem, które pozwala nam radzić sobie z władzą normalizującą. Nic dziwnego, że wpadamy, także w szkolnictwie wyższym, w dokumentowanie tego, co jest od nas oczekiwane, a nie tego, co było i jest prawdziwe. Może zatem - pytał J. Piekarski - czas najwyższy zatroszczyć się o odzyskanie edukacji i normy wolności kulturowej, by nie pracować na rzecz ideologicznej fikcji?

Było to niewątpliwie świetne zakończenie tej części debaty.