08 listopada 2023

Gra w klasy(-fikacje) czasopism naukowych

 


Nie rozumiem polityki ministra edukacji i nauki, który swoją decyzją tuż przed podaniem rządu do dymisji podpisał kolejną aktualizację wykazu punktowanych czasopism naukowych. Taka zabawa w pozamerytoryczne "dopłacanie" jest na krótką metę, bowiem system ten został już i tak mocno zdewaluowany, ośmieszony, że nowe władze tego czy podobnego mu resortu nie będą miały wyjścia. Konieczna stanie się naukowa lustracja, by przeciąć dotychczasową praktykę samostanowienia. 

Minister Przemysław Czarnek zaszkodził redakcjom i wydawcom tych czasopism, które w świetle recepcji specjalistów z określonej dyscypliny naukowej nie powinny znaleźć się w tym wykazie, a co dopiero mówić o przyznaniu im 140 czy nawet 200 punktów! Tak głębokiej kompromitacji urzędu ministra jeszcze nie mieliśmy w dziejach transformacji ustrojowej III RP. 

Piszę o tym, chociaż jako redaktor naczelny mógłbym piać z zachwytu, że minister P. Czarnek przyznał 100 pkt. ponad rok temu prowadzonemu przez moją redakcję kwartalnikowi "Studia z Teorii Wychowania". Nie mamy jednak jako zespół poczucia nadmiarowości, przeszacowania, chociaż jesteśmy świadomi, że wiele, równie znakomitych periodyków naukowych powinno mieć nawet wyższą punktację, ale jej nie otrzymały. 

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że od czasu powołania Komisji Ewaluacji Naukowej jako asekuracyjnego parasola dla ministra, który i tak nie musi liczyć się z ekspertyzami, rekomendacjami komitetów naukowych PAN czy opinią środowisk naukowych, mamy do czynienia z kompletną samowolą władzy w parametryzacji nauki. Jeśli ma to być znakiem polityki naukowej Zjednoczonej Prawicy, to powinna ona zniknąć ze sceny politycznej na wieki wieków jako kompromitująca środowiska konserwatywne w Polsce.

Czas zlikwidować KEN, to ministerstwo, a powołać w PAN ekspertów dla poszczególnych dyscyplin naukowych, którzy przygotują rzetelną analizę jakościową istniejących na polskim rynku czasopism i zarekomendują adekwatną do ich poziomu i zasięgu oddziaływania punktację. Jeśli ta w ogóle musi istnieć w procesie ewaluacji, który od 2011 roku jest procesem DEWALUACJI NAUKI.


07 listopada 2023

Co to za współpraca?

 


(źródło: facebook_1697748113608_7120871703898844830.jpg) 


W sieci krąży oferta szkoleniowa, która może sygnalizować wzrost liczby nauczycieli posiadających problemy w relacjach z rodzicami uczniów. Wielu z nich jeszcze nie potrafi odpowiedzieć sobie na pytanie: czyja jest szkoła publiczna? Czy  nauczyciele są tymi, którzy mają wyłączność na stanowienie o jakości procesu wychowania i kształcenia w szkole? Z czego wynika ich podejście do rodziców?

Szkoła publiczna jest wprawdzie miejscem pracy dla nauczycieli i pracowników administracji, ale tylko dlatego, że jest obowiązek szkolny dla dzieci w wieku od 6 do 18 roku życia. To jednak w niczym nie uzasadnia omnipotencji nauczycieli w stosunku do uczniów i ich rodziców. Szkoła publiczna jest dla uczniów, a więc dla dzieci i młodzieży, toteż każdy, kto się w niej zatrudnia powinien pamiętać, że ma w niej zatrudnienie ze względu na przymus szkolny i ... zgodę rodziców na powierzenie tej instytucji zadania kształcenia i włączenia się w proces wychowania ich dziecka/i. 

Zgodnie z Konstytucją RP szkoła ma pełnić funkcję pomocniczą a nie nadzorczą, zawłaszczającą formację osobową dzieci i młodzieży wbrew ich rodzicom czy bez ich akceptacji. Byłoby najlepiej, gdyby rodzice nie oddawali pola do wyłącznego oddziaływań na ich dzieci, gdyż może dojść do poważnego konfliktu systemu wartości, norm społeczno-kulturowych w konfrontacji celów kształcenia i wychowania w obu środowiskach.    

Byłoby lepiej dla tych edukatorów, którzy chcą kształcić nauczycieli zgodnie z zawartą w powyższej reklamie przesłanką, dokonali jednak jej weryfikacji.  Proponuję: 

KONTAKT Z RODZICAMI W SZKOLE. CZYLI JAK ICH WŁĄCZYĆ DO WSPÓŁDZIAŁANIA NA RZECZ LEPSZEJ EDUKACJI ICH DZIECI W SZKOLE. 

Utrzymywanie bowiem zasady zawartej w logo edukacyjnej oferty jest dobre na Białorusi, w Rosji, na Węgrzech czy w Turcji, ale chyba nie w Polsce, której naród miłuje poszanowanie praw, godności dzieci i ich rodziców. Nauczyciele mają być dla nich, a nie ponad nimi.    

 

 

06 listopada 2023

Praktyki oceniania zachowań najmłodszych uczniów

 


Pani dr Julia Magdalena Karapuda opublikowała książkę pod tytułem "Nauczycielskie praktyki oceniania zachowania uczniów w edukacji wczesnoszkolnej" (Kraków, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, 2023), którą miałem okazję przeczytać na etapie prac redakcyjnych. Jest to publikacja podoktorska, która została przygotowana na podstawie obronionej we wrześniu 2020 roku dysertacji (Streszczenie rozprawy doktorskiej J.Karapuda) napisanej pod kierunkiem dr hab. Anny Murawskiej, prof. Uniwersytetu Szczecińskiego oraz promotor pomocniczej p. dr Pauli Wiażewicz-Wójtowicz. 

Potrzebna jest  w pedagogice wczesnoszkolnej refleksja naukowa na powyższy temat. Warto było zbadać, jakie działania podejmują nauczyciele klas I-III w sferze oceniania zachowań dzieci, chociaż wyodrębnienie tego procesu z edukacji integralnej, jaka obowiązuje na tym etapie kształcenia, jest sztuczne, nieadekwatne do realiów prawnych i psychopedagogicznych. Nie ma bowiem obowiązku wystawiania uczniom tych klas oceny zachowania. 

Po co zatem badać tę formę aktywności nauczycieli? Zapewne warto diagnozować, w jakim stopniu i zakresie ów komponent, jakim jest stan heteronomii moralnej i możliwości jej rozwoju ma miejsce w praktykach nauczycielskich oddziaływań. Trafnie Autorka zaproponowała definicję projektującą „nauczycielską praktykę oceniania zachowania”, ale nie jako instrumentu wyodrębnionego procesu oceniania, tylko jako komponentu holistycznej edukacji, jaka ponoć obowiązuje od 1999 roku. 

Jak pisze: "(...) ocena zachowania powinna byc przedmiotem nauczycielskiej refleksji nad jakością procesu wychowania uczniów w klasie. Analiza uczniowskich ocen zachowania może wskazywać na pomyślny przebieg  tego procesu lub stać się podstawą do wprowadzenia zmian w metodach pracy z dziećmi. Dzięki ocenianiu zachowania nauczyciel orientuje się, które normy zostały już przyswojone przez uczniów, a nad którymi należy jeszcze pracować" (s. 33). 

Ze względu na problemy natury metodologicznej, sugerowałem Autorce radykalne redukcje niektórych treści. Konieczna była zmiana analiz oceniania opisowego we wczesnej edukacji, by nie  mieszać ze sobą oceniania zachowania uczniów w klasach IV-VIII szkół pdostawowych, a więc z innego stopnia kształcenia, z oceną opisową uczniów w klasach I-III. 

Przeprowadzone badanie wpisuje się w etnografię pedagogiczną i jest bardzo cenne, ciekawe, wartościowe dla kadr kształcących nauczycieli wczesnej edukacji i dla samych nauczycieli. Julia Karapuda przyznaje, że jej badanie nie jest bezzałożeniowe, a więc zostało przeprowadzone w paradygmacie badań jakościowych, mających odkrywać fenomeny, a nie uzyskiwać potwierdzenie ich istnienia. Nie wiemy, czy ono w ogóle ma miejsce. Badaczce zależało jednak na tym, by pozyskać jak najpełniejszy opis nauczycielskich praktyk stosowanych w ocenianiu zachowania uczniów. Dzięki temu wyłoniła dwa typy takich praktyk: innowacyjno-wspierające oraz urzędniczo-upominające (s. 13). 

Autorka recenzowanej pracy dokonuje trafnych odniesień do rozpraw pedagogów wczesnoszkolnych. Podjęcie tego zagadnienia jest o tyle istotne, że wciąż panuje we wczesnej edukacji schematyzm oceniania zachowań dzieci w szkole. O patologii tego procesu pisałem w książce „Wyspy oporu edukacyjnego” oraz na łamach "Życia Szkoły". Podobnie jest z efektem Pigmaliona w postawach nauczycieli wobec dzieci, który dotyczy bardziej cech instrumentalnych uczniów, a więc ich wiedzy, umiejętności, sprawności, aniżeli postaw i zachowań społeczno-moralnych. Jeśli już, to tylko marginalnie. 

Nie były to badania ilościowe, a zatem uzyskane dane (wypowiedzi nauczycielek w ramach zogniskowanych wywiadów grupowych), toteż nie mogą świadczyć o stanie zjawisk w skali kraju. Autorka ma tego świadomość. Wyprowadza jednak ogólny wniosek dotyczący niepokojącego stanu praktyk oceniania, kiedy pisze: 

"Przeprowadzona analiza wyników badania ujawniła zaniedbane obszary , które pojawiły się w trakcie praktyk urzędniczo-upominających. Obszary te dotyczyły nieudzielania uczniowi pomocy w samodzielnym planowaniu jego rozwoju, kierowania się w pracy wychowawczej tropieniem i zauważaniem przede wszystkim niepowodzeń dziecka, braku motywowania uczniów do dalszych postępów w zachowaniu" (s.122). 

Jak wynika z powyższego, sformalizowane ocenianie zachowań uczniów klas 1-3 szkół podstawowych, których nauczyciele uczestniczyli w niniejszej diagnozie, nie sprzyja rozwojowi dzieci.