30 stycznia 2023

Uchylam kolejny rąbek tajemnicy z aktywności Marii Łopatkowej na rzecz prawa dziecka do miłości

 



W dn. 28 stycznia b. Rzecznik Praw Dziecka - dr Marek Michalak przypomniał na Facebooku, że 96 lat temu urodziła się dr Maria Łopatkowa. Dzięki Wydawnictwu Difin ukazały się dwa tomy rozpraw naukowych o pedagogice serca Marii Łopatkowej i wspomnień osób bliskich Jej pasji, wspierających współczesną kontynuatorkę ruchu praw dziecka w Polsce.



Rodząca się III Rzeczpospolita nie była łaskawa dla pedagogiki humanistycznej, co explicite oddaje fragment listu, jaki napisała do mnie M. Łopatkowa w okresie, kiedy była senatorką reprezentując elektorat Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zabiegała w trakcie swojej kadencji w latach 1993-1997 o zmianę zapisu w Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym obowiązku sprawowania przez rodziców władzy rodzicielskiej nad dzieckiem imperatywem sprawowania przez nich pieczy rodzicielskiej.

Mimo tego, że Senat poparł ową zmianę, to jednak Sejm ją odrzucił. W wielokrotnie nowelizowanym Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym nadal jest obowiązek rodziców wykonywania władzy rodzicielskiej.

Jak pisała do mnie M. Łopatkowa - Sejm głosował przeciwko prawu dziecka do rodzicielskiej miłości, odrzucając poprawkę Senatu

Poniżej, publikuję jeszcze jedną biograficzną ciekawostkę, gdyż o innych przeczytamy w powyższych publikacjach. Może o jej kulisach napiszę w kolejnym tomie pedagogiki homo amans, jeśli będą tym zainteresowani dotychczasowi czy nowi autorzy. Dziś przytaczam jeszcze niepublikowany list Marii Łopatkowej z dn. 4.10.2006 roku o jej inicjatywie rekomendowania mnie na Rzecznika Praw Dziecka. 

Przy okazji zwróciła w nim uwagę na błąd w nazwie miejscowości, który znalazł się w rozdziale mojej książki "Współczesne teorie i nurty wychowania". Jak widać charakter pisma sprawiał, że nieczytelną przed laty nazwę odczytałem jako Radziejowice zamiast Braciejowice. 



29 stycznia 2023

Aleksandra Kamińskiego związki z Kijowem i Humaniem

 



120 lat temu, 28 stycznia 1903 r., urodził się Aleksander Kamiński, harcmistrz, profesor pedagogiki Uniwersytetu Łódzkiego.   

Mało znane są fakty z dzieciństwa Aleksandra Kamińskiego, którego matka Janina Kamińska przeniosła się w 1905 roku do Kijowa. Tam też musiał uczęszczać do szkoły podstawowej. Brat jego matki był rewidentem bankowym w Kijowie, zaś inni jego krewni pracowali w majątku ziemskim opodal tego miasta. Jego ojciec zmarł w 1911 roku, toteż Aleksander przerwał naukę w szkole powszechnej, by pomóc matce. Podjął się pracy w charakterze pomocnika bankowego w Kijowie.   

W 1914 roku matka wyjechała do Piatigorska na Kaukazie, zaś w dwa lata później Aleksander opuścił Kijów udając się do wuja w Humaniu. U niego zatrudnił się w charakterze urzędnika bankowego, godząc pracę z nauką w gimnazjum. W Humaniu wstąpił do tajnego towarzystwa „Oświata”, które było pod wpływem patriotycznego związku kijowskiej młodzieży studenckiej „Filarecji”, by poszerzać swoją wiedzę o historii Polski. 

Na skutek wojny o autonomię Ukrainy Humań przechodził kilkakrotnie z rąk do rąk, a to bolszewików, a to Ukraińców, a nawet wojska polskiego pod przywództwem Józefa Piłsudskiego. W Humaniu wstąpił Kamiński w 1918 roku do działającego już od dwóch lat polskiego harcerstwa, a w rok później został drużynowym 1. Humańskiej Drużyny Harcerzy im. Tadeusza Kościuszki oraz przybocznym hufca. Od maja 1920 roku kierował w Humaniu gniazdem obejmującym drużyny męskie i żeńskie. Naczelnictwem Skautowym kierował do 1919 roku harcmistrz Stanisław Sedlaczek. 

Po śmierci wuja w 1920 roku Kamiński stracił dach nad głową. Opiekę nad nim sprawowali najpierw sąsiedzi, potem trafił do ochronki dla polskich sierot, a na końcu pobytu w Humaniu przejął go pod swoją opiekę instruktor harcerski Oskar Żawrocki. W 1921 roku Aleksander postanowił wraz z Oskarem wyjechać do Warszawy. Dzięki temu nie tylko uratował życie ze względu na represje bolszewików wobec polskich harcerzy na tamtym terenie, ale też mógł dokończyć w 1922 roku naukę w Gimnazjum Kazimierza Kulwiecia w Warszawie. 

O życiu, działalności harcerskiej, konspiracyjnej i naukowej jednego z najwybitniejszych polskich pedagogów i historyków ruchów młodzieżowych na przeł. XIX-XX wieku przeczytacie w:

Ciczkowski W. (1996). Dziedzictwo pedagogiczne Aleksandra Kamińskiego, Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek. 

Heska-Kwaśniewicz K. (1998). Braterstwo i służba. Rzecz o pisarstwie Aleksandra Kamińskiego. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.

Janowski A. (1992). Być dzielnym i umieć się różnić. O Aleksandrze Kamińskim, Warszawa: WN PWN.

Janowski A. (2004) (red.). Harcmistrz Aleksander Kamiński – wizja społeczeństwa obywatelskiego. Materiały pokonferencyjne, red. Warszawa: Harcerskie Biuro Wydawnicze „Horyzonty” .  

Lepalczyk I., Marynowicz Hetka E. (1996) (red.). Aleksander Kamiński. Pedagog społeczny, Łódź: Uniwersytet Łódzki.

Marynowicz-Hetka E., Kubicka H., Granosik M. (2004) (red.). Aleksander Kamiński i jego twórczość. Dyskusja o przeszłości wobec teraźniejszości i przyszłości, Łódź: Wydawnictwo UŁ.

Wachowicz B. (2002). Kamyk na szańcu – opowieść o druhu Aleksandrze Kamińskim. Warszawa: Wydawnictwo Rytm. 

Zawadzka A. (2001). O Aleksandrze Kamińskim „Kamyku”. Warszawa: HBW Horyzonty.

biogram w Wikipedii

(fotografia A. Kamińskiego - mojego autorstwa)  

 



27 stycznia 2023

Może, ale nie musi

 


Czasownik modalny nieprzechodni  "móc" znaczy: 

(1.1) być w stanie coś wykonaćzrobić
(1.2) mieć zezwolenie lub uprawnienie do wykonania czegoś
(1.3) mieć szansę zaistniećwydarzyć się.

 

Kiedy ktoś podejmuje decyzję, która wywołuje sprzeciw, to odwołuje się do norm prawa ją upełnomocniających (legitymizujących). Skoro bowiem w świetle zapisów ustawowych, regulaminowych, statutowych itp. "może" coś czynić, to nikomu nic do tego, że czegoś nie wykonuje. 

     Dlatego w państwie prawa tak ważna jest świadomość nie tylko norm prawnych, ale i następstw ich stosowania. Tymczasem trudno jest niektórym osobom pogodzić się z tym, że tak stanowione prawo obowiązuje i mało kto chce mieć wpływ na to, by je zmienić, gdyż każda formacja rządząca ma w tym jakiś interes. 

    Oto Andrzej Jajszczyk, pierwszy dyrektor NCN i były wiceprzewodniczący ERC, ubolewa i protestuje, że minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek uwzględnił zaledwie jednego kandydata z 24 rekomendowanych przez kończący kadencję Zespół identyfikujący członków do Rady Narodowego Centrum Nauki.  Minister może bowiem mianować z tej listy nowy, liczący 12 osób kolejny skład Rady NCN, ale... nie musi

      Wyrażając niezadowolenie, sięga się po argumenty merytoryczne, zapewne istotne z punktu widzenia troski o realizację założonych funkcji NCN, ale... kiedy powstała ustawa i była zatwierdzana w Sejmie, Senacie i podpisywana przez Prezydenta RP nikogo nie interesował ów czasownik. Tak jest od lat, bo politycy zostawiają sobie furtki do nieliczenia się z racjonalnie uzasadnionymi argumentami, z nauką, gdyż chcą mieć szansę coś zrobić, a nawet zaistnieć w mediach, bo liczy się to w powiększaniu własnego elektoratu.

Na uczelniach mamy to samo. W w/w ustawie "może" występuje 222 razy, przy czym najczęściej jako uprawnienie

 * Statut może przewidywać dodatkowe wymagania dla rektora.

PKA może zwracać się do założyciela o udzielenie wyjaśnień i informacji oraz przeprowadzać wizytacji;

Minister może odmówić wydania pozwolenia (na utworzenie studiów na określonym kierunku, poziomie i profilu, bez zasięgania opinii, o której mowa w art. 54 ust. 2 pkt 1, jeżeli: - dop.), bez zasięgania opinii, o której mowa w art. 54 ust. 2 pkt 1, jeżeli według stanu na dzień złożenia wniosku kształcenie na studiach na danym kierunku nie odpowiada potrzebom społeczno-gospodarczym; 

Władza może, ale nie musi: 

* Uczelnia może przeznaczać środki na realizację działań uczelnianych organizacji studenckich i działających w uczelni stowarzyszeń zrzeszających wyłącznie studentów lub studentów, doktorantów i pracowników uczelni. 

* Rozprawę doktorską może stanowić praca pisemna, w tym monografia naukowa, zbiór opublikowanych i powiązanych tematycznie artykułów naukowych, praca projektowa, konstrukcyjna, technologiczna, wdrożeniowa lub artystyczna, a także samodzielna i wyodrębniona część pracy zbiorowej.

Czynności w postępowaniu w sprawie nadania stopnia doktora może dokonywać komisja powołana przez organ,..., ale ...  Uprawnienie do nadawania stopnia doktora w dyscyplinie posiada uczelnia, instytut PAN, instytut badawczy albo instytut międzynarodowy w dyscyplinie, w której posiada kategorię naukową A+, A albo B+, zwane dalej „podmiotem doktoryzującym”, a nie komisja powołana ... itd.

W terminie 4 tygodni od dnia otrzymania wniosku przez podmiot habilitujący może on nie wyrazić zgody na przeprowadzenie postępowania w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego i zwrócić wniosek do RDN. 

Postępowanie w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego prowadzi komisja habilitacyjna, ale uchwałę w sprawie nadania lub odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego podejmuje inny podmiot, który posiada do tego uprawnienie.  

itd.  

      Nie przyjmują do wiadomości powyższego woluntaryzmu Emanuel Kulczycki i Dariusz Jemielniak, którzy opublikowali na łamach periodyku "NAUKA" artykuł pt. "Nie hukiem, ale skomleniem" (4/2022).  Krytykują ministra edukacji i nauki, że podjął inną decyzję w zakresie kategorii i czasopism naukowych dla poszczególnych dyscyplin niż opiniujący je Komisja Ewaluacji Nauki, której członkiem był E. Kulczycki. Jak piszą: 

W starym systemie uprawnień 223 jednostki posiadały łącznie 864 uprawnienia doktorskie. Natomiast 183 jednostki posiadały 619 uprawnień habilitacyjnych. Według stanu po ogłoszeniu wyników ewaluacyjnych 267 jednostek posiada 970 nowych upraw[1]nień doktorskich oraz 970 „nowych” uprawnień habilitacyjnych. W systemie szkolnictwa wyższego i nauki przybyły zatem 84 jednostki z uprawnieniami oraz 457 uprawnień (106 doktorskich i 351 habilitacyjnych) (tamże, s.80).  

(...) 

Prowadzi to do sytuacji, w której kompletnie wbrew założeniom kolejnych reform, poprzez kult cargo tworzymy niezależny, lokalny system ocen. Im bardziej jest oderwany od międzynarodowych, tym gorzej wypadać w nim będą uczelnie, które muszą dbać o swoją pozycję nie tylko na rynku krajowym. Skutkiem obecnej ewaluacji jest więc bezpośrednio deprecjacja przodujących ośrodków, a dopieszczenie peryferiów – w pełni zgodne z ambicjami ministerstwa, choć raczej niezamierzone. 

Wpisuje się to doskonale w tworzenie alternatywnych hierarchii prestiżu, stawianie na polskie garażowe (i parafialne) wydawnictwa i czasopisma czy deprecjonowanie najlepszych publikacji zachodnich. Mniej bezpośrednim efektem przemian będzie galopująca inflacja stopnia doktora habilitowanego. Skoro kopernikańskie ambicje teraz w modzie, warto wspomnieć prawo Kopernika-Greshama, pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy. 

Można się zatem spodziewać, że w sytuacji, w której wiele przeciętnych, a nawet miernych ośrodków uzyskuje prawo do nadawania tego stopnia, habilitanci zagłosują nogami. Co prawda nadal będą się musieli poddać zewnętrznym recenzjom, ale przecież w komisjach głosują nie tylko recenzenci, a w ośrodku, który stawia na punkty i pseudonaukę raczej niż poważne (tamże, s.87)


    KEN jednak jest tylko organem opiniującym dla decydenta. Minister może, ale nie musi kierować się uchwałami i opinią tego organu. Jego członkowie mieli tego świadomość od początku swojej kadencji.  

Już w dzieciństwie, ale i w szkołach powszechnych dzieci słyszą: "Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie"; "Dzieci i ryby głosu nie mają" itp.  Jako dorośli pilnują, by też tak mogli. Wprawdzie "móc, to chcieć", ale "Musi, to na Rusi,  a w Polsce jak kto chce".