24 stycznia 2022

Kulisy powstania i prac Komitetu Ekspertów ds. Edukacji Narodowej 1986-1989

 



KOMITET EKSPERTÓW do spraw EDUKACJI NARODOWEJ we wspomnieniu Przewodniczącego -
profesora Czesława Kupisiewicza: 

15 września 1986 roku zgodziłem się, mimo oporów i poprzednich postanowień,  pokierować pracą kolejnego po Komitecie Jana Szczepańskiego zespołu ekspertów, to jest Komitetu Ekspertów do spraw Edukacji Narodowej. Tak się złożyło, że nie mogłem odmówić przyjęcia tej propozycji „ze względu na dobro polskiej edukacji”, jak dowodzili generał W. Jaruzelski i premier Z. Messner.  

Zauważyłem, że klimat polityczny nie sprzyja eksperckim poczynaniom edukacyjnym, w związku z czym należy się liczyć z chłodnym, a być może nawet wrogim stosunkiem do jego prac ze strony części opinii społecznej. „Liczymy się z tym, ale nie może to nam przeszkodzić w powołaniu Komitetu do życia”, powiedział premier Messner. Sprawa została więc przesądzona. Przygotowania do podjęcia pracy przez Komitet trwały dość długo, bo do lutego 1987 roku.

W drugiej połowie 1986 roku przetoczyła się przez Polskę fala niezwykle ożywionej dyskusji na temat spełnianych przez szkołę funkcji oraz jej przyszłości. Jednym z powodów tej dyskusji były rozpowszechniane u nas wypowiedzi zachodnich krytyków szkoły, wśród których nie brakowało zwolenników „odszkolnienia” społeczeństwa, jego descholaryzacji. O wypowiedź na ten temat zwrócono się m.in. do mnie. 

Udzieliłem jej w postaci  wywiadu, opublikowanego 26 października 1986 roku na łamach młodzieżowego tygodnika „Na przełaj”. Stwierdziłem w nim między innymi, że ataki towarzyszą szkole od początku jej istnienia. Oprze się im i tym razem. I nadal będzie pełnić swoją edukacyjną powinność.

Nadszedł rok 1987, w którym rozpoczął pracę Komitet Ekspertów do spraw Edukacji Narodowej. Było to bardzo ważne w moim życiu wydarzenie. Informowałem już o nim  wyżej w tej części Kroniki wspomnień, ale ze względu na jego znaczenie nadal będę do związanej z nim problematyki wracał.

Oficjalne rozpoczęcie pracy przez Komitet miało miejsce 25 lutego 1987 roku w Urzędzie Rady Ministrów. Celem jego działalności miała być rzetelna ocena edukacyjnych realiów ostatnich dziesięcioleci oraz wskazanie i uzasadnienie alternatywnych dróg naprawy tych realiów,  odpowiadających ogólnonarodowym potrzebom i warunkom zbliżającego się do końca XX stulecia. Przemawiał premier Z. Messner, przemawiałem ja. 

Tuż po uroczystości oficjalnego powołania Komitetu do życia odbyło się jego pierwsze robocze zebranie. Przedstawiłem na nim  plan pracy Komitetu oraz projekt makiety końcowego raportu, co było dla wielu osób wielkim zaskoczeniem. Zewsząd zbierałem po zebraniu gratulacje, ponieważ sądzono, że inauguracyjne zebranie Komitetu będzie swoistą – jak to nazwał jeden z jego członków − celebrą, a tymczasem „z miejsca zapędził pan Komitet do roboty. To bardzo dobre posunięcie i rzadko u nas spotykane”, powiedział profesor Suchodolski.

Operacja prawej nerki sprawiła, że od 28 lutego do 12 marca zostałem wyłączony z pracy Komitetu. Po rekonwalescencji zabrałem się ponownie do pracy. Sporo czytałem na temat reform szkolnych na Zachodzie, skąd chciałem czerpać wzory, nie tracąc jednak z pola widzenia narodowych tradycji oświatowych oraz aktualnych realiów naszej edukacji. Postanowiłem zadbać, aby krytyka tych realiów nie przesłoniła nam ich obiektywnej oceny  oraz proponowanych kierunków  naprawy licznych niedostatków naszej oświaty i szkolnictwa wyższego.

W połowie czerwca  1987 roku zanotowałem w notatniku:

 „Przeżywam niełatwe chwile z powodu osamotnienia w pracy w Komitecie i dla Komitetu. Na dobrą sprawę niektórzy jego członkowie traktują tę pracę jako coś drugorzędnego i ze znacznym opóźnieniem wykonują zadania, których się podjęli. Problemy sprawia też rozbieżność poglądów na temat ostatecznego charakteru końcowego raportu Komitetu. 

Jedni, w tym profesor Suchodolski, chcą nadać mu formę obszernego traktatu pedagogicznego, a inni – do których i ja należę – suchego i rzeczowego dokumentu, oceniającego aktualny stan oraz nawiązujących do niego kierunków sanacji naszego systemu edukacyjnego, w tym szkolnictwa jako jego głównego ogniwa. Ostatecznie Komitet opowiedział się za drugą z tych form, do czego w znacznej mierze przyczynili się profesorowie M. Tyszkowa, Cz. Banach, S. Kaczor i J. Niemiec.

 

3 lipca premier Messner przyjął kierownictwo Komitetu i powiedział, że „wykonaliśmy kawał dobrej roboty”. Nie wszyscy dziennikarze i politycy są tego zdania. Jedni uważają, że Komitet przyczyni się do faktycznej, a nie tylko postulatywnej naprawy polskiej edukacji, a inni, że jego działalność stanowi jedynie „zasłonę dymną dla rządu i jego rzekomo demokratycznych poczynań”. Niczego to, ich zdaniem, nie zmieni, ponieważ system „ludowych demokracji i rządów jest z definicji niereformowalny”.

„Szkoda twojej pracy”, powiedział mi były minister Oświaty i Wychowania  Kruszewski.

W sierpniu i we wrześniu  przygotowałem jeden z 30 zaplanowanych raportów cząstkowych, nazywanych również tematycznymi, o „Kierunkach przemian szkolnictwa w świecie – wnioski dla nas”. Raporty te, dotyczące różnych dziedzin oświaty i szkolnictwa wyższego  mają, w myśl naszych założeń, uzupełniać raport główny, który z konieczności będzie miał charakter ogólny.

W październiku nowym ministrem Oświaty i Wychowania został profesor Henryk Bednarski z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy. Odbywam liczne spotkania konsultacyjne z nauczycielami różnych typów szkół, udzielam wywiadów, piszę i koryguję kolejne dokumenty opracowywane przez Komitet, jak chociażby  stanowiska Komitetu w istotnych dla polskiej edukacji kwestiach, np. o aktualnych warunkach pracy i płacy nauczycieli, modelu wykształconego Polaka itp.

7 grudnia odszedłem z w Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej, dzięki czemu będę miał więcej czasu dla Komitetu. Dokucza mi serce, mam artretyczne bóle, nadciśnienie i kłopoty z zasypianiem. Jestem bardzo zmęczony. Nic zatem dziwnego, że bilans dobiegającego końca 1987 roku nie był dla mnie korzystny: tylko jedno wznowienie książki Szkolnictwo w procesie przebudowy, 9 rozpraw i artykułów, w tym dwa po francusku i angielsku, ale aż 23 wykłady dla nauczycieli i pracowników administracji oświatowej na temat działalności Komitetu.

15 stycznia 1988 roku premier Messner zaapelował na naradzie kuratorów o przyspieszenie prac Komitetu nad raportem oraz powiększenie liczby jego członków o – jak to nazwał – „sporą grupę nauczycieli-praktyków”. Odpowiedziałem, że Komitet robi co może, aby raport jak najszybciej przygotować, ale powiększenie jego składu jest niecelowe m.in. ze względu na liczne kontakty członków Komitetu z nauczycielami w różnych miejscowościach Polski. Poruszyłem również sprawę bardzo trudnych warunków pracy i płacy nauczycieli, w tym fakt, że spora ich liczba nie dysponuje należytymi kwalifikacjami zawodowymi. 

Ten fragment mojej wypowiedzi został następnego dnia pominięty w doniesieniach prasowych. Uznałem, że trzeba się  będzie uciec do wywiadu oraz publikacji, aby społeczeństwo poznało prawdziwy stan naszej oświaty, na co zresztą zwróciliśmy uwagę w diagnozie zamieszczonej w naszym raporcie końcowym oraz w „Stanowisku Komitetu w sprawie sytuacji materialnej zawodu nauczycieli”, opublikowanym pod koniec lutego 1988 roku. 

Denerwował mnie obojętny stosunek władz wobec naprawdę fatalnej sytuacji kadrowej i infrastrukturalnej naszego szkolnictwa oraz niechęć do potraktowania edukacji jako narodowego priorytetu. Przyszło mi na myśl, aby tak właśnie zatytułować końcowy raport Komitetu. 

13 marca zanotowałem w notatniku:

„Jest mi coraz trudniej. W Komitecie większość prac redakcyjnych muszę wykonywać sam, łącznie z przygotowywaniem kolejnych wersji raportu. Obecnie pracuję nad modelem przyszłej szkoły średniej. W grę wchodzą dwa warianty: skandynawski, z 9-letnią powszechną ogólnokształcącą szkołą średnią oraz 3-letnim liceum sprofilowanym, oraz „mieszany”, w którym nad 6-letnią szkołą podstawową byłoby nadbudowane 3-letnie powszechne gimnazjum ogólnokształcące, a najwyższy szczebel systemu szkolnego stanowiłoby 3-letnie liceum, zróżnicowane stosownie do głównych rodzajów pracy, tzn. rolnictwa i hodowli, przemysłu oraz szeroko rozumianych usług.

W kwietniu informowałem o stanie prac Komitetu kolejno:  Komisję Nauki i Oświaty Komitetu Centralnego partii, sejmową Komisję Edukacji Narodowej oraz  Prezydium Rządu. W rozmowie z premierem Messnerem krytykowałem nikłe zainteresowanie rządu działalnością Komitetu oraz brakiem reakcji na publikowane przez nas „Stanowiska” w różnych sprawach  polskiej oświaty. Zagroziłem podaniem się do dymisji. W wyniku tej rozmowy o „wytrwanie na stanowisku dla dobra polskiej edukacji” apelował do mnie generał Jaruzelski.

K. Kruszewski ponownie powiedział mi, że politycy bezlitośnie „ustrzelą” Komitet jak im to do czegoś będzie potrzebne, a część jego członków traktuje pracę w nim w sposób formalny, w związku z czym muszę polegać tylko na sobie. „Na dymisję nie masz co liczyć.  Przecież nie mieliby kim cię zastąpić, a raport jest im potrzebny ze względów politycznych”, powiedział na zakończenie naszej rozmowy.

W drugiej połowie czerwca 1988 roku przebywałem w Saarbrücken. Miałem tam niewiele zajęć dydaktycznych, w związku z czym pisałem „moją” część raportu oraz korygowałem  napisane już jego fragmenty. W tym czasie dominowały w moim życiu „ciemne chwile”. Moja siostra Janina  miała udar mózgu, w którego następstwie zmarła 25 września;  nasiliły się moje dolegliwości oczu, co było spowodowane intensywną pracą nad raportem. Niejasne były dla mnie intencje władz w sprawie wykorzystania przygotowywanego przez Komitet z takim trudem raportu; w niektórych periodykach zaczęto drukować krytyczne opinie o naszej działalności, przy czym jeden z krytyków wręcz pytał, czy mogą naprawić edukację ludzie, którzy ją przez tyle lat ją psuli, z czego wynikało, że tymi ludźmi byli członkowie Komitetu; w kraju mnożyły się strajki, zaopatrzenie w artykuły spożywcze stawało się coraz trudniejsze; a ludzie zaczęli się dzielić na silnie zantagonizowane obozy. Niełatwo było pisać w tych okolicznościach raport, a przecież trzeba było wykonać tę pracę do końca.


23 stycznia 2022

Od czego mogą zależeć dodatki motywacyjne dla nauczycieli w 2022 r.

 


 

Portal samorządowy opublikował Regulamin określający niektóre zasady wynagradzania nauczycieli zatrudnionych w przedszkolach, szkołach i innych placówkach prowadzonych przez Gminę Miejską - Kraków. Jak wynika z tytułu tego Regulaminu, społeczność lokalna i zainteresowani poznają tylko niektóre zasady. 

Jednak już te normy, które są dostępne, wzbudzają kontrowersje. Nie są one pochodną powszechnego narzekania na niskie płace nauczycielskie, bo te były, są i nie zapowiada się, by były lepsze. Wszystkie formacje polityczne, z wyjątkiem pierwszej w latach 1989-1991, czyniły wszystko, co w ich mocy, by karmić opinię publiczną rzekomą troską o status nauczycieli, nie dokonując poważnej zmiany w systemie płac dla tej profesji. Dlatego początkujący nauczyciele są prekariuszami na najniższym poziomie płacowym, zaś gminy muszą dopłacać do ich wynagrodzenia, by było równe najniższej płacy krajowej. 

Jak zatem zamierza się w powyższej gminie wzmocnić motywację nauczycieli do jak najlepszej pracy?  Cytuję: 

"Na 2022 rok pula środków na dodatki motywacyjne dla nauczycieli wynosi 6% wartości planu wydatków na wynagrodzenia zasadnicze nauczycieli, z wyłączeniem liceów ogólnokształcących i techników, dla których wysokość odpisu na dodatki motywacyjne określono w tabelach".

Kryteria ich przyznania są interesujące. 

Uzależnia się bowiem wysokość dodatku motywacyjnego w ponadpodstawowych szkołach od dwóch czynników: 

1. Zdawalność matury 

1.1. w liceach ogólnokształcących:  

Jeżeli zdawalność matury jest na poziomie:

100% - to dodatek motywacyjny wyniesie 7%; 

80-99% - to dodatek motywacyjny wyniesie 6% 

79% i mniej - to tylko 5,5%.  

 1.2. w technikach:

 Jeżeli zdawalność matury jest na poziomie:

91-100% - to dodatek motywacyjny wyniesie 7%; 

70-90% - to dodatek motywacyjny wyniesie 6,4% 

51-69% - to 6%;

50% i mniej - to 5%.    

Przekaz do nauczycieli jest jasny z punktu widzenia hidden curriculum: dopuścić do matury tylko tych uczniów, którzy zagwarantują wam zdawalność na poziomie 80-100% w liceach ogólnokształcących i 51-90% w technikach. 

W przeciwnym razie dodatki motywacyjne będą niższe niż w przedszkolach czy szkołach podstawowych, bo na poziomie zaledwie 5,5% dla nauczycieli liceów i 5% dla nauczycieli techników. 

2. Miejsce w rankingu czasopisma "Perspektywy" 2022.

Miejsce szkoły w rankingu "Perspektyw" powiększa wartość procentową dodatku motywacyjnego o punkty procentowe: 

        W przypadku zajęcia miejsca w Rankingu Liceów Ogólnokształcących czy Rankingu Techników

1-10 miejsce: powiększa się dodatek o 0,5 punktu procentowego; 

11-30 miejsce: powiększa się dodatek o 0,2 punktu procentowego; 

31- 100 miejsce: powiększa się dodatek o 0,1 punktu procentowego; 

Przekaz do nauczycieli jest jasny z punktu widzenia hidden curriculum: koncentrujcie swoją uwagę tylko i wyłącznie na uczniach zdolnych, którzy zagwarantują wam wysokie miejsce w jednej z 43 olimpiad ogólnopolskich oraz/lub jednej z 18 międzynarodowych olimpiad, w których nasz kraj był reprezentowany przez uczniów szkół średnich. 

Zgodnie z metodyką tego Rankingu brane są pod uwagę jeszcze wyniki matury z przedmiotów obowiązkowych oraz wyniki matury z przedmiotów dodatkowych. 

Ranking Liceów Ogólnokształcących uwzględnia szkoły dla młodzieży (bez szkół specjalnych i szkół dla dorosłych), w których zdawało maturę w maju 2021 roku, na arkuszach standardowych, minimum 12 maturzystów przystępujących po raz pierwszy do egzaminu, a wyniki średnie z języka polskiego i matematyki zdawanych obowiązkowo były nie niższe niż 0,75 średniej krajowej w liceach. W Rankingu zostały wzięte pod uwagę wyniki egzaminu maturalnego ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych i dodatkowych, a także egzaminy językowe na poziomie dwujęzycznym. Główne wskaźniki rankingowe zostały unormowane do 100, gdzie 100 otrzymała szkoła najlepsza w danym kryterium. Wyniki kolejnych szkół są odniesieniem ich wartości do wyniku najlepszej szkoły w tym kryterium.

Proponuję do dyskusji akademickiej pytania: Którymi uczniami interesują się nauczyciele w szkole  średniej?  Dla kogo jest szkoła publiczna? Dla których nauczycieli są podwyższone lub obniżone dodatki motywacyjne?  Jak przejawia się troska o "wysoki" status społeczny tej profesji? 

 



(źródło schematu)

22 stycznia 2022

Gdy doktoranci oczekują metodologicznego wsparcia

 


 

Doktorant jednej z uczelni w kraju skierował zapytanie do profesorów pedagogiki - Czy ich zdaniem użyteczne byłoby stworzenie medium do otwartego wsparcia doktorantów w przygotowywaniu przez nich własnej rozprawy? Jak on sam to widzi: 

 

1. Stworzenie na uczelnianej platformie zakładki do publikowania konspektu rozprawy doktorskiej. Na uczelnianej platformie można byłoby stworzyć miejsce, gdzie doktoranci będą publikować konspekty swoich rozpraw doktorskich. Do tego miejsca (zakładki) mieliby dostęp profesorowie z całej uczelni i byliby oni zapraszani do opiniowania przesłanych konspektów. 

 

Teraz dzieje się to na zasadzie seminarium metodologicznego, podczas którego niektórzy doktoranci referują swoje zamierzenia badawcze, a po ich wystąpieniu głos zabierają profesorowie. Można uczynić niemal to samo, ale przy mniejszym stresie doktorantów, a także przy większej wygodzie profesorów (przy komputerze będzie więcej czasu na zebranie myśli). 

 

Wystarczy stworzyć specjalną zakładkę na uczelnianej platformie i poprosić profesorów, aby - np. podczas swoich konsultacji - zostawili opinię o wybranym konspekcie. Przy czym byłaby także możliwość przesłania opinii na konto doktoranta (tylko do jego wglądu). 

 

Aby zachęcić profesorów do zaangażowania, można uczynić z tego projekt: "K.M.O. - Konsultacje Metodologiczne Online", a profesorowie otrzymywaliby co semestr zaświadczenie o swojej aktywności w tym projekcie i mogliby ją uwzględnić w sprawozdaniu o swojej działalności naukowo-dydaktycznej. Specjalny program zbierałby informacje o aktywności każdego profesora.

 

2. Zakładka (na uczelnianej platformie) dedykowana profesorom, a dotycząca... bycia promotorem doktoranta. Dostęp dla zalogowanych użytkowników. Wewnątrz wpisy/wywiady z profesorami, którzy posiadają wielu wypromowanych doktorów (o sposobie ich pracy, o radzeniu sobie ze spadkiem motywacji u siebie i u doktoranta, o szukaniu inspiracji przy projektowaniu badań, o cyfrowych narzędziach używanych przy współpracy z doktorantami, o zakresie współpracy z doktorantami - czy chodzi tylko o napisanie rozprawy?...). 

 

Ponadto mogłyby się tam znaleźć wpisy o dostępnej literaturze, która dotyczy współpracy profesorów/promotorów z doktorantami. Co więcej, każdy profesor będzie miał możliwość przekazania grupie materiałów, które znalazł w innych źródłach (materiały z rekomendacją). Do tego forum, na którym będzie można podzielić się różnymi wątpliwościami (także anonimowo).

 

Gdyby taka zakładka (2) powstała na każdej polskiej uczelni, to jakie byłoby to piękne źródło wiedzy o współpracy promotora z doktorantem.  

 

Podoba mi się każde rozwiązanie, które może wzmocnić metodologiczne przygotowywanie projektów badawczych i ich realizację. Przypominam, że w latach 2013-2016 Komitet Nauk Pedagogicznych PAN uruchomił na swojej platformie zakładkę z profilami kompetencyjnymi doktorów nauk społecznych, głównie pedagogów, którzy oferowali gotowość bycia promotorami pomocniczymi w ramach ich specjalności naukowej i doświadczeń badawczych. Jak się okazało, zainteresowanie promotorów prac doktorskich poszukaniem na tej platformie doktora jako promotora pomocniczego okazało się mało przydatne. Skorzystałem z tej oferty, ale ilu było takich profesorów? Kilku na kilkadziesiąt propozycji.       

 

Zamknięcie proponowanej przez powyżej przywołanego Doktoranta zakładki w obrębie platformy uczelnianej może sprawić, że dostęp będzie ograniczony tylko do naukowców tej uczelni. Tymczasem nie każdy doktorant czuje się w niej bezpiecznie. 

 

Odsłonięcie koncepcji pracy doktorskiej z możliwością jej komentowania przez różne osoby (profesorów z tej samej jednostki czy innych wydziałów, jednostek) może być potraktowane przez promotorów jako wtrącanie się do ich koncepcji i wymagań. Prace doktorskie powstają pod kierunkiem promotora a nie kilku promotorów.  Ustawodawca dopuszcza dwóch promotorów, jeśli wymaga tego interdyscyplinarny charakter badań naukowych. 

 

Inna kwestia: komentujący na platformie czyjąś koncepcję może naruszyć autorski zakres badań nie tylko doktoranta, ale i jego promotora. Ten pierwszy może mieć problem, czyich wskazań powinien przestrzegać, które uwagi powinien brać pod uwagę. 

 

Może, gdyby powstała platforma, na której doktorant mógłby zamieszczać koncepcję pracy doktorskiej z nadzieją, że osoby (anonimowo) udzielą mu rzeczywiście szczerych, kompetentnych porad, wskazań na temat tego, co jest zgodne z metodologią, a co nie jest, co warto przeczytać, jakich lektur powinien unikać itp.,  to miałby z tego korzyść. 

Jednak wszystko powinien konsultować ze swoim promotorem. Z tego punktu widzenia trochę obawiałbym się wiarygodności sugestii czy pomocnych wskazań. Mamy w sieci do czynienia z hejtem, drwinami, szydzeniem itd. Czy ktoś nie wykorzystałby takiej zakładki do podważenia poczucia sensu pracy nad danym problemem? 

 

Szkoły Doktorskie mają własne normy oceniania postępu pracy doktorantów. Jest przez nie oceniany nie tylko doktorant, ale i promotor. Nie wiem zatem, czy przy tak krótkim okresie, jaki jest na ukończenie studiów doktoranckich (4 lata), nie byłby to czynnik hamujący, opóźniający, powstrzymujący a może i zniechęcający do pracy.  

 

Podoba mi się intencja Doktoranta, który napisał: ... jakie byłoby to piękne źródło wiedzy o współpracy promotora z doktorantem.  Tylko czy promotorzy chcieliby tego? Obawiam się, że nie. Może jestem zbytnim realistą. Promotorzy mają instytucjonalną możliwość powołania promotora pomocniczego, a ten jest znakomitym zwierciadłem, superwizorem, a nie tylko doradcą dla doktoranta w określonym przez promotora zakresie. 

 

Tworzenie zatem jeszcze jednego narzędzie może spełznąć na niczym.  Co państwo sądzicie o tym pomyśle?