06 września 2021

Pożegnanie polskich uczonych

 




Dopiero w okresie wakacyjnym dotarła do mnie  z Londynu  smutna wiadomość o odejściu w styczniu 2021 r. prof. Haliny Taborskiej - dyrektorki Instytutu Kultury Europejskiej i rektor Polskiego Uniwersytetu Na Obczyźnie w Londynie, wybitnej uczonej z zakresu estetyki, wychowanki Wydziału Filozoficznego UW, doktorantki prof. Władysława Tatarkiewicza. 

 

W "Biuletynie Polonistycznym" opublikowano dane o działalności akademickiej

prof. H. Taborskiej:  

Przez wiele lat Pani Profesor Taborska prowadziła wykłady i seminaria w Anglii, m.in. z estetyki, historii sztuki XIX i XX w. oraz historii idei w Camberwell College of Art oraz Roehampton Institute w Londynie, a także na Uniwersytecie Oksfordzkim na temat sztuki rosyjskiej i radzieckiej. Była ponadto wykładowcą w ponad dwudziestu amerykańskich instytutach i uniwersytetach, m.in. w: Harvard University, City University of New York Graduate Center, San Francisco State University, University of Michigan at Ann Arbor, University of Milwaukee, State University of New York. Odwiedzała także uczelnie w Polsce, przekazując swoją wszechstronną wiedzę licznym polskim studentom. Wydała ponad 10 publikacji książkowych i wiele artykułów naukowych. 

Wydała m.in. znakomitą monografię we współpracy z Marianem Turskim pt.  Sztuka w miejscach śmierci. Europejskie pomniki ofiar hitleryzmu 


 


oraz 

autorską książkę pt. Miasto, które nie zginęło. Ludność cywilna Warszawy 1939-1945 i pomniki jej poświęcone. 

 



 

(źródło fot.

*** 

Okres pandemii i zamknięcia szkół wyższych sprawił, że nie wiedziałem o śmierci w 2019 roku byłej dziekan Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego - 
dr hab. Alicji Katarzyny Siemak-Tylikowskiej (ur. 3.01.1943; zm. 29.09.2019)



Zachowuję panią Profesor UW w serdecznej pamięci. Kierowała najważniejszym w kraju Wydziałem Pedagogicznym, którego Rada przyjęła moje kolokwium habilitacyjne  wnioskując do Centralnej Komisji o nadanie mi stopnia doktora habilitowanego. Pani Dziekan stworzyła mi wraz z prof. Anną Przecławską wyjątkową atmosferę do prezentacji naukowych dokonań i wygłoszenia przeze mnie wykładu habilitacyjnego.       

Warszawska Uczona specjalizowała się w badaniach z zakresu dydaktyki ogólnej i przedmiotowej, teorii kształcenia w szkołach wyższych łącząc najnowsze tendencje w dydaktyce z pamięcią historyczną o klasykach myśli pedagogicznej.

Pracownicy Wydziału Pedagogicznego UW żegnając p. Profesor przypomnieli Jej akademickie dokonania: 

Profesor Alicja Siemak-Tylikowska podjęła szereg inicjatyw, które pozostaną związane z Jej zaangażowaniem akademickim. Warto pamiętać, że współtworzyła Uniwersytet Otwarty na Uniwersytecie Warszawskim; o wdrożeniu programu kształcenia doktorantów Uniwersytetu Warszawskiego w zakresie dydaktyki szkoły wyższej; o projekcie wypracowania programów kształcenia nauczycieli przedmiotów zawodowych we współpracy z Politechniką Warszawską; o zaangażowaniu w kolegium MISH, czyli Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych; o jej wcześniejszej udanej inicjatywie powołania Liceum Ogólnokształcącego przy Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego jako eksperymentalnej szkole odpowiadającej potrzebom szczególnie uzdolnionych uczniów i zarazem uniwersyteckiej szkole ćwiczeń dla kandydatów na nauczycieli, które obecnie przyjęło patronat Jana Nowaka Jeziorańskiego. Profesor Siemak-Tylikowska angażowała się także w przedsięwzięcia niemożliwe. W latach 1998-99 starła się przekonać ówczesne władze Ministerstwa Edukacji Narodowej o konieczności dokładniejszego dopracowania założeń realizowanej wtedy reformy systemu edukacji.

Trudno zebrać w pamięci wszystkie wskazówki, zachęty i rady związane z codziennymi problemami zespołu, którym kierowała. Jej publiczne i wypowiadane w bardziej kameralnych gremiach uwagi na tematy zarówno kształcenia i oświaty, jak i szeroko rozumianych spraw społecznych cechowała głęboka mądrość i troska. Jej wykłady, przemówienia, laudacje, które wygłaszała z racji pełnionych funkcji akademickich, każdorazowo świetnie przygotowane, zawierały myśli, zwroty i sformułowania pozostające w pamięci, jako pobudzające do przemyśleń niezależnie, czy mówiła do naukowców, studentów, czy przy innych okazjach do znacznie młodszych audytoriów. Imponowała wiedzą, erudycją, aktywnością i szacunkiem wobec swych uczniów i współpracowników.

Pod redakcją prof. UW Alicji Katarzyny Siemak-Tylikowskiej ukazały się m.in. nastęujące prace: 

1) Przetrwały 200 lat : myśl i dzieło bł. Edmunda Bojanowskiego w perspektywie XXI wieku, Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu warszawskiego 2014; 

2) Dydaktyka przedmiotów zawodowych. Przewodnik metodyczny dla studentów. Wybór tekstów, Warszawa: Politechnika Warszawska 2012. 

3) Dydaktyka Szkoły Wyższej. Skrypt, Warszawa: Uniwersytet Otwarty Uniwersytetu Warszawskiego 2011. 


04 września 2021

Społeczna szkoła wykluczania

 



W lipcu otrzymałem od rodzica opis nietypowej sytuacji w jednej z niepublicznych szkół w naszym kraju. Przygotowałem zatem wpis do opublikowania go we wrześniu. Jednak rodzic słusznie poinformował o swoim problemie lokalne media, które chętnie podjęły temat. Pozostawię jednak wprowadzone wówczas zmiany, które miały zapobiec dekonspiracji jej autora. W końcu istotny jest problem, z którym zmaga się wielu rodziców kierujących swoje pociechy do szkół niepublicznych, chociaż powód ich zmartwień może być zupełnie inny.      

Syn wspomnianego rodzica został zapisany do szóstej klasy w Społecznej Szkole Podstawowej we wrześniu 2019 r. z wskazaniem, że jest dzieckiem o specjalnych potrzebach edukacyjnych ze względu na zdiagnozowaną u niego przez Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną nadwrażliwość emocjonalną i fobię szkolną. Dyrekcja chętnie przyjęła takie dziecko, bowiem otrzymuje z tego tytułu wyższą subwencję z budżetu państwa.  

   

Chłopiec zdał do siódmej klasy i można było sądzić, że dalsza nauka potoczy się gładko. Istotnie, nie miał problemu  z uczeniem się. Pod koniec roku szkolnego doszło jednak do konfliktu między rodzicem tego dziecka a dyrekcją szkoły, bowiem ta nie chciała uwzględnić w ocenie chłopca jego aktywności pozaszkolnej. Był on bowiem wysportowanym uczniem, który ukończył zorganizowany przez lokalny WOPR kurs dla młodszych ratowników. 

 

Rodzic skierował drogą korespondencyjną (szkolny lockdown) zapytanie, czy szkoła ma wypracowane sposoby wzmacniania prospołecznych form aktywności dzieci w NGO czy w ramach wolontariatu w stowarzyszeniu społecznym? Niestety, pani dyrektor wraz z wychowawczynią tego ucznia odmówiły uwzględnienia takiej działalności pozaszkolnej w końcowej ocenie jego dokonań czy nawet wyróżnienia dziecka za prospołeczną postawę. 

 

Po wymianie przez rodzica z kadrą pedagogiczną szkoły kilku informacji (via Librus)  skierował on prośbę o spotkanie uznając, że nie pozostaje mu już nic innego, jak złożenie wniosku w trybie dostępu do informacji publicznej na temat wykształcenia nauczycieli jego syna. Chciał wiedzieć, z kim ma do czynienia, bo o dialogu przestał już nawet marzyć.

 

Kiedy pojawił się w szkole, dowiedział się, że umowa dotycząca kształcenia jego dziecka została rozwiązana. Wręczono mu skan decyzji. Tak oto szkoła pozbyła się ucznia przed ósmą klasą, bo rodzic chciał za dużo wiedzieć na temat niektórych nauczycieli. Tajemnica biznesu, ale chyba ... czarnego?  

 

Uczniowie szybko dojrzewają w takich warunkach. Uczą się, że w rzekomo demokratycznym kraju ich rodzice mają płacić za edukację, ale nie wtrącać się do zarządzania szkołą i obowiązujących w niej wychowawczych reguł. 

 

Sprawa ma kilka wymiarów. 

 

1) Rzecz dotyczy szkoły niepublicznej, której zasady zaakceptowali rodzice ucznia, skoro ją wybrali i chcą płacić za edukację w niej. Jak widać, szkoła nie przejmuje się współpracą z rodzicami i nie martwi się o pieniądze z tytułu czesnego, gdyż ma więcej chętnych niż miejsc. 

 

Trzeba zatem szukać innej szkoły niepublicznej, albo dowiedzieć się, w której szkole publicznej są klasy integracyjnej edukacji. Sam odebrałem córkę z takiej szkoły, kiedy okazało się, że dyrekcja zwalnia świetnych nauczycieli, bo ośmielili się pytać, kiedy otrzymają pierwszą pensję lub dopominają się o stworzenie właściwych warunków do prowadzenia zajęć. 

 

Co w takiej sytuacji może zrobić ów rodzic? Może zabierając dziecko ze szkoły nadać sprawę mediom i kuratorowi oświaty, bowiem pojawia się dość istotny aspekt jakości kształcenia i wychowania i odpowiedzialności za nią.  

 

2) Aspekt pedagogiczny: szkoła nie przestrzega norm oświatowych zobowiązujących jej nauczycieli do honorowania każdego sukcesu uczniów, ich osiągnięć szkolnych i pozaszkolnych. Narusza zatem ustawowe funkcje szkoły z uprawnieniami szkoły publicznej! 

 

Czyżby dyrekcja nie rozumiała, że takie dziecko jest znakomitym ambasadorem szkoły i rozsadnikiem wartości społeczno-moralnych, allocentrycznych także dla swoich rówieśników? 

  

Wspomniany rodzic może być dumny z syna, a zatem powinien go wspierać i tłumaczyć brak profesjonalizmu osób, które są beneficjentami obowiązku szkolnego. Gdyby nie było popytu na edukację w szkole niepublicznej, to jej właściciel i nauczyciele nie mogliby w niej zarabiać. Tymczasem zupełnie nieźle żyją kosztem dzieci, którym powinni sprzyjać w ich rozwoju i doceniać każdą formę ich ponadobowiązkowych zajęć i sukcesów.

Niestety, niektóre niepubliczne szkoły, placówki, podmioty prowadzące także tzw. edukację domową stają się środowiskiem wykluczania z własnej społeczności lub wydziedziczania z kultury. A to powinno być przedmiotem zainteresowania nadzoru pedagogicznego. W końcu i ta edukacja jest subwencjonowana z budżetu państwa.     


03 września 2021

Dlaczego burmistrz miasta Tsurugi w Japonii tak serdecznie witał polskich olimpijczyków i życzył im sukcesów?


Warto sięgnąć do znakomitej monografii naukowej prof. Wiesława Theissa i prof. Teruo Matsumoto. Poświęcili oni bowiem wiele lat na badanie losów polskich dzieci, które  w latach 20. XX. w. przypłynęły do Tsurugi w Japonii. Mamy wspólną historię, o której warto pamiętać.  

Dzięki badaniom profesora pedagogiki społecznej z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie poznajemy  dzieje polskich i żydowskich dzieci repatriowanych z Syberii i Mandżurii w latach 1919-1923. To byli potomkowie polskich powstańców, głównie sieroty wojenne i półsieroty, dzieci zagubione, z sierocińców, które zostały uratowane m.in. dzięki akcji pomocowej Polskiego Komitetu Ratunkowego Dzieci Dalekiego Wschodu (założonego 16.09.1919 r. we Władywostoku)  i rządu Japonii. 


Dzieci zostały przetransportowane do Wejherowa statkami Japońskiej Marynarki Handlowej, przez Japonię, USA i Anglię. Dotarły wreszcie do ojczyzny, gdzie otrzymały wsparcie w Zakładzie Wychowawczym dla Dzieci Syberyjskich. Zobaczcie, posłuchajcie i koniecznie przeczytajcie powyższą rozprawę.





Dzieci syberyjskie, czyli jak Japonia ratowała Polaków