13 marca 2021

Manipulacja prof. D. Galasińskiego w kwestii niepowołania logopedii jako dyscypliny naukowej (cz.3)

 

Nie wiem, kto informował prof. Dariusza Galasińskiego o rzekomej roli Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w kwestii niepowołania logopedii jako odrębnej dyscypliny naukowej?  Informator miał jednak złe intencje wpuszczając specjalistę od manipulacji w okłamywanie akademickiej i związanej z logopedią opinii publicznej. 

Cóż takiego napisał ów profesor?  Cytuję: 

O status dyscypliny w nauce polskiej można wnioskować. I tak to parę lat temu Komitet Nauk Pedagogicznych PAN wypowiedział się przeciwko uznaniu logopedii za dyscyplinę. Jednym z argumentów było, uwaga, że skoro nie ma instytutów i katedr logopedii, to nie ma też takiej dyscypliny (mam nadzieję, że czytelnicy dostrzegają tu misternie zarysowane błędne koło). Pedagodzy stwierdzili, że logopedzi na dyscyplinę nie zasługują.

Można się zastanawiać, co jest bardziej absurdalne – wniosek o stworzenie dyscypliny czy argumentacja przeciwko tejże dyscyplinie. Jednak po chwili namysłu, przychodzi refleksja, że własna dyscyplina to przecież władza, a oddanie choćby piędzi dyscyplinarnej ziemi, to właśnie o tę piędź władzy mniej.

Muszę zatem sprostować, bo skoro rzecz miała dziać się parę lat temu, to byłem przewodniczącym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Nasze środowisko nigdy nie zajęło stanowiska w sprawie powołania logopedii jako koniecznej dyscypliny naukowej. Autor tej tezy nie wie, że ówczesne Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego  nigdy nie zwracało się do KNP PAN z prośbą o opinię w jakiejkolwiek sprawie. KNP PAN był i jest społecznym konsultantem dla Ministerstwa Edukacji Narodowej. 

Być może stanowisko takie zajęło Prezydium Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, ale to jest właściwy organ, do którego mógłby autor błędnie przytoczonej informacji skierować swój żal. 

Na marginesie mogę dodać, że w okresie mojej kadencji prezes PAN prof. Michał Kleiber poszukiwał ekspertów w sprawie statusu kształcenia na kierunku logopedia oraz ewentualnego wyrażenia przez specjalistów zdania na temat ewentualnego powołania logopedii jako dyscypliny naukowej. Jednak Komitet Nauk Pedagogicznych PAN ani nie prowadził debaty naukowej w tym zakresie, ani tym bardziej nie zajął własnego stanowiska. 

Swoją opinię wyraziła w tej kwestii profesor zw. Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu - Iwona Chrzanowska, ale nie była ona członkiem KNP PAN.  Komitet mógł jedynie pośredniczyć w przekazaniu opinii wysokiej klasy specjalistki, autorki wielu rozpraw z pedagogiki specjalnej dla prezesa PAN,  Autorka listu konsultacyjnego z dn.9.03.2015 r.  napisała zatem: 

 W liście (...) w sprawie powołania dyscypliny naukowej „logopedia” oraz uporządkowania kształcenia form kształcenia logopedów w Polsce” pojawiają się dwie zasadnicze kwestie. Pierwsza dotyczy uzasadnienia dla powołania dyscypliny naukowej logopedia, druga kształcenia logopedów w Polsce. Wymagają one osobnego ustosunkowania się do każdej z  kwestii. (...) 

Opinię w sprawie kształcenia logopedycznego opublikuję jutro. Dzisiaj przytoczę treść opinii Pani Profesor Iwony Chrzanowskiej  z UAM, która - z racji swojej rzetelności i odpowiedzialności za subdyscyplinę pedagogiki specjalnej - zapewne konsultowała ją z innymi pedagogami specjalnymi w sprawie zasadności utworzenia dyscypliny naukowej: logopedia, toteż przekazała jedynie sugestie środowiska pedagogów specjalnych, pisząc:  

Odnosząc się do kolejnej kwestii - propozycji powołania do życia dyscypliny naukowej Logopedia.

Stoimy na stanowisku, że zaburzenia rozwoju mowy i/lub języka są jednym z rodzajów odchyleń w budowie organizmu i/lub funkcjonowaniu człowieka, które niosą niepożądane skutki. Z tego powodu zaburzenia te są, w naszym przekonaniu, powszechnie uznawane za jedne z rodzajów niepełnosprawności, o czy można się przekonać studiując podstawowe podręczniki pedagogiki specjalnej na świecie [np. W. L. Heward (2012). Exceptional children. A introduction to special education. (wydanie dziesiąte). Pearson: Upper Saddle River;  M. S. Rosenberg, D. L. Westling, & J. McLeskey (2011). Special education for today’s teachers. (wydanie drugie). Pearson: Upper Saddle River;   A. Leonhardt, & F. B. Wember (red.) (2003). Grundfragen  der Sonderpädagogik. Beltz Verlag:  Weinheim, Basel, Berlin].  Logopedia jest więc postrzegana jako subdyscyplina pedagogiki specjalnej.

Nie zamierzamy jednak, jako środowisko pedagogów specjalnych ograniczać czy blokować prawa przedstawicieli logopedii do zmiany statusu i o ile spełnia ona konieczne wymagania, możliwości przekształcenia się subdyscypliny w dyscyplinę naukową.

Warto jednak zwrócić uwagę (odnosząc się do związku logopedii z pedagogiką), że współcześnie coraz intensywniej podkreśla się, że skuteczna interwencja logopedyczna może mieć miejsce nie tylko w ramach wyodrębnionych zajęć terapeutycznych ale i w ramach interwencji stosowanej już w klasie szkolnej, podczas normalnej lekcji (D. D. Smith (2008). Pedagogika specjalna. Redakcja naukowa: A. Firkowska-Mankiewicz, G. Szumski.  PWN - APS: Warszawa). Taki kierunek rozwoju myślenia o sposobach wspomagania nabywania języka i rozwoju mowy jeszcze silniej zbliża logopedię do pedagogiki. Ma także implikacje dla kształcenia logopedów, które powinno być prowadzone m.in. w ramach kierunków pedagogicznych i studiów nauczycielskich.

Podkreślamy jednocześnie, że w Polsce dyscypliną naukową nie jest nie tylko logopedia, ale  - o wiele od niej szersza (w sensie pola naukowych i praktycznych analiz) - pedagogika specjalna. Dzieje się tak między innymi z powodu braku warunków kadrowych i instytucjonalnych do rozwoju takich dyscyplin. Wyodrębnienie dyscypliny naukowej skutkuje tym, że poszczególne ośrodki naukowe muszą spełniać określne warunki kadrowe do prowadzenia kształcenia na kierunku studiów (o czym wspominaliśmy wyżej, w przypadku logopedii, a które w większym z pewnością zakresie spełnia pedagogika specjalna niż logopedia) oraz, co istotne w kontekście rozwoju naukowego dyscypliny, prowadzenia postępowań doktorskich, habilitacyjnych i profesorskich. Dyscyplina może się rozwijać, gdy w kraju uprawnienia takie posiada co najmniej kilka ośrodków.

Tymczasem, w naszej ocenie, w Polsce nie ma w obszarze logopedii kadr, które zapewniałyby zachowanie zasady konkurencji w tym zakresie. Autorzy wniosku nie przedstawiają koniecznych analiz, które by wskazywały, że choć jeden ośrodek naukowy spełnia wymagania kadrowe do uzyskania uprawnień do nadawania stopnia doktora habilitowanego w zakresie logopedii.

Konkludując. W przypadku wniosku o zmianę statusu logopedii i powołania nowej dyscypliny naukowej, z powodów wskazanych powyżej, nie możemy jednoznacznie pozytywnie wypowiedzieć się w kwestii, zwłaszcza w odniesieniu do możliwości kadrowych w ramach ośrodków naukowych, potencjału naukowego kadry w kontekście możliwości prowadzenia przewodów doktorskich i habilitacyjnych oraz na tytuł naukowy profesora w zakresie logopedii.

   

Podsumowując cykl analiz treści felietonu prof. D. Galasińskiego muszę podkreślić, że nie rozumiem, dlaczego tak troszczy się o to, by powstała jeszcze jedna dyscyplina naukowa, skoro w ten sposób zaprzecza swoim poglądom na temat nonsensownego rozdrabniania nauk i zamykania ich w wąskich zakresach przedmiotowych?!  Niech więc profesor zdecyduje się, czy chce, żeby powstała kolejna dyscyplina naukowa, której przedstawiciele mieliby pilnować "własnych opłotków"? Chyba nie, więc o co mu chodzi?       

 


12 marca 2021

Prof. Dariusz Galasiński wprowadza w błąd akademicką opinię publiczną (cz.2)

 



Wydawałoby się, że autorytet naukowy w zakresie psychologii komunikacji (problematyka perswazji i kłamstwa) będzie wiarygodny w swoim przekazie. Tymczasem prof. Dariusz Galasiński zawarł w drugiej części swojego felietonu ("Forum Akademickie" 2/2021) zdumiewająco nieprawdziwy komentarz o postępowaniach awansowych w naszym kraju.  

Po pierwsze manipuluje rzekomą frustracją związaną z tym, że: 

"Gdy starałem się o tytuł naukowy, rada naukowa, do której zwróciłem się z wnioskiem w tej sprawie, właściwie nie zajęła się moim dorobkiem. Dużo ważniejsze dla członków rady było to, do jakiej dyscypliny należy go przypisać. Rada bowiem uznała, że skoro nie zajmuję się za bardzo strukturą języka (jakimiś grupami spółgłoskowymi czy innymi formantami), to lingwistą chyba jednak nie jestem. Kimże zatem jestem?"    

Dodaje przy tym kolejną bzdurę:

"Po odwołaniu ktoś wpadł na genialny pomysł, że przecież profesura jest w dziedzinie, a nie w dyscyplinie, więc dyscypliny określać nie trzeba. Tak to uzyskałem tytuł naukowy."

Co to za doktor  habilitowany (podwójnie - z językoznawstwa i psychologii), który w 2006 r. nie wiedział, jakie są wymagania i możliwości ubiegania się o tytuł naukowy profesora?  Na pewno w tym czasie, kiedy składał wniosek o tytuł naukowy profesora, obowiązywało prawo, w świetle którego tytuł profesora nadaje Prezydent w dziedzinie nauk, a nie w dyscyplinie. Po co zatem zamieszcza taką informację?   

Nikt nie musiał wpadać na genialny pomysł! Prof. D. Galasiński otrzymał nominację profesorską z rąk prezydenta III RP w dziedzinie nauk humanistycznych w 2007 roku. W tej dziedzinie wówczas było zarówno językoznawstwo jak i psychologia

Tymczasem dalej rozwodzi się w swoim felietonie: 

"Co rusz czytamy w recenzjach awansowych, że może i dorobek jest, ale nie w dyscyplinie, w której działa recenzent. Recenzenci rozważają, czy napisać recenzję pozytywną, bo przecież należy bronić czystości dyscypliny. Recenzent w jednym z moich postępowań awansowych napisał, że takich badań, jakie prowadzę, w przedmiotowej dyscyplinie się nie prowadzi i napisał, jak naprawdę powinny wyglądać moje badania. Konkludował negatywnie, choć w recenzji w ogóle nie kwestionował dorobku. Mój dorobek tylko nie pasował do recenzenckiej wizji dyscypliny".

 Ponownie muszę zwrócić uwagę autorowi tego felietonu, że wypisuje bzdury. W przypadku wniosków o tytuł naukowy profesora recenzenci nie muszą bronić  "czystości dyscypliny". Czyżby nie wiedział, że właśnie na tym polega różnica między naukowcami ubiegającymi się o stopień naukowy doktora habilitowanego, który musiał być w ramach dyscypliny naukowej, a tytułem naukowym profesora w ramach szeroko pojmowanej dziedziny nauk, a więc wykraczającym poza własną dyscyplinę? 

To oczywiste, że rady jednostek rekomendujące wówczas Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów recenzentów do postępowania na tytuł profesora musiały wiedzieć, w jakiej dyscyplinie naukowej lokowane są osiągnięcia naukowe kandydata, ale nie po to, by zachować jakąkolwiek "czystość dyscypliny", tylko by wskazać na recenzentów adekwatnych do osiągnięć kandydata. 

Jeżeli zatem dr hab. D. Galasiński miał zamiar przedłożyć jako swoje wybitne osiągniecia naukowe z językoznawstwa i psychologii, to powinien o tym poinformować radę jednostki naukowej, by ta nie ograniczyła grona 5 recenzentów do jednej dyscypliny, ale zaproponowała 2 czy 3  z jednej i 2 czy 3 z drugiej. To chyba powinno być nie tylko logiczne dla kogoś, kto zajmuje się psychologią komunikacji. Nieprawdaż? 

Jutro o kolejnej manipulacji w krótkim felietonie tego Profesora.     

       


11 marca 2021

Powraca spór o relacje między dziedzinami a dyscyplinami nauk (cz.1)

 


   

    Na łamach "Forum Akademickiego" (2/2021) pojawił się felieton profesora Dariusza Galasińskiego - psychologa i językoznawcy pod intrygującym tytułem: "Dyscyplinarna nuda".  Jego felieton zainteresował mnie, bowiem wyraził w nim pogląd, z którym identyfikuję się od dawien dawna, a mianowicie, że przeniesienie psychologii, podobnie jak pedagogiki czy socjologii z nauk humanistycznych do politycznie wygenerowanej przez prof. Barbarę Kudrycką w 2011 r. nowej dziedziny nauk - nauk społecznych było fatalnym rozwiązaniem. 

    Trzeba było, jak ma to miejsce w wielu krajach, utworzyć interdyscyplinarną dziedzinę nauk, jaką jest dziedzina nauk humanistyczno-społecznych.  Nawet w czasach, kiedy jeszcze nie powstał zamiar wydzielenia z nauk humanistycznych nauk społecznych działała w Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów Sekcja Nauk Humanistycznych i Społecznych.  

     Profesor tak pisze o nonsensownym zarządzaniu nauką w naszym kraju: 

Gdy starałem się o tytuł naukowy, rada naukowa, do której zwróciłem się z wnioskiem w tej sprawie, właściwie nie zajęła się moim dorobkiem. Dużo ważniejsze dla członków rady było to, do jakiej dyscypliny należy go przypisać. Rada bowiem uznała, że skoro nie zajmuję się za bardzo strukturą języka (jakimiś grupami spółgłoskowymi czy innymi formantami), to lingwistą chyba jednak nie jestem. Kimże zatem jestem? 

   Może psychologiem, a może jednak antropologiem, kto wie, a może kulturoznawcą? I tak to rada radziła przez kilkanaście miesięcy (sic!), konkludując wreszcie, że nie poprze mojego wniosku, bo jakże tak popierać wniosek nieczysty dyscyplinarnie. Po odwołaniu ktoś wpadł na genialny pomysł, że przecież profesura jest w dziedzinie, a nie w dyscyplinie, więc dyscypliny określać nie trzeba. Tak to uzyskałem tytuł naukowy.

   Mój pech dyscyplinarny nie skończył się tutaj. Kilka lat później minister Barbara Kudrycka postanowiła przemianować psychologię z nauki humanistycznej na społeczną. Wątpię, by psychologia na tym zyskała, jednak dla mnie oznaczało to, że moja habilitacja z językoznawstwa przestała się liczyć w minimum kadrowym psychologii. W ten sposób stałem się niechętnym członkiem jakżeż elitarnego klubu posiadaczy dwu habilitacji. Ba, ja nawet dwa kolokwia habilitacyjne przetrwałem. 

   Istotnie, chcąc być zaliczonym do minimum naukowego w uczelni jako badacz komunikacji międzyludzkiej miał problem, bowiem stopień doktora nauk uzyskał w dyscyplinie językoznawstwo, a więc w dziedzinie nauk humanistycznych, a nie społecznych. Ba, oceniających jakość kształcenia w uczelni oraz rozpatrujących jej wniosek o uprawnienia do nadawania stopnia naukowego w dyscyplinie psychologia nie interesowały osiągnięcia badawcze tego uczonego dotyczące m.in. analiz "chwalenia się jako typu wypowiedzi perswazyjnej" (doktorat w 1990 r.), jak i wydana przez niego pierwsza w językoznawstwie monografia na temat "oszustwa komunikacyjnego w rzeczywistych sytuacjach komunikacyjnych" (habilitacja z językoznawstwa - w dziedzinie nauk humanistycznych). 

    Nie miał wyjścia, jeśli chciał być zaliczony do minimum kadrowego, by prowadzić z psychologami interdyscyplinarne badania w powyższym zakresie. Przygotował zatem kolejne rozprawy, które stały się podstawą do nadania mu w 2013 r. kolejnego stopnia doktora bailitowanego, tym razem w dyscyplinie psychologia, w dziedzinie nauk społecznych. Temat podstawowego osiągnięcia brzmiał: Men's Discourses of Depression.

   Doskonale rozumiem dylemat, który D. Galasiński rozwiązał tak naprawdę dla dobra uczelni, skoro ta chciała go zatrudnić właśnie w dziedzinie nauk społecznych, a nie humanistycznych. Wielokrotnie pisałem o tak absurdalnym odcięciu nauk społecznych od nauk humanistycznych. Dzięki temu dyscypliny nauk społecznych stały się doskonałym narzędziem do manipulacji tak przez sprawujących władzę (cyniczna inżyniera społeczna z zastosowaniem narzędzi manipulacji i socjotechniki), jak i tych naukowców, którzy postanowili zarabiać na konstruowaniu pseudonaukowych koncepcji łącząc je z różnego rodzaju szkoleniami, kursami, warsztatami itp.        

Jestem zatem pełen uznania, że tak znaczący Uczony trafnie skrytykował byłą minister nauki i szkolnictwa wyższego B. Kudrycką za nonsensowną typologię dziedzin, dyscyplin. Nie dostrzegła wprawdzie jeszcze jednej kategorii, jaką wprowadziła ministra, a mianowicie - obszarów nauk. Dobrze, że zrezygnował z nich Jarosław Gowin. 

Nadal mamy zapowiedzianą ewaluację dyscyplin naukowych a zarazem przeciwstawne jej oczekiwania władz resortu, by zintensyfikować interdyscyplinarne badania naukowe. Jak widać, administrujący nauką są niekonsekwentni. Ba, nowy minister P. Czarnek wprowadził afiliację dyscyplin naukowych do wykazu punktowanych czasopism.  

Prof. D. Galasiński pisze dalej w swoim felietonie:  

Powiem wprost i na tyle dosadnie, na ile mam odwagę. Otóż uważam, że skupienie polskiej nauki na dyscyplinie, ta wręcz obsesja dyscyplinarna, jest tyleż nonsensowne, co przeciwużyteczne.

Nie rozumiem wyrażonego przez autora poczucia odwagi, bo niby w czym mogłaby zagrozić jemu tego typu opinia? Musi mieć chyba wypaczony obraz naszego kraju? Co to za odwaga?    

Niezależnie od autoafirmacji psychologa w pełni popieram jego o inter-i transdycyplinarność w badaniach naukowych oraz w recenzowaniu ich wyników przez specjalistów zajmujących się tym samym przedmiotem badań, ale nie tak samo i nie z tego samego miejsca (dyscypliny). Prof. D. Galasiński przedstawia  na Twitterze siebie jako Foreigner. Immigrant. Professor; qualitative DA; suicide, masculinity, fatherhood, mental illness. My Ts RT≠endorsement #StrajkKobiet. 

Niestety, w dalszej części felietonu stracił kontrolę nad wiarygodnością własnych utyskiwań, ale o tym napiszę jutro.