28 lutego 2021

Ile jest nauki w naukowych czasopismach?

 



Poświęciłem czas na analizę zestawienia wykazu czasopism punktowanych, które podpisał - a także w którym dopisał niektóre periodyki - minister Przemysław Czarnek. Imponująca. 

PEDAGOGIKA  przypisana do 1703 czasopism naukowych.  Niech nikt nie mówi, że nie ma możliwości publikowania swoich rozpraw naukowych. Wiele czasopism ma tak szeroki profil naukowy, że pedagogika mieści się niemal w większości z całego zbioru. To oznacza, że jesteśmy dyscypliną naukową o niezwykle szerokich horyzontach, daleko możliwej implementacji idei do praktyki. 

Pedagogika jest bowiem w czasopismach otwartych na inżynierię biomedyczną, nauki farmaceutyczne,  architekturę i urbanistykę, ekonomię i finanse, nauki o kulturze i religii, archeologię, filozofię, nauki socjologiczne, psychologię, nauki o zdrowiu, nauki o kulturze fizycznej, nauki medyczne, nauki o komunikacji społecznej i mediach, nauki prawne, nauki o zarządzaniu i jakości, prawo kanoniczne, geografię ekonomiczno-społeczną i gospodarkę przestrzenną, językoznawstwo, informatykę techniczną i telekomunikację, nauki o polityce i administracji, nauki o sztuce, literaturoznawstwo, historię, nauki o bezpieczeństwie, nauki biologiczne, nauki... . WOW. 

Wszędzie mogą publikować teksty z pedagogiki zgodnie z retoryką Lecha Wałęsy - Nie chcę publikować, ale muszę albo redakcja jest ZA a nawet PRZECIW.    

Sięgając do ministerialnego, bo pozanaukowo stworzonego wykazu czasopism naukowych, zaczynamy zastanawiać się, w którym z nich nasz artykuł powinien (o ile mógłby) zostać opublikowany? 

Periodyków dla pedagogów o najwyższej punktacji, a więc liczącej się w administrowaniu finansami w szkolnictwie wyższym (w tym premiami), jest niewiele. Czasopism dla pedagogiki jest:

200 pkt. -  46 

140 pkt., - 104  

100 pkt. -  208 

Tu  listę należy zamknąć. Wszystko, co poniżej, naukowe już nie jest.   

Łącznie zatem na 1703 periodyków, cenione będą artykuły wydane w co najmniej jednym z 358 czasopism. Mamy wybór? Mamy. Tyle tylko, że te czasopisma nie są wydawane w Polsce, ale poza granicami kraju, w różnych krajach Europy, a nawet szerzej, bo zachodniego świata.      

Cóż pozostaje tym naukowcom, którzy nie odnajdą w tym wykazie i powyższej skali pisma, które odpowiadałoby ich problematyce badawczej, osiągnięciom naukowym, ale i wymaganiom redakcyjnym wydawców? Muszą doskonalić swój warsztat pisarski, opanować strukturę i dobór treści w sposób odpowiadający redakcji wybranego periodyku i liczyć na szczęście, na miejsce w danym woluminie, na termin wydania, na fakturę itp.

Są jeszcze czasopisma naukowe ponoć mniej naukowe. Przypomina to trochę dociekanie, ile jest cukru w cukrze? Profesor Hubert Izdebski wydał nawet książkę pod tytułem "Ile jest nauki w nauce?"

Oczywiście, w czasopismach niżej punktowanych ponoć nauki jest mniej. Tak wiec mamy periodyki za: 70 pkt. ,  40 pkt. i 20 pkt. oraz pozostałe, których nie wymienia się nawet z nazwy, bo i po co, skoro są nienaukowe - zdaniem urzędników resortu oraz KEN.     

Trudno, żeby minister P. Czarnek wraz z uległą mu i pozorujący jakościową analizę naukowości czasopism naukowych Komitet Ewaluacji Nauki przyznał wszystkim po 200 punktów. Mowy nie ma. Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Redakcyjnej zlitował się nad polskimi naukowcami, przypisując np. czasopiśmienniczej pedagogice następujący poziom nauki w nauce:

70 pkt - 296  

40 pkt. - 319 

20 pkt.  - 720

Gdyby tylko analizować te dane statystycznie, to widać, że proporcje są wyraźnie pseudonaukowe. Co to oznacza? Nie mniej, nie więcej, tylko ręczne, polityczne, bywa, że i interesowne sterowanie całą punktacją. 

Dyskusję na temat aspektów prawnych tego przedsięwzięcia, kulturowych, narodowych, światopoglądowych, osobistych tego procederu pozostawiam tym, którym chce się walczyć z wiatrakami interesowności władzy.  

Uczymy młode pokolenie, że jak znajmy zostanie  kiedyś ministrem czy wiceministrem (kazus b.wiceministra Szumowskiego), to "załatwi" 200 pkt czasopismu, które ktoś będzie wydawać lub w którym będzie chciał publikować. Nie o naukę tu chodzi. Wszyscy już to wiedzą, nie od dziś. 



27 lutego 2021

Laureatki wyróżnień ministra

 


Nie możemy narzekać na rzekomy brak osiągnięć naukowych pedagogów, gdyż w gronie laureatów Nagrody Ministra Edukacji i Nauki  za osiągnięcia naukowe w 2020 r.  została wyróżniona pani dr hab. Anna Maria Babicka-Wirkus - profesor Akademii Pedagogicznej w Słupsku

Pragnę przypomnieć, że Laureatka  została siedem lat temu wyróżniona w konkursie Rzecznika Praw Dziecka (Marka Michalaka) na najlepszą pracę doktorską dotyczącą praw dziecka.  Swoje zainteresowania naukowe  rozwijała w ramach studiów doktoranckich w Uniwersytecie Szczecińskim, gdzie w 2010 r. ukończyła jednolite studia magisterskie na kierunku socjologia. 

Wyróżniona dysertacja doktorska pod tytułem: Respektowanie prawa do autoekspresji a rytuały oporu gimnazjalistów, została napisana pod kierunkiem 
prof. dr hab. Marii Czerepaniak-Walczak.  


Podstawą Nagrody Ministra w 2021 r. była jej rozprawa habilitacyjna, która jest efektem badań nad kategorią oporu wśród uczniów.  Jako uczestniczka Letnich Szkół Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN skorzystała z możliwości konsultacji swojej książki z   prof. dr hab. Marią Dudzikową.  


Jej rozprawa wyszła w powołanej do życia przez śp. Profesor serii wydawniczej "Kultura Szkoły".  Dotychczas ukazały się w cztery tomy, które mają za zadanie pogłębiać świadomość pedagogiczną praktyków edukacji, ułatwiać kreowanie kultury szkoły oraz inicjować wzbogacające ją  działania.   Po śmierci prof. M. Dudzikowej nad serią dalej czuwa wraz ze mną jej współredaktorka
prof. UZ dr hab. Ewa Bochno.     



Minister Edukacji i Nauki  ogłosił wyniki postępowania w sprawie przyznania stypendiów dla studentów na rok akademicki 2020/2021. 

Wpłynęło do resortu 890 wniosków, ale zgodnie z rygorami konkursowymi stypendia za znaczące osiągnięcia naukowe, artystyczne lub sportowe otrzyma aż/tylko 362 studentów. Wśród nich ogłoszono, że jest studentka pedagogiki - pani Klaudia Kinga Zwolińska zdobywająca kwalifikacje w Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Sączu, otrzyma 17 tys. zł.  Laureatka jest wicemistrzynią świata w slalomie kajakowym.  Nie wiem, czy czasami nie przypisano Jej błędnie do pedagogiki, skoro jest w tej szkole Instytut Kultury Fizycznej. W ramach tego zaś kierunku studiów wyróżniono stypendiami 14 studentów. Jeśli to pomyłka, to i tak miła. 


Wśród laureatów kierunków związanych z naukami społecznymi, które są najbliższe pedagogice, stypendia otrzymali studenci: 

psychologii - 17 

socjologii - 2 

prawa - 35


Gratuluję wyróżnionym pedagożkom. 

(źródło foto - A. Babicka-Wirkus)


26 lutego 2021

Zatapiani w NiL-u ?



W systemie administracyjnego nadzoru szkolnego większość nauczycieli koncentruje się na formalnych wskaźnikach udziału uczniów w zajęciach. Najważniejsze jest dla nich zatem to, czy i ilu uczniów z klasy w ogóle uczestniczy w zdalnej edukacji? Czy "się uczą"? Czy radzą sobie z zadawanymi partiami materiału do przerobienia? Co wiedzą, a czego nie wiedzą? Co potrafią? Czy i ile mają już wystawionych stopni? UCZEŃ JAKO OSOBA ZNIKA W KULTURZE FORMALNEGO NADZORU. Przestaje być sobą, a staje się numerem w dzienniku elektronicznym i ikonką na ekranie.  

W mniejszym zakresie interesuje niektórych nauczycieli - Czy uczniowie mają problemy ze sprzętem komputerowym? Jak się czują? Jak radzą sobie z samokształceniem? Czego w istocie potrzebują najbardziej? Jak sobie radzą na co dzień w domu z ilością obowiązków, w tym także wynikających z domowych ról? W czym i jakiej potrzebują pomocy? itp.      

Nie ulega wątpliwości, że w tej formie kształcenia tym nauczycielom, którym zależy na  uczniach, by jak najmniej stracili, a mimo wszystko zyskali jak najwięcej, radykalnie zwiększył się czas pracy. Ten bowiem nie może być liczony stosownie do czasu połączenia z klasą w ramach planu zajęć, także wówczas, kiedy są one skrócone do 30 minut. Każda lekcja staje się dla nauczyciela odrębnym wydarzeniem medialnym, które albo wyłączy uczniów z aktywnego w  nim udziału, albo stanie się także dla nich czymś istotnie ważnym i wartościowym. 

Jaka jest efektywność czasu pracy nauczyciela z uczniami? Oby tego nie chciał nikt mierzyć, gdyż nie ma takiej skali i takich kryteriów ze względu na to, że w edukacji na dystans każdy uczeń staje się odrębnym podmiotem, do którego życia domowego  wkroczyła szkoła. 

Bywa, że lekcje online przekształcają się w cyfrowy spływ NiL-em, czyli dla jednych (zdolniejszych) w Nudę, a drugich (z niższym potencjałem) - w Lęk. Za własną ikoną każdy może się schować, ukryć przed nauczycielem, chociaż ten może nagle wywołać ucznia, żądając od niego włączenia kamery i udzielenia odpowiedzi na  pytanie. Tak więc lęk przed wyrwaniem w sieci do odpowiedzi jest redukowany przez niektórych wylogowaniem się, by po czasie poinformować nauczyciela, że łącze zostało przerwane. Nie ma możliwości sprawdzenia prawdziwości tej informacji.

Nudą wieje dla tych uczniów, którzy tracą czas na to, aż nauczyciel sprawdzi obecność, odpyta niektórych z pracy domowej i wprowadzi do nowego tematu. O ile w ogóle wprowadzi, bo przecież najczęściej poleca się uczniom samodzielne przeczytanie tekstu i rozwiązanie zadań, które są zawarte pod nim lub w materiałach do ćwiczeń.           

Cyfrowa edukacja nie prowadzi do zmiany kultury kształcenia i oceniania uczniów.  Zdecydowanie wiodącą jest w większości szkół funkcja selekcyjna ich oceniania. Kultura egzaminowania, sprawdzania wiedzy i  umiejętności jest pochodną kulturą egzaminowania. W edukacji na dystans znacznie ważniejsze od wystawianych ocen jest udzielanie informacji zwrotnej każdemu uczniowi z osobna, gdyż nauczyciel nie ma pełnej możliwości nadzorowania samodzielności pisemnych czy słownych wypowiedzi uczniów. 

Skoro nie można uzyskać wiarygodnych danych o stanie wiedzy i umiejętności uczniów, chociaż nauczyciele korzystają niezgodnych z psychologią rozwojową dzieci i młodzieży aplikacji do testowania uczniów na czas, by nie mogli posiłkować się materiałami wspomagającymi, to może trzeba odejść od modelu zorientowanego na wystawianie stopni?    

Niektórzy nie raczyli zapoznać się ze zmianą lektur do egzaminu ósmoklasisty czy maturalnego i nadal tracą czas na omawianie tych nieobecnych w wykazie, zamiast skupić się na wiedzy, która musi być zrealizowana, by uczniowie mieli szanse na poznanie, zrozumienie i zapamiętanie oczekiwanej od nich wiedzy.    

Po co i dla kogo jest szkolna edukacja? Czy po to, by mieć święty spokój, odhaczoną liczbę wystawionych w dzienniku elektronicznym stopni? Jeszcze nie zorientowali się niektórzy nauczyciele, że w szkole nie chodzi o szkołę, o biurokrację, tylko o nasze dzieci i młodzież?! Czy nadal chcą pogłębiać problemy zdrowotne w sferze higieny psychicznej i dewaluować znaczenie procesu uczenia się?    

Strach się bać, jak pomyślę, co będzie po powrocie uczniów do szkół. Być może minister powinien rozważyć poważniejsze zmiany w tegorocznych egzaminach zewnętrznych.  

 

(fot. Wikipedia