05 listopada 2020

W oświacie, szkolnictwie wyższym i nauce rządzący dolewają oliwy do ognia

 


Powołana ponad pięć lat temu Narodowa Rada Rozwoju jako gremiun konsultacyjno-doradcze przy Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej skupia -  w tematycznie interesujących pedagogów gremiach eksperckich - dwie odrębne grupy: 

I. Edukacja, młode pokolenie, sport

Liliana Zientecka



Kancelaria Prezydenta nie publikuje protokołów z posiedzeń obu gremiów, gdyż te niby pracują zespołowo, ale ich członkowie są rozliczani indywidualnie, zadaniowo czy doradczo, kiedy pojawiają się przyjęte przez Sejm ustawy. Ponoć w poprzedniej kadencji Prezydenta odbyło się 350 zebrań dziewięciu sekcji, a zatem zapewne i w/w grona ekspertów. Wręczono wszystkim podziękowania za owocną współpracę i ... nie wiemy, czy nadal pozostali w tym samym składzie, czy może jednak uległ on personalnym i strukturalnym zmianom.  


Założeniem NRR jest stworzenie płaszczyzny dla debaty programowej nt. rozwoju Polski i wypracowanie stanowisk wykraczających poza horyzont bieżącej polityki. Zadaniem Rady jest formułowanie celów strategicznych oraz metod ich osiągnięcia poprzez analizowanie sytuacji w kluczowych dziedzinach funkcjonowania państwa, definiowanie wyzwań i wskazywanie zagrożeń w perspektywie przyszłości Polski.

Zmienił się stan instytucjonalno-prawny rządu w wyniku którego powstał jeden resort Ministerstwo Edukacji i Nauki, ale nie widać zmian chociażby w debacie instytucjonalnej na temat koniecznych zmian w polityce oświatowej, szkolnictwa wyższego i nauce.  

Edukacja na dystans w różnych swoich odmianach stała się naszą codziennością i powinnością zarazem. Nie ma w Polsce strategii rozwoju oświaty, a działania władz mają charakter przypadkowy i niekompetentny. 

Powołanie na wiceministra edukacji Dariusza Piontkowskiego, a zatem i pozostawienie de facto dotychczasowego resortu MEN jako rzekomo już nieautonomicznego, ale połączonego z MNiSW jest fikcją, grą pozorów i utrzymaniem dotychczasowego stanu chaosu.  

Obecny minister Przemysław Czarnek wypowiada się a to na temat nauczycieli, a to udziału uczniów w społecznych protestach, a to o suwerennych decyzjach rektorów uniwersytetów tak jakby był ich nadzorcą. Minister zapomniał, że pełni swoją misję z woli i podatków podatników, a uczelnie wyższe mają jeszcze autonomię. 

Szantażowanie uczonych ingerencją ministra P. Czarnka ingerowaniem w procedury konkursowe na finansowanie nauki via Narodowe Centrum Nauki czy Narodowe Centrum Badań i Rozwoju potwierdza tylko, że jednak były wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, a oddany slużbie zdrowia I fali pandemii  prof. Łukasz Szumowski miał jednak wpływ na rozstrzygnięcia konkursowe w tych instytucjach.  

Źle się dzieje w oświacie, szkolnictwie wyższym i nauce, gdzie patologia w sprawowaniu władzy przekłada się na ich kolejne dysfunkcje.  Zapowiedzi nowego ministra dolewają oliwy do ognia. Zdaje się, że rządzący zapomnieli o fundamentalnej powinności służenia całemu narodowi, a nie sobie i swojemu elektoratowi.

Profesor nauk społecznych trafnie odczytuje  napiętą sytuację pisząc:     


    

04 listopada 2020

List otwarty w obronie profesorów akademickich będących sędziami Trybunału Konstytucyjnego

 


Zamieszczam poniższy "List otwarty" z dwóch powodów; po pierwsze dotyczy on wolności akademickiej, o której utrzymanie apelują przede wszystkim osoby uczestniczące w ostatnich protestach w naszym kraju przeciwko orzeczeniu TK. Wolność akademicka nie może być tylko dla jednej formacji światopoglądowej, czy tylko dla tych, z którymi zawieramy aksjonormatywny czy antropofilozoficzny sojusz myśli; a po drugie, może jednak wyłoni się w kraju przestrzeń do rozmowyo kluczowych dla wszystkich Polaków sprawach, a nie tylko dla afirmatorów władzy politycznej (obecnej czy poprzednich). 

Mnożenie w przestrzeni publicznej listów otwartych w obronie konkretnych profesorów uniwersyteckich czy tytularnych staje się w ostatnich czasach przejawem poważnego niezrozumienia przez młodzież akademicką i część nauczycieli akademickiej istoty UNIVERSITAS. Jeśli w UAM w Poznaniu musiał pojawić się poniższy List, to znaczy, że nie czyta się studiów kulturowych, socjopedagogicznych o tym, czym jest uniwersytet w społeczeństwie otwartym, demokratycznym.       


List otwarty w obronie profesorów akademickich prof. dr hab. Jakuba Steliny i dr. hab. UAM Justyna Piskorskiego

 

Jego Magnificencja

Prof. dr hab. Bogumiła Kaniewska

Rektor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu

 

Jego Magnificencja

Prof. dr hab. Krzysztof Bielawski

Rektor Uniwersytetu Gdańskiego

 

Wasze Magnificencje,

 

w ostatnich dniach jesteśmy świadkami bezprecedensowego ataku na wybitnych nauczycieli akademickich, sędziów zasiadających w Trybunale Konstytucyjnym, Profesora Jakuba Stelinę oraz Profesora UAM Justyna Piskorskiego.

 

Niektórzy członkowie społeczności akademickich domagają się usunięcia prawników z uczelni.

 

„Człowiek łamiący prawa człowieka nie powinien nauczać o prawach innych!”, „czuję wstyd na samą myśl, iż taki człowiek może wykładać na uniwersytecie”, „profesor […] który staje się marionetką władzy, nie daje gwarancji prawidłowego nauczania studentów i przynosi hańbę uniwersytetowi” ­– to tylko niektóre obraźliwe komentarze pod petycją o usunięcie Profesora Jakuba Steliny z listy pracowników Uniwersytetu Gdańskiego. Z kolei sygnatariusze podobnej petycji dotyczącej Profesora Justyna Piskorskiego oskarżają go o „sprzeniewierzenie się podstawowym zasadom Konstytucji” i nawołują władze placówki do zerwania „z panem profesorem współpracy w każdym kształcie i na każdym poziomie”. Wszystko dlatego, że 22 października, razem z innymi sędziami Trybunału Konstytucyjnego, profesorowie orzekli o niezgodności z Konstytucją przepisu zezwalającego na aborcję z powodu tzw. przesłanki eugenicznej. Rozstrzygnięcie to jest zgodne z wieloletnią linią orzeczniczą Trybunału, a pogląd o niekonstytucyjności „przesłanki eugenicznej” formułowany był przez licznych specjalistów z zakresu prawa konstytucyjnego.

 

Dość przypomnieć, że już w orzeczeniu z 28 maja 1997 r. Trybunał Konstytucyjny obradujący pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla stwierdził, że „wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana. Brak jest bowiem dostatecznie precyzyjnych i uzasadnionych kryteriów pozwalających na dokonanie takiego zróżnicowania w zależności od fazy rozwojowej ludzkiego życia. Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej”. Przypomnieć należy, że w wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 27 stycznia 2004 r., sygn. akt K 14/03, wskazano, iż z ustawy zasadniczej wynika dyrektywa interpretacyjna in dubio pro vita humana, zgodnie z którą „wszelkie możliwe wątpliwości co do ochrony życia ludzkiego powinny być rozstrzygane na rzecz tej ochrony”. 

W tym samym wyroku Trybunał podkreślił, że „nie można mówić o ochronie godności człowieka, jeżeli nie zostały stworzone wystarczające podstawy do ochrony życia”. W wyroku z 30 września 2008 r., sygn. akt K 44/07, Trybunał stwierdził z kolei, że nieakceptowane „byłoby ograniczenie prawnej ochrony życia człowieka w celu ochrony dóbr lokujących się niżej w hierarchii konstytucyjnej, np. własności i innych praw majątkowych, moralności publicznej, ochrony środowiska czy nawet zdrowia innych ludzi”. W niedawnym postanowieniu sygnalizacyjnym z 18 kwietnia 2018 r., sygn. akt S 2/18 Trybunał zwrócił uwagę, iż zasady systemu prawnego Rzeczypospolitej, wyrażonego m.in. w Konstytucji RP, gwarantują prawo zarodka do życia oraz zakaz przedmiotowego traktowania jakiegokolwiek zarodka, a „procedura in vitro nie może prowadzić do zniszczenia zarodka albo do «rozmrażania» kilku zarodków, ich selekcji i ponownego «zamrażania» zarodków niewykorzystanych”.

 

Jednak dziś zwolennicy aborcji na życzenie, którzy są prowodyrami społecznych niepokojów udają, że wszystkie te wyroki nie istnieją lub nie mają znaczenia. Tymczasem wyrok z 22 października 2020 r. w pełni wpisuje się w dotychczasowe orzecznictwo TK.

 

Gdyby uczelnie zdecydowały się zwolnić profesorów z pełnionych przez nich funkcji jedynie z powodu wydania wyroku w pełni zgodnego z Konstytucja RP oraz dotychczasowym orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego, byłby to atak na podstawowe zasady demokracji!

 

Prof. dr hab. Stelina jest profesorem nauk prawnych, kierownikiem Katedry Prawa Pracy UG, wykładowcą. Jest również autorem lub współautorem ponad 100 publikacji naukowych, monografii, podręczników akademickich, komentarzy i artykułów naukowych. Za swoje dokonania został odznaczony przez Prezydenta RP Srebrnym Krzyżem Zasługi.

 

Dr hab. Justyn Piskorski kieruje Katedrą Prawa Karnego na Uniwersytecie w Poznaniu, jego dorobek naukowy obejmuje również dziesiątki publikacji i opracowania programów nauczania.

 

Obydwaj naukowcy spotkali się z nieprawdopodobnym i trudnym do zrozumienia atakiem części studentów oraz niektórych przedstawicieli środowisk naukowych. W sieci pojawiły się petycje do władz obu uczelni o zaprzestanie z nimi współpracy. Agresorzy nazywają w pismach Trybunał „quasi Trybunałem Konstytucyjnym”, a wyrok „pogwałceniem praw człowieka”. Twierdzą, że pozostawanie na stanowiskach profesorów „stoi w sprzeczności z dobrym imieniem uczelni”. Sugerują, że dopóki ci zasłużeni wykładowcy nie odejdą, żaden pracownik, student ani absolwent nie będzie mógł chodzić z podniesioną głową.

 

Te bezprecedensowe ataki stwarzają niespotykaną dotąd sytuację, w której sędzia ma zostać ukarany za wydanie wyroku. Ten niebezpieczny trend stawia pod znakiem zapytania nie tylko praworządność i niezawisłość sądów w Polsce, ale zagraża także wolności słowa i swobodnej wymianie myśli, która powinna być szczególnie chroniona właśnie na uczelniach wyższych. Uczelnie powinny być miejscem, w którym przekazuje się rzetelną wiedzę opartą o naukowe ustalenia. Te zaś są jednoznaczne. Każdy byt, który posiada unikalny genom ludzki jest człowiekiem, niezależnie od stadium jego rozwoju oraz kondycji psycho-fizycznej. 

Przypomnieć należy, że pogląd o sprzeczności „przesłanki eugenicznej” z Konstytucją wygłaszało wielu znawców prawa konstytucyjnego, w tym tacy, którzy publicznie dystansują się wobec obecnie rządzącej koalicji – prof. Andrzej Zoll, prof. Michał Królikowski czy prof. Włodzimierz Wróbel. Nigdy wcześniej nie doszło jednak do tak ostentacyjnych prób łamania niezawisłości sędziowskiej, wolności przekonań oraz wolności akademickiej.

 

Dlatego też my niżej podpisani apelujemy o pełne wsparcie dla wybitnych profesorów akademickich, sędziów zasiadających w Trybunale Konstytucyjnym, Profesora Jakuba Steliny oraz Profesora Justyna Piskorskiego i stanięcie na straży konstytucyjnie chronionych wartości.

 

Jest to również apel o ochronę podstawowych zasad demokracji, poszanowanie niezbędnego do wymiany myśli pluralizmu oraz zachowanie przestrzeni naukowej wolnej od niebezpiecznych ideologii.

03 listopada 2020

Ministerstwo Edukacji i Nauki jest, a jakoby go nie było, czyli o dwoistości ministra

 


Po reorganizacji rządu Mateusza Morawieckiego zostało powołane do życia niby nowe Ministerstwo Edukacji i Nauki. Jednak wszystkie znaki na niebie wskazują, ze nadal odrębnie  będzie działać Ministerstwo Edukacji Narodowej i oddzielnie Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. 

 Po pierwsze, nie zredukowano kadr. Nie zmieniono struktury. Nie zwolniono gmachu na Al. Szucha  lub  na Wspólnej, by jeden z nich przeznaczyć na kolejny szpital zakaźny. Przynajmniej byłaby jakaś korzyść z połączenia obu resortów. A tak, proszę bardzo minister - Przemysław Czarnek jest z jednej strony ministrem edukacji narodowej, gdzie jego wiceministrem w randze Sekretarza Stanu jest rzekomo były minister Dariusz Piontkowski



z drugiej strony, Przemysław Czarnek jest ministrem nauki i szkolnictwa wyższego, gdzie nie znalazło się już miejsce dla byłego ministra, a był nim Wojciech Murdzek, tylko jego byłych wiceministrów pozostawiono na tych samych stanowiskach: 



     

Mamy zatem dwoistego ministra: edukacji i nauki, co powinno ucieszyć filozofa edukacji profesora Lecha Witkowskiego, który tej kategorii pojęciowej poświęcił wiele swoich rozpraw naukowych. 

Wprawdzie nie przypuszczam, by ktokolwiek z tych resortów czytał te rozprawy ze względu na ich poziom naukowy, a nie pragmatyczny, socjotechniczny, ale mogę się mylić. Być może jakiś doradca słyszał o dwoistości i przekuł to w czyn.   

Nasz i nie nasz minister w każdym z resortów reprezentuje inny profil (prawoskrętny/lewoskrętny) i garnitur oraz krawat, dzięki czemu wiemy, że jest ten sam, ale jednak nie taki sam.   


Zdradzę czytelnikom jeszcze jedną ciekawostkę z webstrony MEN. Otóż minister P. Czarnek postanowił  przywołać genezę nowego resortu, co jest zgodne z ideologią konserwatywnej władzy. Zapewne nikt nie zwróciłby na to uwagi, że obecny resort jest kontynuacją tego, który został powołany do życia przez... premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Taaaaak, to ten prawicowy polityk (działacz ZChN), który pozostawił żonę z dziećmi dla "poetki", a kiedy prezes partii PiS - Jarosław Kaczyński odwołał go z tego stanowiska, ten podzielił się w wywiadzie dla gazety "Dziennik" następującym komentarzem: 

Ja w polityce jestem od dwudziestu lat i wiem, na czym ona polega, i wiem, jak ostro się gra. Jak w piosence Gintrowskiego o Witkacym: "polityka (…) to w krysztale pomyje". Te siedemnaście lat pokazuje, że absolutnie tak jest: z wierzchu kryształ: władza, decyzje, limuzyny, krawaty, garnitury, telewizje, wystąpienia, parlament i tak dalej, ale że tak naprawdę to jest bajorko, brudna, grząska gra. Czasem mniej, czasem bardziej.


Jest jeszcze w powyższym dziedzictwie historycznym, do którego odwołuje się obecny minister, postać jego poprzednika, który był liderem strategii oświatowej prawicy lat 2006-2007. Mam tu na uwadze Romana Giertycha. Czy obecny minister pójdzie w ślady Romana Giertycha skoro z dumą przywołuje genezę aktu powołania obecnego resortu?