26 listopada 2017

Warto przypomnieć, czemu miało służyć wychowanie w minionym ustroju



Nie bardzo rozumiem, dlaczego niektóre biblioteki pozbywają się literatury naukowej, która obowiązywała w czasach jedynie słusznej i prawdziwej ideologii? Książek nie należy wyrzucać na śmietnik, bo historia może upomnieć się o ich treść, skoro wiele z nich można reaktywować dla potrzeb współczesnej polityki oświatowej.

Proponuję zatem, żeby kadry Ministerstwa Edukacji Narodowej skorzystały z tekstów, które idealnie pasują do obecnej polityki. Może nieco zaadaptujemy je do obecnej doby, to będą odpowiednie do wdrażania reformy szkolnej. A zatem parafrazując teksty "wybitnych myślicieli" minionych czasów, w których sprawujący władzę w postsocjalistycznych krajach zdobywali zręby wykształcenia i wychowania, odnotowuję kluczowe prawidłowości:

1. Wychowanie jest to określone, celowe i systematyczne oddziaływanie na psychikę wychowanka celem zaszczepienia mu właściwości, których sobie życzy wychowawca. (...) takie sformułowanie obejmuje wszystko, co wkładamy w pojęcie "wychowanie" - wpojenie określonego światopoglądu, ukształtowanie morale i zasad współżycia społecznego, wyrabianie cech charakteru i woli, przyzwyczajeń, upodobań, a także rozwój cech fizycznych itd., itd. (...)

2. W pracy wychowawczej trzeba uwzględniać przede wszystkim zadania, jakie stoją przed państwem, przed wszystkimi ludźmi , (...) , na jakichkolwiek by odcinkach nie działali. Praca wychowawcza oderwana od konkretnych działań praktycznych traci właściwy sens i nie osiąga celu. (...) W naszych warunkach wychowanie powinno być podporządkowane zadaniom partii i państwa".

3. Nie ma nauczania i wychowania, które stałoby poza marginesem życia i polityki. To polityka dyktuje cele, zadania oraz treści nauczania i wychowania. W politycznej działalności partii rządzącej istnieją elementy pedagogiki, jako że partia uczy i wychowuje masy pracujące w duchu swojej ideologii. Partia organizuje i nadaje kierunek w dziedzinie wychowania wszystkim państwowym i społecznym instytucjom, traktując tę pracę jako jeden z głównych warunków zwycięstwa swej polityki.

4. Wychowanie współczesne to wyższy stopień wychowania społecznego, którego nie znała i nie mogła znać żadna z poprzednich epok. Przez wychowanie władza rozumie ukierunkowanie i systematyczne oddziaływanie na psychikę człowieka, zmierzające do zaszczepienia mu określonych walorów, jak przekonania, przyzwyczajenia, normy postępowania itp.

5. Wychowanie obywatela w duchu moralności chrześcijańskiej jest skierowane na kształtowanie takich bezcennych walorów jak uczciwość, prawdomówność, prawość, czujność i zdyscyplinowanie, sprawiedliwość oraz walka z przeżytkami w świadomości i psychice człowieka, z poglądami, wyobrażeniami i przyzwyczajeniami społeczeństwa, któremu przewodziła poprzednia władza.

25 listopada 2017

Państwo mniej/więcej PLUS



W czasie posiedzenia sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży wiceminister Łukasz Szumowski odniósł się do raportu Najwyższej Izby Kontroli - "Rozwój kadr naukowych". Już na samym wstępie ubolewa, że w latach 2012-2016 systematycznie malała liczba pracowników naukowych ze stopniem doktora oraz bez stopnia naukowego. Powód tego stanu rzeczy jest oczywisty, tylko nic z wiedzy na ten temat nie wynika. "Jak wyjaśnił wiceminister Szumowski, spadająca liczba osób zatrudnionych na uczelniach ze stopniem doktora wynika z tego "że finanse w sektorze szkolnictwa wyższego niestety są takie, jakie są".

Podobnie jest ze szkolnictwem wyższym - państwowym. Od dwóch lat minister Gowin utrzymuje kadry w stanie permanentnej niepewności zapewniając w toku konsultacji, że to w trosce o naukę i studentów muszą poradzić sobie z własnymi emocjami. Mniejszość naukowców pracuje na większość, by dzięki większości mogła wyłonić się mniejszość. Bez zmiany ustaw, ale aktami wykonawczymi minister pozbawił środków finansowych wiele jednostek akademickich skazując je na wegetację, a nawet konieczną wyprzedaż części infrastruktury. Uniwersytety nie zatrudniają młodych, zdolnych, gdyż minister J. Gowin zmuszając uczelnie do zmniejszenia liczby przyjęć na studia stacjonarne doprowadził do tego, że adresują one swoje oferty do mniejszości.

Szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa zadbała o asystentów, bowiem w ramach znakomitej kondycji budżetu państwa podpisała decyzję o podwyżkach zasadniczego wynagrodzenie z 3100,-zł do 6560,-zł. dla 16 asystentów w KPRM.

To jest jasny sygnał dla młodego pokolenia. Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie milionera. Już teraz zaPISz się do partii, zostań POlitykiem, a będziesz miał 15 cookies. W szkołach wyższych, w których pracuje polska inteligencja na stanowiskach nauczycielskich, naukowo-badawczych i administracyjnych, nie ma szans na takie płace. Asystent na uniwersytecie może liczyć na 2100,-zł, czyli trzykrotnie mniej od "-siewicza". Wykształcone kadry administracji uczelnianej mają po kilkunastu latach pracy co najwyżej 3100, -zł., a więc dwukrotnie mniej od asystentów premierostwa i ministrów.

Permanentnie utrzymywany jest przez rządzących od 1992 r. stan ekonomicznej degradacji polskiej inteligencji przez rządzących tak w dziedzinie nauki, szkolnictwa wyższego, kultury, jak i oświaty. Prokuratorzy chyba wywalczą sobie podwyżki akcjami strajkowymi, bo w końcu mają w PIS swojego przedstawiciela - posła Stanisława Piotrowicza. Lekarze-rezydenci nie mieli na to szans. Posłowie proponują im, by szukali godnych płac poza granicami kraju. Są w końcu mniejszością.

W PAŃSTWIE MNIEJ/WIĘCEJ PLUS rząd zrealizował wiele ważnych projektów socjalnych. Nie zaprzeczy temu żadna większość, ani mniejszość. Mnie też się podobają.

Tysiące nauczycieli wygaszanych gimnazjów straciło miejsca pracy. Resort twierdzi, że etatów w szkolnictwie przybyło, tyle tylko że w ... przedszkolach. Szkoły nie są dla nauczycieli tylko dla dzieci, więc zawsze można redukcje etatów wytłumaczyć tym, że jest to profesja wysokiego ryzyka. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Poleciała więc mniejszość.

Pracownik filii gminnej biblioteki rozsyła błagalne listy o podarowanie książek beletrystycznych, najlepiej romansideł, autobiografii i komiksów, ale zdarza się, że zajrzy niestacjonarna studentka, by zapytać o książkę z historii filozofii. Filia nie ma pieniędzy na nic, poza płacami w wysokości ok. 2100,- zł dla pracownika sfery KULTURY. Działacze organizacji pozarządowych wcielają się w role publicznych żebraków dla potrzebujących - chorych, niepełnosprawnych, uzależnionych czy wybitnie utalentowanych. Większość darczyńców pomaga różnym mniejszościom.

W państwie PLUS mniejszość ma większość, by większość miała mniejszość.

24 listopada 2017

Głodni czy niewychowani? Akademicki brud, smród i kulturowe ubóstwo

Mój wpis sprzed 7 lat pt. Akademicki savoir vivre jest najczęściej czytanym w blogu tekstem. Nie ma miesiąca w roku, żeby ktoś nie trafił na jego treść i nie zareagował na nią. To oznacza, że mamy do czynienia z narastającym upadkiem kultury osobistej wśród inteligencji oraz aspirujących do tej warstwy społecznej, skoro jest zapotrzebowanie na rozmawianie o zachowaniach, które są niegodne osób z akademickiego środowiska.

Dzisiejszy wpis poświęcę zachowaniom, które wywołują jeszcze poczucie kulturowego dysonansu wśród kadr akademickich, kiedy postrzegają w trakcie prowadzonych przez siebie zajęć spożywanie posiłków i/lub napojów przez niektórych studentów. Ich koleżanki czy koledzy nie reagują. Niektórym wykładowcom to nie przeszkadza, skoro też nie podejmują interwencji wobec niewychowanych osób. Może sami nie mają kultury w sobie, toteż nie dostrzegają jej braku u innych?

Nie jest bez znaczenia nie tylko to, że jacyś studenci jedzą i/lub piją w czasie zajęć, ale także to, co spożywają, bowiem rozprzestrzeniający się po auli zapach np. cebuli, czosnku, szczypioru czy kebabu nie jest możliwy do "stłumienia". Niewychowani zamawiają nawet pizzę, z którą wchodzą do sali dydaktycznej, by pogodzić własny głód fizyczny z rzekomo głodem poznawczym. Na szczęście minęły już te czasy, a w każdym razie na moim Wydziale, że po egzaminach magisterskich nie są organizowane w salach dydaktycznych obiadowo-deserowe przyjęcia. Jednak zdarza się w różnych jednostkach, że kończący studia koniecznie chcą wyrazić swoją wdzięczność akademikom organizując im poczęstunek.

Tak pierwsza, jak i druga sytuacja są kulturowo naganne, toteż w ogóle nie powinny mieć miejsca w szkolnictwie wyższym. W jednej z aul mojej uczelni jest nawet naklejona kartka z apelem, by studenci nie wnosili do niej żadnych potraw i napojów. W tym jednak przypadku jest to zapewne podyktowane trudnościami zarządcy budynku w zabezpieczeniu sprzątania auli po każdym wykładzie. Nie jest bowiem w stanie zapewnić tego, co ma miejsce w salach kinowych, by po każdym sensie/wykładzie pracownik służb technicznych przygotował pomieszczenie dla kolejnych studentów/widzów.

Odnoszę wrażenie, że młodzież zachęcona przez właścicieli kin do tego, by można było w czasie seansu filmowego pić, jeść, a tym samym i bekać oraz "puszczać wiatry", nie widzi nic niewłaściwego w tym, kiedy wkracza do uniwersyteckiej auli czy sali wykładowej. Skoro tam można, a przecież kino nieodłącznie wiąże się z kulturą, to dlaczego nie tu, w uczelni?!

To, że ktoś zniszczy sobie spódnicę, sukienkę czy spodnie siadając na przyklejoną do krzesła wyplutą gumę do życia, albo poklei sobie ręce po resztkach rozlanej coli może nie mieć znaczenia dla sprawcy tego brudu i niechlujstwa. Kulturalny człowiek, a takim powinien być student i nauczyciel akademicki nie spożywa w czasie zajęć dydaktycznych ani posiłków, ani nie korzysta z napojów.

Są jednak wyjątki od reguły. Uprawnione jest bowiem korzystanie przez wykładowców czy studentów z wody w sytuacji choroby gardła czy zagrożenia zdrowia. Zdarzają się wśród studiujących osoby z epilepsją, z zaburzeniami zdrowia w wyniku onkologicznej terapii. Wystarczy z ich strony uprzedzenie wykładowcy o konieczności picia wody. Podobnie wykładowca powinien poinformować słuchaczy o konieczności korzystania z wody w trakcie narracji. Nie wystarczą kompetencje w zakresie emisji głosu.

Tak, jak nie należy jeść w obecności drugiej osoby, z którą prowadzi się rozmowę, dialog czy spór, tak też oznaką braku kultury jest jedzenie czy picie w trakcie zajęć dydaktycznych. W szkole wyższej obowiązuje nas estetyka nie tylko ubioru, ale przede wszystkim etykieta w trakcie zajęć. Są różne rodzaje wykładów, także takie, w trakcie których prowadzący może aktywizować słuchaczy. Skierowanie do kogoś pytania czy prośby o komentarz nie może skutkować zadławieniem się czy pluciem na innych.

Nie rozmawia się z pełnymi ustami - mówiła moja babcia. Najpierw zjedz, połknij, a potem mów. Student żujący gumę jawi się jak zwierzę czterokopytne, skoro tak postępuje.

W przypadku zajęć akademickich należy słuchać (biernie lub aktywnie), a jeśli odczuwa się głód lub pragnienie, to należy opuścić salę przepraszając osobę prowadzącą wykład i udać się w miejsce do tego przeznaczone. W tym właśnie celu zaplanowane są przerwy między wykładami, ćwiczeniami czy warsztatami, by można było załatwiać własne potrzeby fizjologiczne.

Jeśli jednak ktoś chce to czynić w nieodpowiednim do tego miejscu i czasie, to jest najzwyczajniej w świecie - jak powiada się w debacie publicznej: prostakiem, chamem , czyli niewychowaną osobą. Wykładowcy powinni reagować na pozbawione kultury zachowania niektórych studentów wypraszając ich z sali, by mogli realizować swój "pieski świat Mondo Cane" w odpowiednim do tego miejscu. Brak reakcji w najdrobniejszych oznakach nieznajomości kultury wysokiej jest przyzwoleniem na niską kulturę (coolturę). Tymczasem uczelnie są szkołami wyższymi niezależnie od tego, czy kształcą w dziedzinie nauk humanistycznych, ścisłych, przyrodniczych czy o sztuce.

Upadek kultury dotyczy nie tylko spożywania posiłków przez niektórych studentów, ale także pozostawiania w toaletach brudu. Czesi mają swoje porzekadło: "Po czystości toalety można poznać kulturę narodu". Z naszą jest coraz gorzej.