18 listopada 2017

Ddoktorancki oscylator cwaniactwa


Trzeba przyznać, że Polacy uwielbiają grę w pozory i są specjalistami w zakresie nieprzestrzegania praw oraz norm moralnych. Najpierw mieliśmy problem z tzw. "turystyką habilitacyjną" na Słowację, teraz rozwija się turystyka krajowa wśród już zdemoralizowanych doktorantów, czyli studentów studiów trzeciego stopnia. Niektórzy rejestrują się na kilku studiach doktoranckich pobierając kilka stypendiów, bo nikt tego nie sprawdza i niczego nie wymaga.

Rozwija się zatem zjawisko oscylatora doktoranckiego, które polega na tym, że osoba zapisuje się na stacjonarne studia III stopnia w kilku uczelniach równocześnie i w każdej jest na nie przyjęta. W żadnej z uczelni nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, ale przynajmniej przez rok pobiera stypendium, korzysta z różnych świadczeń (ulgi komunikacyjne itp.). Mamy już nawet liderów tych wyłudzeń. Jeden z doktorantów okazał się równocześnie zarejestrowanym w 8 uczelniach (sic!)

Ponoć sprawa jest znana w Polsce. Nie wiem, o kogo chodzi. To osoba, która ten sam dorobek poddaje ocenie na kilku uczelniach równocześnie. Kiedy władze kolejnych uczelni zaczynają kwestionować zasadność funkcjonowania takiego doktoranta, to on skarży wszystkie uczelnie po kolei. Na szczęście nie jest to pedagog. Niech się wstydzi ten, kto widzi.

Nic nie pomoże reforma J. Gowina, gdyż nie jest w stanie wyegzekwować od wielu osób odpowiedzialnych za prowadzenie studiów doktoranckich, także już częściowo zdemoralizowanych kadr akademickich, by w uniwersytetach i na politechnikach obowiązywało minimum etycznej przyzwoitości. Jeszcze długo nasz akademicki system nie będzie zdolny do głębszych reform, bowiem poziom dewastacji moralnej sięgnął już niektórych byłych i obecnych dziekanów, dyrektorów instytutów, a ci będą lobbować za zachowaniem nie tylko własnej władzy, ale przede wszystkim na rzecz uwolnienia spod jakiejkolwiek kontroli awansów naukowych.

Jak to jest bowiem możliwe, że nie przestrzega się w jednostkach akademickich podstawowych procedur i praw, które jeszcze obowiązują? Zniesienie habilitacji wzmocni takich pseudo-naukowców. Teraz habilitacja jest mimo wszystko kolejnym sitem dla karierowiczów, choć oczywiście jest również ostatnią deską ratunku dla tych, którzy walczą o przetrwanie w pracy.

Powróćmy do doktorantów. Dla upełnomocnienia pozorów rzekomej troski o nich niektóre jednostki organizują po kilka konferencji w roku, które są jedynie dla tych osób jako prelegentów, a więc dla własnych pracowników i doktorantów z tej samej jednostki "okraszonych" znajomymi królika. Organizatorzy nawet nie informują o tych konferencjach własnych pracowników, bo przecież to jest tylko i wyłącznie kreowanie fikcyjnej rzeczywistości, by można było odnotować ją w sprawozdaniach.

Niepokoi zanik etyczności w aktywności doktorantów, którzy już na tym etapie przejmują najgorsze wzory postępowania od osób, które mają dyplomy, ale są bez dorobku. Wygłaszają te same referaty w kilku miejscach oraz publikują te same teksty pod różnymi tytułami w lokalnych publikacjach. Sztuka się zgadza. Punkty są im przyznawane. Kolejny rok studiów mają zaliczony.

No i mamy nowy trend - niektóre jednostki, a nawet do niedawna szacowne stowarzyszenia profesjonalistów - dla upełnomocnienia "maluczkich" i pozorowania umiędzynarodowienia własnej działalności - organizują wspólne konferencje i wydawanie nieznaczących dla nauki prac zbiorowych. Oscylator uwzględnia już nie tylko Ukrainę, ale i Turcję, tylko nie USA, Wielką Brytanię, Japonię czy Niemcy.


(skan: I to jest wydawnictwo naukowe??? A jakże)

Być może kogoś zainteresują akademickie losy słowackich docentów w Polsce. Niektórzy już tak dobrze się osadzili, że pozorują wydawanie anglojęzycznych prac zbiorowych, za których rozdziały w języku polskim jednostka otrzymałaby zero punktów. Tymczasem po zleceniu wydania pierwszej lepszej drukarni w Norwegii, Kanadzie czy Szwajcarii można "wcisnąć" rzekomo zagraniczną publikację. Drukarnia ulotek reklamowych, wizytówek, etykiet, plakatów, banerów, katalogów wydrukuje wszystko, bo płaci klient. Dostarczą wydrukowane egzemplarze na wskazany adres, zaś skład w pdf można wykorzystywać do otwartego dostępu. Wystarczy zamówienie do 10 egzemplarzy i już jest "Kanada pachnąca żywicą".






17 listopada 2017

Oświatowa kielnia i młotek diagnostyczny



Z Ministerstwa Edukacji Narodowej kierowane są do dyrektorów wybranych losowo szkół zobowiązania do przeprowadzenia w nich ankiety, której konstrukcja potwierdza, że mamy do czynienia z kontynuowaniem przez ignorantów w polityce oświatowej procedur diagnostycznych. Ich wyniki mają być podstawą do dalszych, zapewne równie bezmyślnych zmian, skoro mają one bazować na poniższym kiczu:

Pragniemy poinformować, że Państwa placówka oświatowa została wybrana do udziału w badaniu prowadzonym przez Ministerstwo Edukacji Narodowej pt. „Zmiany w systemie edukacji w Polsce odpowiedzią na oczekiwania społeczne i zmiany gospodarcze”. ...

Jedna z interesujących autorów tego bubla kwestii dotyczyła "narzędzi doskonalenia zawodowego". Dyrektorzy pokładają się ze śmiechu, niektórzy nawet żartują sobie po wypełnieniu ankiety, bo trudno traktować poważnie tak niepoważne narzędzie diagnostyczne.

Na pytania do dyrektora w ankiecie MEN:
1. Jakie narzędzia doskonalenia zawodowego są aktualnie dostępne dla nauczycieli (np. szkolenia, kursy i inne)?
2. Jakich narzędzi doskonalenia brakuje w Pana/Pani placówce?
3. Jakie przeszkody w doskonaleniu zawodowym identyfikuje Pan/Pani w placówce?

jedna z dyrektorek tak zareagowała: "Nie rozumiem pytania". Tyle. Inna zaś przypomniała sobie podobnej treści pytanie, jakie zadawano w okresie PRL: "Pyt. Jakie znasz narzędzia mechanizacji ręcznej? Odp. Młotek i kielnia."

Nie wiem, skąd czerpią ankiety, albo kto je tworzy, ale nie ulega wątpliwości, że kicz diagnostyczny szerzy się w całym kraju. Oto dyrekcja jednej ze szkół podstawowych przekazała rodzicom ankietę, której treść wskazuje na to, że woli nie usłyszeć wprost prawdy o tym, co oni sądzą o organizacji procesu kształcenia i wychowania w szkole.

Ankieta jest obciążona kardynalnymi błędami metodologicznymi, zaś dokonanie wyboru jednej z pięciu kategorii na skali od "zdecydowanie TAK" poprzez "raczej TAK", "trudno powiedzieć", "raczej NIE" do "zdecydowanie NIE" - może służyć jedynie pozoranctwu rzekomej troski o jakość edukacji w szkole. Jak przyjdzie wizytator z Kuratorium Oświaty, to zapewne dyrekcja przedłoży mu wzór ankiety [on/ona też nie będzie mieć kwalifikacji do oceny poprawności narzędzia diagnostycznego, bo przykład idzie z góry], pokaże zestawienie liczbowe wraz z wykresami i sprawa będzie załatwiona.

Oto klasyczne pytania analfabetów i pozorantów diagnostycznych:

Czy Państwa zdaniem organizacja zajęć odpowiada wymogom bezpieczeństwa i higieny pracy?

Czy organizowane szkolne wyjazdy i wycieczki odpowiadają zainteresowaniom i możliwościom dzieci? (sic!!!)

Czy Państwa zdaniem działania wychowawcze szkoły uwzględniają zapobieganie patologiom i uzależnieniom (np. alkoholizm, narkomania)?

Czy Państwa zdaniem uczniowie mają możliwość poznania swoich słabych i mocnych stron?

Komu i po co mają służyć wskazania rodziców ogólnikowych odpowiedzi na pytania rodzaju: "W jakim stopniu...?" np. W jakim stopniu pedagog szkolny wspiera uczniów i jest pomocny w rozwiązywaniu ich problemów? Rodzice mają do wyboru odpowiedź: "W dużym stopniu", "W średnim stopniu", "Trudno powiedzieć", "W niewielkim stopniu" lub "Wcale".

Wyrzucam ankietę do śmieci. Szkoda papieru, bo jakość narzędzia nie rekompensuje zniszczonych drzew z Białostockiej Puszczy.


16 listopada 2017

Co nie podoba się związkowcom w projekcie konsultowanej ustawy 2.0 ?


W świetle stanowiska Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Uniwersytetu Warszawskiego (...) większość proponowanych rozwiązań w Ustawie 2.0 budzi poważne wątpliwości:

a) Projekt w swoim ogólnym zarysie podważa zasady autonomii środowiska akademickiego. Szczególnie kontrowersyjny i potencjalnie niebezpieczny jest pomysł obowiązkowego powołania w uczelni Rady Uczelni. Ciało takie jak Rada złożone w znacznej części z osób spoza społeczności uczelni mające istotne kompetencje w wyborze Rektora i polityki finansowej uczelni jest zaprzeczeniem zasady autonomii środowiska akademickiego. Pomysł ten należy bezwzględnie wycofać, pozostawiając każdej uczelni możliwość powołania ciała doradczego i promocyjnego ale o statusie społecznym. Rada ta nie może być wynagradzana. (koszt wynagrodzeń proponowanych w projekcie wyniósłby około 600 000 zł rocznie w każdej uczelni niezależnie od jej wielkości i zasobów finansowych)

b) Absolutna władza Rektora w uczelni, jaka wynika z Ustawy 2.0 jest kolejnym elementem zaprzeczającym zasadzie autonomii środowiska akademickiego. Struktura demokratycznie wybieranych władz wydziałów i instytutów jest szkołą samoorganizacji społecznej, kształtowaniem akademickiej kadry kierowniczej i budową kapitału społecznego. Uczelnia to nie korporacja nie wymaga bezwzględnie hierarchicznej struktury dla sprawnego funkcjonowania.

W kontekście omawiania projektu Ustawy 2.0 należy wspomnieć o zamiarze połączenia w jednym ręku poprzez wspólny algorytm funduszy na naukę i dydaktykę. Rozwiązanie takie wydaje się wysoce kontrowersyjne albowiem może wpływać hamująco czy wręcz destrukcyjnie na funkcjonowanie i na działanie dobrych i bardzo dobrych zespołów naukowych działających w słabszym otoczeniu akademickim, powodując permanentne konflikty. Należałoby raczej skoncentrować się na udoskonalaniu elementów algorytmu z grudnia 2016 roku.

Słusznie związkowcy z UW uważają, że po tylu miesiącach różnych opinii, stanowisk, przecieków i sprzecznych komentarzy także z MNiSW możliwe i sensowne będzie podjęcie merytorycznej dyskusji dopiero od momentu ogłoszenia całego projektu nowej Ustawy. Dlatego też KZ NSZZ „Solidarność” UW uważa, że w swej obecnej postaci projekt Ustawy 2.0 nie powinien być procedowany w Sejmie.

Także Rada Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego wypowiedziała się na temat projektu powyższej ustawy. Oto, co m.in. negatywnie postrzegają ZNP-owcy w tym projekcie:


1) za istotny błąd systemowy uważamy rezygnację z radykalnej i naszym zdaniem koniecznej zmiany obecnego archaicznego, dysfunkcjonalnego modelu kariery naukowej. Jesteśmy zawiedzeni faktem, że wbrew rekomendacji zawartej w raporcie przedstawicieli Komisji Europejskiej „Peer review. Poland’s Higher Education and Science system” (wrzesień 2017) autorzy projektu ustawy zdecydowali się na utrzymanie nieodpowiadającego wymogom nowoczesnej nauki i zaleceniom zawartym w Europejskiej Karcie Naukowca drugiego stopnia naukowego czyli doktora habilitowanego. W sytuacji, gdy likwiduje się tzw. wymagania kadrowe, stopień ten staje się zbędną przeszkodą na drodze do samodzielności naukowej.

2) Zapisy w art. 10.1. Studenci, doktoranci, nauczyciele akademiccy i inni pracownicy uczelni stanowią wspólnotę uczelni. 2. Członkowi wspólnoty uczelni przysługuje czynne prawo wyborcze w uczelni są niepełne i nie podkreślają podmiotowości społeczności akademickiej, a w przypadku nauczycieli akademickich realnego wpływu na funkcjonowanie uczelni tych wybranych przedstawicieli, dla których dana uczelnia jest podstawowym miejscem pracy. W obecnym projekcie wszystkim pracownikom przysługują czynne i bierne prawa wyborcze (a więc również drugoetatowcom, pracującym emerytom, pracownikom zatrudnionym na zlecenie itp.).

3) znaczący wzrost kompetencji rektora uczelni w proponowanych zapisach projektu ustawy staje się głównym źródłem władzy i prawa w uczelni. Wprawdzie będzie on w jakiś sposób ograniczany przez Radę Uczelni, ale jej zadania są opisane bardzo ogólnikowo i nieprecyzyjnie. Ponadto wprowadzenie nowego organu, jakim jest Rada Uczelni, mającego wpływ na niektóre decyzje podejmowane w uczelni rodzi w środowisku obawy związane z możliwością jej upolitycznienia. Taka konstrukcja sposobu zarządzania uczelnią oznacza faktycznie utratę demokratycznego wpływu społeczności akademickiej na funkcjonowanie uczelni.

Naszym zdaniem silna pozycja rektora powinna być skontrapunktowana koniecznością uzgadniania pewnych istotnych dla społeczności uczelni spraw z przedstawicielami pracowników, którzy będą w pierwszej kolejności ponosili konsekwencje niewłaściwych wyborów i decyzji rektora.

4) uważamy, że zaproponowana w projekcie ustawy minimalna większość 3/4 głosów do odwołania rektora, oznacza praktycznie nieodwoływalność rektora w procedurach wewnątrz uczelni i w rażących przypadkach wymaga interwencji Ministra. Dlatego wnioskujemy obniżenie tego progu do poziomu 3/5.

5) Art. 35.2. Statut uczelni publicznej uchwala senat bezwzględną większością głosów po zasięgnięciu opinii rady uczelni wyrażonej większością statutowej liczby głosów oraz po zasięgnięciu opinii związków zawodowych działających w uczelni. Związki zawodowe przedstawiają opinię w terminie 30 dni. (...) Rada SzWiN ZNP uważa, że jego uchwalenie powinno wymagać wyższego poparcia niż większość bezwzględna członków senatu. Dlatego postulujemy przyjęcie zapisu, aby w uczelni publicznej było to co najmniej 3/5 statutowego składu 4 senatu. Podobny próg powinien dotyczyć wprowadzania zmian do statutu.

6) Art. 134.2. Roczny wymiar zajęć dydaktycznych wynosi: 1) do 540 godzin dydaktycznych – dla pracownika dydaktycznego zatrudnionego na stanowisku asystenta lub stanowisku równorzędnym określonym w statucie uczelni, Uwagi: Określony roczny wymiar zajęć dydaktycznych dla pracownika zatrudnionego na stanowisku asystenta lub równorzędnym na poziomie 540 godzin dydaktycznych jest stanowczo zbyt duży. Pracownicy ci poza prowadzeniem zajęć dydaktycznych powinni także rozwijać się naukowo, a tak wysoki wymiar zajęć dydaktycznych może to znacznie utrudnić. Dlatego postulujemy obniżenie tego wymiaru do 360 godzin.

7) Art. 138.1. Nauczycielowi akademickiemu zatrudnionemu w pełnym wymiarze czasu pracy, po co najmniej 15 latach zatrudnienia w uczelni, przysługuje prawo do płatnego urlopu dla poratowania zdrowia. Rada wnioskuje o skrócenie tego okresu do 7-10 lat.

8) Art. 145. Wysokość minimalnego miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego w uczelni publicznej dla: 1) profesora – wynosi 300%, 5 2) profesora uczelni – wynosi 250%, 3) adiunkta – wynosi 195%, 4) asystenta – wynosi 125%, 5) pracownika niebędącego nauczycielem akademickim – wynosi 100% – minimalnego wynagrodzenia. Uwagi: Rada SzWiN ZNP jest zawiedziona zbyt pasywnym, naszym zdaniem, zapisem w projekcie ustawy dotyczącym ustalania wynagrodzeń zasadniczych w poszczególnych grupach pracowniczych w relacji do minimalnego miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego. Uważamy, że punktem odniesienia dla poziomu płac w szkolnictwie wyższym powinien być poziom przeciętnych wynagrodzeń w kraju, a nie ustalany arbitralnie decyzją rządu poziom wynagrodzeń minimalnych.

9) Uważamy, że bez systemowego rozwiązania problemu niskich wynagrodzeń w szkolnictwie wyższym wprowadzona ustawa nie przyniesie zakładanych przez Ministerstwo, a także oczekiwanych przez środowisko efektów. Odnosząc się do obecnych zapisów Rada wskazuje, że doktorant po dwóch latach studiów i pozytywnej ocenie śródokresowej może otrzymywać stypendium na poziomie co najmniej 170% minimalnego wynagrodzenia, co oznacza, że po ukończeniu studiów doktoranckich, otrzymaniu stopnia naukowego doktora i zatrudnieniu na etacie asystenta jego dochody znacznie zmaleją. (...)

Postulujemy zapisanie w ustawie perspektywy dojścia w jakiejś sensownej przyszłości do proponowanych przez Unię Europejską nakładów na naukę na poziomie 3% PKB i ustalenia nakładów na szkolnictwo wyższe na poziomie 2% PKB.

10) Rada uważa za niewłaściwe utajnienie danych osobowych recenzentów. Argument, że poprawi to jakość i niezależność recenzji jest co najmniej dyskusyjny – analiza dotychczasowych działań recenzentów wskazuje, że przy utajnieniu danych osobowych recenzje są diametralnie odmienne. Uważamy, że jawność postępowania oceniającego na wszystkich szczeblach tego postępowania powinna być nienaruszalną zasadą.

11) (...) zawieszenie w pełnieniu obowiązków nauczyciela akademickiego, przeciwko któremu wszczęto postępowanie karne lub dyscyplinarne narusza zasadę domniemania niewinności i zapis ten powinien być usunięty.


Ciekawe, co z tymi wszystkimi stanowiskami, postulatami, oczekiwaniami, opiniami i wnioskami czynią urzędnicy MNiSW?