23 sierpnia 2024

Nie ma w pedagogice i większości nauk społecznych zdolnych młodych uczonych?

 


(źródło: "Forum Akademickie" 2024 nr 7-8, LINK

Wśród 100 najzdolniejszych młodych naukowców w edycji 2024 roku Fundacji Nauki Polskiej nie ma ani jednego/jednej pedagoga/pedagożki. Z nauk społecznych jest w tym rozdaniu tylko 9 młodych naukowców, głównie z psychologii i nauk prawnych. Jeden z laureatów jest z zarządzania i komunikacji społecznej.  Kryzys nie dotyczy zatem tylko naszej dyscypliny. 

 

To smutne, bo to oznacza, że powstaje poważna luka międzypokoleniowa w środowisku akademickiej pedagogiki. Być może nikt z uczelni akademickich nie pomyślał o tym, by zgłosić doktorantkę/-a z rzeczywiście oryginalnym, nowatorskim projektem badawczym? A może takich nie ma? To czym się zajmują? 

Młodzi narzekają na niskie stypendia, a młodzi doktorzy na niskie płace, brak wsparcia w macierzystej uczelni w ich działalności naukowo-badawczej. Może zgłoszą się lub zostaną zgłoszeni do cennej oferty Fundacji Nauki Polskiej w przyszłym roku?   

W szkolnictwie wyższym rewolucji nie będzie. W tym samym wydaniu "Forum Akademickiego" wiceminister nauki dr hab. Maciej Gdula powiada m.in.: 

"Sytuacja, w której ludzie myślą i dyskutują tylko o punktach, jest pomyleniem kierunku, odejściem od tego, czym się nauka powinna zajmować, czyli od treści badań, od ludzi, którym te badania powinny służyć. Jestem bardzo krytyczny wobec tych zjawisk. Mamy za sobą kilkanaście lat nieustannego reformowania nauki. Ludzie są tym zmęczeni. Nie możemy zatem robić rewolucji (...)

Żaden poprzedni rząd nie podniósł radykalnie finansowania nauki. Reformy miały prowadzić do znakomitych celów za te same co wcześniej pieniądze. Chyba w żadnym innym kraju nie poddano nauki tak głębokim zmianom bez solidnego wsparcia finansowego. Oczekiwanie, że polscy naukowcy będą konkurować z kolegami z państw, w których nakłady na naukę są znacznie wyższe, to jest pomysł na lot w kosmos w kapciach. 

A jak sprawić, żeby obywatele zechcieli dać na badania więcej środków? Trzeba ich przekonać, że badania naukowe są ważne, że im samym służą, że poprawiają jakość ich życia. Jeżeli nie zakorzenimy nauki w życiu zwykłych ludzi, to nie zechcą dać na nią więcej pieniędzy. Trzeba zatem bardzo konsekwentnie wspierać popularyzację, przeznaczać więcej środków dla naukowców, którzy to robią. Nie chodzi tylko o zawodowych popularyzatorów, ale właśnie o samych badaczy".

No cóż, młodzi pedagodzy, czas na żebranie o jałmużnę.  Rewolucji nie będzie. Pozorowanie zmian będzie opakowane w populistyczne frazesy. Jeśli będziecie popularyzować wiedzę naukową, to nie uzyskacie wyższego stopnia naukowego czy tytułu profesora, bo to nie jest nauką. 


22 sierpnia 2024

Piękno szkiców z socjologii estetyki

 

 

Polska pedagogika ma wielkie szczęście do uczonych tej miary, co profesorowie Stefan Szuman, Sergiusz Hessen, Irena Wojnar czy Bogdan Suchodolski,  którzy podejmowali w swoich studiach i rozprawach zagadnienia związane z teorią wychowania estetycznego. Są badacze  idei - wartości  piękna jako przedmiotu dociekań naukowych, jak m.in. Janusz Gajda, Dariusz Kubinowski, Józef Górniewicz, Henryk Depta, Urszula Szuścik, Andrzej Twardowski,  Andrzej Sztylka, i in., toteż z dużym zainteresowaniem sięgnąłem po monografię socjologa - prof. Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim - Pawła Prűfera, która pięknem okładki i tytułem zapowiada koncentrację autora na jednej z trzech wartości absolutnych, jaką jest PIĘKNO.   

Ksiądz, naukowiec, socjolog, maratończyk i ultramaratończyk, autor wielu rozpraw naukowych z socjologii religii podjął się niezwykłego zadania przełożenia doznań estetycznych  podmiotów społecznych i własnych badań hermeneutycznych oraz diagnostycznych (obserwacji, wywiadów) na język ponowoczesnej socjologii codzienności. Odczytuję niniejsze szkice z perspektywy przyjętego przez autora dystansu od rzeczywistości, skoro pobudziło go do podjęcia tego tematu samo życie. Jak pisze we "Wprowadzeniu":

"Zetknięcie z przedmiotem doznania estetycznego zazwyczaj jest chwilowe. Nie zabiera się ze sobą i nie przywłaszcza fizycznie obiektu przeżycia estetycznego. Można do niego wrócić za jakiś czas, powodowanym tęsknotą, pozytywnym doświadczeniem. Dzięki temu internalizowane i dojrzewające doświadczenie estetyczne nierzadko wywołuje  potrzebę jego ekspresji" (s.21).

Nie otrzymujemy zwartego logiką naukowej narracji metateoretycznego studium fenomenu piękna, gdyż już w podtytule mowa jest o zaproponowanym jedynie zarysie, szkicu, którym autor dzieli się z czytelnikiem, by utrwalić na kartach książki psychospołeczny rejestr własnych doznań estetycznych w wybranych sferach codziennego świata życia, a więc w konfrontacji z architekturą, rzeźbą i obrazami, muzyką, przyrodą (naturą), religią i sportem (bieganiem). Niemalże każdy z rozdziałów jego życia ilustrowany jest fotografiami i wywiadami z osobami, których znaków tożsamości nie poznajemy, bo mają jedynie egzemplifikować subiektywny odbiór uchwytnego przez nie piękna. 

W sfragmentaryzowanym, glokalnym i mozaikowym świecie P. Prűfer dzieli się z nami nie tylko własną wrażliwością na piękno, z którego istotą stara się nas oswoić językiem współczesnej antropologii filozoficznej  w perspektywie teorii dramatu Ervinga Goffmana, ale także szuka w niej uzasadnienia dla potrzeby eksternalizacji postaw estetycznych, w tym umiejętności obchodzenia się człowieka z pięknem.

"Oczywistym jest to, że niektóre działania, jakie człowiek wybiera i jakie w konsekwencji względem siebie stosuje, mają za zadanie go upiększyć, wydobyć z niego piękno, skorygować  te elementy noszone w sobie, które obiektywnie, a najczęściej subiektywnie, kontrastują z pięknem. Okazuje się bardzo często, że człowiek jako byt relacyjny i socjologiczny żyje w przekonaniu, że inni nieustannie go oceniają" (s.29).     

Odczuwanej presji na troskę części społeczeństwa o własne piękno, nie tylko w show biznesie, przestrzeni medialnej, cyfrowej (media społecznościowe), ale i w świecie rywalizacji o szeroko pojmowaną władzę, sprzyja rozwój medycyny estetycznej, ekspansja firm farmaceutycznych i producentów kosmetyków, a zatem przestaje już obowiązywać zasada "de gustibus non est disputandum". Kluczowe zatem jest pytanie, co to znaczy, być pięknym? Odpowiedzi na nie poszukiwał autor tej książki, dając wiele dowodów na przeżywanie,  świętowanie piękna, ale i jego tworzenie czy niszczenie. 

"Piękno odsłania się nam tutaj zarówno jako droga i jako efekt. Urzeka strategia wyboru, na którą składa się poświęcenie i dedykowanie tej sprawie własnego czasu, trudu, gotowości, uwagi, wrażliwości - droga. Urzeka ostatecznie to, co nabywa uczeń, kiedy uwrażliwia swoją humanistyczną empatię, kiedy jakoś zaczyna lepiej rozumieć swój los, potrafi dostrzegać wartość płynącej ze świadomości istnienia pośród innych korzyści płynące z nabywania statusu homo sociologicus" (s.33). 

Autor swobodnie przemieszcza się w swojej narracji między literaturą naukową a literaturą piękną, między publicystyką a intrasubiektywnymi postawami wywiadowanych osób wobec piękna, jego przejawów, form, uobecnienia w przestrzeni życia realnego i transcendentnego. Przekonuje nas o tym, jak życiodajne i sensotwórcze jest doznawanie i uobecnianie piękna w drodze do realizacji własnych celów. Koncentracja na pięknie sprawia, że nie musimy zajmować się jego przeciwieństwem, kiczem, brzydotą, nieładem. 

Zauroczony socjologiczną myślą Georga Simmla Autor książki afirmuje duchowe przesłanie piękna ku myśleniu i działaniu holistycznemu, ku zrównoważonemu rozwojowi człowieka w świecie parcjalnych stanów dysharmonii,  a to "(...) wymaga bardziej refleksyjnej, empatycznej i wyobrażeniowej umiejętności, które najczęściej nie uruchamiają się automatycznie" (s.131).

Po przeszło czterystu stronach narracji nadal nie wiemy, czym jest piękno, bo o tym każdy z nas sam rozstrzyga a nie autor jakiejkolwiek teorii czy szkiców na ten temat. Piękno w człowieku, piękno człowieka i piękno z człowiekiem wywołuje we mnie jako pedagogu pamięć kerschensteinerowskiej teorii kształcenia estetycznego (aksjomat Kerschensteinera), ale także studium Wolfganga Welscha, który przestrzegał socjologów, by nie usiłowali likwidować  wielość konfliktowych i sprzecznych kryteriów analiz i oceny systemów orientacji i struktur organizacyjnych ponowoczesnych społeczeństw. 

Estetyka powstała jako gałąź nauki w Niemczech jako sprzeciw wobec oświeceniowego racjonalizmu. "Schiller, który uważał, że oświecenie może być sobą dopiero w estetyce, bo drogę do głowy trzeba otworzyć przez serce, pojmował estetyczność nie tylko jako instancję korygującą racjonalność, ale jako doskonały kształt człowieczeństwa. Estetyczność stała się czymś więcej niż nowatorstwem. Awansowała do roli spełnienia" (Welsch W., Nasza postmodernistyczna moderna, 1998, s.123).

Tak też odbieram szkice Pawła Prűfera jako upomnienie się o tchnienie piękna w życiu każdego z nas i dla nas.          

          

 

21 sierpnia 2024

O projektowanych zmianach w PAN

 


Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego dr hab. Maciej Gdula wywołał problem koniecznych zmian w funkcjonowaniu Polskiej Akademii Nauk. Już dawno temu powróciły czasy centralistycznego sterowania środowiskami naukowymi bez względu na to, czy czyniła to prawica, czy obecnie zamierza tak działać lewica. Z troską o polską naukę nie ma to wiele wspólnego. To, że PAN jest od lat tajemniczo zarządzana, podtrzymując zasadę "samych swoich", nie oznacza, że należy likwidować ostatnią jej strukturę wolnościową, jaką są komitety naukowe. 

Można mieć zastrzeżenia, co do składu osobowego tych komitetów, ale jest on taki, jak pozwala na to środowisko naukowe poszczególnych dyscyplin. Im więcej jest w nim "graczy", "manipulatorów" listami wyborczymi czy raczej zobowiązującymi do głosowania na "swoich", tym bardziej bezwartościowa w przestrzeni publicznej i naukowej jest działalność części członków takiego komitetu. Żyje wówczas samozachwytem części jego członków przynależności do niego, z której nic nie wynika dla wyższego poziomu rozwoju danej dyscypliny i promowania osiągnięć naukowych tych, których się np. wykluczało z owego ukrytego poparcia. 

Hidden curriculum wyborcze rzutuje na działalność lub jej bylejakoś(ć), ale co cztery lata można próbować to zmieniać. Może trzeba zwiększać transparentność działań tych, którym zależy na nauce i jej pozorantów. Posiadanie stopni naukowych czy tytułu naukowego o niczym w tym przypadku nie świadczy.      

Kiedy przewodniczyłem Komitetowi Nauk Pedagogicznych PAN nie pozwoliłem władzom tej korporacji na decydowanie o tym, jak mają działać i jak mają być aktywizowane środowiska akademickie w ramach tzw. zespołów/sekcji przy KNP PAN, których członkiem mógł być każdy akademik, bez względu na stopień naukowy. Ważne było, by chciał uczestniczyć w debatach i działaniach naukowych reprezentowanej przez siebie subdyscypliny naukowej a nie uczelni czy szkoły wyższej. Jednak od ponad pięciu lat władze PAN doprowadziły do odgórnej regulacji, która uniemożliwia kreowanie ruchu naukowego przy komitetach, toteż stały się one po części fasadowe.  

Jak widzę w mediach społecznościowych, że ktoś publikuje "mianowanie" go/jej członkiem jakiegoś zespołu i upublicznia to jeszcze na portalu uczelni, to budzi we mnie zdziwienie. Nie jest przecież członkiem KNP PAN, ale prezentuje się tak, jakby nim był. Co z tego wynika dla: komitetów naukowych, nauki, kształcenia kadr akademickich, upowszechniania wyników badań, zaangażowania w sferę publiczną?  

Czy to oznacza, że należy zlikwidować komitety naukowe przy PAN? Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno rzecz dotyczy pieniędzy. Każdy z komitetów musi refundować koszty delegacji swoich członków w związku z organizowanymi w ciągu roku posiedzeniami. Niektóre komitety, te bardziej uprzywilejowane przez władze PAN, otrzymują nawet środki na własne konferencje, kongresy, rozwój czasopism. Niektóre! Nieliczne. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN nie otrzymał w 2024 roku dofinansowania do organizowanej od prawie 40 lat Letniej Szkoły Młodych Pedagogów.

Ze zdumieniem dostrzegam od lat działania władz PAN na rzecz ograniczania aktywności komitetów w naukach humanistycznych i społecznych. Warto zauważyć, że po cichutku wyhamowano przyznawanie nagród naukowych, chyba że dane na portalu PAN nie są aktualizowane. Nie widzę na stronie PAN kategorii Nagrody im. Władysława Spasowskiego. Nie ma tej nagrody już nawet w wykazie nagród naukowych PAN! Cóż to się stało? Kto na to pozwolił? 

Przez osiem lat walczyłem o ujawnianie wyników wyborów do komitetów naukowych. Wreszcie do tego doszło. Opór jednak był po stronie władz PAN. Tak więc, rzeczywiście, powinna zmieniać się ta korporacja, ale nie z tymi, którym na tym nie zależy i którzy od lat czynili wszystko, by do zmian nie doszło. 

Niech wiceminister M. Gdula da święty spokój PAN. Tego środowiska nie zmienia się i nie zmieni metodami administracji partyjnej. Co najwyżej może resort wywierać negatywną presję finansową pozbawiając PAN odpowiednich mocy sprawczych. To też się nie powiedzie, bo członkowie PAN są umocowani w wielu instytucjach, także rządowych, sejmowych, prezydenckich, medialnych. Klincz. 


*** 

Jak u Orbána, tylko kreatywniej. Wiceprezes Polskiej Akademii Nauk ostro o planach rządu

Koniec z wyborami do komitetów naukowych PAN. Członków wskażą m.in. rektorzy i doktoranci

Wiceminister Gdula: PAN zamilkła w kwestiach publicznych