28 maja 2024

O koniecznym powrocie do myślenia o przyszłości edukacji

 



Profesor Mirosław Józef Szymański z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie wydał kolejną monografię naukową dotyczącą sytuacji "polskiej szkoły", którą także w tytule ukierunkowuje na czekającą uczniów przyszłość. Nie jest to podejście prognostyczne, które wynikałoby z weryfikacji utopijnych modeli szkoły, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to, co nadejdzie, może rozczarować, zachwycić lub stanowić reprodukcję tego, co było i jest uniwersalnym komponentem systemów kształcenia bez względu na to, w jakim przebiega ono czasie i uwarunkowaniach.

Pomysł na napisanie i wydanie tej monografii jest pochodną wyjątkowej wiedzy Profesora, który od kilkudziesięciu lat bada procesy selekcji szkolnej, edukacyjne uwarunkowania stratyfikacji społecznej i problemy analfabetyzmu wielu pokoleń. Szkoła zawsze była w centrum Jego zainteresowań  badawczych, bowiem nie można dłużej lekceważyć jej negatywnych, toksycznych funkcji tylko dlatego, że są one oddalone w polityce oświatowej od naukowej refleksji i wniosków z badań. 

Autor słusznie wyraża zdziwienie z powodu tego, "(...) jak mało uwagi, szczególnie w szkolnictwie polskim, w całym systemie oświaty i społeczeństwie, poświęca się problematyce przyszłości edukacji. Co więcej, ta sama bolączka dotyka też polityków oświatowych i zarządzających oświatą. Dyrektorzy szkół i nauczyciele na ogół myślenie o przyszłości  koncentrują na nadchodzącym roku szkolnym, polityce i działacze - na  czasie ograniczonym do bieżącej kadencji" (2024, s. 12). 

Nie jestem przekonany, że warto sięgać do rozpraw klasyków polskiej a socjalistycznej pedagogiki w wydaniu Zygmunta Mysłakowskiego ("Wychowanie w zmiennym społeczeństwie, 1964) i Bogdana Suchodolskiego "Wychowanie dla przyszłości", 1959), mimo odtwarzanego w polityce oświatowej przez formacje rządzące w Ministerstwie Edukacji Narodowej od 1993 roku po dzień dzisiejszy syndromu homo sovieticus, a więc światopoglądowo-partyjnie sterowanego szkolnictwa publicznego. Szymański też o to się nie upomina, ale słusznie zwraca uwagę, że żadna władza nie powinna kierować się w swojej polityce oświatowej przeszłości i doraźnie znaczącymi dla niej ukrytymi przed społeczeństwem interesami. 

Znakomicie, że studium Szymańskiego otwiera rozdział zatytułowany "Znaczenie przyszłości" a więc podejmujący temporalny wymiar edukacji, bowiem myśląc i kształcąc dla przyszłości nie można pomijać wartości z przeszłości i teraźniejszości. "To, czy możemy dobrze przygotować przyszłość, zależy od obecnej kondycji społeczeństwa, stanu nauki, techniki, oświaty i kultury, mądrości (lub jej niedostatku)rządzących. Przygotowanie przyszłości, które i tak jest bardzo trudne, staje się problematyczne, gdy społeczeństwo już współcześnie boryka się z poważnymi problemami" (tamże, s 26).           

Szymański nie pomija dwóch kolejnych wymiarów potencjalnych i realnych "zmian" w edukacji, a mianowicie zmian zachodzących na podłożu transformacji społecznych, krytyki szkoły, w której zachodzące procesy nie służą dzieciom i młodzieży.  Konieczna jest - zdaniem M.J. Szymańskiego - zmian w kierunku:

- uelastycznienia koncepcji szkoły, 

- kształcenia kompetencji niezbędnych w przyszłości, a więc kompetencji matematycznych, językowych, cyfrowych, uczenia się, społecznych, obywatelskich, w zakresie innowacyjności oraz świadomości i ekspresji kulturalnej (s.85-87).

Czy szkoła współczesna ma przyszłość? W obecnej wersji, niestety ma, gdyż jest legitymizowana przymusem szkolnym, ale odcina młodzież od jej przyszłości. Postulowanych kompetencji nie posiada większość nauczycieli, bo posiadać ich nie musi. Dysponują nimi tylko ci, którzy są "partyzantami" publicznej edukacji, dokonując w niej zmian na własną odpowiedzialność. 

Mirosław J. Szymański dzieli się w zakończeniu swojej książki marzeniem, by uczęszczające do szkoły dzieci były "(...) na dobrej drodze edukacyjnej, która prowadzi do sukcesów i udanych karier szkolnych, a po ukończeniu kształcenia szkolnego - do trafnego wyboru zawodu i pomyślnej całej dalszej drogi życiowej" (s. 160). O tym, co do tego dodać, a co ująć zapewne będą dyskutować nauczyciele i naukowcy, oświatowcy i przechrzczeni urzednicy MEN, żeby wszystkim się wydawało, że następuje zmiana.  


27 maja 2024

Samozachwyt nie tylko diagnostów kompetencji cyfrowych

 

 


 

Prof. dr Jarosław Janio z Santa Ana College w Kalifornii połączył się z USA z uczestnikami niezwykle ważnej konferencji, jaka odbyła się w ub. tygodniu w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, by podzielić się własnym projektem kształcenia nauczycieli w zakresie wykorzystywania sztucznej inteligencji w edukacji szkolnej. W odróżnieniu od polskiego ciemnogrodu, w którym ustawicznie straszy się społeczeństwo patologiami jako rzekomo powszechnym przejawem i skutkiem nowych technologii, opowiada się po raz n-ty wyniki sondaży opinii wśród młodzieży na temat korzystania przez nią z internetu i AI, by zbijać na tym kasę, nie włącza się AI do procesu edukacyjnego. 

Wszystkie krajowe badania, które były prowadzone pod auspicjami uniwersytetów i podmiotów oświatowych na ten temat są dziś tyle warte, co papier lub bajty rejestrujące ich wyniki. Najłatwiej jest narzekać, biadolić, straszyć, bo w ten sposób wprawdzie poprawia się własną sytuację materialną, ale powstrzymuje procesy koniecznych zmian w polskiej edukacji. 

Jaroslaw Janio nie narzeka tylko prowadzi zdalnie (za pośrednictwem aplikacji ZOOM) zajęcia ze studentami i nauczycielami akademickimi, nie tylko  w USA, ale i za granicą, spotkania, wykłady, dyskusje, konferencje, w trakcie których uczy ich, w jaki sposób kształcić u ich przyszłych lub obecnych uczniów kompetencje w zakresie wykorzystywania AI w procesie uczenia się. Ma za sobą tysiące godzin rozmów, analiz, wymiany doświadczeń pogłębionych o własną praktykę akademicką. 

Jeszcze półtora roku temu nie rozmawiano o sztucznej inteligencji, ale dzisiaj nie wolno unikać nie tylko pozytywnych debat na jej temat, ale czas przejść do ofensywy, by przekonać się, że AI może być znakomitym wsparciem dzieci i młodzieży w ich rozwoju indywidualnym i społecznym a zarazem sprzyjać skutecznemu przeciwdziałaniu nie tylko możliwym patologiom, ale przede wszystkim może realnie wzmocnić motywację do uczenia się, rozwój zainteresowań młodych pokoleń, odkrywanie i wspomaganie ich pasji poznawczej, talentów, zainteresowań.

Nie będę tu referował wykładu prof. J. Janika, bo zapewne będzie dostępny na portalu Zespołu Pedagogiki Medialnej, którym kieruje przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN prof. APS Maciej Tanaś wraz z zespołem współpracowników własnej uczelni oraz Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Rzeszowskiego.  

Rewolucja edukacyjna trwa, toteż jej powstrzymywanie, by wzmacniać procesy wykluczenia społecznego, analfabetyzmu informacyjnego, kulturowego, ekonomicznego, technicznego itp. jest niczym innym jak sabotażem z udziałem polskiej szkoły, jej nauczycieli i władz oświatowych. Naukowcy koncentrujący się na diagnozach wiedzy i umiejętności zamiast na łączeniu wszystkich możliwych sił społecznych i politycznych, by wyrwać polską edukację z "rąk staroświeckich cyników", sami uczestniczą w powiększaniu zjawisk patologii cyfrowej w środowiskach socjalizacyjnych i edukacyjnych. 


Od 2011 roku wydatkowano z budżetu państwa miliony złotych na diagnozy, cyfrową szkołę, hybrydowe kształcenie, rozdawnictwo sprzętu elektronicznego uczniom klas czwartych i ich nauczycielom, a przy okazji dochodziło do malwersacji pieniędzy publicznych, o czym świadczą liczne afery za rządów PO/PSL, Zjednoczonej Prawicy i obawiam się, że nadal ten proces będzie miał miejsce, bo kolejne środowiska czekają na swoje zyski.

Tymczasem w skali powszechnej nie ma żadnej strategii rozwoju młodych pokoleń oraz koniecznej zmiany w edukacji szkolnej. Uciekają nam sąsiadujący z Polską młodzi Czesi, Niemcy, Ukraińcy, Litwini, że nie wspomnę o absolwentach szkół z nieco odleglejszych państw. Z przerażeniem konstatuję narcystyczny zachwyt nad własnymi badaniami sondażowymi, także longitudinalnymi diagnostów kompetencji cyfrowych, których wnioski powinny służyć przede wszystkim politykom i władzy wykonawczej a nie ignorantom i cynicznym populistom do utrzymania się u władzy kosztem trudnych do odrobienia strat w (wy-)kształceniu polskiej młodzieży.

 


    

 

26 maja 2024

Ratując Huberta, na tropie liczb i studenckiej pedagogiki serca

 


Studenci III roku pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego pod kierunkiem dr Patrycji Brudzińskiej, zaangażowanej adiunkt z Zakładu Badań nad Dzieciństwem i Szkołą, podejmują regularnie różne akcje zbierania pieniędzy na leczenie bardzo chorych małych pacjentów. Najczęściej pieką ciasta i je sprzedają, by zarobione pieniadze wpłacić na konto leczonego dziecka. Ostatnio wpadli na pomysł, żeby zrobić coś bardziej pedagogicznego na rzecz jednego dziecka, ale na trochę większą skalę.

 

Pracowali kilka miesięcy i opracowali e-book z niestandardowymi problemowymi zadaniami matematycznymi dla dzieci z nauczania początkowego. Patrycja Brudzińska skonsultowała ten projekt z prawnikami pod kątem prawa autorskiego, zbiórki pieniędzy itd. oraz poprosiła profesor dr hab. Dorotę Klus-Stańską o napisanie wstępu dla rodziców, którzy otrzymaliby tę publikację w ramach podziękowania za wpłatę na leczenie dziecka.

 

Po długich analizach studenci wybrali małego Huberta a ich opiekunka porozumiała się z rodziną chorego chłopca i przekazali jego mamie e-book wraz z możliwością przesyłania go darczyńcom. Mama Huberta założyła zatem zbiórkę na "zrzutce". To był znakomity pomysł, bo jest nie tylko wiarygodny, ale łączy wolontariackie zaangażowanie  studentów i akademickiej kadry w docelowo efektywną pomoc mamie małego Huberta w pozyskaniu środków na jego operację. Dyrektor Instytutu Pedagogiki -  dr hab. Justyna Siemionow, prof. UG wsparła finansowo działania studentów, którzy dzięki temu mogli zakupić materiały do opracowania całego projektu.

 

Każdy, kto wpłaci na operacje chłopczyka, dostanie e-book "Na tropie liczb" który zawiera interesujace zabawy, konkursy, zadania rozwijające myślenie matematyczne dzieci w wieku wczesnoszkolnym. 


Piszę o tej akcji z prośbą o wsparcie wpłat na leczenie Hubercika, ale także po to, by docenić tak znakomite przygotowywanie się młodzieży akademickiej do pracy w pięknej profesji, jaką jest kształcenie dzieci w wieku wczesnej edukacji. Studentki  pedagogiki wpisały się swoim twórczym pomysłem, a przecież realizowanym z własnej woli, z dobrego serca i bezinteresownie, w to, co twórczyni pedagogiki społecznej - Helena Radlińska określała mianem uruchomienia sił społecznych.

  

Ich aktywność ma zatem głęboki sens pedagogiczny, twórczy przez napisanie e-booka dla dzieci, ale - co jest niezwykle cenne - ma także wymiar ogólnoludzki, humanistyczny. Studentki wykorzystały to, czego nauczyły się w ramach zajęć o rozwijaniu myślenia matematycznego, rozumowaniu matematycznym i zadaniach problemowych dla dzieci. Wykonały wspaniałą pracę pedagogiczną w duchu konstrukcjonizmu dydaktycznego. Śliczne ilustracje i oprawę graficzną e-booka zapewnił Marceli Płoszaj

 

Nie ulega wątpliwości, że młodzi dorośli będą mieć niebywałą satysfakcję, jeśłi uda się wyleczenie małego Huberta.  Ich projekt nie ma nic wspólnego z obowiązkami dydaktycznymi na Uniwersytecie, ale juz teraz wiemy, że zdali jeden z najważniejszych egzaminów pedagogicznych - egzamin z solidarności z cierpiącym dzieckiem, by ulżyć jego cierpieniom i pomóc mu cieszyć się życiem jego rówieśników.

 

Jeżeli zatem może ktoś wpłacić dowolną sumę na poniższą zrzutkę, to mama małego Huberta przekaże na wskazany adres e-mailowy świetną e-książkę, która zawiera niezwykle ciekawe zadania rozwijające u dzieci myślenie matematyczne. Rodzice mogą wraz ze swoimi dziećmi bawić się matematyką, której tajemnice będą odkrywać niemalże w codziennych sytuacjach życiowych - w domu, na spacerze, w drodze do szkoły, na wakacjach itp.    


https://zrzutka.pl/pt9wfc