24 listopada 2023

Kto zostanie Rzecznikiem Praw Dziecka?

 

W grudniu kończy się pięcioletnia kadencja obecnego Rzecznika Praw Dziecka - Mikołaja Pawlaka, który nie zapisał się w pamięci społecznej tak głęboko, jak jego poprzednik dr Marek Michalak. Pytani przeze mnie uczniowie jednego z łódzkich liceów o to, kto jest dziecięcym ombudsmanem w Polsce, nie potrafili odpowiedzieć, chociaż wiedzą, że jest taka instytucja. Zapewne ci starsi dowiedzieli się o tym na lekcjach z "Wiedzy o Społeczeństwie”, bo ci najmłodsi mieli jednak poważny problem. 

Zaglądając na web-stronę RPD miałem wrażenie, że znalazłem się w e-hurtowni gier karcianych dla dzieci, która oferuje ich sprzedaż. Tak nieestetyczna strona internetowa razi kiczowatością graficzną, przesadzoną kolorystyką i liternictwem, zniechęca do zaglądania na nią. Dość infantylnie potraktowano dzieci, a są nimi osoby do 18 roku życia.   

Popieram kandydaturę profesora Marka Konopczyńskiego, bo na tym stanowisku mieliśmy już dwóch prawników, a ponoć partie opozycyjne preferują kolejną osobę z wykształceniem prawniczym. Może jednak Sejm zastosowałby "zawodozmian". Był pedagog, po nim jest prawnik, więc warto znowu sięgnąć po pedagoga. Tym bardziej, że prof. M. Konopczyński ma znakomite wykształcenie jako pedagog resocjalizacyjny, jest ze szkoły naukowej Uniwersytetu Jagiellońskiego Bronisława Urbana, ma tytuł profesora nauk społecznych, współpracuje od lat z prawnikami, bo tego wymaga od niego interdyscyplinarne podejście do badań przemocy m.in. wobec dzieci. 

POPIERAM MARKA KONOPCZYŃSKIEGO. Żałuję, że tak wiele rekomendacji, jakie ten pedagog otrzymał od młodzieży, organizacji pozarządowych, podmiotów akademickich, wydawców pism oświatowych itd., nie ma dla polityków mocy zobowiązującej. 

Reorientacja współczesnych społeczeństw w kierunku wzajemnego poszanowania praw przez dorosłych i dzieci sprawia, że dorośli nie mogą być z tego tytułu obarczani tylko nowymi obowiązkami wobec dzieci, gdyż czyniłoby to ich niewolnikami wobec nich, jak i nie może prowadzić do przyznawania dzieciom jedynie uprawnień, gdyż prowadziłoby to do anarchii. Tak więc w pierwszym, jak i w drugim przypadku mielibyśmy z pozorną próbą budowania społeczeństwa obywatelskiego. 

Nie ulega jednak wątpliwości, że generacji młodego pokolenia należy się przyznanie praw człowieka, które gwarantowałyby nienaruszalność godności osobistej i suwerenności jako indywiduów oraz jako członków społeczeństwa. Odpowiedzialność w tej kwestii powinna przejawiać się w łączeniu praw dzieci z ich obowiązkami, co nie powinno budzić niczyjego zdziwienia czy oporu.

Podejmowane próby zmian w obrębie prawa jurydycznego jako czynnika regulującego stosunki między dorosłymi a dziećmi mają na celu spowodowanie, by dzieci jako strona słabsza i pozbawiona praw obywatelskich nie doświadczały przemocy, nie były pozbawiane własnej godności. Alarmujące doniesienia prasowe oraz dane z badań nad przemocą dorosłych wobec dzieci potwierdzają, że mamy do czynienia z panowaniem w tej sferze bezprawia, któremu nadaje się legalny charakter. 

Ustawowe bezprawie jest takim właśnie stanem, w którym nie dochodzi do głosu sprawiedliwość. Społeczeństwa, poszerzając katalog wolności (praw) dzieci, starają się likwidować stan rozbieżności między prawem pozytywnym, które dostrzega obywatela jedynie w dorosłym, i poczuciem istnienia prawa wyższego rzędu, sprawiedliwości, w odwoływaniu się do której można odnaleźć podstawę do obrony dziecka pojętego jako byt osobowy, indywiduum.

Trudność w przeprowadzeniu zmian podstaw prawnych na rzecz budowania etyki personalistycznej między dorosłymi a dziećmi bierze się stąd, że wyrasta ona z nurtu pozytywistycznego, traktującego każdą dowolną treść ustawy – tym bardziej, kiedy wykracza przeciwko podstawowym prawom dziecka jako człowieka – za słuszną, bo ustanowioną. Podejście pozytywistyczne identyfikuje prawo z dowolnymi nakazami tego, kto ma władzę, a że władzę mają w tym przypadku dorośli, to dzieci nie mają zbytnich szans na zmianę owych praw. 

Nie byłoby potrzeby poszukiwania rozwiązań prawnych poprzez m.in. powoływanie rzecznika praw dziecka, gdyby dorośli byli moralni. Moralność bowiem pozbawiona jest właściwej sobie sankcji, gdyż jej istotą jest bezinteresowność. Moralną jest taka osoba, która postępuje zgodnie z normami moralnymi a nie ze względu na spodziewane korzyści, nagrody lub z obawy przed karą. Czyni tak dlatego, że jest to dobre samo w sobie. 

Biorąc jednak pod uwagę dość znaczącą słabość moralną wśród części osób dorosłych można przypuszczać, że zastosowany przez prawo pozytywne przymus w postaci sankcji może przynajmniej częściowo lub doraźnie zminimalizować przemoc w życiu osób, które jeszcze nie są dorosłe. Skoro nie mają rzeczników w środowisku rodzinnym, szkolnym czy środowiskowym, to może im w tym pomóc Rzecznik Praw Dziecka. Zapewne każdy z dotychczasowych rzeczników to czynił w sobie dostępnym zakresie i mocy.     

Niewątpliwie, istotną barierą jest pedagogika autorytarna, powszechnie przyzwalająca na „łamanie” osobowości dziecka w imię władzy pedagogicznej. Podtrzymuje prawa dorosłych do stosowania przemocy wobec dzieci w imię trwałości zasady i uprzywilejowanej pozycji wychowawców głównie instytucjonalnych. To dzieci płacą najwyższą cenę za powyższą dominację, która nie sprzyja budowaniu więzi międzygeneracyjnych.

Czy ów stan wyniosłego w stosunku do dzieci władztwa pedagogicznego nie ma swojego źródła także w wadliwej hierarchii wartości, jakie funkcjonują w społeczeństwie, w tradycji i prawie? Od początku XX wieku absorbuje uczonych zagadnienie godnego dzieciństwa w kontekście charakteru natury ludzkiej, toteż coraz bardziej zmniejsza się linię demarkacyjną między tym, co należy się dziecku pojętemu jako indywiduum, jako byt osobowy, a tym, co należy się dziecku pojętemu jako (jeszcze nie w pełni dojrzały) obywatel, a więc jako byt społeczny, współuczestniczący w życiu społecznym: rodzinnym, szkolnym, rówieśniczym itp. Człowieczeństwo oznacza przecież zarazem uczucie współuczestnictwa, jak i odrębności. Dziecko zatem, spełniając swoje zadania w świecie, w naturalny sposób jest zarazem indywiduum i obywatelem. W sensie prawnym jest ono jednak pozbawione obywatelstwa, doświadczając z tego tytułu różnego rodzaju form dyskryminacji negatywnej. 

 

(źródło foto


23 listopada 2023

Nieadekwatna samoocena w oparach zemsty



Niepokojące są w środowisku akademickim anonimy, które "życzliwi" rozsyłają różnymi kanałami lub publikują je na stronach internetowych jako rzekomo rzecznicy prawdy i troski o jakość w nauce. Trudno jest niezorientowanym w faktach czytelnikom odkryć, że w ten sposób dany autor prowadzi prywatną wendettę (zemstę). Bywa, że jest to internetowy hatewatch czy "wyssane z palca" insynuacje, byle tylko ktoś, czegoś nie osiągnął lub żeby było jej/jemu gorzej. 

Nauczyciele akademiccy żalą się na szerzącą się patologię w stosunkach międzyludzkich. Rozkwitają w zantagonizowanym społeczeństwie niszczycielskie praktyki w duchu Schadenfreude, bo taki jest efekt populizmu, który rozhuśtały w Polsce w ciągu kilkunastu lat formacje rządzące. Jak podzielisz, to będziesz rządził.   

Są też podpisujący się pod anonimową czy jawną intrygą osoby, które z nauką nie mają nic wspólnego, ale rzekomo w trosce o uczciwość naukową prowadzą swoje osobiste rozliczenia z tymi, którzy zdemaskowali ich pseudonaukowe wytwory albo brak rzeczywistego wkładu w naukę. Można z tego uczynić nawet sposób na zarabianie na życie, bo przecież sfrustrowanych, niezadowolonych, rozczarowanych jest w środowisku akademickim i z niego wyzwolonych kilkanaście procent. 

Ci, co są wyrotowani lub sami odeszli z uczelni państwowej, bo z jakichś powodów jej władze nie dostrzegły w nich walorów ewentualnych wykładowców (tym bardziej uczonych), mają poczucie niezasłużonej krzywdy, która generuje subiektywny powód do zemsty. Dlaczego tylko im ma być gorzej. U najbardziej zacietrzewionych może owa repulsja przybrać różne formy, mniej lub bardziej jawnej agresji werbalnej, niewerbalnej, wizualnej, ukrytej itp. 

Może kiedyś powstanie interdyscyplinarny zespół do przeprowadzenia naukowych badań polskiego fenomenu "zarabiania" na obiektywnie nieuzasadnionej krytyce a nawet na szkalowaniu recenzentów, opiniodawców, członków komisji do spraw stopni naukowych czy innych gremiów konkursowych (m.in. w mediach społecznościowych czy w publikowanych przez siebie tekstach). Jeśli ktoś finansuje takie podmioty, to chyba tylko po to, by pośrednio, czyimiś rękami, mieszać w tym populistycznym "błocie", uczestniczyć w podtrzymywaniu w społeczeństwie fałszywego obrazu zdarzeń i związanych z nimi osób.   

Kiedy czytam o tym, jak ktoś stwierdza o sobie, że jest genialnym naukowcem, tylko ... nie dostrzegli tego członkowie komisji doktorskiej lub habilitacyjnej, lub kiedy wielokrotnie wszczynał z tym samym "dorobkiem" postępowanie o nadanie stopnia naukowego doktora habilitowanego; kto zarazem przegrał we wszystkich instancjach odwoławczych, bo trudno, by kolejni eksperci uznali, że czarne nie jest białe; to zastanawiam się nad tym, jak długo jeszcze będzie tolerowana w naszym kraju postawa podwójnego fałszu u manipulatorów opinią publiczną  - samozakłamania i okłamywania innych? 

Oj, dłuuuugo... bo lud lubi tych, którzy kreują się na jakieś i czyjeś ofiary. Ważne, żeby znaleźć "nadawcę" ich karykaturalnych narracji.   

 


22 listopada 2023

Zmarła psycholog wychowania i kształcenia dr hab. Grażyna Irena Poraj

 


Nie tylko dla środowiska łódzkiej psychologii i pedagogiki odejście dr hab. Grażyny Ireny Poraj jest bolesną stratą. Niewielu psychologów kontynuowało w naszym kraju jeszcze przedwojenne tradycje psychologii  wychowawczej, która znakomicie wspomagała pedagogikę szkolną. Ta dyscyplina przechodziła wiele zmian, w toku których przyczynili się do jej rozwoju tak wybitni psycholodzy, jak już nieżyjący Stefan Baley, Józef Pieter, Zbigniew Zaborowski,  Zbigniew Pietrasiński, Stanisław Gerstmann czy współcześnie wciąż rozwijający tę dyscyplinę tacy uczeni, jak: Janusz Trempała, Hanna Liberska, Roman Ossowski i in. 

Prof. UŁ Grażyna Poraj była autorką ważnych rozpraw naukowych dla rozwiązywania problemów wychowawczych w szkołach oraz podnoszenia kompetencji psychospołecznych nauczycieli, jak m.in.: 

-  Agresja w szkole. Przyczyny - Profilaktyka - Interwencje, Łódź: 2002. 


- Od pasji do frustracji. Modele psychologicznego funkcjonowania nauczycieli, Łódź: 2009.   

        Obie publikacje były reakcją łódzkiej psycholog na kluczowe problemy i uwarunkowania edukacji szkolnej. Nie wszyscy wiedzą, że prof. UŁ G. Poraj współtworzyła w latach 90.-XX wieku szkolnictwo społeczne w naszym mieście. Wymienialiśmy się wówczas doświadczeniami w zakresie modeli alternatywnego kształcenia. Była zatem naukowczynią zanurzoną w praktykę szkolną jako kierująca jedną ze szkół społecznych. Dzięki temu także studenci pedagogiki i psychologii lepiej rozumieli problemy, z którymi przyjdzie im się zmierzyć w warunkach ustawicznie transformowanego szkolnictwa powszechnego.     

Choroba powoli zaczęła wyłączać naszą Profesor z aktywności naukowo-badawczej. Jej autentyczna pasja kształcenia i pomagania nauczycielom i psychologom szkolnym stanowiła czynnik mobilizujący do pokonywania trudów terapii i słabnącego organizmu. Jeszcze na kilka dni przed śmiercią uczestniczyła w obronie dysertacji doktorskiej swojej Doktorantki  - Karoliny Koszałkowskiej.

Wydział Nauk o Wychowaniu UŁ żegna Koleżankę-Profesor dzieląc z Bliskimi ból po Jej odejściu.  

Pożegnanie Pani Profesor odbędzie się w środę 22.11.2023 r. w Kaliszu o godzinie 11:00 w Klasztorze oo. Franciszkanów przy ul. Sukienniczej 7 oraz na Cmentarzu Tynieckim.