20 listopada 2023

Czy populizm ma rozstrzygać o procesie kształcenia w szkolnictwie publicznym?

 



Muszę przyznać, że ze zdumieniem odnotowuję m.in. jedno z populistycznych ustaleń programowych Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy, które brzmi: "Ograniczymy obowiązki związane z zadawaniem prac domowych, tak by czas po szkole był przeznaczony tylko dla rodziny i rozwijania swoich pasji". Zastanawiam się, co kryje się za ograniczeniem owych obowiązków? Dlaczego ma ono dotyczyć nauczycieli, skoro oni nie mają nic do powiedzenia w kwestii ramowych planów nauczania, wysokości ich wynagrodzeń, wymaganych kwalifikacji zawodowych (mamy już w szkołach tysiące nauczycieli bez kwalifikacji), czasu pracy oraz przestrzeni architektonicznej (uwięzienie w systemie klasowo-lekcyjnym). 

Czy rzeczywiście należało wprowadzać na poziomie tworzenia programu potencjalnej koalicji rządowej rozwiązanie, które jest absurdalne ze względu na jego treść, polityczne zobowiązanie, a więc jego populistyczny charakter? Nie ma to nic wspólnego z współczesną dydaktyką ogólną oraz szczegółową. Jeśli politycy uważają, że można w tak niepoważny sposób formułować przesłanki rzekomych zmian w edukacji szkolnej, to nie wróżę tej koalicji długiego trwania przynajmniej w tej sferze publicznej. 

Kompromitacja już na początku drogi do władzy źle jej wróży, bo oznacza, że znowu, jak czyniła to Zjednoczona Prawica, podstawą regulacji oświatowych będą opinie ludu, niekompetentnych środowisk, które wprawdzie będą służyć temu, by ów postulat można było szybko zrealizować i chlubić się tym po jakimś czasie, ale z jakością procesu kształcenia nie będzie to miało nic wspólnego.          

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie jestem zachwycony i nie akceptuję obowiązujących praktyk nauczycielskich, które polegają na codziennym zadawaniu przez każdego nauczyciela przedmiotu (modułu zajęć) na następny dzień zadań domowych bez liczenia się z czasem pracy uczniów. Mamy w polskim szkolnictwie patologiczną sytuację przerzucania przez część nieodpowiedzialnych, niekompetentnych lub wypalonych już zawodowo nauczycieli odpowiedzialności za sens uczenia się na samych uczniów, a w tle - także na ich rodziców, by ci ostatni finansowali korepetycje ich koleżankom i kolegom.    

Dziwię się, że w sprawie prac domowych muszą wypowiadać się politycy, by przypodobać się swoim wyborcom, skoro podobnie uczyniła ministra Anna Zalewska, rujnując tym samym ustrój szkolny, tylko i wyłącznie ze względu na wyniki sondaży opinii publicznej, a nie z powodu wyników badań naukowych, które by uzasadniały powód takiego działania. Jeśli dochodzący do władzy nie zaczną kierować się - w przypadku m.in. edukacji publicznej - wiedzą naukową, tylko znowu najważniejsze dla nich będą sondaże opinii publicznej, to zapewniam, że szybko zyskają poziom odrzucenia ze strony społeczeństwa w A.D. 2023. Czas skończyć z inżynierią społeczną dla sprawowania władzy, bo powinniśmy rozwijać społeczeństwo wiedzy, a nie ignorantów, półanalfabetów czy analfabetów funkcjonalnych. 

Warto zatem, póki jeszcze jest na to czas, "puknąć się w głowę" i zastanowić nad tym: Czym jest szkoła, a nie czyją ona ma być? Na czym polega proces efektywnego uczenia się? Po co jest nauczycielom wiedza z psychologii uczenia się, neuropsychologii, psychologii różnic, psychologii środowiskowej i psychologii społecznej oraz po co rozwijana jest na świecie dydaktyka ogólna i specjalistyczna? Jeśli jest to "krok ku nowemu rządowi", to jest to krok nad przepaścią. 

Kilkanaście lat temu PO i PSL finansowało badania diagnostyczne dotyczące czasu pracy nauczycieli. Inna rzecz, że były one w IBE zmanipulowane, bo miały służyć zwiększeniu liczby efektywnych godzin pracy nauczycieli w klasie szkolnej. Może zatem ktoś wreszcie poprowadzi badania krajowe dotyczące rzeczywistego czasu pracy uczniów? Jeśli ma powrócić w zarządzaniu oświatą troska o PRAWDĘ I DOBRO WSPÓLNE, to najwyższy czas oddać ją w ręce ekspertów, którzy powinni przygotować solidny raport o stanie polskiej edukacji, jej mocnych i patologicznych stronach, a przy tym nie powinni być zobowiązani do politycznej poprawności. Ci, którzy dotychczas służyli innym celom niż dociekanie prawdy, zostali już zapisani jako fałszerze świadomosci społecznej.   


19 listopada 2023

Od pedagogiki społecznej i humanistycznej do pedagogiki krytycznej i emancypacyjnej

 


Olsztyńska pedagogika miała to szczęście, że profesorowie tytularni Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zasilili jej kadry i poszerzyli zakres badań naukowych, tworząc nowe szkoły badawcze, a tym samym przyczynili się do powstania tego Uniwersytetu. Mam tu na uwadze profesorów - pedagoga społecznego - Stanisława Kawulę (1939-2014), pedagoga resocjalizacji - prof. Czesława Kosakowskiego (1940-2021) i już emerytowanych - pedagogów społecznych - prof. Zbigniewa K. Kwiecińskiego oraz prof. Andrzeja Olubińskiego. Nadal jest niezwykle aktywny naukowo prof. Józef Górniewicz, b. rektor UWM w Olsztynie, dzięki któremu odbyło się w tym tygodniu w gronie współpracowników uczczenie 50-lecia pracy naukowej prof. Andrzeja Olubińskiego

Swoją karierę Jubilat rozpoczynał bowiem jako asystent Instytutu Pedagogiki UMK w Toruniu w 1973 roku. 

Z okazji jubileuszu została wydana monografia pod redakcją Józefa Górniewicza i Jana A. Malinowskiego pt. "Od pedagogiki społecznej i humanistycznej do pedagogiki krytycznej i emancypacyjnej. Tom. jubileuszowy dedykowany Panu Prof. dr. hab. Andrzejowi Olubińskiemu w związku z jubileuszem 50-lecia działalności naukowej w środowiskach akademickich Torunia i Olsztyna" (Toruń: 2023). Jest to wyraz najwyższego szacunku dla Profesora-Mistrza, jego dokonań naukowych i wkładu w kształcenie kadr akademickiej pedagogiki. 

 We "Wprowadzeniu" do powyższego tomu Redaktorzy scharakteryzowali drogę rozwoju naukowego Jubilata dokumentując ją najważniejszymi inicjatywami, publikacjami, zrealizowanymi projektami badawczymi, które konsekwentnie służyły nauce i praktyce społeczno-wychowawczej. Profesor A. Olubiński był bowiem także pozaakademicko zaangażowany w działalność sportową, kulturową i krajoznawczo-turystyczną. "Wszystko to musi ogarnąć pracownik nauki, który  jest rozliczany nie tylko z tego, co wniósł nowego do nauki, jakich wychował następców, ale także i z tego, jakim jest człowiekiem w środowisku lokalnym, jak go oceniają znajomi i sąsiedzi" (tamże, s. 9-10).       

Trudno byłoby zawrzeć w dedykowanym Mistrzowi tomie rozprawy m.in. wypromowanych przez Niego doktorów (dr hab. Tomasz Biernat; dr hab. Agata Tyburska; dr Beata Krajewska), wspieranych później w ich dalszym rozwoju ku habilitacji, współpracownicy z UMK i UWM, ale nie ulega wątpliwości, że poza rekonstrukcją głównych problemów w Jego twórczości naukowej (pisze o tym - J. Górniewicz) i osobistego wkładu w rozwój olsztyńskiej pedagogiki uniwersyteckiej w latach 2005-2012, kiedy kierował Wydziałem Nauk Społecznych i Sztuki oraz Wydziałem Nauk Społecznych UWM (pisze o tym M. Radziszewska), są one przejawem wyników badań tych zagadnień, które wymagają ustawicznej troski poznawczej i społeczno-wychowawczej interwencji profesjonalistów.

Zostałem poproszony o przeczytanie i przygotowanie recenzji wydawniczej jednej z książek A. Olubińskiego, która w moim przekonaniu znakomicie wspierała współczesnych pedagogów w podtrzymaniu i dalszym rozwijaniu pedagogiki, która musi zmierzyć się z odpowiedzią na jakże trafnie postawione pytania: W jakim ostatecznie kierunku dryfować będzie edukacja antydemokratyczna: sterowana, scentralizowana, manipulowana czy, ostatecznie, autorytarna? Czy jest jakaś szansa, aby te degradacyjne zjawiska i procesy społeczno-edukacyjne jakoś jeszcze zatrzymać, a może odwrócić? 


Społeczeństwo inkluzyjne opowiedziało się za powstrzymaniem i oby nie tyle za odwróceniem, co za odrobieniem strat, jakich doświadczyło polskie szkolnictwo w latach 1999-2023. Oby nowe kierownictwo resortu edukacji sięgnęło po ekspertyzy m.in. olsztyńskiego Profesora, bo należy On do tych przedstawicieli akademickiej pedagogiki, którym naprawdę zależy na edukacji emancypacyjnej, zorientowanej na kształcenie i wychowanie młodych pokoleń na poziomie autonomii moralnej. Toczący polskie elity stan kabotynizmu, dyletanctwa, chamstwa fanatyzmu, rasizmu i nietolerancji musi - zdaniem Jubilata - zostać wyparty z przestrzeni administracji publicznej, naukowej i oświatowej.        

Życzę Drogiemu Jubilatowi zdrowia, sił twórczych i więcej czasu także dla siebie i bliskich, by mógł dalej realizować swoją pasję pedagogiczną i oświatową. Jeśli wciąż niedojrzałe do merytokracji obecne pokolenia, to zapewne kolejne sięgną po Jego rozprawy, by zatroszczyć się o takie wartości, jak: mądrość, demokracja, emancypacja, podmiotowość, tożsamość, samourzeczywistnienie i samorealizacja. Warto sięgnąć nie tylko po wcześniejsze, ale także po dwie najnowsze rozprawy A. Olubińskiego, których tytuł i zawartość niosą z sobą fundamentalne analizy dla zrozumienia odczłowieczającej polityki w Polsce oraz dehumanizującego stanu edukacji na wszystkich jej poziomach - od szkolnictwa powszechnego po akademickie, od środowisk socjalizacyjnych po instytucjonalne, wyznaniowe i pozarządowe podmioty, organizacje czy stowarzyszenia społeczne.   

     

                                                  

18 listopada 2023

Na marginesie listy słów skradzionych

 

 


 

W trakcie konferencji z okazji jubileuszu prof. Henryka Mizerka w Olsztynie jubilat podzielił się z jej uczestnikami własną listą słów skradzionych. Przypomniał, że w pedagogice taki katalog opracował jego kolega z Instytutu Pedagogiki prof. Józef Górniewicz ("Kategorie pedagogiczne", Olsztyn, 1997), natomiast o wielkich pojęciach polskiej humanistyki pisał wybitny filozof Władysław Tatarkiewicz ("Dzieje sześciu pojęć", "O szczęściu", "O doskonałości"). Z poczuciem skromności i wzruszenia Mizerek zaproponował poszerzenie tych pojęć o własną listę słów istotnych dzisiaj w pedagogice, a mianowicie o:

- ewaluację

- doskonałość

- jakość i

- refleksję.

Nie są to słowa klucze, słowa wytrychy, ale też nie są to słowa puste, pozbawione sensu dźwięki. Kiedy ktoś mówi o refleksji, to być może chce dodać sobie powagi, podkreślić mądrość. Kto jednak kradnie te słowa? Idąc za myślą Danuty Markowskiej ("Siódmy nieprzyjaciel i siódmy świata kierunek") , stwierdził, że tym, który kradnie je nieświadomie, może być każdy, toteż ważne jest to, by samemu nie dać się okraść ze słów wielkich.

Drugą część konferencji uświetniły referaty plenarne profesorów. Otwierała ją moja analiza destrukcyjnej dla nauczycielskiego stanu polityki oświatowej wszystkich formacji rządzących w Polsce od 1993 roku do chwili obecnej. Dopełnił tej diagnozy prof. Marek Konopczyński mówiąc o zawłaszczeniu pedagogiki przez manipulujących opinią publiczną polityków władzy, którzy  powiązali to słowo z kategorią wstydu. Nie uważa bowiem siebie za przedstawiciela pedagogiki wstydu. Co ciekawe, w tym samym czasie, kiedy białostocki profesor kierował do uczestników debaty pytanie: Czy są pedagogami wstydu? pojawił się w ONET tekst o licznych rekomendacjach dla niego jako faworyta wśród kandydatów na Rzecznika Praw Dziecka.




Pedagogikę wstydu reprezentują - zdaniem M. Konopczyńskiego - ci, "którzy nie podzielają ideologii partii władzy. W istocie ów termin okazał się środkiem do negowania części obiektywnej wiedzy, która ukazuje ciemną stronę polskiej historii. Po pewnym czasie pojęcie to nabrało uniwersalnego charakteru negowania wszystkiego, co stoi w opozycji do prawdy, a sam zwrot pedagogika wstydu stał się kluczem do wszystkiego, co nie jest akceptowane przez niektórych przedstawicieli elit politycznych.

Ukucie tego pojęcie zrobiło wielką krzywdę pedagogice, polskiemu stanowi nauczycielskiemu, a nie tylko historykom, gdyż w świadomości społecznej nauczyciel to pedagog a pedagog to nauczyciel. W związku z tym rozciągnęło się to pojęcie na ponad 700 tysięcy nauczycieli szkół powszechnych i nauczycieli akademickich". 

Tymczasem pedagogika wstydu jako taka nie istnieje i nie ma naukowego uzasadnienia. Była też mowa o "życiu" młodego pokolenia w cyberprzestrzeni i zaistnieniu w edukacji sztucznej inteligencji. Nie wiadomo jeszcze, jakie będą tego skutki, skoro - jak mówiła w swoim referacie prof. Agnieszka Gromkowska-Melosik - coraz bardziej widoczny jest problem nierówności płci w procesie (wy-)kształcenia. Okazuje się, nawet w najbardziej elitarnych uczelniach na  świecie przeważają kobiety, a zatem mężczyźni nie garną się do wiedzy.

Prof. Roman Leppert nawiązał do sformułowania H. Mizerka "A jeśli ukradną nam słowa..." wskazując na to, że są pojęcia, które na szczęście nie zostały ukradzione pedagogice, a mianowicie - "ukryty program" i "osobista teoria wychowania "(indywidualne teorie nauczycieli). Kiedy prowadził na początku lat 90. XX wieku badania wśród studentów pedagogiki, to uchwycił w reprezentacji ich wiedzy dwa światy - świat pedagogiki akademickiej w wersji normatywnej, instrumentalnej, pełniącej głównie rolę dekoracyjną i świat pedagogiki praktycznej, która funkcjonuje w oparciu o inne przesłanki. Tym samym oba światy niekoniecznie mają ze sobą wiele wspólnego.     

Przygotowanie do zawodu nauczyciela nie zaczyna się bowiem na studiach, ale - jak wynikało z badań tego pedagoga - w przedszkolu i szkole, bo to w tych placówkach dzieci uczą się tego, jak być nauczycielem, pedagogiem, wychowawczynią, a później studenci reprodukują postawy swoich nauczycieli akademickich. Dobrze ilustrują to wyniki analizowanych badań etnopedagogicznych  H. Rylke, G. Klimowicz, A. Janowskiego, W. Żłobickiego, J. Nowosad. D. Pauluk), które rekonstruują  uwarunkowania i przejawy ukrytych programów.   



Leppert podzielił się niepokojem o sens pedagogicznego kształcenia nauczycieli. Mamy bowiem do czynienia z legitymizacją potoczności, a zatem utwierdzaniem się w tym, co już wiemy, a więc w wiedzy potocznej. Tym samym żadne studia nie są już potrzebne. Referujący wspomniał o aktywnych w kształceniu nauczycieli nauczycieli, którzy organizują w sieci samokształcenie pedagogiczne przejmując rolę pedagogów akademickich.  Ci nauczyciele mają skłonność do samoutwierdzania się w dosyć oczywistych konstruktach, które sezonowo przyjmują i upowszechniają bezrefleksyjnie.

Jest też w kształceniu nauczycieli - jak mówił R. Leppert - model zmiany perspektywy poznawczej, w którym rzeczywistość edukacyjną ujmujemy jako nieoczywistą oraz model autokonstrukcji narracji edukacyjnej. Tu przedmiotem badań są nie tylko procesy edukacyjne, ale także dyskursy i narracje edukacyjne. Zadaniem kształcenia pedagogicznego byłoby tworzenie takich autonarracji. 

 Ostatnia część konferencji została oddana licznie przybyłym nauczycielom akademickim z róznych uczelni w kraju, którzy w sekcjach referowali wyniki własnych badań pedeutologicznych, (glotto-)dydaktycznych, dotyczących społecznych, politycznych kontekstów edukacji, przestrzeni uczenia się, kultury szkoły i praktyk społecznych. 



Całość podsumowała wraz z przewodniczącymi sekcji dziekan Wydziału Nauk Społecznych UWM w Olsztynie dr hab. Joanna Ostrouch-Kamińska. Wszyscy mogli wyjechać ze stolicy Warmii i Mazur z wydaną pod redakcją Hanny Kędzierskiej, Moniki Maciejewskiej i J. Ostrouch-Kamińskiej książką, która zawiera studia dedykowane prof. Henrykowi Mizerkowi.