24 października 2022

Poza systemem


 Są tacy naukowcy, którzy zanim zwiążą się z polityką partii władzy, piszą o tym, jak to jest, kiedy jest się poza systemem. Warto zatem przeczytać książkę obecnego doradcy Prezydenta RP, "monitorującego" deformę systemu edukacji w Polsce. 

Pisze bowiem o społeczeństwie dotkniętym ustawicznym procesem jego dzielenia, antagonizowania przez sprawujących władzę i o czynnie zaangażowanej w tę politykę ówczesnej opozycji.  Rzecz jasna, kiedy profesor Andrzej Waśko pisał książkę pt. POZA SYSTEMEM (Kraków, 2012), to był poza systemem władzy, a ta każdego może dzisiaj kusić, nęcić, zachęcać, bo daje w zamian coś, czego wcześniej się nie posiadało.  

Humanista postrzega większość Polaków jako osoby, które unikają zainteresowania się polityką, a nawet nią się brzydzą, w związku z czym wpadają "(...) w sidła politycznych wierzeń propagowanych przez media" (s.6). Ma rację. Po raz kolejny wchodzimy w coraz ostrzejszą kampanię przedwyborczą, która może okazać się politycznym falstartem, jeśli nie będziemy racjonalnie dociekać  "prawdy". 

Zacytuję kilka myśli A. Waśko, by pomóc lepiej zrozumieć dylematy nie tylko uniwersyteckiego profesora, który spoglądał na społeczeństwo, rządzących, elektorat spoza systemu władzy, ale także starał się walczyć z iluzjami i makiaweliczną wiarą, (...) że usprawiedliwione cele można osiągnąć na skróty, przy pomocy niemożliwych do usprawiedliwienia środków (s.10). Zapewne niektóre myśli spodobają się tak jednym, jak i drugim, bo tkwią w iluzji, że świat jest czarno-biały, binarny, dwoisty, mimo iż nie jest, ale to jest błąd epistemologiczny wmawiany humanistom od lat przez m.in. Lecha Witkowskiego. W cytowanych fragmentach są moje podkreślenia: 

 

*    Frazesowi "człowieku, gdzie ty żyjesz?", towarzyszy w polskich dyskusjach inny, równie znamienny: "Ty mnie nie przekonuj, bo i tak mnie nie przekonasz". Choćbyś podawał argumenty, przykłady, zadawał pytania, na które nie mam odpowiedzi. Nie chodzi o niedoinformowanie przytłaczającej większości Polaków o sprawach publicznych. Chodzi o postawę z góry, bez względu na fakty zakładającą, że ktoś swego zdania nie zmieni, niezależnie od tego, jakie argumenty by nie padły. Ludzie przyjmujący taką postawę są przy tym najczęściej dumni, że posiadają takie niewzruszone przekonania. W istocie jest to postawa ślepej wiary w słuszność jakiejś politycznej ideologii lub propagandy (tamże) 

 

*  (...) znaczną częścią całego współczesnego świata rządzi nowa religia polityczna, rozniecająca postawę bezkrytycznej wiary i fanatyzmu. A z wiarą i fanatyzmem nie da się przecież dyskutować na argumenty i programy. Postępy, jakie robi wokół nas ta religia polityczna, są związane ze słabnięciem chrześcijaństwa i defensywą Kościoła. To dlatego współczesna polityka przyjmuje formę religijnej wojny o krzyż (tamże).

 

* Większością ludzi rządzą najprostsze emocje, skutecznie pobudzane przez elektronicznych szamanów. I to z tymi emocjami, z którymi nie da się dyskutować, przegrywa rozum. (...) Dialog społeczny przypomina w tej sytuacji kłótnię ludzi zamkniętych w pędzącej windzie o to, w którą stronę ta winda jedzie. Dla jednych wznosi się, o czym świadczą coraz wyższe numery pięter pojawiające się na monitorze. Drudzy twierdzą, że winda spada, a monitor kłamie, bo się zepsuł lub od początku był źle zaprogramowany (s.8).

 

Na razie, w zamian za głosy wyborcze, dajmy ludziom to, czego chcą. (...) Niech nas pokochają i niech nam dadzą władzę ludzie tacy, jacy są, a nie tacy, jacy być powinni. A wtedy powiedzmy im, że to za co nas pokochali, to tylko narracja. Że okłamywaliśmy ich chcąc wygrać, ale teraz, kiedy już władzę mamy, nie będziemy rozdawać chleba i organizować igrzysk, co im obiecywaliśmy, tylko wprowadzimy oszczędności, żeby Polska nie zbankrutowała i chcemy, żeby nam w tym pomogli, bo sami nie damy rady (s.9).  

  * (...) ten, kto w imię politycznego sukcesu postanawia mówić do nich (wyborców-dop.) jak do dzieci, tym samym z jakiegokolwiek realnego porozumienia rezygnuje. Przy takim założeniu demokracja zamienia się w fasadę, za którą kryją się paternalistyczne rządy oligarchów lub słabo maskowany autorytaryzm (s. 10).  

 

* Z niektórych analiz historycznych wynika, że konserwatyści po prostu pojawili się w Polsce tak, jakby urodzili się już konserwatystami, a jedynym ich problemem był wybór szkoły lub tradycji intelektualnej, która ich wrodzonej postawie zachowawczej nadała dojrzałą formę. Tak nie było, bo nikt konserwatystą (czy socjalistą) się nie rodzi, tylko staje się jednym lub drugim przez uczestnictwo w życiu społecznym (s.15). 

 

* (...) po roku 1989 konserwatyzm istniał głównie w postaci elitarnych enklaw, skupionych wokół redakcji czasopism i wydawnictw. Natomiast lewica uzyskała hegemonię w kulturze masowej, kierując swój przekaz w stronę odbiorców niezbyt wymagających a posiadających szczególne potrzeby, które właśnie lewicowo-liberalna ideologia zaczęła zaspokajać (s.17).

 

Zgoda, że konserwatystom grozi doktrynerstwo i autorytarne ciągoty. Ale jeśli Mrożek chciał powiedzieć, że współcześni konserwatyści są na to po prostu skazani, to na podstawie naszych doświadczeń z lat, które upłynęły od premiery "Tanga", widać, że w tym punkcie najbardziej się pomylił (s.20).

* Polacy chcieli jednak pełnej demokracji i dali temu wyraz w wyborach 4 czerwca 1989, wykreślając gremialnie kandydatów strony rządowej i listę krajową. Ale wtedy okazało się po raz pierwszy, że nowe centrum uznaje wyniki wyborów tylko wtedy, gdy są dla niego korzystne (s.89). 

 

W demokratycznym systemie partyjnym dominującą pozycję nowej elity trzeba było oprzeć na jeszcze innych podstawach. I oparto ją po pierwsze na kapitalizmie politycznym, a po drugie właśnie na języku komunikacji społecznej, który modelował wykluczenie Ciemnogrodu z udziału we władzy. (...) Spektakl ten opiera się na założeniu, że w polityce i w życiu publicznym nie ma w ogóle miejsca dla ludzi i grup społecznych, którzy nie podobają się jedynie słusznej elicie (s.91).

 

Wobec niepokornych nadal stosuje się ostracyzm. Ale grając na wykluczenie nie da się już wszystkich niepokornych trwale zepchnąć na margines. Polska jest bowiem dzisiaj podzielona na pół i w gruncie rzeczy nie wiadomo, po której stronie ten margines się znajduje (s.93). 

 

Dziennikarz czy publicysta polityczny może więc dobrze służyć kondycji duchowej narodu, ale może też być jego zdrajcą i przewodnikiem prowadzącym na manowce. Kto zatem podaje narodowi balsam, a kto truciznę - i od czego to zależy? (s.107)

 

Natomiast dążenie do wiedzy obiektywnej, oparte na sokratejskiej zasadzie "przekonuj i daj się przekonać" samo przez się nie dyktuje i nie absolutyzuje żadnych poglądów ani ideologii, nie mówiąc już o politycznym zacietrzewieniu. Wyrabia za to polityczną mądrość i łączy ludzi (s.112).  

 

W dziedzinie gospodarczej, technologicznej, w naukach ścisłych i przyrodniczych polityka może osiągać sukcesy stwarzając im odpowiednie i niezależne od doktryn politycznych warunki trwania i rozwoju. Jednak w dziedzinie kultury, humanistyki i spraw publicznych natrafia na spory światopoglądowe, różnice uznawanych, preferowanych przez ludzi wartości, których zabrania im się ich realizacji. Może warto zastanowić się nad tym, do czego prowadzi partykularna polityka (partyjna) w oświacie, skoro tej odmawia się tego, z czego mogą i muszą korzystać pozostałe sfery funkcjonowania państwa i społeczeństwa.     


23 października 2022

Krytyka pajdokracji ?

 


W minionym tygodniu w Senacie RP odbyła się międzynarodowa konferencja korczakowska z udziałem uczonych, którzy w korczakowskim duchu są zatroskani o losy dzieci na świecie, o ich prawo do godność, szacunku, miłości, integralnie pojmowanego rozwoju i samorozwoju. Nie znam treści obrad, więc się nie odnoszę do nich, ale jak widać problematyka praw dziecka wciąż jest aktualna.  

110 lat temu Feliks Konieczny publikował na łamach katolickiego czasopisma "Słowo" cykl artykułów, które miały za zadanie powstrzymanie oświeceniowej, zachodnioeuropejskiej i polskiej myśli humanistycznej nurtu NOWEGO WYCHOWANIA. Teksty te zostały zamówione przez redakcję, co tylko potwierdza hipotezę, że rozwijająca się na przełomie XIX i XX wieku pedologia, interdyscyplinarna nauka o dziecku, musiała zderzyć się z doktrynalną, ideologiczną przeciwwagą. 

Każda epoka ma swoje koncepcje, modele, teorie, doktryny wychowawcze, wśród których ciesząca się zainteresowaniem ze względu na swoją oryginalność, nowość interpretacyjną czy normatywną może budzić opór. Nic dziwnego, że uruchamia wobec niej krytykę, odmienne spojrzenie czy nawet jest wobec niej radykalnie przeciwstawna. 

Przypomnę zatem kluczowe tezy antypajdokraty Feliksa Konecznego (1862-1949), który nie był pedagogiem tylko historykiem, profesorem Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, autorem kilkudziesięciu rozpraw z tej dyscypliny wiedzy także normatywnej, a więc i ideologicznej. Niejako przy okazji swoich badań historiozoficznych podjął problemy wychowania i kształcenia młodzieży, gdyż nie akceptował trendów, idei, które docierały do kraju będącego pod zaborami. Jedna z krakowskich oficyn wydała zbiór artykułów F. Konecznego w tomiku, dzięki czemu nie musimy ich poszukiwać w bibliotekach, gdyż nie byłoby to łatwe zadanie.    

W procesie kształcenia ważne jest jednak, by podejmować studia nie tylko dociekające istoty i zakresu rozwoju jakiejś myśli społecznej, ale także kwestionujące ją, by każdy mógł sam ją osądzić. Przyjrzałem się minionej narracji, by zobaczyć, co z niej jest dzisiaj wydobywane na jaw przez ortodoksyjne środowiska konserwatywne. Pedagodzy powinni wiedzieć, że korzenie współczesnej krytyki w polskiej debacie publicznej pedagogiki dziecka mają swoje korzenie m.in. w artykułach F. Konecznego.

Co rozumiał F. Koneczny przez pajdokrację

Rozumiem więc przez pajdokrację nie sam udział młodzieży w życiu publicznym, lecz wywieranie wpływu na kierunek tego życia, występowanie z programami działania i to skuteczne, tak, iż młodzież przeprowadza swą wolę w polityce narodowej - a więc radzi (s.7). 

Autor nie podejmował w swoich pierwszych artykułach kwestii pajdokracji w edukacji szkolnej, tylko analizował jej obecność w życiu politycznym kraju. Koneczny uważał, że angażowanie się młodzieży w politykę państwa nie jest jej suwerennym działaniem, tylko dziełem osób starszych, a zatem jest niebezpieczne dla niej samej. 

Młodzież o własnych siłach nie potrafi utrzymać ani nawet tradycji życia akademickiego, a cóż dopiero narzucać ogółowi programy polityczne! (s.8)

Młodzież idzie na lep doktryn i programów słabszych, nadaje rozgłos "politykom", pozbawionym zmysłu politycznego, którzy zyskują następnie zwolenników i wśród dorosłych, wśród mniej dojrzałych politycznie (s.21). 

Młodzież była zatem środkiem do realizacji politycznych ambicji osób dorosłych - prowokatorów, uwodzicieli, pochlebców, ambitnych miernot, ale i osób zacnych, które są zatroskane o umocnienie jakiejś idei. Czy młodzież jest podatna na propagandę polityczną zorientowaną na przyszłość jej życia? Koneczny uważał, że nie, że jest ona równa zeru (s.9).

Kto zatem popierał pajdokrację ponad sto lat temu? (...) winciarze, którzy pragną, żeby im podnieciła nerwy nowa pajdokracja. Pielęgnują też pajdokrację stronnictwa, a nie tylko bez korzyści dla siebie, ale skracając sobie przez to życie (tamże).

Z pajdokracją - jak przekonuje F. Koneczny - należy walczyć, by uniemożliwić młodzieży interesowanie się kompetencjami politycznymi (...) i zaprzestać organizować ją politycznie, a ośmieszać takich, którzyby tego nie zaprzestali (s.10). Historyk przewidywał wyplenienie pajdokracji w ciągu kilku lat, co spaliło na panewce. Starsi powinni tłumić wszelkie zachcianki młodzieży do interesowania się sprawami publicznymi, gdyż to jej nie przystoi, a nawet jest dla niej niebezpieczne.

Rolą prokuratorów miało stać się podejmowanie walki ze stowarzyszającą się młodzieżą w celach politycznych, by przypisując jej charakter spisku, a wydatkując na walkę w tym celu środki finansowe, uniemożliwić jego dalszy rozwój. Dziecięce "spiski", powstające partenogenetycznie, odznaczają się tym, że zawsze nakładają na członków obowiązek uczenia się rzeczy polskich obszerniej, ponad program szkolny, podczas "gdy organizacjom" sztucznym, wywoływanym przez agitatorów, książka śmierdzi (s.12). 

Koneczny dzieli się obserwacją z akademickiego środowiska, które dowodzi spiskowej bierności studentów. Są oni bowiem zajęci wkuwaniem, zdawaniem egzaminów, a po studiach rozjeżdżają się po świecie. Ba, studenci nie są zainteresowani nawet tradycją swojego środowiska. Choćby więc nawet większa połowa danego pokolenia akademickiego zrzeszyła się, postanawiając wpłynąć na życie publiczne - nie sprawi nic a nic (s.13). 

Skoro studenci nie mieli chęci ani czasu na polityczne zaangażowanie, to historyk wyciągnął wniosek, że: (...) właściwi pajdokraci nie są wcale młodzieńcami! (s.14).  Pajdokrację wywołują i upowszechniają świadomie i nieświadomie, uczciwie i nieuczciwie ludzie starsi, jacyś najmici, którzy chcieliby, żeby młodzież miała jak największy wpływ na społeczeństwo (s.15). 

Nie bez wielkiej racji psychologicznej szpiegostwo o prowokatorstwo zatrudnianym bywa najbardziej wśród młodych, zapalnych głów. Z reguły wystarczy młodzieży schlebiać, żeby ją pozyskać (tamże). 

Zdaniem ówczesnego historyka, to starsi haniebnie wykorzystują młodzież do realizacji własnych, niecnych zamiarów politycznych. Młodzież nie powinna angażować się politycznie, gdyż występowałaby wówczas przeciw własnemu narodowi, z zarozumialstwa także przeciwko społeczeństwu. Skoro zaś przyznajemy młodzieży - choćby milcząco - prawo do akcji politycznej, na nic wszelka dysputa z nią co do rodzaju i sposobu tejże akcji. Znajdzie się zawsze wielu, którzy w końcu dadzą się młodzieży przekonać czy porwać - i pajdokracja gotowa (s.18). 

Młodzież nie jest rękojmią przyszłości, a więc błędnie szafuje się porzekadłem, jakoby przyszłość narodu zależała właśnie od młodzieży. Podobnie przesądem jest [p]owszechne mniemanie, że kto trzyma młodzież w swym ręku, ten rozporządza przyszłością (...)(s. 24). 

Ciekawe, co sądzą o dzisiejszej młodzieży i jej politycznych aspiracjach oraz braku zaangażowania w sprawy publiczne juwentolodzy w naukach społecznych? 

 

22 października 2022

Regionalna Nagroda im. Profesora Józefa Pietera




Znakomicie, że władze Uniwersytetu Śląskiego wraz z Fundacją im. Józefa Pietera  powołały Kapitułę do Nagrody im. Profesora Józefa Pietera, wybitnego psychologa, pedagoga i filozofa. 

Fundatorem znaczącej dla nauczycieli Nagrody jest Fundacja im. Profesora Józefa Pietera wraz z wsparciem Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. 




Kapitułę powołał Rektor Uniwersytetu Śląskiego, a w jej składzie są  oprócz profesorów: Ryszarda Koziołka (rektora UŚ), prawniczki Ireny Lipowicz, filologa Tadeusza Sławka, także syn Józefa Pietera - Jacek Pieter, założyciel Fundacji, jego córka - Danuta Pieter, Iwona Durek - dyrektorka Zespołu Szkół Specjalnych nr 4 w Katowicach oraz przewodniczący zarządu GZ-M Kazimierz Karolczak

Nagrodą dla najwybitniejszego NAUCZYCIELA WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO będzie statuetka i kwota 20 tys.złotych. 

Regulamin Nagrody zawiera szczegółowe wymagania i zasady jej przyznawania, a jej wręczenie nastąpi po raz pierwszy w dniu 14 października 2023 roku.  

Nie jest łatwo wyłonić primus inter pares, ale dobrze, że mają miejsce tego typu inicjatywy. Być może stanie się ona z biegiem lat Ogólnopolską Nagrodą także w dziedzinie nauk społecznych, których rozwój jest kluczowy dla polskiej edukacji, w przeciwieństwie do braku zainteresowania nim polityków oświatowych. Konieczne są inicjatywy obywatelskie, w tym organizacji pozarządowych na rzecz podkreślania wyjątkowej roli nauczycieli w kształceniu młodych pokoleń.