13 czerwca 2022

SCHOLE NEGOTIUM

 

 

Nie miałem wątpliwości, jaka będzie polityka prawicowego rządu także wobec kwestii resocjalizacji m.in. "występnych" dzieci, gdyż mieliśmy już jej pierwszą fazę w latach 2006-2007.  Jednak - jak pośrednio przyznano się do tego w uzasadnieniu do obecnego projektu: Potrzebę uchwalenia nowej ustawy regulującej problematykę nieletnich dostrzeżono już kilkanaście lat temu. Przygotowane dotychczas projekty z różnych względów nie doprowadziły jednak do pomyślnego zakończenia procesu legislacyjnego. 

Po unicestwieniu przyjętej wówczas ustawy wyciągnięto materiały z szuflad i doprecyzowano ją tak, by "zabolała". Generalnie, zasada tej władzy polega na tym, by dopiec wszelkim poprzednikom, by mieli o czym mówić, z czym się nie zgadzać, przeciwko czemu protestować, a tymczasem w kraju zapomni się o wielu patologiach z udziałem partii władzy i jej środowisk. 

Nie o zmianę w resocjalizacji tu przecież chodzi, tylko o wywołanie kolejnej burzy, by przesuwać kolejne granice możliwej polityki deformacji, dehumanizacji, by skuteczniej zarządzać społeczeństwem. Politykę sterowania/manipulowania społeczeństwem wdrażała już Platforma Obywatelska wraz z postsocjalistycznym koalicjantem (PSL), więc zarządzanie przez PR już się sprawdziło, a teraz trzeba je tylko podporządkować innym celom.  

Kogo w społeczeństwie polskim obchodzi los dzieci i młodzieży, których postawy, zachowania zostały wyzwolone przez zdeprawowanych dorosłych, także wykonujących zawody przemocowe, polityczne, we wszystkich zawodach władztwa wykonawczego, ustawodawczego, a nawet sądowego i medialnego, bo mających poczucie bezkarności? Tymczasem akt resocjalizacji ukierunkowany jest na ich ofiary, o czym jest mowa w preambule do projektu ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich. 

W procesie socjalizacji dzieci i młodzieży niewiele się jednak zmieniło. Nadal ważne są m.in. aktywnośc własna, obserwacja zachowań dorosłych (rodziców, opiekunów, nauczycieli, wychowawców, instruktorów, księży-katechetów, mediów itp.), nabywanie wiedzy, osobiste przeżycia, doświadczenia, poczucie własnej wartości i sprawczości oraz środowiskowe warunki codziennego życia. Czyżby nie mieli tej wiedzy autorzy kolejnych ustaw? 

Umacnianie poczucia odpowiedzialności rodzin za przygotowane dzieci do życia we wspólnocie, jako indywidualnie ukształtowanej jednostki oraz za wychowanie nieletnich na osoby świadome swych obowiązków rodzinnych i obywatelskich jest wspólnym dobrem całego społeczeństwa. W dążeniu do wzmacniania świadomości odpowiedzialności za własne czyny, przeciwdziałania demoralizacji nieletnich i dopuszczaniu się przez nich czynów karalnych oraz stwarzania warunków powrotu do normalnego życia nieletnim, którzy popadli w konflikt z prawem bądź z zasadami współżycia społecznego, stanowi się, co następuje.    

To prawda, że od uchwalonej w 1982 roku ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich upłynęło już 40 lat, a zatem zaszły istotne zmiany w rzeczywistości społecznej, które są także jedną z przyczyn niedopuszczalnych społecznie zachowań najmłodszych członków społeczeństwa. O ile dotychczas różne podmioty, instytucje są zobowiązane do podejmowania adekwatnych działań, w zależności od popełnionego przez nieletnich wykroczenia czy przestępstwa, to teraz zamierza się nadać im charakter koniecznego działania w ramach kompleksowego "systemu". 

Jest to efekt polityki nasilania nie tylko centralistycznego zarządzania państwem i społeczeństwem, ale także coraz szerszego i głębszego interweniowania służb państwowych w codzienne praktyki życia z punktu widzenia interesów partii władzy. Nie ma to nic wspólnego z przywołaną w preambule do projektowanej ustawy zasady pomocniczości państwa, gdyż jego władze mają nadzorować i karać dla rzekomego dobra osób nieletnich. Proces resocjalizacji został w tej ustawie rozszerzony o wychowanie, skoro przyjęto jego rozumienie (...) jako teoretyczne i praktyczne oddziaływania wychowawcze wobec jednostek niedostosowanych społecznie lub zagrożonych tym niedostosowaniem.

Tak szeroki definiens resocjalizacji w nieuprawniony sposób wkracza w sferę zarezerwowaną do zupełnie innych procesów, aktów oddziaływań pedagogicznych w środowisku rodzinnym i szkolnym (ofert, procesów, interwencji, animacji, imitacji, inicjacji, kształcenia wychowującego, inspirowania, eksperymentowania, projektowania, planowania, stowarzyszania się,  itp., itd.). Obniża się w tym projekcie możliwą interwencję organów państwowych w zaburzony proces wychowawczy z 13 do 10 roku życia. Powód? 

Zdaniem autora/-ów tej ustawy: W psychologii dziecięcej przyjmuje się, że dopiero ok. 10. roku życia dokonuje się w dziecku internalizacja obowiązujących norm moralnych i społecznych. (...) przyjęcie dolnej granicy nieletniości uchroni dzieci w wieku wczesnoszkolnym przed pewną dozą stygmatyzacji, która w sposób nieunikniony wiąże się z wszczęciem postępowania skoncentrowanego na osobie nieletniego

Nie wiadomo zatem, dla czyjego dobra ma być nową ustawą regulowana tak rozumiana resocjalizacja? Dlaczego przyjęcie dolnej granicy nieletniości ma uchronić dzieci w wieku wczesnoszkolnym przed stygmatyzacją? 

Jednak ustawodawca przyznaje, że istotą tej noweli jest penalizowanie szesnastoletnich kobiet, jeśli ośmielą się współżyć seksualnie, zajść w ciążę i wstąpiły w związek małżeński po ukończeniu 16 lat, a przed ukończeniem lat 18. Skoro kobiety te traktowane są jak osoby pełnoletnie, ewentualne przypisywanie im demoralizacji nie byłoby zasadne (...). 

Ustawodawca proponuje rozszerzenie w odniesieniu do dotychczasowego stanu prawnego katalog u wykroczeń, które są w przypadku nieletnich nagminne, np. o wywoływanie fałszywego alarmu, blokowanie numeru alarmowego, umieszczanie w miejscu publicznym nieprzyzwoitych ogłoszeń, napisów, rysunków, niszczenie roślinności, wnoszenie alkoholu na mecz piłkarski lub w jego trakcie zakrywanie twarzy kominiarką, uprawianie konopii włóknistych.

Po zdewastowaniu systemu szkolnego przez PiS mamy diagnozę pogorszenia się sytuacji w szkolnej edukacji, skoro twierdzi się w uzasadnieniu do powyższej ustawy:  

Duża część niepożądanych zachowań nieletnich ma miejsce w szkole, do której uczęszczają bądź jest związana z faktem realizowania przez nich obowiązku szkolnego (...). 

Jak każde tego typu uzasadnienie, autorzy ustawy nie przywołują żadnych danych, które miałyby zaświadczać o patologii. Zamierza się zatem włączyć dyrektorów szkół do procesu resocjalizacyjnego w obrębie ich placówek bez konieczności powiadamiania organów ścigania o działaniach występnych uczniów. Dyrektor szkoły będzie mógł jednak z tego środka skorzystać po uzyskaniu stosownej zgody od rodziców albo opiekuna nieletniego oraz samego nieletniego. Jeśli natomiast przedstawiciel ustawowy nieletniego lub nieletni nie wyrazi zgody na propozycję dyrektora szkoły – dyrektor będzie miał obowiązek zawiadomienia sądu rodzinnego o demoralizacji lub czynie karalnym. 

Tak oto realizowana będzie polityka poszerzenia funkcji szkoły o penitencjarną. Panoptykon. W wielu już jest monitoring, w niektórych zdarzają się lustra weneckie, a zatem trzeba będzie wyposażyć jeszcze dyrektora szkoły w paralizator, kajdanki i koniecznie jeden z boksów w szatni zamienić na tymczasowe izolatorium.  

Ustawodawca nie zajmuje się rzeczywistymi czynnikami dewiacji, tylko projektuje (...) katalog środków oddziaływania wychowawczego, z których dyrektor szkoły będzie mógł skorzystać, co niewątpliwie pozwoli na dostosowanie środka oddziaływania wychowawczego do konkretnej sytuacji. Będzie to: pouczenie, ostrzeżenie ustne albo ostrzeżenie na piśmie, przeproszenie pokrzywdzonego, przywrócenie stanu poprzedniego oraz wykonanie określonych prac porządkowych na rzecz szkoły.

W rzeczy samej nauczyciele i dyrektorzy szkół mogą przestać przejmować się uczniami, bo będą mieli do dyspozycji środki przymusu zaś każdą niesubordynację, opór edukacyjny będą mogli określić jako niepożądane zachowanie. Zapewne do szkół publicznych nie będą uczęszczać dzieci autorów ustawy oraz sprawujących władze w kraju, bo albo ich wnuki już są dorosłe, albo zostaną posłane do szkół prywatnych, zagranicznych. Nie mogą przecież doświadczać stygmatyzacji i przemocy państwa czy tym bardziej potencjalnego środka "wychowawczego", środka leczniczego lub środka poprawczego. One, jeśli popełnią czyn zabroniony, to i tak będą równie bezkarne jak ich rodzice.      

 Skoro dla ministra Ziobry resocjalizacja jest równoznaczna z wychowaniem, to i szkoły powinny uzyskać nową nazwę, która będzie adekwatna do projektowanych regulacji. Tylko jaką? Może starożytną - SCHOLE NEGOTIUM.    

 

12 czerwca 2022

Niepokoje socjologów

 


Miałem okazję wysłuchać referatu profesor socjologii Anny Gizy-Poleszczuk, który został wygłoszony w doborowym gronie uczonych tej dyscypliny. Niezwykle cenię analizy społeczeństwa tej właśnie Profesor, która ma za sobą znakomite badania terenowe w paradygmacie ilościowym i jakościowym. Odsyłam do jej rozpraw, gdyż stanowią wyjątkowy poziom analiz i interpretacji społecznych fenomenów, jak m.in. deficyt szacunku w stosunkach międzyludzkich czy "niski poziom kultury zachowań".    

Zdaniem socjolog, pozycja tej nauki w społeczeństwie sterowanym przez populistycznie władze jest niska i to na wiele różnych sposobów. Podjęła zatem niezwykle ważny dla wszystkich nauk społecznych problem: Dlaczego przestano wierzyć naukowcom? Jak to jest możliwe, że osoby z wykształceniem socjologicznym zasilają partie władzy w budowanie autorytarnego porządku, nie dostrzegając zarazem że jest to zagrożeniem dla wiedzy naukowej. 

W toku dyskusji zastanawiano się nad tym, że większym zagrożeniem dla nauki w społeczeństwie sensu largo jest oddziaływanie populistyczne partii władzy uzbrojonej w nowe technologie informacyjnego przekazu. Prowadzi to do ograniczenia znaczenia grupy ekspertów, naukowców, także uczciwych socjologów do ich marginalizacji oraz do ich udziału w dyskusji publicznej. Rządzący od lat wzbudzają wśród Polaków niechęć do ekspertów, przenosząc ideę równości politycznej do sfery wiedzy.  

Zdaniem A. Gizy-Poleszczuk żyjemy w ciemnych czasach, które w jakiejś mierze są na własne życzenie z uwagi na to, czego nie robiliśmy, czym się nie zajmowaliśmy. Ludzie przestali wierzyć naukowcom być może dlatego, że oni się za bardzo mylili, czego najlepszym przykładem są kryzysy ekonomiczne, w sektorze bankowym. Stary etos o bezinteresownym poszukiwaniu prawdy jest w odwrocie. Uganiamy się za punktami, dbamy o własność intelektualną, Nauka zawiodła pokładane w niej nadzieje w aspekcie wartości, etosu naukowego.

Dzisiaj każdy może wypowiedzieć jakąkolwiek opinię w jakiejś niezwykle ważnej kwestii i to jest równie ważne, jakby mówił o tym profesor medycyny, socjologii, bezpieczeństwa czy ekonomii. Utrata waloru niezależności przez nauki społeczne na rzecz usług dla polityki czy gospodarki jest - moim zdaniem - pochodną wyłączenia ich z dziedziny nauk humanistycznych. Skoro cnotą władzy jest skuteczność osiągania za wszelką cenę celów politycznych, to po co rządzącym humanistyczna socjologia, psychologia czy pedagogika?   

Prowadząca wykład zachęcała do zadania sobie pytania: Jaka jest odpowiedzialność uczonych za to, że ludzie odwracają się od nich? Jak się okazuje dobrzy uczeni nie są medialni, nie są też wyróżniani, nagradzani, bo ich wnioski z badań są sprzeczne z oczekiwaniami rządzących. Preferowani są medialni uczeni, medialni socjologowie, którzy wypowiadają się w TVP czy TVN na każdy temat, byle tylko zostało to odnotowane przez koryfeuszy władzy lub opozycji. 

Dobremu uczonemu, który nie feruje łatwych wyroków, który nie generalizuje, jest szalenie trudno przedostać się do przestrzeni publicznej ze swoją wypowiedzią, bo nie zamierza potocznie odpowiedzieć na zadane pytania. Trzeba przestać się bać i pogodzić się z tym, że nic o świecie społecznym ogólnie powiedzieć się nie da. Dziennikarze usiłują zmusić swoich rozmówców-naukowców, by mówili zrozumiałym dla wszystkich językiem, a to w odbiorze społecznym oznacza, że każdy zna się np. na medycynie, oświacie, psychiatrii, prawie, kulturze, stosunkach międzynarodowych, zbrojeniach, ekonomii itp.

Nie powinniśmy zatem rezygnować z misji nauki, by dążyć do prawdy i odsłaniać ją w swoich publikacjach oraz w czasie wykładów. Bliższe prawdy są badania jakościowe a nie ilościowe, gdyż te ostatnie najczęściej wiążą się z sondowaniem opinii o interesujących badacza sprawach, a nie badaniem ich samych. Należy zatem - zdaniem A. Gizy-Poleszczuk: pytać ludzi tylko o to, co oni mogą powiedzieć, pytać ich o fakty, o to, co rzeczywiście robili, a nie o to, czym jest dla nich jakiś przedmiot, zdarzenie czy fakt, bo na takie pytanie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć. Nie należy też organizować badań, które zmuszą ankietera prędzej czy później do oszustwa, a z tym spotykamy się właśnie w naukach społecznych, w tym w psychologii, socjologii, naukach o polityce i pedagogice. 

We wrześniu odbędzie się kolejny Zjazd Socjologów. Ciekawe, jaką ogłosi kondycję polskiego społeczeństwa oraz socjologii jako nauki. 

 

 

 

 

11 czerwca 2022

XXXV Podsumowanie Ruchu Innowacyjnego w Edukacji

 


Ktoś mógłby sądzić, że skoro kolejna edycja uroczystego podsumowania ruchu innowacyjnego w edukacji jest organizowane przez Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi, to jest to lokalna inicjatywa, która nie ma znaczenia czy swojej rangi w polskiej oświacie. Nic bardziej błędnego!  

To prawda, że przede wszystkim Kapituła Konkursów Innowacyjnych przy tej placówce ma na celu wyróżnienie najbardziej twórczych, zaangażowanych nauczycieli, edukatorów, wychowawców, instruktorów, tutorów, społeczników i liderów regionalnego biznesu, przedsiębiorczości partycypującej w rozwój szkolnictwa zawodowego i ogólnokształcącego, ale są wśród nagradzanych partnerzy przyjaznej edukacji, liderzy, afirmatorzy praktyk edukacyjnych z różnych regionów Polski, których dokonania mają ogromne znaczenie dla oświaty łódzkiej w szerokim tego słowa znaczeniu, także w sensie terytorialnym.  



Przykładowo, po raz kolejny wyróżniana dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 81 w Łodzi p. Bożena Będzińska-Wosik realizuje w kierowanej przez siebie placówce alternatywne formy i metody kształcenia, które mają swoje zróżnicowane korzenie i warianty modelu tzw. "budzącej się szkoły". Każda szkoła może jednak budzić inaczej innowacyjność w procesie kształcenia i wychowywania dzieci czy młodzieży, promieniując zarówno na lokalne , jak i krajowe środowiska edukacyjne. 




To, co zawsze fascynuje mnie w tym ruchu, to konsekwentnie przestrzegana także przez Kapitułę zasada "primus inter pares", w świetle której każda z wyróżnianych osób czy instytucji może być wyjątkową, znakomitą wspaniałą obok innych osób i instytucji, które też są w odmiennym projekcie i jego realizacji znakomite, wspaniałe, wyjątkowe. Dyrektor ŁCDNiKP Janusz Moos od kilkudziesięciu lat troszczy się oto, by poszerzać paletę wyróżnień, żeby dla każdego "pozytywnie zakręconego" pedagoga znalazła się adekwatna do działań nagroda (certyfikat) bez jakiegokolwiek rankingu. 



Właśnie dlatego co kilka lat przybywa nowych certyfikatów, dzięki którym można dostrzec, zrozumieć, zaakceptować i wyróżnić tych, którzy czynią coś z pełnym zaangażowaniem, oddaniem, z sercem i pasją działania dla INNYCH. Nie ma to znaczenia, czy podmiotami ich oddziaływań są małe dzieci, uczniowie, młodzi dorośli czy może nauczyciele i nauczyciele nauczycieli, każdy, kto niesie z sobą wyjątkową moc mądrości, dobroci, zaangażowanego czynu DLA DOBRA WSPÓLNEGO.

Każdego roku przeżywam galę, w czasie której spotykają się ze sobą ci, którzy myślą, czują i działają przede wszystkim dla dobra innych, a w wielu sytuacjach bezinteresownie, dzieląc się wszystkim tym, co tylko może wspomóc czyjś rozwój, dobrostan w różnych sferach własnej czy społecznej egzystencji.  Każdy zatem jest osobą o specjalnych potrzebach edukacyjnych, skoro wyzwala w kreatorach potrzebę zmiany w sobie, u innych, w środowisku życia, przedszkolnym, szkolnym czy zawodowym, w organizacji, firmie, instytucji, wspólnocie czy grupie społecznej. Właśnie dlatego Kapituła przyznaje następujące wyróżnienia:



dzieciom o różnych talentach pozaartystycznych: 

- TALENT UCZNIOWSKI, 

dzieciom o uzdolnieniach artystycznych: 

- TALENT ARTYSTYCZNY,

Dzieciom, młodzieży, dorosłym, instytucjom, zespołom  zaangażowanym w zmiany:

- NAUCZYCIEL INNOWATOR, 

- PARTNER PRZYJAZNY EDUKACJI,

- ORGANIZATOR PROCESÓW INNOWACYJNYCH, 

- ORGANIZACJA INNOWACYJNA, 

- INNOWACYJNY PRACODAWCA, 

- KREATOR KOMPETENCJI ZAWODOWYCH, 

- KREATOR KOMPETENCJI SPOŁECZNYCH, 

- KREATOR KOMPETENCJI ARTYSTYCZNYCH, 

-KREATOR INNOWACJI, ZŁOTY CERTYFIKAT KREATORA INNOWACJI,

- LIDER W EDUKACJI, 

- LIDER SZKOLNEGO DORADZTWA ZAWODOWEGO, 

- PROMOTOR ROZWOJU EDUKACJI, 

- AFIRMATOR RUCHU INNOWACYJNEGO, 

- HOMO CREATOR, 

- ZŁOTY CERTYFIKAT LIDERA SPOŁECZNO-OŚWIATOWEGO, 

- MISTRZ PEDAGOGII, 

- AMBASADOR INNOWACYJNYCH IDEI I PRAKTYK PEDAGOGICZNYCH, 

- "SKRZYDŁA WYOBRAŹNI" (statuetka). 



   Można zajrzeć do corocznych postów w blogu, w których podkreślałem zasługi akademickich INNOWATORÓW, uczonych, którzy swoją pracą naukowo-badawczą, projektowanymi i/lub wdrażanymi eksperymentami pedagogicznymi zaświadczali o wartości nowatorskich idei, teorii, modeli czy rozwiązań praktycznych, w tym także w procesie kształcenia nauczycieli. Łódzcy kreatorzy zmian mogą od 35 lat spotkać się z MISTRZAMI MISTRZÓW, którzy uskrzydlają innych.

Przypomnę zatem, że wśród laureatów RUCHU INNOWACYJNEGO, byli profesorowie tytularni i uczelniani, jak m.in.: Maria Dudzikowa,  Olga Czerniawska, Dorota Klus-Stańska,  Iwona Chrzanowska,  Henryka Kwiatkowska, Teresa Hejnicka-Bezwińska, Ewa Filipiak, Eugenia Potulicka, Ewa Marynowicz-Hetka,  Renata Nowakowska-Siuta, Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, Beata, Jachimczak, Grazyna Poraj, Monika Wiśniewska-Kin,  Alina Wróbel, Aneta Rogalska-Marasińska, Magda Karkowska,  Urszula Jeruszka, Marek Konopczyński, Stefan M. Kwiatkowski, Zbyszko Melosik, Stanisław Leon Popek,  Bogusław Milerski, Andrzej Falkowski, Józef Górniewicz, Zdzisław Ratajek, Zygmunt Wiatrowski, Stanisław Dylak, Amadeusz Krause, Lech Witkowski, Jerzy Bralczyk, Sławomir Wiak, Jan Miodek, Michał Kleiber, Jan Potworowski, Krzysztof Szmidt, Jacek Pyżalski, Przemysław Grzybowski.         


                  

Tegoroczną galę podsumował uhonorowany tytułem "Mistrz Pedagogii" - adiunkt UKSW w Warszawie dr Michał PaluchW krótkim słowie przypomnę dzieło Tadeusza Różewicza pod znamiennym i dziś tytułem „Ocalony” (1947). Jak czytamy w ostatniej jego części: 

„Szukam nauczyciela i mistrza. 

Niech przywróci mi wzrok słuch i mowę. 

Niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia. 

Niech oddzieli światło od ciemności.” 

Różewicz związał tym samym rolę zawodową nauczyciela z wymiarem bytowania o charakterze transcendentnym. Jako nauczyciele i pedagodzy nie możemy unikać tego słowa i tego zaszczytu. Jak inaczej bowiem nazwać wysiłek przywracania zdolności widzenia tego, co często niewidzialne? Jak inaczej nazwać wysiłek przywracania zdolności słuchania tego, co jest trudne? Jak inaczej nazwać wysiłek przywracania zdolność rozmawiania z tym, kto się od nas odwraca? Mistrzostwo pedagogiczne jest stanem egzystencjalnym a nie tylko metodycznym – nie chodzi bowiem o metodę pracy z innymi, ale o modus Bycia i poziom uczestnictwa w człowieczeństwie własnym i Drugiego. 



Mistrz, którego wraz z Różewiczem poszukujemy to nauczyciel, który podejmie trud Ocalenia człowieczeństwa mimo nieludzkich warunków, w jakich człowiek się znalazł. Nie tylko jednak chodzi tu o wojnę i trudny czas powojnia, ale również czasy pokoju. Rodzi się we mnie bolesne pytanie, czy potrafimy ocalić polskie nauczycielstwo mimo niepedagogicznych a miejscami nieludzkich warunków, w jakich od lat się znajduje? Do tego potrzeba nie tylko mistrzów myśli pedagogicznej, ale mistrzostwa dyplomacji, mistrzostwa zrozumienia, a ponadto mistrzostwa w reflektującym wyjaśnieniu władzom państwowym, mediom i partiom politycznym (wszystkich stron), przyczyn dramatycznego oblicza polskiej szkoły i sposobów jej Ocalenia. 


Po raz trzydziesty piąty środowisko innowacyjnej edukacji potwierdziło, że niezależnie od stopnia wsparcia lub niszczenia szkolnictwa w Polsce przez sprawujących władzę ministrów tętnią wyspy oporu transformatywnego, twórczego.