04 grudnia 2020

Tydzień Edukacji Informatycznej

 

Profesor Maciej M. Sysło informuje, że jak co roku, tak i w tym, bo w przyszłym tygodniu będzie miał miejsce Tydzień Edukacji Informatycznej (CSEdWeek). 


Nowością są w tegorocznej edycji w dniach 6-13.12.2020 zajęcia interaktywne, prowadzone głównie dla uczniów w Stanach Zjednoczonych. Zdaniem Profesora, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by uczestniczyli w nich także nasi uczniowie (w godzinach wieczornych). 
Dla terenu Polski będą się one odbywać w godzinach 17.00-20.00 w dniach 7-11 grudnia

Oto link do tych zajęć każdego dnia. W poniższych informacjach o poszczególnych dniach podano również adresy YouTube dla przekazu strumieniowego.


Jest wśród propozycji zajęć zestaw łamigłówek, zaś cała oferta została zaadresowana do grup wiekowych (roczniki klas szkolnych od 0 do 12). Przykładowo:

 

* Dla klas 0-5 przygotowano na wtorek "potańcówkę – cyfrowy taniec".  Można zobaczyć w poniższym materiale filmowym, jak to wyglądało w poprzedniej edycji:    


* Dla uczniów klas 4-12 przygotowano na środę 
symulację epidemii.

 
Upowszechniam zatem ten komunikat. W blogu Profesora M.M. Sysło są zamieszczone materiały z wcześniejszych edycji. 

03 grudnia 2020

O pasji uczonego w zróżnicowanej kulturze akademickiej

 


Wczorajsze spotkanie w wirtualnej przestrzeni z profesorem Zbyszko Melosikiem (prorektorem UAM w Poznaniu), które zorganizował profesor Roman Leppert, stało się kolejnym, ważny wydarzeniem w naszym środowisku. Nie dość bowiem, że jest pandemia i funkcjonujemy w czerwonej strefie zagrożeń dla zdrowia czy życia, to jeszcze jesteśmy skazani na zapośredniczone rozmowy ze studentami czy współpracownikami we własnych uczelniach. 

Dystans społeczny i egzystencjalny staje się przez to znacznie większy i bardziej odczuwalny w swojej nienaturalności, toteż takie rozmowy wzbogacają nas i motywują do pracy naukowej.

Jednak nawet rozmowy w sieci w formie "na żywo" (life) za pomocą dobrego komunikatora przywracają jakąś cząstkę naszej akademickiej czy nauczycielskiej okazji do bycia z sobą. Jeśli do tego mamy okazję do spotkania z takim Naukowcem jak Z. Melosik, który jest "żywą pochodnią" wolności myślenia, twórczego tworzenia i niejako pośrednio wpływania na rzeczywistość społeczną (także naszą-pedagogiczną), to mimo wszystkich wad czy słabości wirtualnej komunikacji możemy być zadowoleni, że ona w ogóle jest możliwa.          

Wczorajsze spotkanie zapewne zainteresowało wielu naukowców i oświatowców z różnych stron kraju, instytucji, środowisk, gdyż Gość u Lepperta-Autor znakomitych książek o socjopedagogicznych kontekstach naszego codziennego, ale i akademickiego życia pisze o tym w znakomitym stylu. Jak mało kto tak dobiera w swojej narracji źródła wiedzy, niezwykle ujmująco i trafnie podaje przykłady oraz  wyciąga z nich wnioski, że wzbudza autentyczną refleksję, uruchamia wyobraźnię, a także wymaga od nas powrotu do pytań pierwszych, do odkrywania sensu tego, w czym sami uczestniczymy.   

Pasja naukowca jest emocjonalnym, estetyczno-intelektualnym stanem dążenia do poczucia satysfakcji z rozwiązania problemu naukowego. Nie da się jej oprzeć, jeśli kocha się to, co się robi. Jak mówił Z. Melosik - kiedy piszę książkę, to już sam proces pisania jest zarazem przeżyciem twórczym, zmieniającym  zarazem sposób myślenia o przedmiocie dociekań. Pasja jest pozytywną adrenaliną, która daje badaczowi niepowtarzalną ekscytację. O sam zawsze czuł w sobie tę pasję tworzenia.  


Każdy, kto przeczytał książkę interlokutora p.t. "Pasja i tożsamość naukowca. O władzy i wolności umysłu" nie musiał nawet czekać na odpowiedź, bo w trakcie takich wywiadów nie ona jest  istotna, ale to, kto i w jaki sposób ją wypowiada będąc zarazem najlepszym przykładem dla kolejnych pokoleń badaczy osoby naukowo wolnej, a przy tym sprawującej od wielu lat władzę akademicką (prodziekan, dziekan Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM, prorektor UAM, członek Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, członek gremiów recenzenckich, różnego rodzaju komisji, organów akademickich itd).  

Mogliśmy usłyszeć to, czego spodziewaliśmy się, a mianowicie potwierdzenia rdzenia tożsamości tego Uczonego, który cechuje autentyczna pasja tworzenia.  Jako pedagog, bywa mylony z socjologami czy nawet politologami co świadczy o interdyscyplinarnym warsztacie badawczym. Profesor potrafi znakomicie przykuwać uwagę słuchaczy swoimi  wykładami,  referatami, a przede wszystkim treścią monografii naukowych.  

Melosik potwierdził, że nie godzi się z modelem rywalizacji antagonistycznej, wykluczającej w walce o własną karierę innych badaczy. Jest zwolennikiem  rywalizowania z innymi w naturalny sposób, konkurowania między sobą o  bycie widzialnym. 

Pisząc i publikując książki okazujemy także szacunek innym uczonym, szanujemy ich, a przy tym staramy się samorealizować. Nie chcemy być redukowani do liczby punktów w ewaluacji. Wczorajszy rozmówca szanuje intelektualną rywalizację, jeśli jest ona oparta o ideę koleżeńskości i współpracy, o prowadzenie sporów na intelektualnej niwie.  

To zrozumiałe, że jako odpowiedzialny dziekan, prorektor uniwersytetu musi zabiegać o sloty do ewaluacji, ale nie one stanowią o naszej tożsamości.   

Ktoś zadał pytanie, dlaczego człowiek nauki powinien pisać książki? 

Zdaniem Profesora książkę pisze się kilka lat, gdyż jest ona długofalowym projektem badawczym. Książka pozwala na realizację zamierzenia poznawczego, do którego można podejść wielostronnie. Książka to przecież także przygoda spotkania z autorem i twórcami rozpraw, które są w niej przywołane.  

Książka drukowana jest mu bliższa niż książka cyfrowa. Do dzisiaj czuje zapach biblioteki, książkowy kurz. Wydrukowana książka jest mimo wszystko czymś realnym, namacalnym, ona waży, jest elementem zamkniętym, skończonym, w którym już nic nie można zmienić. Tymczasem publikację w pdf można kliknięciem unieważnić, wykasować z pulpitu komputera. 

We wczorajszym spotkaniu powinni uczestniczyć młodzi adepci nauki. Usłyszeliby, jak ważna jest tożsamość naukowca w sensie socjokulturowym, jako kapitał międzypokoleniowy. Na szczęście tego przekazu od wieków nie udało się nikomu zresetować. 

Rdzeń tożsamości uczonego tworzy jego poczucie wolności akademickiej, odrzucanie ortodoksji, poszukiwanie epistemologicznych odniesień, tolerancja dla odmiennych sposobów myślenia, szacunek dla dialogu i różnic paradygmatycznych, które są logiczne we własnych punktach odniesienia. 




Na moje pytanie, jak ratować rdzenną tożsamość uczonego i universitas przed patologią w środowiskach akademickich rozmówca R.Lepperta stwierdził, że powinniśmy odsłaniać dobre wzory i socjalizować młode pokolenie w rzetelnej naukowo kulturze akademickiej. Podkreślił zarazem, że nieustanne zmiany reguł gry sprzyjają akademickiej patologii. 

Na koniec spotkania prof. Z. Melosik dodał: 

Nie dajmy się wessać przez antagonizujący system ewaluacji badań naukowych i publikowania ich wyników. Wolność jest w nas, możemy myśleć w sposób wolny. Mamy jednak wspólne normy myślenia o tym, jak uprawiać dydaktykę i naukę. Łączy nas błysk, sposób myślenia, sprawiający, że jesteśmy  inną częścią wspólnego a niewidzialnego uniwersytetu. 

Tchnęło optymizmem i nadzieją, że można być sobą w tych "złodziejskich czasach" (określenie Z. Kwiecińskiego), ofiarowując nauce swoją pasję czytania i pisania. 






   


   

02 grudnia 2020

UCZNIÓW S@MOPOCZUCIE W E-SZKOLE w świetle słabego raportu z badań diagnostycznych

 

Ukazał się raport pedagogów p.t. "MOJE S@MOPOCZUCIE W E-SZKOLE" , którego autorkami są Anna Bieganowska-Skóra i Dorota Pankowska z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie.  

Badania zostały zrealizowane przez zespół pracowników naukowych Katedry Pedeutologii i Edukacji Zdrowotnej UMCS pod kierunkiem dr hab. Izabelli M. Łukasik, prof. uczelni, zaś wykonawcami byli: dr hab. Agnieszka Bochniarz; dr hab. Agnieszka Buczak; dr Anna Grabowiec; dr Marzena Kowaluk-Romanek; dr Urszula Olejnik; dr hab. Dorota Pankowska, prof. UMCS; dr Małgorzata Samujło; dr Teresa Sokołowska-Dzioba i dr Anna Witek.

Przywołano jedynie te dotychczasowe badania, które były znane członkom zespołu, toteż uzasadnienie własnych diagnoz ma jednak ograniczony zakres. Kolejni badacze nie zawsze poświęcają uwagę już istniejącym raportom. Z łatwością przychodzi im stwierdzenie, że wśród znanych (ilu?) im raportów z badań edukacji w okresie pandemii: "Rzadziej o swoich potrzebach i odczuciach wypowiadali się sami uczniowie (por. Buchner, Majchrzak, Wierzbicka 2020; Bigaj, Dębski 2020), a to im najbardziej zmieniła się rzeczywistość – nagle stanęli twarzą w twarz z nowym modelem funkcjonowania w roli ucznia; z dnia na dzień ograniczone zostały im kontakty z grupą rówieśniczą, a ponadto musieli się zmierzyć z uogólnionym społecznie strachem o zdrowie i bezpieczeństwo własne i najbliższych". 

Natomiast dobrze się stało, że powołali się na ekspertyzę UNESCO „Thinking about Pedagogy in an Unfolding Pandemic” (Doucet i in., 2020), której autorzy uważają, że w sytuacji edukacji na dystans (...) najważniejsze, aby w pierwszej kolejności skupić się na potrzebach psychologicznych uczniów, wychowanków, następnie dopiero - na dydaktyce czy realizowaniu postawy programowej. W raporcie ujęto to lapidarnie „Maslow before Bloom”. 

Dla osób spoza środowiska naukowego istotne jest zwrócenie uwagi na to, że w świetle powyższej ekspertyzy szkoły powinny bardziej skoncentrować się w okresie pandemii i e-edukacji nie tyle na taksonomii celów kształcenia autorstwa Benjamina Blooma, która w Polsce nie obowiązuje, ale na psychologicznej teorii potrzeb Abrahama Maslowa.  Innymi słowy, najpierw nauczyciele powinni zatroszczyć się po podstawowe potrzeby swoich uczniów, by dopiero później można było liczyć na to , że będą oni mieli motywację m.in. do uczenia się, która miałaby służyć zaspokojeniu potrzeb wyższego rzędu (potrzeby uznania, szacunku i samorealizacji.  Jeśli dzieci czy młodzież nie mają zaspokojonych potrzeb z najniższych pięter piramidy potrzeb, to będzie trudno współpracować z nimi, tym bardziej na dystans.

Zespół lubelskich uczonych przywołuje także dostępne mu raporty z badań wśród uczniów, którzy mają za sobą już pierwszą falę edukacji zdalnej. Wynika z nich, że (...) bardzo  źle znosili (uczniowie - dop. BŚ) izolację oraz ograniczenie kontaktów twarzą w twarz z rówieśnikami (Buchner, Majchrzak, Wierzbicka 2020); odnotowano u nich również obniżenie poziom dobrostanu fizycznego i psychicznego. Uczniowie deklarowali złość na przeładowany program nauczania, brak chęci do nauki, a także zwracali uwagę na fakt, iż wstydzili się swojego wyglądu podczas zajęć on-line (Bigaj, Dębski 2020 s.83; 98). Zgłaszali trudności w koncentracji na tym, co mówi nauczyciel oraz ze zrozumieniem przekazywanej wiedzy; nie zawsze udawało im się na czas wykonać zadane przez nauczycieli prace [s.5].

Skoro tak jest, to po co prowadzić kolejne badania? Jak piszą autorki raportu: Wśród opublikowanych raportów nie znaleziono takich, które poświęcone byłyby głownie zdrowiu uczniów i ich dobremu samopoczuciu – pojęcia te wciąż jeszcze niezbyt często łączone są z różnymi aspektami życia szkolnego [s.6].

Poziom odczuć badanych uczniów jest niesłychanie zróżnicowany i zapewne zmienia się wraz z długością przerwy w możliwości spotykania się w gronie rówieśniczym. Są wśród nich tacy, którzy bardzo sobie chwalą zdalną formę kształcenia, gdyż zmniejsza w nich poczucie lęku, wstydu czy niepokoju. Stan zadowolenia dotyczy jednak uczniów o wyższych umiejętnościach, wiedzy i zdolności do zarządzania własnym czasem w przestrzeni domowej, aniżeli pozostałych. 

Uczniowie posiadający niższy kapitał wiedzy i umiejętności mają bowiem problem z poczuciem własnej wartości, gdyż są odcięci od nauczycieli, którzy mogliby im wytłumaczyć czy pomóc w eliminowaniu luk czy błędów. Edukacja zdalna nie eliminuje przecież negatywnych ocen z tytułu niepowodzeń szkolnych.  

To, (...) że uczniowie w warunkach e-edukacji mają za mało ruchu, są osamotnieni, tęsknią za rówieśnikami oraz rutyną szkolnej codzienności [s.5] jest oczywiste samo przez się z wyjątkiem może tęsknoty za rutyną szkolnej codzienności. Jeśli uczniowie tęsknią za szkołą, to raczej ze względu na kontakty społeczne z rówieśnikami, a nie z nauczycielami i rutyną codziennych lekcji. 

Sondaż diagnostyczny uczone przeprowadziły w czerwcu 2020 r., a więc w okresie wciąż niedostępnej uczniom szkoły, z wyjątkiem tych, którzy musieli przystąpić do egzaminów państwowych.   Niestety, wartość poznawcza tego badania jest niska, gdyż nie wiemy, w jaki sposób została dobrana próba badawcza, a ta jest bardzo mała, bo liczyła sobie zaledwie 360 uczniów (w tym 231 dziewcząt i 129 chłopców), i to w dodatku jedynie uczniów siedmiu klas 7-8 szkoły podstawowej oraz klas pierwszych szkół ponadpodstawowych. 

Nie jest przecież bez znaczenia,  z uczniami jakich szkół i z jakich środowisk społecznych prowadzone były badania, jakie mieli przed pandemią osiągnięcia szkolne, jaki jest kapitał kulturowy ich rodzinnego środowiska, jakie były  wyniki ubiegłorocznych egzaminów ósmoklasisty w ich szkołach (szkole?), itd., itp. To, czy są chłopcami czy dziewczętami doprawdy jest mało istotne, co zresztą wynika z treści tego raportu, skoro płeć nie różnicuje odpowiedzi na kwestie fundamentalne dla e-edukacji.      

Trudno zatem pisać, że mamy do czynienia z wartościowym naukowo badaniem sondażowym. Natomiast dla celów oświatowo-publicystycznych jak najbardziej można na podstawie opublikowanych danych formułować wnioski, które w niczym i nikomu nie pomogą, ale też mogą być przyczynkiem do zaprojektowania wreszcie rzetelnych diagnoz naukowych interdyscyplinarnego zespołu badawczego. Mam nadzieję, że wreszcie kiedyś taki powstanie, a badania zostaną zamówione przez samorządowców i nadzór pedagogiczny, bo ministerstwo destrukcji edukacji i tak nie jest zainteresowane jakimikolwiek badaniami.