20 listopada 2020

Polemika z 9 postulatami reform w nauce autorstwa prof. Andrzeja Jajszczyka

 

Profesor nauk technicznych Andrzej Jajszczyk, który został wiceprzewodniczącym Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych (ERC), a wcześniej był w Polsce dyrektorem Narodowego Centrum Nauki (2011-2015), także członek korespondent PAN opublikował 9 postulatów pod adresem polityków, bo przecież taki charakter ma jego wypowiedź. 

Są tu postulaty nowe, ale i zdumiewająco niezgodne z istniejącym stanem prawnym i z prawdą. Czyżby tak wysoko usytuowany profesor nie znał polskiego prawa? Nie wiem, kto redagował jego tekst, ale jedne postulaty za wyeksponowane wprost, a inne - w dziwaczny sposób - są ukryte, jakby obawiał się, że lepiej o nich mówić między wierszami.   

Postulat pierwszy: to, co najważniejsze 

Co to za postulat? Jak zaczniemy czytać jego wykładnie, to dowiemy się, że rzecz dotyczy wolności prowadzenia badań naukowych.  Po trzydziestu latach transformacji nie mogę powiedzieć,  że tej wolności nie ma. O co zatem autor kruszy kopię? Każdy, kto chce, ma pomysł, powagę, kompetencje  i rzetelność podejścia do rozwiązywania problemów naukowych, może to czynić.  

Inna kwestia,. która tu profesor A. Jajszczyk przemilcza, to organ, którym sam kierował, a mianowicie Narodowe Centrum Nauki. Tu rzeczywiście ma miejsce swoistego rodzaju ukryta gra wpływów, lobbingu, a może i ukrytej korupcji, o czym dowiadywaliśmy się w ostatnim roku na przykładzie jednego z b. wiceministrów nauki i szkolnictwa wyższego.

Może zatem prof. A. Jajszczyk  odsłoni prawdę o naruszaniu wolności nauki i badań naukowych w Narodowym Centrum Nauki? Dlaczego milczy? Dlaczego nie postuluje, skoro  uważa, że wolność nauki jest najważniejsza, by uczeni składający wnioski do NCN mieli możliwość prawną i merytoryczną  odwoływania się od skandalicznych decyzji odmownych NCN przyznania im środków na badania?!  Może ktoś wreszcie zbada sieć powiązań różnych interesów, w tym pozanaukowych, która ma tam miejsce od lat? 

 

Postulat drugi: budujmy na istniejących fundamentach

Profesor pisze: 

Jednym z rozwiązań reformy Gowina, które zyskało stosunkowo dużo zwolenników, było zaproponowanie i wdrożenie programu Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza (IDUB). W jego ramach dziesięć wybranych w konkursie uczelni dostaje dodatkowe środki. Powinniśmy teraz zadbać, by rzetelnie rozliczać je z wykonania zobowiązań złożonych we wnioskach o status IDUB oraz z realizacji celów tego programu. 

Czy to oznacza, że w ramach programu IDUB zabezpieczono możliwość nierozliczenia 10 uczelni badawczych z przyznanych im milionowych dotacji? Ciekawy postulat. 

 

Postulat trzeci: uczelnie elitarne

Polska jak powietrza potrzebuje uczelni elitarnych, kształcących i prowadzących badania naukowe na najwyższym światowym poziomie. 

Profesor A. Jajszczyk domaga się w poprzednim postulacie rozliczenia uczelni badawczych z efektywności  wydatkowania środków finansowych, po czym proponuje, by jednak stworzyć im odrębną ustawę i system upełnomocnienia prawnego. Ciekawa koncepcja...  

 

Postulat czwarty: zmiana modelu kariery

Podoba mi się szczerość postulatora.  Pisze: 

Obecnie obowiązująca ustawa o szkolnictwie wyższym i nauce utrzymała istnienie tradycyjnego, hierarchicznego modelu kariery naukowej, ale zmniejszyła znaczenie habilitacji i tytułu profesorskiego. Jestem za dalszymi krokami w tym kierunku.

W kolejnych jednak zdaniach wykazuje nieznajomość polskiego prawa pisząc: 

Moim zdaniem powinniśmy wrócić do modelu przedwojennego, w którym stopień doktora habilitowanego byłby nadawany lokalnie, przez uczelnię, a także nie istniałby jakikolwiek organ centralny taką decyzję zatwierdzający czy nawet kontrolujący. Mówiąc w skrócie: obecny kształt habilitacji spowalnia uzyskiwanie samodzielności naukowej, utrudnia młodym badaczom tworzenie zespołów, jest przeszkodą zarówno w mobilności między jednostkami naukowymi, jak i między nauką i gospodarką 

Profesor A. Jajszczyk jest jak Lech Wałęsa: ZA a nawet PRZECIW.  Cieszy się, że idziemy w dobrym kierunku zmniejszenia znaczenia habilitacji, po czym dodaje, że jednak ona powinna być, tylko w wersji przedwojennej. Co gorsza, nie wie, czy nie rozumie, że w Polsce habilitacja jest nieobowiązkowa, a każdy doktor nauk może być kierownikiem projektu badawczego??? Nie wie, że nie ma już w świetle nowej ustawy formuły: "samodzielny pracownik naukowy"? Może jednak najpierw zapozna się z naszymi regulacjami? 

Wiceprzewodniczący Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych (ERC) nie wie, że ani Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułów, ani Rada Doskonałości nie zatwierdzają habilitacji??? Czy aż tak daleko odleciał od naszego kraju?  Stopień doktora habilitowanego nadają uprawnione do tego jednostki akademickie! Organ centralny nie ma na to wpływu. 

Są rzecz jasna wyjątki, kiedy pojawia się  w dalej jednostce nierzetelność, naruszenie prawa, nieuczciwość akademicka itp., w związku z którym to zjawiskiem habilitant pozbawiony w tym kontekście awansu może odwołać się do organu centralnego. Czyżby tak, jak ma to miejsce do dzisiaj w NCN, uczeni mają być pozbawieni prawa do organu (sądu) odwoławczego tak, jak ma to miejsce w NCN? I to ma być postulat na rzecz troski o naukę??? 

Postulat piąty: system grantowy

Trudno sobie wyobrazić kraj z dobrze funkcjonującą nauką bez sprawnie działających agencji grantowych. Niezależnie od tego, że system grantowy ma swoje wady, niczego lepszego, jeżeli chodzi o podział ograniczonych środków na badania, dotychczas nie wymyślono. 

Niestety, będę o tym pisał wielokrotnie, że system grantowy w Polsce w ramach NCN jest oparty na mechanizmach nieprzejrzystości, możliwej nierzetelności i nieuczciwości osób rozstrzygających o przyznawaniu środków finansowych na badania. Nie można tego jednak udowodnić, bo tacy jak prof. A. Jajszczyk zadbali o bezkarność w tym zakresie. Tym samy autor postulatu jest za tym, by nadal było tak jak jest. 

 

Postulat szósty: uproszczenie systemu ewaluacji

Warto zwrócić uwagę na to, że jak najbardziej zasadna krytyka systemu ewaluacji nauki w Polsce, ma nie dotyczyć NCN i NCBiR.  Jednak popieram akurat poniżej uzasadniony postulat w całej rozciągłości, toteż cytuję je za Profesorem:  

Istniejący obecnie system ewaluacji jednostek naukowych, oparty na dosyć skomplikowanym algorytmie punktowania wybranych osiągnięć, jest powszechnie krytykowany. Moim zdaniem nie do końca słusznie. Jakkolwiek lepszy byłby zapewne system oceny środowiskowej (peer review), czyli merytorycznej oceny jednostek przez zespoły ekspertów, jest on jednak znacznie droższy i trudniejszy do rzetelnego przeprowadzenia.

Jednym z powodów frustracji i napięć jest używanie przez wiele jednostek naukowych systemu oceny instytucjonalnej do indywidualnej oceny pracowników. Argumentem za takim rozwiązaniem ma być zmobilizowanie naukowców do takich zachowań, które zmaksymalizują liczbę punktów uzyskiwaną przez uczelnię w procesie kategoryzacji, a tym samym przełożą się na wysokość subwencji uzyskiwanej z ministerstwa. To jednak prosta droga do katastrofy – sprzeniewierzenie się misji edukacyjnej uczelni, a także, w pewnej perspektywie, patologiczne ukształtowanie jej profilu naukowego, preferujące tylko dogodne z punktu widzenia ewaluacji kierunki badań. Przed przenoszeniem ocen instytucjonalnych na oceny indywidualne ostrzegają eksperci czy międzynarodowe organizacje skupiające uczelnie.

Postulat siódmy: walka z nieuczciwością w nauce

Zgadzam się z Autorem, że skala patologii (...) w Polsce osiągnęła rozmiary zatrważające. Przypadki takie obejmują plagiaty, nepotyzm, fałszowanie wyników badań, mobbing i dyskryminację. Jednocześnie zawiodły system wykrywania i piętnowania nierzetelności, a także wyczulenie środowiska naukowego na nieuczciwość. Walka z nierzetelnością i przejawami jej tolerowania to ogromne zadanie, przede wszystkim dla samego środowiska naukowego, ale także dla organizacji skupiających uczonych i dla aparatu państwa. 

Może jednak trzeba byłoby zacząć od siebie, od NCN, NCBiR, rzetelnej kontroli NiK w MEiN (dawnym MNiSW),  PKA itd.  

 

Postulat ósmy: reforma PAN

Przypominam, że władze Polskiej Akademii Nauk ukrywają wyniki wyborów do komitetów naukowych PAN. Cóż to takiego się stało? Co chcą ukryć prze środowiskami akademickimi?  To jest kompromitacja tej korporacji i jej władz. Jak widać mechanizmy rodem z PRL (klikowość) są tu bardzo dobrze odtwarzane, także w wyborach członków PAN.  

 

Postulat dziewiąty: eksperckie wsparcie decyzji rządu

Oj, naiwny, naiwny, naiwny... pisze tak: 

         

Warto, idąc za przykładem wielu krajów rozwiniętych, utworzyć urząd Głównego Doradcy Naukowego przy Prezesie Rady Ministrów. Na jego czele powinien stać uczony cieszący się autorytetem w środowisku naukowym, a jednocześnie gwarantujący dostarczanie rzetelnej wiedzy naukowej rządzącym i odporny na ich ewentualne zamówienia wspierające już podjęte decyzje polityczne.

Zadaniem Głównego Doradcy Naukowego byłoby nie tyle dzielenie się własną wiedzą, ile raczej pełnienie roli pośrednika między politykami a światem nauki, zbierającego i integrującego dane pochodzące z różnych źródeł, oraz wskazywanie kompetentnych ekspertów w danym obszarze.

Podsumowując, nie zgadzam się z prof. A. Jajszczykiem, że (...) nie ma czegoś takiego jak polska nauka. Nauka ze swej istoty ma wymiar globalny. Ważne, abyśmy umieli znaleźć w niej swoje godne miejsce. 

Humanistyka i nauki społeczne muszą być przede wszystkim narodowe, bo służyć mają polskiemu społeczeństwu, co nie przeszkadza, by były także dostępne w skali globalnej.  

 

(źródło: foto- Wikipedia)

19 listopada 2020

Projekt nowego/starego, bo zmodyfikowanego systemu kształcenia nauczycieli

 



Pan Edward Dereń opublikował w ramach Forum Inicjatyw Edukacyjnych i Obywatelskich książkę p.t. "Nowy system kształcenia nauczycieli. Profesjonalny nauczyciel. Kreatywny uczeń. Innowacyjna szkoła". 

W środowisku akademickim nie jest osobą znaną, bowiem jest już emerytowanym nauczycielem, dyrektorem szkół podstawowych z piętnastoletnim stażem. Jak podaje w biogramie: 

(...) jest absolwentem Liceum Pedagogicznego w Kłodzku. W  systemie zaocznym ukończył Studium Nauczycielskie we Wrocławiu. Wydział Prawa i Administracji na Uniwersytecie Wrocławskim uzyskując tytuł mgr, dwuletnie studia podyplomowe w Szkole Głównej Planowania i  Statystyki w Warszawie oraz studia podyplomowe w  Szkole Finansów i Zarzadzania we Wrocławiu w 1994 roku, a w roku 2008 ukończył Studium Prawa Europejskiego w Warszawie. 

Przez 15 lat kierował szkołami podstawowymi (w tym Tysiąclatką którą organizował a potem kierował) a przez okres 7 lat pracował na pół etatu w szkolnictwie średnim. Razem w szkolnictwie przepracował 22 lata. Po przejściu na emeryturę zajął się pracą naukową. Zajmuje się badaniem ustrojów szkolnych w Polsce i Europie oraz system kształcenia i dokształcania nauczycieli. Posiada znaczący dorobek w tym względzie. Wydał kilka książek związanych z tym tematem, i napisał szereg artykułów naukowych. Jest prezesem Forum inicjatyw Edukacyjnych i Obywatelskich.

Jego książkę recenzowało dwóch profesorów - członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN: Zbigniew Kwieciński i Tadeusz Pilch oraz prof. Czesław Nosal już nieżyjący dr hab. Piotr Barczyk. Tak wielu recenzentów nie ma żadna z awansowych rozpraw naukowych. Jak z tego wynika, autorowi zależało na tym, by profesorowie różnych dyscyplin i specjalności naukowych przekazali mu swoje uwagi zobowiązując go zarazem do refleksji i wykorzystania w pracy redakcyjnej nad publikacją. 

Ich opinie są zawarte na ostatniej stronie monografii, dając świadectwo znaczenia diagnozy systemu edukacji oraz zawarcie w książce propozycji osiągania doskonałości w kształceniu i doskonaleniu zawodowym nauczycieli. Jak pisze prof. Z. Kwieciński: 

Zmieniający się świat jest więc współczesnym wezwaniem dla systemu kształcenia nauczycieli, dla którego najważniejszą wartością powinno być dobro dziecka - ucznia, odpowiedzialność za jego rozwój i przygotowanie do podejmowania decyzji oraz znajdowania sensu życia. W erze ponowoczesnej w której aktualnie się znajdujemy, w erze utraty wartości humanitarnych polegającej na utracie autorytetów oraz wiary w siebie, potrzebny jest właśnie nauczyciel mądry, krytyczny, wrażliwy i kompetentny, nauczyciel traktowany już nie tylko jako drogi przewodnik, a bardziej jako tłumacz różnych możliwości wyboru na indywidualnej, osobniczej, niepowtarzalnej drodze do pełni rozwoju podmiotowej tożsamości, do radzenia sobie w zmaganiach ze światem i własnym losem. 

Współcześnie konieczne jest wykształcenie i doskonalenie nauczycieli o nowych, innych niż dotychczas kompetencjach: w sensie treści bardziej łącznych niż wysoko specjalistycznych, bardziej otwartych niż zamkniętych, bardziej twórczych niż odtwórczych, a w sensie charakteru i roli zawodowej odchodzących od funkcji przekaziciela i egzekutora do roli przewodnika i tłumacza. Prezentowana książka, dokonuje oceny stanu faktycznego i całościowo ujmuje propozycję budowy systemu kształcenia nauczycieli zgodnego z wymaganiami współczesności, ale też sięgającego do dobrych doświadczeń z przeszłości. Zawiera propozycję nowej koncepcji kształcenia nauczycieli i jej zastosowania w praktyce   

Natomiast prof. Tadeusz Pilch wyeksponował w swojej opinii: 

Opracowanie E. Derenia jest wyjątkowo udaną próbą osiągniecia doskonałości w dziedzinie osoby nauczyciela, szkoły i całości systemu oświaty. Publikacja łączy w sobie ważne wartości teoretyczne z realiami praktyki edukacyjnej. Ma zalety poznawczej publikacji naukowej, jak i stanowi bardzo ważny nośnik wiedzy aplikacyjnej, zarówno dla teoretyków, a także dla nauczycieli akademickich i ich studentów oraz pozostałych czynnych zawodowo nauczycieli wszystkich szczebli i poziomów. 

Pedeutologia zostaje zatem wzbogacona o rozprawę, która jest efektem wieloletniej służby nauczycielskiej refleksyjnego pedagoga, podnoszącego własne kwalifikacje i mającego doświadczenie w kierowaniu zespołami nauczycielskimi. Po trzydziestu latach transformacji nareszcie powstała w samym środowisku transformatywnych nauczycieli potrzeba nie tylko podzielenia się własnym doświadczeniem czy drogą dochodzenia do osobistych sukcesów, ale także zwrócenia uwagi kolejnym pokoleniom na kwestie czy aporie, jakich mogą być inspiracją osób z wnętrza systemu szkolnego. 

Książka ma sześć wydzielonych rozdziałów z podziałem na podrozdziały, żeby łatwiej było czytelnikom znaleźć najbardziej interesujące ich kwestie. Najważniejszą część dla Autora tworzą dwa ostatnie rozdziały, z których piąty nosi tytuł: Proponowany system kształcenia nauczycieli dla potrzeb edukacji w XXI wieku, a znacznie poszerza go  niezwykle obszerny rozdział VI dotyczący tworzenia nowego systemu kształcenia nauczycieli. 

Zapewne publikacja ta wzbudzi zainteresowanie w ośrodkach doskonalenia nauczycieli i w tych szkołach wyższych, które będą miały uprawnienie do kształcenia nauczycieli. Proces ten nie ma w Polsce właściwych warunków makrosystemowych, politycznych i ekonomicznych, toteż wszelkie projekty rozbijają się o koszty kształcenia kadr dla edukacji szkolnej. 

Uniwersytety nie mają z tym problemu, bo w zależności od rozwijanych w nich szkół naukowych oferowane są studentów bardzo zróżnicowane modele teoretyczne, alternatywne i sprzyjające konwencjonalnym podejściom do tego zawodu. Edward Dereń pisze o kształceniu dydaktyków szczegółowych, a więc nauczycieli konkretnych przedmiotów odpowiadających dyscyplinom współczesnej wiedzy naukowej. Już we wstępie stwierdza: 

Wiedza o nauczycielu i jego zawodzie oraz jego roli w procesie dydaktyczno-wychowawczym jest właściwie, zdaniem studentów i badanych młodych nauczycieli, mało obecna w planach i programach podstawowego przygotowania nauczyciela do zawodu. Niewielka jest liczba zajęć praktycznych, metodycznych, za mało wiedzy z psychologii (w tym rozwojowej i wychowawczej), pedagogiki, socjologii, filozofii oraz etyki, a także informatyki i to są ich zdaniem, źródła porażek. Wiedza o nauczycielu, jako nauka, zajmuje się osobowością nauczyciela i osobliwością zawodu nauczycielskiego, jest to obszar wiedzy i działań interdyscyplinarnych, powstałych w wyniku intensywnego rozwoju szkoły, domagającego się wiedzy o nauczycielu, jego kształceniu i doskonaleniu [s.11]

Powinien jednak zaznaczyć, że tak powierzchowny zakres kształcenia nie wynika z współczesnej dydaktyki, pedagogiki szkolnej czy pedeutologii, ale jest pochodną aktów wykonawczych resortów edukacji, w których ministrowie zmieniają się od co kilku miesięcy do kilku lat, a zatem władzom oświatowym obojętny jest ów stan i zakres przedmiotowo i temporalnego kształcenia nauczycieli. Łatwo poszło władzom lewicowym, a później i quasi liberalnym zlikwidowanie liceów pedagogicznych i kolegiów nauczycielskich, by zastąpić je chaotycznymi studiami podyplomowymi czy kursami  w ponad stu wyższych szkołach prywatnych. Uniwersytety zlikwidowały w większości zakłady czy pracownie dydaktyk przedmiotowych.              

Tak więc mająca miejsce w tej pracy diagnoza jest merytorycznie trafna. Jak pisze Dereń: 

Niestety, współcześnie mamy do czynienia z licznymi patologiami nękającymi system edukacji w Polsce. Kształcenie człowieka zastąpiono ofertą usług pedagogicznych pozbawionych humanistycznego wartościowania. Termin „wychowanie” został skutecznie zastąpiony przez „edukację”. Powszechnością jest fakt, że system kształcenia nie spełnia oczekiwań w nim pokładanych, że często kilkunastoletnia nauka, że dyplom i tytuł nie przynoszą żadnych korzyści [s. 17].

Z toku narracji autora przebija się jego znajomość rozpraw z socjologii ponowoczesności, ale także rozpraw takich dydaktyków i pedagogów społecznych, jak: Krystyna Duraj-Nowakowa, Aleksander Nalaskowski, Tadeusz Lewowicki, Kazimierz Denek, Czesław Kupisiewicz, Bożena Muchacka, Czesław Banach czy - denerwujący gliwickiego postsocjalistycznego pseudopublicystę - Bogdan Suchodolski. Przywoływana jest także krytyka polityki oświatowej a  byłego urzędnika, wiceministra edukacji - prof. Tadeusza Pilcha.  

Zdaniem E. Derenia nie każdy może być dobrym nauczycielem, ale nie odpowiada  pytanie, co zrobić, kiedy w szkołach zdarzają się także toksyczni "nauczyciele".  W stanowiących zarys własnej diagnozy w pierwszej części książki dotyczącej nauczycielskiego stanu,  częściej stawia pytania i zarysowuje możliwy tok poszukiwania na nie odpowiedzi, aniżeli miałby na nie odpowiadać. Jest przekonany, że funkcja edukacyjna nauczycieli ewoluuje w kierunku emancypacyjnego podejścia do kształcenia, współtworzenia dialogu, poszukiwania prawdy, aktywizującego partnerstwa itp. 

Są w tej książce podjęte kwestie, które - w moim przekonaniu - nie mają już szans na ponowne zaistnienie w naszej oświacie. Autor bowiem podejmuje problem doboru kandydatów do kształcenia w zawodzie nauczycielskim w sytuacji, gdy ten proces miał miejsce w okresie Polski Ludowej, wzmacniany zresztą tzw. doborem światopoglądowym przez ówczesne władze. 

Natomiast w społeczeństwie opartym na gospodarce wolnorynkowej, w którym o przyjęciu na studia rozstrzygają graniczne limity punktów uzyskanych na podstawie państwowego egzaminu maturalnego, nie ma mowy o jakimkolwiek doborze kandydatów. Być może uczelnie chciałyby sobie ich dobierać, ale nie ma studiów nauczycielskich. To do czego mają prowadzić jakiekolwiek pomysły na selektywny dobór? Kandydaci i tak robią łaskę, że godzą się w toku studiów kierunkowych na poszerzenie programu kształcenia o moduł dający im kwalifikacje pedagogiczne do pracy w szkole. 

Edward Dereń chciałby jednak, żeby powróciły pedagogiczne/nauczycielskie szkoły średnie, ponieważ: Seminaria nauczycielskie i licea pedagogiczne udowodniły na przestrzeni prawie 50 lat swego funkcjonowania, że ten „wiek” się sprawdził, co daje rekomendację dla rozpoczynania przygotowania do zawodu nauczycielskiego już na poziomie szkoły średniej [s. 106].  

Uważa zarazem, że: 

Trzeba więc pilnie odejść od kształcenia na nauczyciela wszystkich, którzy tego chcą, ale byle jak, do kształcenia pod faktyczne potrzeby szkolnictwa, kandydatów najlepszych, którzy przejdą ostre sito doboru pozytywnego. To pozwoli na powrót do wysokiej rangi społecznej zawodu nauczyciela wśród innych zawodów. Nasze społeczeństwo winno zafundować sobie nauczyciela, który będzie się legitymował wysokim profesjonalizmem i kompetencyjnością[s. 108]. 

Właściwie rozwijając kryteria doboru kandydatów do kształcenia w zawodzie nauczycielskim kreuje niejako zamysł, jak ich edukacja powinna być organizowana. Autor chciałby powołania liceum nauczycielskiego, w którym możliwe byłoby kształcenie i wychowywanie przyszłych nauczycieli (s. 130). Nie bierze jednak pod uwagę tego, że o ile licea pedagogiczne przygotowywały do pracy w zawodzie nauczyciela wychowania przedszkolnego i edukacji początkowej, o tyle liceum nauczycielskie musiałoby - ze względu na szeroki zakres systemu kształcenia ogólnego - kształcić przyszłych nauczycieli do innego poziomu i typów szkół in abstracto.  

Ostatnia część pracy dotyczy własnego projektu kształcenia przyszłych nauczycieli. Poniżej zamieszczam jego schemat. Obejmuje on rozwiązanie strukturalne, ustrojowe, które planowane było w sytuacji rozdzielności dwóch resortów - edukacji (MEN)  i szkolnictwa wyższego (SW). Zainteresowani mogą bliżej zapoznać się z opisem i wyjaśnieniem tego projektu.  



Reasumując, książce brakuje szlifu naukowej korekty, co mocno dziwi przy tak dużej liczbie recenzentów i ich opinii wydawniczej. Wiele treści i wątków powtarza się zbyt często, jakby autor tworzył ją na podstawie powstających wcześniej różnych tekstów w nieco innej konfiguracji treściowej. Widać zatem, że recenzenci nie pomogli autorowi w bardziej spójnym logicznie układzie treści. W książce zdarzają się błędy w niektórych nazwiskach, które można byłoby wyeliminować, gdyby cytowane publikacje znalazły się także w końcowej, a niepełnej bibliografii. 

Drobne uwagi krytyczne nie mają tu znaczenia, gdyż nie jest to stricte naukowa monografia, aczkolwiek jej autor korzysta w dużej mierze z poglądów wyżej przywołanych tu naukowców. Sądzę, że jest to mimo wszystko wartość dodana, bo nawet jeśli nikt (od strony polityczno-administracyjnej) nie będzie chciał zainteresować się  tą publikacją, to jednak  stanowi ona interesujący zapis pamięci własnego wykształcenia i możliwości przedłużenia jego dobrych stron w debacie publicznej.

  

       


18 listopada 2020

Cnotliwe państwo z ośmioma grzechami głównymi

 



Czasem dobrze jest posłuchać wywiadu z ekspertem, a takim niewątpliwie w sprawach gospodarczych jest profesor ekonomii Jerzy Hausner, który wskazał w jednej ze stacji telewizyjnych na wydany właśnie raport pod redakcją Grzegorza Gorzelaka p.t.  Państwo i My. Osiem grzechów głównych Rzeczypospolitej. Jako jeden z autorów tego raportu zwrócił uwagę na to, o czym będę mówił na Międzynarodowej Konferencji Naukowej w Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej (Conference PLACE IN SPACE - - SUBJECT OF REFLECTION AND AREA OF EDUCATIONAL ACTIVITIES w dn. 19.11.2020), a mianowicie o archaicznym systemie edukacyjnym w Polsce.  

Ekonomista przywołał trafną tezę o niszczeniu przez kolejne rządy zasady solidarności międzypokoleniowej, w wyniku czego źle przygotowane do życia w społeczeństwie obecne młode pokolenie, które podejmie pracę w gospodarce opartej na mechatronicznych narzędziach, cyfryzacji, sztucznej inteligencji itp., znajdzie się w pułapce cyfrowego analfabetyzmu. Nie  będzie miał już kto pracować na najstarsze pokolenie, by nie tylko utrzymać je przy życiu w godnych warunkach, ale zapewnić mu także profesjonalną opiekę i wsparcie, także kulturowe.

Polecam zatem przeczytanie tego Raportu, mimo zawartej w tytule cyfry, bowiem autorami poszczególnych rozdziałów są znawcy podejmowanej problematyki. Niestety, nie zaproszono do współpracy żadnego pedagoga, co świadczy o tym, że nadal część środowiska ekonomiczno-politologicznego nie ma wiedzy na temat stanu badań w naszej dyscyplinie naukowej. 

To spowodowało, że edukacja w tym Raporcie jest jedynie doklejona tak, jak czynią to  rządzący w naszym kraju od prawie trzydziestu lat.  W końcu wszyscy chodzili do szkoły, a zatem mogą wypowiadać się z pozycji neoliberalnych ekonomistów o tym, jak edukacja powinna była wyglądać, jak ma służyć gospodarce, wzrostowi PKB i zabezpieczeniu kasy w ZUS, a nie temu, albo przede wszystkim temu, by optymalizować integralny rozwój dzieci i młodzieży jako przyszłych (przecież także rodziców) obywateli nowej generacji Polaków.  

To nie jest jednak tak, że jesteśmy całkowicie nieobecni w globalnych diagnozach. Brałem udział w trzech zespołach eksperckich w PAN jako przewodniczący Zespołu Integracyjno-Eksperckiego Pedagogiki i Kształcenia PAN przy Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych; jako członek Komitetu Rozwoju Edukacji Narodowej pod kierunkiem profesora Zbigniewa Kwiecińskiego w tym Wydziale, a ostatnio jako członek Zespołu Ekspertów "Poland in the European Union: Achievements, Problems & Prospects", którym kierował prof. Jerzy Wilkin, także przy jakże wówczas aktywnym środowisku naukowym tej korporacji.  


Minęło jednak trochę miesięcy, a w kraju wiele się zmieniło. Co się dzieje z młodszą generacją? Czy straciła już słuch pedagogiczny i zatraciła swoją misję publiczną, że nie reaguje na zachodzące zmiany, które mają częściowo pozytywne walory, ale też znacząco destrukcyjny  charakter?  

Czy pedagogika ma obudzić się za kilka lat jak już będzie za późno na cokolwiek, z przysłowiową "ręką w nocniku"? Czy może młodzi dostrzegą wreszcie, że nasza dyscyplina powoli jest wypierana przez socjologię i psychologię? Czy nie jesteśmy zobowiązani wobec młodych pokoleń, by wraz z nimi podnosić kwestie kluczowe dla dobra całej edukacji, a nie tylko własnego poletka badawczego czy praktycznego?     

Wiem, że prof. Stefan M. Kwiatkowski planuje wydanie w przyszłym roku publikacji dotyczącej połączenia diagnozy wybranego obszaru rzeczywistości edukacyjnej wymagającego zmiany - szybkiej interwencji. Ma ona zawierać też propozycje działań praktycznych, a zarazem realnych, przekształceń. Z realnością może być trudno, ale trochę utopii i dystopii nam się przyda. Ważne, by diagnoza była realistyczna, wiarygodna naukowo. 

W przypadku autorów Raportu "Państwo i My" jego autorzy nie są uwikłani w partyjną politykę i nie zabiegają o polityczny wybór, a swym opracowaniem nie wspierają żadnego konkretnego ugrupowania ani koncepcji programowej. Podobną konstelację powinien tworzyć zespół autorów pedagogicznej diagnozy. 

Podaję za redaktorami w/w Raportu osiem głównych grzechów:

1. Brak wyobraźni strategicznej i suwerennej myśli rozwojowe 

Dominuje reaktywny sposób rządzenia, czego wyrazem stała się doktryna „ciepłej wody w kranie". Działania doraźne często pogarszają sytuację, zamiast ją poprawiać.

2. Niezdolność posługiwania się różnymi trybami rządzenia

Władza jest zasobem i narzędziem polityki, ale polityka nie sprowadza się do władzy; 

3.. Rozmyty ład konstytucyjny

Konstytucyjny porządek jest wypierany przez chaotyczny etatyzm 

4. Formalistyczny legalizm

Prawo rozumiane jako automat proceduralny wyklucza odpowiedzialność i blokuje rozliczalność. Magiczne myślenie – przepis zmienia świat. 

5. Destrukcja sfery publicznej

Słabe są obywatelskie i demokratyczne mechanizmy korekty złego rządzenia. Nadrzędność interesu jednostkowego i korporacyjnego nad wspólnotowym.

6. Unikanie rządzenia i ucieczka od odpowiedzialności

Mamy niską jakość rządzenia i ułomne mechanizmy egzekwowania odpowiedzialności rządzących. Manipulowanie opinią publiczną stało się najważniejszym instrumentem sprawowania władzy politycznej. Cyniczny rozum polityczny – obiecajmy ludziom wszystko, czego chcą. Polityka została zrównana z rynkiem politycznomedialnym.

7. Obywatelska pasywność i roszczeniowość

Wielu obywatelom nasze państwo jawi się głównie jako źródło opresji.  

8. Systemowa niezdolność do kojarzenia bezpieczeństwa i rozwoju. 

Bezpieczeństwo i rozwój podążają u nas dwiema odrębnymi ścieżkami.