04 kwietnia 2019

Ewaluacja i rywalizacja w ramach dyscyplin naukowych powinna być także jednorodna w NCN



W związku z wdrażaną w życie Konstytucją dla Nauki, w świetle której jednostką analizy będzie poszczególny naukowiec, który przypisany jest do dyscypliny naukowej, dziedziny i obszaru, a tym samym na tej podstawie każda z opublikowanych przez niego publikacji będzie klasyfikowana adekwatnie do ustalonych przez MNiSW kryteriów (wykaz punktowanych wydawnictw i wykaz czasopism naukowych), Komitet Nauk Pedagogicznych PAN złożył do ministra nauki i szkolnictwa wyższego wniosek o zmianę zasad ubiegania się uczonych o środki w Narodowym Centrum Nauki.

Skoro ewaluacji podlegają dyscypliny naukowe, to w ten sam sposób powinny być traktowane wnioski o granty w Narodowym Centrum Nauki, to znaczy że konkursy powinny odbywać się nie w ramach grup dyscyplin, ale tylko i wyłącznie w ramach poszczególnych dyscyplin. Nie powinno być tak, że kategoria naukowa będzie przyznawana w ramach jednorodnych dyscyplin naukowych, ale o środki na badania naukowe uczeni mają ubiegać się w ramach grup dyscyplin naukowych.

Reforma powinna być spójna we wszystkich zakresach.

Komitet Nauk Pedagogicznych PAN apeluje zatem o rzetelne i adekwatne do zasad ewaluacji w nauce procedowanie konkursowe w NCN. Mamy nadzieję, że system ewaluacji i związane z jego wynikami finansowanie nauki będzie odbywać się w warunkach izomorficznych, w sposób niesprzeczny z prawem każdej dyscypliny do weryfikowania projektów zgodnie z obowiązującą w nich metodologią badań naukowych.

03 kwietnia 2019

Nauczycielski ruch obywatelskich debat o edukacji, czyli NoE w akcji


Nie po raz pierwszy w dziejach naszej oświaty wyłania się w wyniku narastającego kryzysu i konfliktów społecznych ruch obywatelskiego namysłu nad tym, ku czemu zmierza polska edukacja, jakie będą losy jej uczniów, nauczycieli, ale i rodziców powierzających im swoje pociechy?

Idea i sposób jej realizacji są niezmiernie interesujące, bowiem unika się tu walki o parcjalne rozwiązania w edukacji, załatwienie jakiejś jednej sprawy, ale konstruuje przestrzeń medialną, sieciową do bezpośrednich spotkań i debat bez udziału tych, którzy ustawicznie nami manipulują, a więc bez udziału władz oświatowych. Tym wystarczą pozorowane konsultacje, organokracja pospolita włączająca w to naiwną lub równie cyniczną młodzież, która załatwia przy tej okazji swoje nadzieje na awans w misiewiczowskim stylu.

OBYWATELE wreszcie chcą RATOWAĆ POLSKĄ EDUKACJĘ, poczynając od poważnych, a otwartych debat na jej temat, gdyż bez dobrej diagnozy, samoświadomości toksyczności istniejącej pod ponad 25 lat socjotechnicznej polityki władz resortu edukacji nie można zrozumieć barier, przeszkód, pułapek i mitów czyniących dzieci i młodzież zakładnikami patologii.

Odsłona rzeczywistych motywów zdumiewającego zaangażowania się Anny Zalewskiej w deformę szkolną, wbrew racjom stanu polskiego szkolnictwa i jego dotychczasowych osiągnięć, potwierdzają to, co miało miejsce także w działaniach poprzednich ministrzyc edukacji. Była minister Krystyna Szumilas raczyła wyrazić zdziwienie wobec silnych protestów i oporowej determinacji nauczycieli w kraju, chociaż sama przyczyniła się do podobnych, tyle tylko, że lekceważyła rodziców.

Dziennikarz stacji RMF - Patryk Michalski stwierdził, że "Wybór Anny Zalewskiej na "jedynkę" PiS-u w okręgu obejmującym Dolny Śląsk i Opolszczyznę to element porozumienia z Jarosławem Kaczyńskim - (...) ta w zamian zgodziła się zostać minister edukacji i twarzą reformy edukacji.

Niezależnie zatem od losów politycznych p. minister, obywatel zaczynają wreszcie rozmawiać ze sobą o edukacji. Oto ich przesłanie:

Narada Obywatelska o Edukacji to lokalne, międzyśrodowiskowe spotkania odbywające się w możliwie podobnym czasie i w możliwie wielu miejscach w Polsce dotyczące:

* aktualnej sytuacji w oświacie

* wspólnego namysłu nad kondycją szkoły i potrzebnymi kierunkami zmian (proponujemy 5 kluczowych pytań)

* wstępnej listy kluczowych postulatów wykraczających poza kwestie płacowe.

Narada Obywatelska to bezpośrednia - prowadzona twarzą w twarz - rozmowa:

* odbywająca w przestrzeni publicznej, ale możliwie blisko miejsca zamieszkania uczestników;

* dotycząca spraw publicznych;

* ustrukturyzowana;

* prowadzona pomimo różnic opinii i w poszukiwaniu tego co łączy;

* toczona z szacunkiem dla siebie nawzajem;

* umożliwiająca udział każdemu i każdej, dla kogo temat jest ważny i bez względu na jego/jej formalną pozycję;

* odbywająca się w podobnym czasie w wielu miejscach w Polsce.

Zasady Narad Obywatelskich to skromność i prostota środków, oddolny charakter, ponadpartyjność, wolontarystyczne zaangażowanie, transparentność procesu, czytelność reguł, przewidywalność, jednorodność formatu, decentralizacja, troska o rzetelność, konkluzywność, skuteczność.

O czym będziemy rozmawiać? W trakcie narady będziemy rozmawiać o 5 zagadnieniach/pytaniach:

1. Czego uczy szkoła? Do czego przygotowuje?

Uczniowie mają różne cele – niektórzy studiowanie, inni przygotowanie do praktycznego zawodu. Dla jednych szkoła ma dostarczać przede wszystkim wiedzy inni chcieliby, żeby także wychowywała - kształtowała charakter. Jedni uznają, że szkoła ma przygotowywać do spełniania oczekiwań “innych” - rynku pracy, społeczeństwa, państwa, inni - że powinna przede wszystkim pobudzać marzenia i talenty samych uczniów i wspierać ich rozwój - ale szkoła musi służyć wszystkim. Zastanówmy się, jak łączyć dobre przygotowanie do obowiązkowych egzaminów z rozwijaniem osobistych zainteresowań. Jak umożliwić wszystkim odnoszenie sukcesów i odkrycie swoich mocnych stron, czy organizować uczniowską samopomoc, a może zajęcia pozalekcyjne?

2. Jak uczymy i wychowujemy? Jak motywujemy do nauki? Jakich doświadczeń dostarczamy?

Chociaż pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami są rodzice, szkoła też odgrywa rolę w procesie wychowania, opisaną w dokumencie zwanym „programem profilaktyczno-wychowawczym”. Rodzice powinni uczestniczyć w opracowaniu tego programu dla swoich dzieci i określić, jakie punkty są ważne. Ale samo szkolne życie powinno stwarzać okazję do „wychowania w praktyce” – warto zebrać praktyczne pomysły, jak to zrobić, by te okazje były autentyczne i by uczniowie chcieli się w nie angażować.

3. Jaka jest rola szkoły w społeczności lokalnej?

Szkoła może być ośrodkiem życia lokalnego, miejscem, w którym chętnie przebywa się poza godzinami lekcji – w którym spotykają się wszyscy mieszkańcy. Może być otwarta do późnego wieczora. Co może się tutaj dziać, kto może być organizatorem popołudniowego życia szkoły i w jaki sposób może taka sytuacja zmienić na lepsze szkolną edukację?

4. Jaki jest kształt wewnętrznych relacji w szkole: w trójkącie nauczyciele – uczniowie – rodzice?

Dobre relacje to podstawa skutecznej współpracy. Czy warto wypracować jakieś „reguły gry”, które by pomogły te relacje nawiązać i utrzymać? Jaka rola w tworzeniu szkoły powinna przypaść samym uczniom? Co do powiedzenia powinni mieć rodzice? Jak budować dobre relacje wewnątrz każdej z grup i pomiędzy nimi? Wszyscy pewnie zgodzą się, że powinny być oparte na szacunku i wzajemnym słuchaniu, ale jak zrobić to w praktyce? Przez regulaminy czy przez szkolenia? A może przez wspólne działania?

5. Jaka jest pozycja nauczycieli? Jakie oczekiwania w stosunku do nich?

Tradycyjnie nauczyciel ma „realizować program, oceniać sprawiedliwie, informować radę i rodziców, wspierać ucznia w rozwoju psychofizycznym”. Jakie punkty znalazłyby się w zakresie obowiązków formułowanych przy udziale uczniów i rodziców? Warto też się zastanowić, w jakich warunkach poszczególne wymagania są realne.


Gorąco popieram tę inicjatywę, gdyż jest klasycznym i wiarygodnym przejawem rozwijania się społeczeństwa obywatelskiego, zwiększania poziomu partycypacji każdego z nas w tym, co jest finansowane z naszych podatków. To obywatele utrzymują minister edukacji, która powinna służyć społeczeństwu, w tym szczególnie objętym obowiązkiem szkolnym uczniom i odpowiedzialnym za ich rozwój - nauczycielom.

Czas przywrócić w edukacji NORMALNOŚĆ, bo patologii mamy już dość na co dzień.


WSKAZÓWKI DLA ORGANIZATORÓW I MODERATORÓW LOKALNYCH NARAD OBYWATELSKICH O EDUKACJI (NOOE)

02 kwietnia 2019

Etyka wydawców a jej brak u niektórych recenzentów


Cieszy fakt, że oficyny uniwersyteckie publikują na swoim portalu ZASADY ETYKI PUBLIKACYJNEJ.

Tak np. Wydawnictwo UŁ informuje, że stosuje najwyższe standardy publikacyjne i kieruje się w swojej misji przestrzeganiem zasad etyki. W przypadku stwierdzenia nierzetelności naukowej dokumentuje wszelkie jej przejawy oraz informuje odpowiednie podmioty.

To, na co mogą wydawcy mieć wpływ, to zobowiązanie do zagwarantowania pełnej oryginalności dzieła, a także do unikania takich zjawisk, jak:

* plagiat, czyli przywłaszczenie cudzego utworu w całości bądź w części,

* autoplagiat (zduplikowanie publikacji), czyli opublikowanie własnego utworu w całości lub w części w więcej niż jednym wydawnictwie.

Dzięki temu można uniknąć takich nieprawidłowości, jak autorstwo widmo (ang. ghost authorship), czyli pominięcie w wykazie autorów osób, które przyczyniły do powstania prac oraz autorstwo gościnne lub grzecznościowe (ang. guest authorship), czyli przypisanie autorstwa osobom, które nie mają wkładu w przedłożone opracowanie.

Do innych zjawisk, które (…) są w sprzeczności z zasadami etyki publikacyjnej, należy sfabrykowanie danych, czyli oparcie pracy naukowej na nieprawdziwych wynikach badań.

Problem jednak jest po stronie nie tylko autorów rozpraw, ale przede wszystkim recenzentów wydawniczych. Redakcja musi polegać na rzetelności i uczciwości recenzenta, którego najczęściej wskazują sami autorzy. Poziom etycznej deregulacji jest tu jednak tak wysoki, że dopiero na etapie naukowej oceny publikacji tak przełożeni nauczyciela akademickiego, jak i czytelnicy jego/jej rozpraw dowiadują się, że zostali oszukani, wprowadzeni w błąd. Recenzje koleżanki czy kolegi autora książki są w wielu przypadkach nierzetelne, sprzeczne z naukowymi standardami. Ktoś sobie "załatwił" pozytywną recenzję, a "załatwiacz" chętnie przyjął z tego tytułu honorarium sądząc zapewne, że zrobił swoje, a reszta go/ją nie interesuje.

Nie po raz pierwszy spotykam się w komisji habilitacyjnej czy z wnioskiem profesorskim, w którym przedłożono do oceny monografie o żenująco niskim poziomie merytorycznym, w tym metodologicznym. Ryba psuje się zatem od głowy, od tego, który dopuszcza na rynek wydawnictw naukowych rozprawę, która nie spełnia nawet minimalnych standardów. Kiedy Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów prowadzi kontrolę poprawności i jakości przewodów doktorskich i/lub habilitacyjnych, to okazuje się, że i członkowie szacownych rad wydziałów bezkrytycznie akceptowali rozprawy z fundamentalnymi błędami merytorycznymi i metodologicznymi, nadając ich autorom stopień naukowy doktora.

W kilka czy kilkanaście lat później tak niedouczony doktor przedkłada do wniosku habilitacyjnego rozprawy reprodukujące te same błędy i braki. Skoro udało się raz, to dlaczego nie miałoby się powieść i po raz drugi? Kiedy jednak komisja habilitacyjna, a potem właściwa rada wydziału powstrzymuje takiego nieuka na drabinie akademickiej, cóż mu pozostaje - albo przyjęcie do wiadomości ze zrozumieniem i poprawienie własnego warsztatu naukowego, albo założenie własnej strony z utyskiwaniem na całe zło tego świata. Wówczas obowiązuje teoria spiskowa i poczucie niezasłużonej krzywdy, skoro ma się nieadekwatną samoocenę.

Gorzej, kiedy ci profesorowie, którzy wiedzą o tej patologii, nadal utrzymują dewiantów w stanie dobrego samopoczucia. Tym samym niszczą gałąź drzewa mądrości, na której jeszcze siedzą. Wkrótce bowiem z niej spadną razem z tymi, którym załatwili pozytywne recenzje.

Na szczęście nauka broni się przed patologią wysoką jakością większości swoich kadr i ich publikacji.