22 marca 2019

"Władza i opozycja"


Postanowiłem przypomnieć niezwykle ciekawą postać i myśl w polskiej nauce na emigracji - pana Jana Drewnowskiego (ur. 30 stycznia 1908 w Wilnie, zm. 16 grudnia 2000 w Londynie) – polskiego ekonomisty, profesora, doktora honoris causa Szkoły Głównej Handlowej, członka Towarzystwa Naukowego Warszawskiego.

Kiedy w PRL reżim z udziałem także dzisiaj wciąż prominentnych polityków w strukturach partii władzy oraz opozycji prowadził niszczącą politykę wobec własnego narodu, prof. Jan Drewnowski opublikował w Londynie w 1979 r. małą książeczkę pt. "Władza i opozycja. Próba interpretacji historii politycznej Polski Ludowej", którą dedykował studentom Uniwersytetu Latającego. Pierwszy szkic tej publikacji został ogłoszony w Zeszytach Historycznych Instytutu Literackiego w Paryżu w listopadzie 1978 r. Londyńskie wydanie zostało nieznacznie poprawione i uzupełnione.

Autor już we wstępie wyjaśnia potrzebę publikowania tego typu analiz:

"Napisałem ten szkic, bo uważałem, że takie opracowanie jest potrzebne. Pisząc je, miałem na myśli przede wszystkim czytelników w Kraju, którzy od lat poddawani są propagandzie fałszującej i przeszłość i teraźniejszość. (...) W swojej interpretacji starałem się zająć stanowisko zwykłego człowieka w Polsce, który zdawał sobie sprawę, co się wokół niego dzieje. Chciałbym, żeby każdy, kto to przeczyta, mógł powiedzieć: "Zawsze tak myślałem, że tak właśnie było, ale pierwszy raz widzę to napisane czarno na białym". (s. 7)

Słusznie wskazuje na skłonność także wśród historyków do unikania interpretacji trudnych, kontrowersyjnych bądź zagrażających ich interesom faktów o wydarzeniach w kraju, która bardziej służy ich zaciemnianiu lub ich fałszowaniu. "Błędna interpretacja, bezkrytyczne powtarzanie przez dłuższy czas, do faktów przylega i z czasem może się stać "niekwestionowaną" oceną poszczególnych zdarzeń, a następnie i całych okresów historycznych. (...) Każda interpretacja faktów historycznych jest dyskusyjna. Ale żeby ta dyskusja była możliwa, trzeba sformułować jakąś interpretację i zerwać z niedopowiedzeniami. Tylko wtedy będziemy mogli wyciągnąć wnioski dla naszej polityki na przyszłość" (s. 9)

Autor opisuje, jak w I okresie lipiec 1945-luty 1948 reżym przygotowywał sobie grunt do sowietyzacji polskiego społeczeństwa pozorując wielopartyjność i rzekomo demokratyczne wybory. Motywy wstępowania do PPR były w większości przypadków oportunistyczne. "Ludziom chodziło o uchronienie się od szykan, o utrzymanie pracy, o przywileje takie jak przydział mieszkania, prawo osiedlania się i możność zapewnienia sobie jakiego takiego poziomu życia dla siebie i rodziny.Było to ugięcie się wyczerpanych moralnie i fizycznie ludzi przed warunkami,w jakich się znaleźli i dążenie do jakiejś normalizacji życia po okropnościach, jakie przeszli" (s. 18).

Zmiana ustroju skutkowała współpracą z reżimem, zapewnieniem sobie przez partię władzy bezpośredniego wpływu na społeczeństwo przez "obsadzanie pewnej liczby kluczowych stanowisk swoimi ludźmi", kontrolowanie partii opozycyjnych. Jak radzono sobie z opozycją? Stosowano represje policyjne, zbiorowy i indywidualny terror, całkowicie podporządkowano pozostałe partie polityczne. Doprowadzono do terroru w okresie stalinizmu (marzec 1948-czerwiec 1956).

Sowietyzm jako formacja społeczno-ekonomiczna był narzuconym Polsce "(...) ustrojem totalitarnym, w którym dyktatorską władzę sprawuje we własnym interesie klasa partyjnych aparatczyków. Partia komunistyczna jest głównym organem sprawowania tej władzy".(s.25) Jej działania prowadziły do:

1. Niszczenia tradycji narodowej przez fałszowanie historii i niszczenie instytucji oraz ich form organizacyjnych. Doszło m.in. do podporządkowania nauki ideologii marksistowsko-leninowskiej oraz przeorganizowania na sposób sowiecki szkolnictwa wyższego (likwidacja uczelnianej autonomii, masowe wprowadzenie "zastępców profesorów" i asystentów z awansu politycznego, a pozbawiając kierownictw katedr dotychczasowych profesorów", całkowita likwidacja socjologii i sowietyzacja w wulgarnej sowieckiej formie - psychologii, politologii, historii, filozofii czy pedagogiki.

2. Niszczenie ludzi, wytypowane środowiska, autorytety, wytypowane przez władze osoby, by je złamać i zmusić do uległości wobec reżymu. Stosowanie terroru fizycznego, ekonomicznego i moralnych represji przeciwko ludziom opozycji, np. usuwanie z pracy, przenoszenie na niższe stanowiska, zakaz publikacji dla naukowców, pozbawianie prawa wyjazdy za granicę.

Jan Drewnowski wyróżnił 4 kategorie polskiego społeczeństwa ze względu na jego postawy wobec władzy:

1. APARATCZYCY sowietyzmu, czyli funkcjonariusze partii, także na etatach aparatu PZPR, sprawujący władzę także w administracji, wymiarze sprawiedliwości, bezpieczeństwa, w gospodarce, uczelniach, związkach twórczych i w prasie. "Mieli w swym ręku śmierć i życie, więzienie i wolność, awans i degradację, przywileje i szykany wobec zwykłych ludzi. Oni decydowali, kto ma mówić a kto milczeć, a także o tym, co ma mówić. (s. 35)

2. AKTYWIŚCI - to partyjni i bezpartyjni afirmatorzy reżymu, którzy "(...) mówili, pisali i robili wszystko, czego władza po nich oczekiwała, a nawet więcej. Pełnili gorliwie funkcje, na które zostali wyznaczeni i nie odchylali się nigdy od linii polityki partii. Korzystali z wielu przywilejów i dochodzili do wysokich stanowisk". (s. 36)

3. POZYTYWNI, członkowie masy partyjnej, ale i bezpartyjni, którzy bez zastrzeżeń, bierną uległością, często ze strachu podporządkowywali się reżymowi. "Spełniali bez najmniejszego oporu wszystkie życzenia "aparatczyków" i dawali się używać jako narzędzie partii otrzymując za to nędzne nagrody i żałosne przywileje. "(s. 37)

4. ZWYKLI LUDZIE , ale swoistego rodzaju "MILCZĄCA OPOZYCJA" - a więc pozostali mieszkańcy kraju, zdezorientowani, zastraszani konformiści, którzy "(...) wewnętrznie nie uznali nigdy reżymu i nigdy mu się w pełni nie podporządkowali. Ustępowali pod naciskiem, ale tylko wtedy i tylko o tyle, o ile władza do tego wyraźnie zmuszała. Mieli zawsze poczucie, że uległość ta jest dla nich upokarzająca." (tamże)

Taki podział społeczeństwa trwał i trwa po dzień dzisiejszy, chociaż na szczęście nie ma już reżymowej władzy, bo ta jest wyłaniana w wolnych, demokratycznych wyborach. Z tej publikacji dowiemy się o tym, jak przebiegają w łonie partii politycznych walki frakcyjne i dlaczego tylko do momentu zdobycia władzy ich interesy są częściowo zbieżne z interesami społeczeństwa. "Po objęciu władzy, nowa ekipa przyznaje parę łatwych do cofnięcia koncesji, organizując sobie wdzięczność narodu i do "wzmożenia wysiłku". Spokój następuje, po czym nowa władza stopniowo wycofuje się z koncesji i wszystko wraca do poprzedniego stanu" (s. 45).

Dlaczego nie może dojść w Polsce do rzeczywistej reformy szkolnictwa? Z bardzo prostego powodu, jakim jest reprodukcja syndromu homo sovieticus przez kolejne formacje rządzące od 1993 r. Skutki kolejnych reform oświatowych, także tych ustrojowych, zawsze były ograniczone, gdyż - sięgając do trafnych analiz Jana Drewnowskiego - (...) prawdziwej poprawy sytuacji nie można osiągnąć bez podważenia podstaw ustroju. Władze centralistyczne stwarzają bowiem (...) jedynie pozory rozwiązywania problemów, których w ramach ustroju rozwiązać nie można". (s. 50)

Centralistyczne i upartyjnione zarządzanie szkolnictwem zawsze będzie kreować przeświadczenie, że nie tylko partia władzy może coś poprawić w edukacji. W istocie zaś "(...) Partia nie ma zamiaru z nikim dzielić się władzą. Wszystkie ustępstwa, które czyni, są albo pozorne albo nieistotne a zawsze łatwe do cofnięcia." (s. 79)

Opozycja w edukacji powinna zatem skoncentrować się na tym, aby znieść partyjny nadzór nad szkolnictwem i sprawić, że będzie ono pod kontrolą społeczną, obywatelską, także samorządową, lokalną. Żadna partia polityczna nie uszanuje trudu i misji nauczycielskiej pracy, bo zawsze będzie chciała w takim ustroju manipulować tym środowiskiem dla własnych interesów, a często i w walce z opozycją polityczną.




21 marca 2019

Propagandą nie unowocześnimy kształcenia zawodowego w Polsce


W latach 70. XX w. była propaganda "Gierkowska". Teraz mamy propagandę "Zalewską". Obie cechuje wprowadzanie w dobre samopoczucie osób sprawujących władzę, byle tylko społeczeństwo nie dowiedziało się prawdy o wycinku rzeczywistości edukacyjnej. Mamy żyć mitami, dobrymi intencjami, obietnicami bez pokrycia, rozbudzanymi nadziejami, bo przecież słowa polityka nic nie kosztują, poza tymi, które publikuje w mediach ze środków budżetowych w ramach artykułów reklamowych (propagandowych) czy listów do rodziców i/lub nauczycieli.

Partia władzy nie ma zamiaru płacić za reformę szkolnictwa zawodowego ponad to, co uzyska z funduszy unijnych. Do tych i tak musi trochę dołożyć, a najlepiej jak przyczynią się do tego samorządy i ... pracodawcy. Władze resortu edukacji sprawiają wrażenie robiących łaskę, że w ogóle chcą coś zmienić w szkolnictwie zawodowym. To, co im się powidło, to zmiana nazwy tych szkół, chociaż wszyscy wiemy, że od "mieszania łyżeczką herbata nie jest słodsza".

Szkoły branżowe upadają, bo są w nędzy kadrowej. Żaden specjalista, z wyłączeniem pasjonatów, osób z dochodami pozaoświatowymi czy nauczycieli zawodu w wieku przedemerytalnym, nie zatrudni się w szkolnictwie branżowym za płace, które mogą go co najwyżej rozśmieszyć. Oto, co mówi dyrektor Zespołu Szkół Ponadpodstawowych Nr 3 Janusz Bęben, który już potrzebuje do pracy w kształceniu branżowym ośmiu inżynierów:

- Osobiście chodziłem na politechnikę, żeby zwerbować absolwentów do pracy. Nikt za takie pieniądze nie chciał przyjść. Nie przekonywało ich to, że po 15 latach pensja wzrośnie do prawie 3400 zł.

Równie wyraziście wypowiada się na temat pseudoreformy szkolnictwa branżowego pan Maciej Cierzniewski, kierownik szkolenia praktycznego w ZS nr 12 przy ul. Stawowej w Bydgoszczy:

Średnia wieku zawodowców, czyli nauczycieli przedmiotów zawodowych, w mojej szkole to 50 lat. A znam technika w Bydgoszczy, w których nauka zawodu jest możliwa tylko dzięki zaangażowaniu emerytów. Pozyskanie z otwartego rynku specjalistów gotowych uczyć młodych graniczy z cudem. Proszę pójść i zaproponować inżynierowi elektrykowi czy specjaliście z zakresu chłodnictwa i klimatyzacji pracę za 1835 zł. (...) Z reguły pytają: czy to tygodniówka? (śmiech)

W kraju odbywają się konferencje z udziałem nomenklatury kuratoryjno-resortowej, na które zaprasza się pracodawców, ale tylko po to, by żebrać jak Janusz Korczak o miskę ryżu. Minister edukacji chwali w Wałbrzychu reformę i rozwój szkół branżowych, której de facto wciąż nie ma. Co jest? Zmiana przepisów.

Jak stwierdza Anna Zalewska: "uwolniliśmy pensję nauczyciela zawodu". Jak przedsiębiorcy chcą mieć fachowców, to niech dołożą się do płac nauczycieli zawodu. Ponownie mamy lukrowane zapewnienia minister A. Zalewskiej: "(...) nowelizacja przepisów o szkolnictwie branżowym przyniesie długofalowe korzyści.

Jeśli ktoś nie wierzy, że politycy manipulują danymi statystycznymi, to niech zapozna się z opinią socjologa i doradcy prezydenta Andrzeja Dudy, pana dra hab. Andrzeja Zybertowicza: "Sondaże bywają nadużywane i często robione są z punktu widzenia warsztatowego zbyt pośpiesznie, a ich wyniki nie są rzetelnie komunikowane społeczeństwu. Z badań wyciąga się często jedynie te wskaźniki, które odpowiadają zleceniodawcy, a gdy uczciwe sondaże uchwytują dla kogoś niekorzystny efekt, wtedy się je przemilcza."

Ot, cała prawda w pigułce.

20 marca 2019

Takie młodzieży chowanie, jak wykształceni i wynagradzani są nauczyciele


Obrady Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN wzbogaciło wystąpienie dr. Stefana Tomasza Kwiatkowskiego z Wydziału Pedagogicznego Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, którego zaprosiłem z prezentacją wyników jego badań empirycznych wśród studentów pedagogiki wczesnej edukacji, kształcenia początkowego czy edukacji wczesnoszkolnej (różne są nazwy tego samego kierunku studiów) w 13 uniwersytetach w naszym kraju.

Młody naukowiec zbadał tylko i wyłącznie tych stentów studentów II roku studiów II stopnia, którzy wraz z ukończeniem studiów pedagogicznych I stopnia uzyskali uprawnienia do pracy na stanowisku nauczyciela wczesnej edukacji (nauczyciela wychowania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej). Diagnoza dotyczyła poziomu predyspozycji kluczowych z punktu widzenia zawodowej skuteczności nauczycieli wczesnej edukacji – zarówno tych, które mogą podlegać dalszemu kształtowaniu i rozwijaniu w toku studiów (inteligencja emocjonalna, kompetencje społeczne, gotowość do przeciwstawiania się, radzenie sobie ze stresem, poczucie własnej skuteczności oraz poczucie koherencji), jak i tych, których natężenie jest wrodzone lub jest już na tym etapie względnie stabilne (ustalone – nie podlegające zmianom lub podlegające im w niewielkim stopniu – osobowość oraz poczucie umiejscowienia kontroli).

Nie będę tu relacjonował założeń teoretycznych i metodologicznych badań, gdyż każdy będzie mógł się z nimi zapoznać w jego monografii pt. "Uwarunkowania skuteczności zawodowej kandydatów na nauczycieli wczesnej edukacji Studium teoretyczno-empiryczne" (Warszawa: 2019). Przywołam tylko niektóre wyniki świadczące o tym, jak duża odpowiedzialność spoczywa na akademickiej kadrze kształcącej i władzy oświatowej, by do placówek oświatowo-wychowawczych (do żłobków, przedszkoli i szkół podstawowych) nie trafiały osoby o następujących dyspozycjach osobowościowych, które zostały zbadane przez S.T. Kwiatkowskiego baterią wystandaryzowanych testów psychologicznych i pedagogicznych:

1. bardzo wysoki i wysoki poziom neurotyczności (27,6%)

- lęk – 41% do 26,7%,

- agresywna wrogość – 24,2% do 34,4%,

- depresyjność – 29,5% do 32,3%,

- nadmierny samokrytycyzm - 30,8% do 29,2%,

- impulsywność – 23,2% do 31,6%,

- nadwrażliwość – 22,8% do 30,1%.

2. Ekstrawertyczność – 39,2% (!) (wyniki niskie lub bardzo niskie):

- serdeczność – 29,3% od 40,7%,

- towarzyskość – 29,2% do 33,2%,

- asertywność – 25% do 35,2%,

- aktywność – 37,1% do 26,4%,

- poszukiwanie doznań – 44,9% do 15,8%,

- emocje pozytywne – 33,4% do 39,4%.

3. Otwartość na doświadczenia – 41% (!) (wyniki niskie lub bardzo niskie)

- wyobraźnia – 26,8% do 28,7%,

- estetyka – 35% do 24,7%,

- uczucia – 30,4% do 21,6%,

- działania – 42,8% do 23,3%,

- idee – 36,7% do 27,1%,

- wartości – 23,2% do 44,2%.

4. Ugodowość – 21,5% (wyniki niskie lub bardzo niskie)

- zaufanie – 22%,

- prostolinijność – 15,8%,

- altruizm – 14,8%,

- ustępliwość – 11,7%,

- skromność – 28,1%,

- skłonność do rozczulania się – 25,8%.

5. Sumienność – 15,9% (wyniki niskie lub bardzo niskie),

- kompetencja – 18,5%,

- skłonność do porządku – 23%,

- obowiązkowość – 12,3%.

- dążenie do osiągnięć – 25,4%,

- samodyscyplina – 23,5%,

- rozwaga – 11%.



Pan dr S.T. Kwiatkowski badał także poziom inteligencji emocjonalnej studentów (na podstawie modelu czterogałęziowego P. Saloveya i J.D. Mayera). W tym zakresie wyniki są niepokojąco niskie, gdyż poziom wysoki osiągnęło jedynie - 8,4% respondentów. Zdolność do akceptowania, wyrażania i wykorzystywania własnych emocji w działaniu ma w tym stopniu 5,3% osób, zdolność do empatii - 10,2% studiujących pedagogikę, zdolność do kontrolowania własnych emocji tylko - 24%, a zdolność do rozumienia i uświadamiania sobie własnych emocji zaledwie 11,4% osób.

Równie niepokojący jest poziom kompetencji społecznych przyszłych pedagogów wczesnej edukacji, skoro wynik wysoki dotyczył zaledwie 5,8% osób badanych. Co ciekawe, kompetencje warunkujące efektywność zachowań w sytuacjach ekspozycji społecznej przejawiało w stopniu wysokim 24,1% studentów, zaś kompetencje warunkujące efektywność zachowań w sytuacjach wymagających asertywności w wysokim stopniu - 23,4% osób.


Można sprowadzić wyniki tej rzetelnej diagnozy do ogólnego wniosku: najwyższy czas podwyższyć wymagania dla kandydatów na studia pedagogiczne zapewniając ich absolwentów na starcie wysokie płace, by trafiały do niego osoby dojrzałe i zrównoważone emocjonalnie, o najwyższym poziomie wykształcenia, a szanujące tę profesję i ceniące sobie pracę z dziećmi.


W czasie dyskusji profesor Irena Wojnar zwróciła uwagę na to, że (...) debata na temat kondycji nauczycieli nie jest niczym nowym, ale jakże koniecznym w każdym okresie czasu. Każda epoka kreuje własne zobowiązania pod adresem nauczycieli. Są tu trzy kwestie:

1. Pytanie: nauczyciel to zawód czy misja? Nie ulega wątpliwości, że kształcenie akademickie musi być wszechstronne i zawodowe.

2. W Komitecie Prognoz Polska 2000 PAN ponad 30 lat temu debatowano na temat modelu wykształconego Polaka. Wówczas też zastanawiano się nad tym, jaka rolę powinien odegrać w tym procesie nauczyciel, żeby człowiek rozumiał świat i kierował sobą.

3. Kim ma być nauczyciel? Dominuje jednostronny model przekaźnikowy nauczyciela, a tymczasem w tej profesji i misji zarazem są ważne interakcje między nauczycielem a uczniem, dialog z uczniem i ze światem. Nauczyciel kształci innych, ale i on sam musi także uczyć się dzięki nim, by doskonalić siebie.

Omawiany w czasie obrad KNP PAN projekt standardów kształcenia nauczycieli jest - zdaniem prof. Ireny Wojnar - zawieszony w próżni. Tymczasem potrzebne są edukacji zajęcia rozbudzające tak ucznia, jak i nauczyciela. Innowacyjność w edukacji szkolnej jest bowiem nie tyle wytwarzaniem nowych technologii, materiałów, ile właśnie wzbogacaniem wewnętrznym człowieka. Tak więc w projekcie standardów kształcenia nauczycieli brakuje troski o kulturę. Tu nie powinna przeważać ideologia rynkowa.


Kolejne obrady Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN odbędą się w czerwcu. Zamierzamy wówczas podjąć kwestie polityki oświatowej w naszym kraju. Sprawy nauczycielskiej profesji zapewne ponownie staną się przedmiotem naszych analiz.