27 grudnia 2017

Igraszki czasu surdopedagoga




Co mamy na myśli, kiedy mówimy o czasie? Profesor filozofii Radim Palouš w swojej książce z filozofii wychowania we współautorstwie z Zuzaną Svobodovą (Homo educandus, SPN Praha 2011, s. 66-68)) powiada, że czas ma dwa wymiary. Po pierwsze jest czymś, co posiadamy, co zostało nam dane, a więc mamy czas na odpoczynek, czas na posiłek, nadszedł najwyższy czas, żeby coś zrobić, zbliża się czas zagrożeń czy nadchodzi czas nadziei itp. Tak rozumiany czas jest czymś przedmiotowym, albo go mamy, albo nie, albo się zaczyna, albo właśnie kończy.

Kiedy mówimy, że „mamy czas”, „nie mamy czasu”, „coś jest stratą czasu”, „czas jest długi” to tak, jakby ten czas był rzeczywiście czymś, co można mieć lub nie mieć, co tracimy lub nabywamy, co przesuwamy tam i z powrotem (np. czas letni i zimowy), co łączymy ze sobą (fazy, okresy czasu), jakby czas był czymś krótkim lub długim, tak zobiektywizowanym, że można go zmierzyć. Jeśli tak pojmowany czas traktujemy w oderwaniu od jego przeżywania jako ontyczną aktualność, to mamy przed sobą czas określany przez nowożytną fizykę jako CHRONOS, jako trwanie samo w sobie, jako mechaniczny przebieg jakiegoś zjawiska.

Po drugie jednak fenomen czasu musi być rozumiany jako aktualna konieczność wpisana w naszą biografię, egzystencję, osobiste doświadczenia życiowe. Kiedy powiadam, że był taki czas (kiedyś, przedtem), czy, że jest na coś czas (tu i teraz) lub będzie czas na coś lub dla kogoś np. na odpoczynek, to mogę stwierdzić, że kiedyś i gdzieś odpocząłem, lub że właśnie odpoczywam albo zamierzam odpocząć. Czas w tym znaczeniu służy do czegoś wiążąc się w sposób nierozłączny ze zmiennością tego, czego jest istnieniem. To, co minione, jest zawarte w tym, co aktualne. To nieodwracalny ruch „naprzód”. Taki czas określamy greckim wyrazem KAIROS.


Niedawno otrzymałem nietypową dla naukowców książkę autorstwa prof. surdopedagogiki Bogdana Szczepankowskiego pt. IGRASZKI CZASU. Triolet. Fraszki. Limeryki" (Warszawa 2016). Wyjątkowość tej publikacji polega m.in. na tym, że profesor nie jest literaturoznawcą, językoznawcą, ale jako miłośnik języka ojczystego potrafi nim znakomicie się bawić odzwierciedlając w dowcipnie skonstruowanych wierszykach czas w obu kategoriach - chronos i kairos.

Jak pisze o sobie i własnej twórczości, która przecież w żadnej mierze nie przysporzyła punktów parametrycznych zatrudniającej go jednostce akademickiej, postanowił nie tylko kontynuować oryginalną i subtelną formę poetycką, której początki sięgają początków XIX w. w Polsce, ale i odnotować za jej pośrednictwem upływający czas oraz jego znaki, symptomy. Trzeba być wytrwanym obserwatorem rzeczywistości, by dostrzec w niej i zatrzymać w czasie zdarzenia, postawy ludzkie, doznania własne i reakcje obcych na różne sytuacje historyczne, społeczne, polityczne czy osobiste.


Pierwszy tomik trioletów wydał ów pedagog w 1999 r. pt. "Dziewczynie ze snów", a był to wybór kilkudziesięciu spośród ponad 700 wierszy. Po 17 latach opublikował wspomniane już "Igraszki czasu", w których powtórzył część wierszy z pierwszej edycji, jak i wydał zupełnie nowe czy dotychczas nieznane - najczęściej bliskim sobie - czytelnikom. O ile limeryki są bardziej rozpoznawalne dzięki naszej Noblistce - Wisławie Szymborskiej, o tyle triolety nieco mniej, a są bardziej wyrafinowaną formę poetycką.

Hasło "triolet" w polskiej wersji Wikipedii nie posiada rodzimego przykładu, tylko - o dziwo - czeski (Jaroslav Vrchlický, Přípitek), toteż mam nadzieję, że ktoś zauważy mój dzisiejszy wpis i dokona zamiany czy uzupełnienia tej formy poetyckiej jednym z trioletów Bogdana Szczepankowskiego. A warto!!!

Triolety naszego pedagoga są nie tylko poprawnym ośmiowersowym układem stroficznym o dwóch rymach: ABaAabAB [wiersz pierwszy (A) powtarza się dosłownie lub wariacyjnie w wierszu czwartym i siódmym , zaś wiersz drugi (B) powtarza się w ostatnim], ale oddają ponadczasowy, uniwersalny charakter ludzkich postaw, reprodukcji prawidłowości społeczno-politycznych, historycznych czy egzystencjalnych (psychofizycznych) w życiu człowieka i społeczeństw.

Zacytuję po dwa triolety z każdego tomiku. Niektóre wiersze mogą być czytane przez osoby, które ukończyły 18 rok życia czy/i nie obawiają się sankcji ze strony polityków, mainstreamu:

POLITYKA KADROWA (1985)

Ruchem konika szachowego
zmiany na stanowiskach
w gronie przyjaciół nic nowego
- ruchem konika szachowego.

Czy wyjdzie z tego coś dobrego
co szary człowiek zyska
ruchem konika szachowego
zmiany na stanowiskach...


(Dziewczynie ze snów, 1999, s. 44)

NIUANSE DEMOKRACJI (1988)

Niuansów naszej demokracji
jakoś nie chwytam - ani w ząb.
Czy to specjalność naszej nacji
- niuanse polskiej demokracji?

Bo albo klient nie ma racji,
albo ja jestem taki głąb.
Niuansów naszej demokracji
skoro nie chwytam ani w ząb...


(Igraszki czasu, 2016, s. 10).

Jako (surdo-)pedagog, nauczyciel akademicki, humanista, wspaniały uczony, którego w dn. 11 grudnia 2017 r. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN wyróżnił Medalem Za Zasługi Dla Rozwoju Polskiej Pedagogiki , nie omieszkał "triolecić" wychowawczo, etycznie i edukacyjnie:

KŁAMSTWO I PRAWDA (1987)

Dzięki kłamstwom zajść można wysoko
tylko trudno zawrócić bez smrodu,
gdy zamota się prawdę jak kokon
dzięki kłamstwu zajść można wysoko.

Jednak trzeba mieć pamięć i oko,
co nałgało się z tyłu, co z przodu
wtedy z kłamstwem zajść można wysoko
tylko trudno zawrócić bez smrodu...


(Dziewczynie... s. 56)

SZKOŁA A KLASA

Ukończenie klasy nie zapewnia szkoły,
ukończenie szkoły nie zapewnia klasy,
choć dyplomy mają nie tylko matoły
- ukończenie klasy nie zapewnia szkoły.

Lepszy człek przygłupi, lecz za to wesoły,
choć pod górkę szkołę miał w te trudne czasy.
Ukończenie klasy nie zapewnia szkoły,
ukończenie szkoły nie zapewnia klasy.


(Igraszki..., s. 48)

W najnowszym zbiorze wierszy są też fraszki o uczonym, o godności, o mankamentach wieku czy z okazji jubileuszy. Organizatorom konferencji naukowych, wszystkim referującym jak i słuchaczom gorąco polecam wiersz pt. "ZMORA KONFERENCJI NAUKOWYCH", który zaczyna się tak:

Konferencji wszystkich zmora
to rozpiętość ilorazu...
- nie u organizatora,
lecz u chętnych do przekazu...
(...)

Po Świętach takie igraszki dobrze uczynią każdemu, kto szuka dystansu do siebie, interesuje go (o-)świat(-a), polityka, władza, nauka czy rozkosze natury. Każdy znajdzie w tej publikacji odpowiedzi na wiele dręczących pytań, imperatywów, ale i powątpiewań. To także doskonała lektura przed podejmowaniem decyzji politycznych, wyborczych czy związanych z dążeniem do awansu.

Prowadzącym ćwiczenia z teorii wychowania czy etyki nauczycielskiej profesji proponuję igraszki z trioletami B. Szczepankowskiego. Warto nadać im inną treść zachowując dwa pierwsze wersy a zachęcając ich do napisania trzech brakujących tak, by miały swoją logikę i aksjonormatywny sens. Zacznijmy od trioletu pt. WZORCE OSOBOWE


(A) Patrz na innych i się ucz
(B) - ale nie naśladuj!
a) ................
(A) Patrz na innych i się ucz
a) ....................
b) ....................
(A) Patrz na innych i się ucz
(B) - ale nie naśladuj!

Zapewniam, że do autora trafią Państwa pomysły na nową wersję pedagogicznego trioletu. Może też ktoś zaproponuje własny?

24 grudnia 2017

Zmarł w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia dydaktyk, humanista - Profesor Władysław Piotr Zaczyński




W dn. 23 grudnia 2017 r. odszedł od nas na wieczną wartę prof. zw. dr hab. Władysław Piotr Zaczyński (ur. 3.05.1930 w Poznaniu; zm. 23.12.2017 w Warszawie), pedagog, humanista, emerytowany profesor Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Kierował tam Katedrą Technologii Kształcenia. Po przejściu na emeryturę pracował jeszcze w szkolnictwie niepublicznym w - Mazowieckiej Wyższej Szkole Humanistyczno-Pedagogicznej w Łowiczu oraz Górnośląskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej im. Kardynała Augusta Hlonda w Mysłowicach. Był 10 lat temu członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.

Niezwykle trudno jest pisać o Profesorze w czasie przeszłym, bowiem odnoszę wrażenie, jakby cały czas był z nami, z pedagogami i nauczycielami. Należał do nielicznego grona kadr akademickich okresu PRL, którego kariera naukowa nie była usłana różami. Może dlatego, że był niepokornym dydaktykiem ogólnym humanistycznego nurtu, przeciwstawnego dydaktyce neobehawioralnej czy podporządkowanej radzieckiej teorii kształcenia na bazie doktryny marksistowsko-leninowskiej.

Studia pedagogiczne ukończył w 1954 r. zaś tytuł naukowy profesora otrzymał w 1990 r. Wypromował 5 doktorów nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika. Recenzował dysertacje doktorskie i habilitacyjne, a także dla wydawnictw - monografie naukowe oraz artykuły w czasopismach pedagogicznych. W ostatnich latach włączał się do debat naukowych z zakresu teorii i metodyk kształcenia oraz publikował artykuły w czasopismach popularnonaukowych. Zawsze był oddany nauczycielom troszcząc się o ich profesjonalizm.

Jego rozprawy cieszyły się ogromną popularnością i były wielokrotnie wznawiane. Studenci pedagogiki, ale także dokształcający się nauczyciele bardzo cenili sobie książkę pt. "Praca badawcza nauczyciela", bowiem potrafił w niej pisać o sprawach fundamentalnych z metodologicznego punktu widzenia językiem niezwykle przystępnym. To jest wielka sztuka umieć tak pisać, by kanon wiedzy naukowej stał się dla jej odbiorców zrozumiały i tym samym inspirujący do doskonalenia własnej praktyki nauczycielskiej czy/i badawczej.

Profesor W.P. Zaczyński był z jednej strony afirmatorem teorii wielostronnego nauczania Wincentego Okonia, ale nadał jej spersonalizowany i odschematyzowany wymiar. Uważał, że dydaktycy ogólni, teoretycy kształcenia powinni na nowo odczytać typologię metod i środków kształcenia, (...) gdyż dawny podział oparty na kryterium angażowanego przez dany sposób receptora utracił spójność z cała teoretyczną resztą dydaktyki ogólnej" (Uczenie się przez przeżywanie, 1990, s. 158)

Zaczyński upominał się o uwzględnianie w procesie kształcenia przeżywania przez uczniów wartości, animowania takich sytuacji dydaktycznych, w których będą pobudzane emocje, zaś treści kształcenia będą bogate aksjologicznie. Jak pisał, uczeń musi mieć co przeżywać, bo dzięki kontekstowi emocjonalnemu będzie kojarzyć treści poznawcze z przeżyciami, racje z emocjami. Tak pozyskiwana wiedza będzie trwalsza i bardziej funkcjonalna. "Wiedza, przedmiot głównej troski nauczyciela dydaktyka, jest obiektywną wartością, ale musi się też nią stać dla uczniów. Ale po to, aby stała się również dla uczniów wartością przez nich samych cenioną musi, jak uczy historia, być odpowiednio wyeksponowana. (Uczenie się przez przeżywanie, 1990, s. 161)

Jak przystało na profesora w pełnym tego słowa znaczeniu, znakomicie pisał recenzje książek naukowych nie tylko z pedagogiki, ale z szeroko pojmowanej humanistyki. Można odczytać z ich treści, jak bardzo chciał przez ich osobiste odczytanie zaznaczyć swój stosunek do ponowoczesnego świata, w którym nie z wszystkim się zgadzał, nie wszystko cenił i akceptował. To także jest wielką sztuką tak pisać o cudzych książkach, by w wyniku własnej recepcji nadać im szczególny wymiar.

Kilka lat temu opublikował w tygodniku katolickim "Niedziela" piękną w treści recenzję dwóch tomów pod wspólnym hasłem: „Ludzie niezwykli” - tomu pierwszego - pióra Alicji Dybkowskiej pt. "Zygmunt August" oraz tomu drugiego Małgorzaty Kośki pt. "Adam Tytus Działyński i Karol Marcinkowski", bowiem dostrzegł w nich niezwykle istotne przesłanie:



(...) odpowiadają one na dostrzeżone potrzeby współczesnego wychowania, więcej, dają także dowód adekwatnego odczytania „znaków czasu”. Czasy, w których przypadło nam żyć, to okres wyjątkowo złożonej rzeczywistości, w której nietrudno o zagubienie i bezradność. Źródłem niepokoju zdaje się być przede wszystkim „obowiązywanie” dziś już politycznych i przeniesionych do wychowania haseł: pluralizm i tolerancja.

Postulowanemu, niemalże prawem stanowionemu, pluralizmowi wartości przydaje się niemal nieograniczoną otwartość, a więc i - jak to słusznie zauważył w opublikowanym przed laty artykule na łamach Przeglądu Powszechnego bp Karl Lehmann - niepewność. Tak pojmowany pluralizm stał się w istocie źródłem aksjologicznego chaosu, w którym zagubiono kryteria odróżniania dobra od zła, piękna od brzydoty, tego, co godziwe, od tego, co godziwe nie jest, tego, co mądre, od tego, co na miano mądrości nie zasługuje, a w naukach o wychowaniu, czyli w pedagogice, zagubiono w ogóle prawdę rozumianą zwyczajnie, jako pewność poznania.

Niepewność jest stanem ogarniającym nas wszystkich, a więc nauczycieli i wychowawców, od których żąda się akceptacji, w imię otwartości na pluralizm i tolerancję - wszystkich współwystępujących, często z sobą sprzecznych, koncepcji pedagogicznych. A pytanie o to, w stosunku do której z pedagogik jest dana koncepcja alternatywna, przestaje być pytaniem merytorycznym, a stać się może - w opinii miłośników alternatyw - nietaktem.

Wiemy z kolei, że człowiek źle toleruje chaos i niejako w sposób naturalny poszukuje jego przeciwieństwa, czyli ładu, który jest przecież źródłem pewności i spokoju. Potrzebę ładu odczuwamy wszyscy i z pewnością jest ona także dana wychowawcom i nauczycielom. Źródłem poszukiwanego ładu dla nas wszystkich jest świadomość własnego miejsca w strukturach pielęgnowanych od pokoleń wartości, mocno utwierdzonych przez historię narodu.


Zacytowałem większy fragment z tej recenzji, by pokazać, jak bardzo Profesor troszczył się o pedagogikę zrównoważonego rozwoju. Nie był przeciwnikiem alternatyw w edukacji, ale takich ich iluzji, fasad czy podróbek, które tworzyły niepewność, chaos skutkując błędami dydaktycznymi i wychowawczymi także w naszym szkolnictwie.

Profesor Władysław Piotr Zaczyński obchodził osiemdziesiąte urodziny siedem lat temu w gronie uczonych Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie w dn. 24 września 2010 r., mimo że to Wydziałowi Pedagogicznemu poświęcił wszystkie lata swojego życia i twórczości naukowo-dydaktycznej. Tak to już bywa z emerytowanymi profesorami, że bliżsi stają się swoim uczniom, wychowankom, wypromowanym doktorom czy doktorom habilitowanym, aniżeli nowej generacji akademickiej we własnej Alma Mater.

W czasie zorganizowanemu przez jednego z naukowych partnerów - prof. Janusza Morbitzera na Wydziale Pedagogicznym UP w Krakowie 20. Sympozjum prof. Władysław P. Zaczyński mówił o tym, z czym nadal nie mogą poradzić sobie młodzi naukowcy, a mianowicie o postępie i nowoczesności w dydaktyce ogólnej.

Jak wówczas zaznaczył w referacie plenarnym: "nowoczesność" i "postęp", często są ze sobą kojarzone, ale nie zawsze idą w parze. Wysoki poziom nasycenia technologiami procesu dydaktycznego nie zawsze daje postęp. (...) aktualny etap „informatyczny” traktowany jest bardzo często jako osobny. Błędem jest nieczynienie użytku z doświadczeń okresu poprzedniego. Grozi nam nowa postać werbalizmu technicznego. Poznawanie lasu wymaga pójścia do lasu, a nie oglądania na filmie. Konieczne jest zatem odnajdywanie wspólnoty myśli przez wszystkie generacje uczonych.

Warto korzystać z publikacji zmarłego Profesora, gdyż stanowią inspirację do dalszych badań naukowych i konstruowania eksperymentów pedagogicznych:


Zaczyński W. Praca Badawcza Nauczyciela, Wyd. Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa, 2002.

Zaczyński W. Statystyka w pracy badawczej nauczyciela, Wyd. ŻAK, Warszawa,1997.

Zaczyński W. Poradnik autora prac seminaryjnych, dyplomowych i magisterskich. Wyd. ŻAK, Warszawa, 1995.


Zaczyński W. Uczenie się przez przeżywanie: rzecz o teorii wielostronnego kształcenia, Wyd. ŻAK, Warszawa, 1990.

Zaczyński W. Metodologiczna tożsamość dydaktyki, Wyd. Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa,1988.

Zaczyński W. Praca badawcza nauczyciela, Wyd. Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa, 1968.

Zaczyński W. Rozwój metody eksperymentalnej i jej zastosowanie w dydaktyce, Wyd. PWN, Warszawa, 1967.

Wielka to strata dla polskiej pedagogiki. Składam w tym miejscu wyrazy szczerego współczucia Rodzinie zmarłego Profesora.


Pogrzeb Pana Prof. Władysława P. Zaczyńskiego odbędzie się w piątek 5 stycznia 2018 roku o godz. 12 w Warszawie na Cmentarzu Powązkowskim (tzw. Stare Powązki). Uroczystość pożegnania Pana Profesora rozpocznie się mszą św. w Kościele św. Karola Boromeusza, ul. Powązkowska 14 (godz. 12), po czym nastąpi odprowadzenie Zmarłego na miejsce wiecznego spoczynku.

22 grudnia 2017

Bierzmy w swoje dłonie światło nadziei, miłości i pojednania


Z takimi życzeniami przyjechali do mnie instruktorzy ZHP a zarazem naukowcy UKW i UŚl.

"Wpatrzeni w blask Betlejemskiego Światła Pokoju
otwierajmy nasze drzwi
i nie odwracajmy naszych dłoni
od drugiego człowieka"


Święta Bożego Narodzenia mają swój wyjątkowy urok, dar Bożej łaskawości, pokoju i miłości, łączenia ludzi wbrew tym, którzy nas dzielą. Jak napisał w swoich życzeniach ks. Jan Niewęgłowski - "Małe Dzieciątko złożone w ubogim żłobie jest odpowiedzią na najważniejsze pytania naszego istnienia: Kim jestem? Do czego jestem wezwany? Szukanie tej odpowiedzi na drogach Adwentu i odnalezienie jej razem z pasterzami i mędrcami w Słowie, które stało się Ciałem jest największą radością Bożego Narodzenia".

Niech ta radość otwiera nasze serca na Boga, wspólnotę i miłość.

Szczególna symbolika gwiazdy betlejemskiej, żłóbka, rorat i Pasterki, wieczerza wigilijna w uświęconej przestrzeni rodzinnego domu - wszystko to niewątpliwie służy nawiązaniu kontaktu z Tym, Który Jest i odbudowaniu więzi międzyludzkich.

W czasie głębokiej refleksji o sprawach ważnych dla każdego z nas, w okresie wyhamowywania biegu wydarzeń, by można było zastanowić się nad tym, co minione, rozważyć potencjalność, jaką przyniesie jutro i umocnić naszą miłości do tych, których kochamy najbardziej, mając ich zawsze blisko siebie, warto pochylić się nad każdym, dokonanym przez nas czynem, nad dobrem i słabościami. Z dokonanego odkrycia i zadumy warto wyłonić to, co może nam przynieść pokój i radość, prawdę i miłość.

Życzę Czytelnikom bloga, by nastrój wieczoru wigilijnego sprzyjał rodzinnym spotkaniom, refleksjom i pojednaniom, a Nowy Rok - 2018 obfitował w spokój, pozytywne emocje i zdrowie.