02 lutego 2016

Czy niektórzy naukowcy nadużywają nauki do celów politycznych?


Pytanie jest retoryczne. Nauki nadużywają także do celów politycznych szczególnie ci, którzy są ściśle powiązani z określoną partią polityczną. Nauka staje się dla nich narzędziem do realizowania przez ich formację polityczną celów bez względu na skutki społeczne, jednostkowe czy materialne.

Właśnie o takich uczonych napisał książkę filozof z Uniwersytetu Cambridge (tak informuje Wydawca na okładce) - Jamie Whyte. Główną tezą jego publicystycznej rozprawki - bo w Cambridge nie ma znaczenia stylistyka narracji, za to wskaźnik cytowań jest dzięki temu u takich autorów bardzo wysoki - jest hipoteza, że prawdopodobnie z tzw. "szlachetnych pobudek" (bo one wcale szlachetne być nie muszą) niektórzy doktorzy nadużywają stopni naukowych do celów politycznych. Wykorzystują wiedzę naukową nie do dociekania prawdy, ale jej głoszenia zgodnie z oczekiwaniami płatnika (pracodawcy).

W Polsce tego typu postawy zostały sklonowane dzięki temu, że naukowcy z poprzedniego reżimu, którzy służyli mu wiernie, przenieśli własne doświadczenia na swoich uczniów (typ - BMW), by dzięki temu korzystać z akademickich przywilejów. Ważne, że można córeczkę lub synka umieścić w wybranym ministerstwie lub spółce Skarbu Państwa, rozstrzygać o wysokości nagród lub dotacji, zostać (euro-)posłem czy (bez-)radnym za cenę dostarczania władzy rzekomo naukowych dowodów na racje podejmowanych przez nie decyzji, zmian czy reform.

Ich wiarygodności nikt nie sprawdza, bo nie jest w stanie, gdyż potrafią doskonale ukryć je za szyldem jakiegoś (najlepiej resortowego) instytutu lub miejscem zatrudnienia i pełnioną w nim funkcją. Są namaszczonymi przez rządzących ekspertami dla władzy, a nie ekspertami w określonej dziedzinie wiedzy, dzięki temu mogą "bezkarnie kłamać" czegoś nie dopowiadając, coś ukrywając czy czymś manipulując. Chroni ich ów szyld, dyplom lub /i władza.

Właśnie dlatego, co bardziej wyczuleni etycznie uczeni, protestują pisząc książki, w których odsłaniają akademickich szalbierców. W kraju na znacznie wyższym poziomie od tego, jaki prezentuje w swojej książce J. Whyte z Cambridge, są rozprawy polskiego politologa - Mirosława Karwata (zob. Sztuka manipulacji politycznej") oraz psychologa Tomasza Witkowskiego pod tytułem "Zakazana psychologia", "Psychologia kłamstwa" czy "Psychomanipulacje". Kto jednak zrobi z nich ściągę dla przeciętnego (statystycznie) obywatela, by nie ulegał kłamstwom polityków? Pewnie przydałyby się ogólnonarodowe programy szkoleniowe z tego zakresu, najlepiej w telewizji publicznej, skoro to medium ma pełnić misję publiczną. Jacek Kurski jednak na coś takiego nie pójdzie.

Dalej zatem będziemy funkcjonować w świecie pełnym kłamstw, ukrytych zaniechać, zaniedbań, perswazji polityków i ich programów politycznych rzekomo dla naszego dobra, w istocie, jego kosztem. Jak pisze Whyte - prawie każda teoria filozoficzna jest przez kogoś akceptowana. Teorie szczęścia czy pomyślności nie są tu wyjątkiem" (s. 150) To, że przeprowadzony przez zespół naukowy pomiar spełnia standardy metod badań statystycznych nie oznacza, że jest on wartościowy, gdyż za ich pomocą można wszystko uwiarygodnić, to, że jedno rozwiązanie jest lepsze od drugiego, jak i to, że to trzecie, jest korzystniejsze od pierwszego.

Sprzedajni naukowcy handlują statystycznie upełnomocnionymi opiniami. Oni nie angażują się w odkrywanie prawdy, w jej dociekanie. Właśnie dlatego na temat konieczności i poprawności polityki reform edukacyjnych wypowiada się fizyk, astronom, jak i prezes banku czy poseł na Sejm, bo ma w tym własny interes. To ślizgacze po dziedzinach, w których nie muszą wykazywać się żadną wiedzą, tylko mają błyszczeć złotym zębem władzy.

Jak pisze Whyte:

"W sferze polityki państwa poślizg ekspercki przybiera charakterystyczną formę. Politycy, dziennikarze i lobbyści wydają się wierzyć, że jeśli polityka bierze coś pod uwagę, jak w przypadku zdrowia, edukacji czy zwierząt hodowlanych, to ludzie pracujący w tych sektorach - lekarze, nauczyciel i rolnicy - są ważnymi ekspertami w kwestii tej polityki. Jest to zazwyczaj błędna opinia." (s. 201)

Obserwujmy, na jakich ekspertów polityka rządzących wytworzy popyt. Tymczasem bajka o złym
profesorze i informacyjnie otwartym systemie:

"Był sobie raz jeden profesor, który nie był ani zbyt złym, ani też zbyt dobrym człowiekiem. Szczególnie zły był dla swojego asystenta. Pewnego dnia jego współpracownik zdenerwował się na profesora. Zaczął po kryjomu dodawać do profesorskich doświadczeń jakąś substancję.

Zły profesor uzyskiwał nagle nieoczekiwane wyniki, których jego nauka w żaden sposób nie mogła wytłumaczyć. Był z tego powodu zrozpaczony. Odszedł z uniwersytetu i zaczął w miejscu zamieszkania sprzedawać kwiaty. W ten oto sposób informacyjnie otwarty system zastąpił zmienną - jaką był zły profesor - użytecznym bytem ludzkim."

(M. Disman, Jak se vyrabi sociologicka znalost, Praha: UK 2005, s. 18).

01 lutego 2016

Lutowa polityka oświatowa

Kontynuuję cykl wspomnień, rekapitulacji, przywołań zdarzeń i decyzji politycznych, jakie miały miejsce tym razem w lutym 2015 roku. Być może u wielbicieli i beneficjentów tamtego okresu poruszy ich sumienia, jeśli w ogóle nimi się kierują, a obecną władzę ostrzeże przez szalbierstwem, nieodpowiedzialnością, ignorancją lub arogancją. To, co było dobre, niech wzmacnia poczucie sensu dokonań takich czy innych podmiotów edukacji.

* Luty 2015 r. otworzył problem rzekomego dyskryminowania w polskich przedszkolach i szkołach dzieci-wegetariańskich. Media uwielbiają generalizacje, toteż wytworzyły klimat zagrożenia dla nierespektowania przez organizatorów żywienia dzieci ich kulinarnych standardów i przyzwyczajeń.

Niektórzy dyrektorzy przedszkoli i szkół postanowili ułatwić sobie życie, toteż przyjęcie do placówki poprzedzali obowiązkowym wypełnieniem ankiety z deklaracją na temat wegetarianizmu po to, by nie przyjmować kłopotliwych w żywieniu "klientów". Znaleźli się też wśród nich ortodoksi, którzy żądali zaświadczenia lekarskiego dotyczącego wege-dzieci. Powinien reagować na takie działania organ prowadzący, ale zajęty był profitami po wyborach samorządowych. Rodzice pisali więc skargi do MEN, dzięki czemu ów urząd poczuł się dowartościowany.

* W związku z wypowiedzią pewnej zwycięstwa w jesiennych wyborach do Sejmu minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej, że jedną z pierwszych jej decyzji jako szefowej MEN powinna być ustawa zastępująca Kartę nauczyciela, do powołanego przez związki górnicze i rolnicze Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego podłączył się - tymczasem ostrzegawczo i deklaratywnie - Związek Nauczycielstwa Polskiego, który zdecydowanie sprzeciwiał się zamiarom likwidacji nauczycielskiej ochrony, gdyż zdestabilizowałoby to status zawodowy nauczycieli w Polsce.

Minął rok. Ciekawe, co w MEN kombinują i jakie ma strategie przetrwania nie tylko ten "socjalistyczny" urząd, ale i socjalistyczny związek?

*Wchodzi w życie wymuszona wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nowelizacja ustawy o systemie oświaty (która to już po 1991 r.?), w której skonkretyzowano zadania organów prowadzących szkoły i placówki oświatowe oraz rolę dyrektorów w kształceniu uczniów ze specjalnymi potrzebami. Zmiana miała pomóc dzieciom ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, by wyrównać ich szanse edukacyjne. Tymczasem wyrównała straty w budżetach samorządowych, które kasę na niepełnosprawne dzieci wydały na swoje cele.

Jedyną korzyścią społeczną było zastąpienie w treści ustawy stygmatyzującego dzieci określenia - upośledzeni umysłowo terminem niepełnosprawni intelektualnie w stopniu x,y,z. Jak widać tego typu regulacje zupełnie nie trafiają do europosła Korwina Mikke, który stosuje w swoich aroganckich wypowiedziach termin "debile".

* Ministra edukacji powierza w MEN swojej koleżance - dziennikarce poseł U. Augustyn, która na edukacji zna się tak, jak Korwin Mikke, ale doskonale potrafi "gospodarować" środkami z budżetu państwa - zadanie, by przekierowała je dla prywatnych podmiotów mających rzekomo służyć poprawie bezpieczeństwa w szkołach. Firmy, które zaoferowały program oceny szkół i placówek systemu oświaty realizujących politykę ochrony dzieci przed agresją i przemocą mogły otrzymać z budżetu państwa nawet 900 tys. zł w 2015 r. i 900 tys. w 2016 r. Jak brać, to brać.

* Trwa akcja obywatelska - na przekór antyobywatelskiej a rządzącej z PSL - Platformy - kierowania przez rodziców listów do posłów, którzy na posiedzeniu sejmu 4-6 marca zajmą się pierwszym czytaniem obywatelskiego projektu ustawy "Rodzice chcą mieć wybór". "Chcecie mieć wybór w sprawie posłania dziecka do szkoły w wieku 7 czy 6 lat? Piszcie!" Z koncertu życzeń nic nie wyszło, zapewne dlatego, że nie załączono posłom płyty zespołu "Skaldowie" z piosenką, której refren brzmiał: "Ludzie listy piszą..." ;

* MEN przeciwstawił rodzicielskiemu ruchowi akcję "Szkoła współpracy", w której nie chodziło o żadną współpracę, tylko o wydanie kasy na lipne szkolenia. Koleżanki wiceminister J. Berdzik z OSKKO odsłaniali prawdę o tym pozoranctwie centralistycznej władzy: "(...) w zachodniopomorskim nieudane szkolenia, niewiele z nich wynikało, wszystkie grupy - nauczyciele, rodzice i uczniowie określili jako stratę czasu.

* Trafia do Polski niewygodny dla władzy Raport OECD - „Education Policy Outlook 2015. Making Reforms Happen”. Wynika z niego, że żadna reforma edukacji nie została uczciwie podsumowana i rozliczona. Eksperci OECD nie mają wątpliwości – żeby skutecznie zarządzać oświatą, trzeba sumiennie recenzować wprowadzone nowości. I dopiero na tej podstawie projektować kolejne reformy. Nie odnotowałem konferencji prasowej premier rządu i wszystkich ministrów edukacji, jak w przypadku prezentacji - równie nierzetelnych interpretacyjnie - wyników badań PISA. Setki milionów złotych poprawiały jedynie prywatną sytuację ich reformatorów.

* Dyrektorzy szkół mieli dość kiczowatego jak elementarz - pełnego błędów - Systemu Informacji Oświatowej, który okazał się kolejnym przekrętem tej władzy. Komentowali to następująco: "My piszemy, wściekamy się, wskazujemy konkretne przypadki ewidentnego dyletantyzmu autorów tego BUBLA, a Pani Minister w najlepsze zarzuca nas groźbami: cyt.: Szanowni Państwo Dyrektorzy, w nawiązaniu do komunikatu z dnia 13 października 2014 r. uprzejmie przypominamy, że od 13 stycznia br. do 13 lutego br. będziemy prowadzili weryfikację stopnia zapełnienia bazy danych SIO w zakresie danych identyfikacyjnych i danych dziedzinowych uczniów. Podmioty, w które w tym okresie powinny uzupełnić dane identyfikacyjne i dane dziedzinowe uczniów to: itd., itp. ... A co tu jest do weryfikowania? BUBEL, który stworzyliście? Kończcie i wstydu oszczędźcie!

Nie skończyli. Rządzili jeszcze do października 2015 r. Teraz twierdzą, że było pięknie, mądrze i wspaniale. Nie mają wstydu?

* Ministra Joanna Kluzik-Rostkowska wystosowała list do dyrektorów szkół, by dyrektorzy publicznych liceów ogólnokształcących nie kierowali uczniów na warsztaty "Zrozumieć media", które organizowała Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu - znana jako szkoła ojca Tadeusza Rydzyka. Ministra przytoczyła w swoim piśmie wszystkie możliwe ustawy i rozporządzenia, których naruszenie przez dyrektorów powinno skutkować karą dyscyplinarną.

Ówczesne straty moralne i finansowe zostały już - jak sądzę - wyrównane, bo właśnie Sejm zamierza przeznaczyć 20 mln zł na wsparcie tej znakomitej uczelni. Rektorzy - a raczej biznesowi kanclerze - pozostałych wyższych szkół prywatnych w IV RP zastanawiają się, co muszą zrobić, by też dostać po 20 mln. zł. Moim zdaniem powinni najpierw zrozumieć media.

* Najlepiej zrozumieli media kelnerzy w restauracji "Sowa". Nauczyciele zaczęli upominać się o ich prawo do nagrywania lekcji, w czasie których uczniowie przejawiają naganne zachowania. Szkoda, że MEN nie opublikowało na swojej stronie "mapy szkół przygotowanych do takich nagrań". Rodzice wiedzieliby, do których nie posyłać nieposłusznych bachorów.

* Zdaniem posłów opozycji szkoły nadal nie były przygotowane do kształcenia w nich sześciolatków, a mimo to, koalicja PO-PSL pozytywnie oceniła informację resortu edukacji dotyczącą sześciolatków. W Sejmie IV RP stało się w ub. tygodniu dokładnie tak samo. Opozycja sejmowa PO i PSL stwierdziła, że szkoły są przygotowane na przyjęcie maluchów, a rządzący z PiS pozytywnie ocenili informację resortu edukacji dotyczącą sześciolatków w szkołach. Cóż za konsekwencja.

* Zaczęły upadać wydawnictwa edukacyjne. Niektóre postanowiły podpiąć się pod złą politykę MEN i ogłosiły, jak np. Wydawnictwo Akademickie "Żak" swoją upadłość. Ciekawe, bo akurat ta oficyna nie wydawała podręczników do klas I-III. Chyba, że umknął mojej uwadze jakiś wybitny hit-dydaktyczny albo któryś z naukowców Wydziału Pedagogicznego UW zaczął działać dla konkurencji opłacanej z budżetu MEN?

Inna z oficyn postanowiła "przyłożyć" MEN oskarżeniem władzy o rażące niedociągnięcia w proponowanym uczniom systemie przeprowadzania sprawdzianu szóstoklasistów na 3 miesiące przed zakończeniem przez nich etapu edukacyjnego. To Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe wystosowało petycję do Ministerstwa Edukacji, w której alarmuje, że przeprowadzanie sprawdzianu już 1 kwietnia 2015 roku, czyli trzy miesiące przed zakończeniem roku szkolnego, powoduje skrócenie nauki o 1/3 całego roku, a w konsekwencji „uniemożliwia nauczycielom rzetelne przygotowanie uczniów do pierwszego w ich życiu poważnego egzaminu państwowego”.

Obecna ministra edukacji już podjęła skuteczną walkę z tym systemem likwidując sprawdzian dla szóstoklasistów.

* Centrum Usług Wspólnych, które działa przy Kancelarii Premiera, odpowiadało za druk "darmowego" podręcznika. Budżetowymi pieniędzmi obraca się tu bez przetargu , a nikt nie wie, na co są one de facto wydatkowane. Ciekawe, czy nadal te buble dydaktyczne drukuje się w CUW i co na to CBA?

* W lutym Sejm zmienił zasady oceniania uczniów, tak więc urzędnicy MEN nieustannie potwierdzają racje swojego istnienia i wydatkowania na nich pieniędzy. Właściwie, co miesiąc mogliby nowelizować ustawę, bo jeszcze można wprowadzać zmiany w wyposażeniu w meble, w zakresie oświetlenia klas szkolnych, w wykorzystywanie jedynie właściwych środków dezynfekujących w toaletach, itd., itd. Od tego w końcu jest MEN.

* W ramach ukrytej kampanii przedwyborczej w Katowicach minister Joanna Kluzik-Rostkowska spotkała się w Katowicach z odpowiednio wyselekcjonowanymi nauczycielami i dyrektorami szkół, z samorządowcami i pracodawcami, by rozmawiać z nimi rzekomo z wielką troska o szkolnictwie zawodowym. W Polsce o edukacji się rozmawia, bo jak minister na niej się nie zna, to nie pozostaje mu nic innego do roboty, by mógł pobierać pensję.










31 stycznia 2016

Konstytuują się zespoły zadaniowe Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN











(fot.1. prof. dr hab. Barbara Smolińska-Theiss)

W dniu 29 stycznia 2016 r. odbyło się pierwsze posiedzenie powyższego Zespołu Pedagogiki Społecznej w nowej kadencji KNP PAN, który powierzył funkcję przewodniczącego pani prof. dr hab. Barbarze Smolińskiej-Theiss. Zgodnie z opublikowanym w Biuletynie Zespołu Pedagogiki Społecznej pod patronatem PAN Apelem-Odezwą Zespołu Pedagogów Społecznych - do środowisk polskiej pedagogiki (31 .01.2016r.) przyjmuje się, że Zespół jest formą społeczności akademickiej, jak i społeczeństwa obywatelskiego i w tej roli ma obowiązek aktywności w obszarze swoich kompetencji i w dziedzinach, które uważa za ważne dla dobra publicznego.

Jak wspomniałem wcześniej, prof. Tadeusz Pilch powołał do życia nowe stowarzyszenie zaangażowanych społecznie pedagogów, co sprawia, że będziemy jako naukowcy i praktycy, jako profesjonaliści i siły społeczne obecni w przestrzeni publicznej troszcząc się o jak najlepszą sytuację i warunki życia osób zagrożonych wykluczeniem społecznym czy już wykluczonych.



Wczoraj obradował także Zespół Pedagogiki Resocjalizacyjnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, który wybrał swoje kierownictwo. Jego przewodniczącym w tej kadencji będzie ponownie prof. dr hab. Wiesław Ambrozik z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu.


(fot.2. Prof. dr hab. Wiesław Ambrozik - Zespół Pedagogiki Resocjalizacyjnej KNP PAN)






Natomiast członkowie KNP PAN powierzyli kierowanie Zespołem Pedagogiki Specjalnej pani prof. dr hab. Marzennie Zaorskiej z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Podaję te informacje, żeby zainteresowani wiedzieli, do kogo mogą kierować własną gotowość do współpracy akademickiej w tych zespołach, prowadzić wspólne projekty czy konsultować ekspertyzy dla władz centralnych i regionalnych.


(fot.3. Prof. dr hab. Marzenna Zaorska)





Skoro opublikowałem Stanowisko pedagogów społecznych skupionych w zespole zadaniowym przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, to jestem zobowiązany, po otrzymaniu odpowiedzi z MEN w tej kwestii, udostępnić czytelnikom odpowiedź na odpowiedź.





Prof. Tadeusz Pilch
Przewodniczący Zespołu Pedagogów
Społecznych przy KNP PAN

Warszawa 26.01.2016 r.

Szanowna Pani
Minister Edukacji Narodowej

Anna Zalewska


Proszę przyjąć wyrazy szacunku i podziękowania za list skierowany do naszego Zespołu w dniu 31 grudnia 2015 r., sygnowany nr DJE – DJE. 4023. 2015. AS.

W pełni zgadzamy się z wyrażonymi w nim intencjami Resortu. Deklarujemy pełną gotowość dialogu i współdziałania w dziele doskonalenia systemu szkolnego. Równocześnie niepokoi nas w stanowisku Ministerstwa brak uwagi dla jednej z fundamentalnych kwestii polskiego systemu edukacji – istniejących i nieusuwalnych nierówności dostępu i udziału w systemie kształcenia dzieci ze środowisk, modnie nazywanych – defaworyzowanych.

Jest to stała ułomność polityki ministerstwa oświaty od kilkudziesięciu już lat. Podjęta korekta ustawy oświatowej, nie tylko nie przeciwdziała nierównościom lecz je pogłębi. Twierdzę tak na podstawie kilkuletnich badań prowadzonych na szczególnie dotkniętym socjalnymi przypadłościami terenie - Warmii i Mazur.

Najwyższe w kraju wskaźniki ubóstwa, bezrobocia, rozproszenia osadniczego i zlikwidowanych przed laty PGR – ów pokazują, że dziedziczenie położenia społecznego na tym terenie jest zjawiskiem powszechnym. W środowiskach upadłych PGR – ów, mimo naturalnego ruchu demograficznego dorasta trzecie pokolenie dzieci wykluczonych. I tak jak wszystkie poprzednie rządy, tak i rząd Pani Minister nie czyni niczego, aby to fatum dziejowe przełamać.

Wręcz odwrotnie; cofnięcie obowiązku szkolnego dla tych dzieci jest pogłębieniem ich izolacji kulturowej. Tymczasem jedyną droga awansu cywilizacyjnego jest nauka! Im wcześniejsza – tym rokująca większe nadzieje na sprawiedliwą równość. Chcemy ufać, że ministerstwo pomyśli o realnym programie wyrównywania szans dla wszystkich dzieci.

Na marginesie Pani uwagi o przejrzystości i otwartości naszych działań informujemy Panią, że zanim został wysłany nasz pierwszy list do Pani, każdy z członków naszego zespołu otrzymał załączone, poniżej pismo, dające prawo wyboru obecności lub wycofania swego nazwiska z listy sygnatariuszy naszego apelu. Sugerujemy więc, aby Pani była łaskawa przyjrzeć się raczej intencjom owych skarg/donosów naszych Kolegów na nasze niedemokratyczne praktyki i połączyć ich nazwiska z ewentualną przyszłą suplikacją wobec Pani Urzędu.


Zarazem prof. Tadeusz Pilch skierował pismo do członków Zespołu Pedagogiki Społecznej przy KNP PAN, w którym pisze:


Kierownictwo naszego Zespołu uznało za konieczne zajęcie stanowiska wobec groźby cofnięcia obowiązku szkolnego dla 6 – latków. Decyzja ta jest kontynuacją filozofii naszego działania wyrażającej się w zaangażowaniu w doniosłe dla Polski i naszej przyszłości problemy, porzucenia na zawsze niesławnej praktyki milczenia i obojętności wobec najważniejszych nawet decyzji władzy państwowej i politycznej. Tymczasem wyrażenie stanowiska jest zarówno szansą korygowania niesłusznych decyzji, ale przede wszystkim jest naszą powinnością, którą wynika z naszego naukowego statusu określonego przysięgą doktorską - jeśli czyniona jest w słusznym celu.

Publikujemy nasz list, który wyślemy do Pani Premier, do Pani Minister, odpowiednich komisji sejmowych, oraz do bliźniaczych Zespołów KNP PAN – z listą nazwisk naszego Zespołu. Może się jednak zdarzyć, że nie każdy(a) z kolegów/koleżanek podziela nasze stanowisko. Prosimy wówczas o poinformowanie o wycofanie swojego podpisu pod naszym apelem/protestem. Zostawiamy w tej kwestii pełną dowolność decyzji. Również, jeżeli odbiorca/odbiorczyni biuletynu nie odnajdzie swojego nazwiska na liście, a chciał(a)by podpisać się pod nim, prosimy o wiadomość w tej sprawie. Na Wasze decyzje czekamy do środy, godz. 9:00.

W imieniu Zarządu Zespołu
Tadeusz Pilch

W dobie demokracji elektronicznej, trudno o bardziej znamienny gest poszanowania autonomii osobowej członków dowolnego zespołu, a szczególnie zespołu rozproszonego po całym kraju, w kilkudziesięciu instytucjach. Podzielając całkowicie Pani troskę o przejrzyste, otwarte i demokratyczne procedury działania, nie mogę uznać trafności Pani uwagi w odniesieniu do naszej działalności!
Z wyrazami głębokiego szacunku!

Tadeusz Pilch
Przewodniczący Zespołu Pedagogów Społecznych
Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk
Profesor WSIiE TWP w Olsztynie