29 stycznia 2016

Po raz pierwszy minister edukacji odpowiedziała na stanowisko jednego z zespołów KNP PAN

Profesor dr hab. Tadeusz Pilch otrzymał odpowiedź na przesłane przez kierowany przez niego Zespół Pedagogiki Społecznej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN stanowisko w sprawie wdrażanych przez obecny rząd zmian oświatowych. Tego jeszcze nie było.

W ciągu ostatnich ośmiu lat Komitet Nauk Pedagogicznych kierował do MEN ekspertyzy, opinie, uwagi dotyczące projektowanych reform czy nowelizacji ustaw oświatowych. Nigdy nie otrzymaliśmy żadnej na nie odpowiedzi, ani nawet zwykłego maila, że w ogóle nasza ekspertyza dotarła do tego urzędu. Nie było ani słowa "dziękuję", ani "pocałujcie nas .....". W tym przypadku milczenie nie oznaczało złota, tylko tombak, czyli arogancję władzy.

O stanowisku Zespołu Pedagogiki Społecznej
pisałem w blogu cytując jego treść oraz podając nazwiska sygnatariuszy. Niektórzy oburzyli się, gdyż niczego nie podpisywali i wcale nie popierali przesłanej do MEN opinii. Nie moja jest to sprawa. Muszą wyjaśnić to we własnym gronie. Być może prowadzący Zespół profesorowie powinni poprawić komunikację z naukowcami własnego środowiska. Chodziło przecież o pedagogów społecznych, którzy zwrócili uwagę resortu edukacji na potencjalne straty, jakich doświadczą dzieci w środowiskach szczególnie zaniedbanych, defaworyzowanych w wyniku zmiany wieku obowiązku szkolnego.

Minister edukacji Anna Zalewska - z uwagą zapoznała się z opinią Zespołu, odpowiadając na list. Zgadza się z twierdzeniem pedagogów społecznych, (...) że współczesna pedagogika, a zatem szkoła, podkreśla indywidualny rozwój, uzdolnienia, możliwości i potrzeby każdego dziecka, a uspołecznienie szkoły i elastyczność rozwiązań systemowych jest zasadniczym wyzwaniem polskiej oświaty.

Dalej pisze co następuje:

"Ale należy też zaznaczyć, że stale zmieniające się potrzeby uczniów, rodziców oraz konieczność sprostania otaczającej rzeczywistości społecznej sprawia, że żadnych rozwiązań systemowych nie można uznać za ostateczne.

W Państwa opinii większość rodziców - ponad 78% - popiera spełnianie obowiązku szkolnego przez dzieci sześcioletnie. Zatem ta większość dokona od września 2016 roku wyboru, ale zmienioną ustawą o systemie oświaty zabezpieczone zostaną potrzeby rodziców, którzy uznają, że edukację powinny rozpoczynać dzieci siedmioletnie.

Przypominam, że jednym z najistotniejszych dokumentów regulujących kwestie organizacji kształcenia i wychowania dzieci w formach zapewniających im realizację obowiązku szkolnego i obowiązku nauki jest ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz.U. z 2004 r. Nr 256, poz. 2572, z późn. zmianami).

Zgodnie z przepisami wspomnianej ustawy, system oświaty zapewnia w szczególności:

- realizację prawa każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej do kształcenia się,

- dostosowanie treści, metod i organizacji nauczania do możliwości psychofizycznych uczniów, a także możliwości korzystania z opieki psychologicznej i specjalnych form opieki dydaktycznej,

- wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny.

Za szczególnie ważną należy uznać rolę i wolę rodziców w procesie kształcenia dzieci. W przypadku obniżenia wieku obowiązku szkolnego od szóstego roku życia ta wola i rola rodziców nie była respektowana w należyty sposób.

w związku z powyższym zakres zmian w ustawie o systemie oświaty uwzględnia zdanie rodziców, którzy protestowali przeciwko obniżeniu wieku szkolnego podpisując się pod obywatelskimi projektami ustaw przywracających obowiązek szkolny od 7 roku życia. Protesty te rodzice wyrażali w roku 2012 i 2015. Swoje stanowisko rodzice wyrazili także we wniosku o referendum edukacyjne w 2013 r.
(...)

Pragnę zauważyć, że protestując przeciwko obniżeniu wieku obowiązku szkolnego rodzice i specjaliści zwracali uwagę przede wszystkim na:

- emocjonalne problemy dziecka,

- nieprzygotowanie infrastruktury części szkół na przyjęcie 6-latków,

- oparcie dużej części pracy dydaktycznej z 6-latkami na pakietach edukacyjnych i podręcznikach, wymuszającej długotrwałe siedzenie przy stolikach,

- niedostosowanie opieki świetlicowej do potrzeb emocjonalnych młodszych dzieci."


28 stycznia 2016

Akademickie Centrum Kreatywności


Właśnie zakończył się interesujący, bo eksperymentalny projekt pedagogiczny, którym kierowała prof. dr hab. Ewa Filipiak (fot.) z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. W pięciu bydgoskich szkołach podstawowych specjalnie przygotowany do tego zespół naukowców i nauczycieli realizował model kształcenia według koncepcji Lwa S. Wygotskiego.

Tak właśnie należy wprowadzać zmiany edukacyjne w naszym szkolnictwie, jak zaproponowali to bydgoscy uczeni i nauczyciele wczesnej edukacji. Jeśli bowiem chcemy reformować szkołę, to musimy czynić to z udziałem przygotowanych do tego nauczycieli - refleksyjnych, innowacyjnych, z pasją i gotowych na poświęcenie własnego czasu. W ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego powstało przy Uniwersytecie wzorcowe centrum kształcenia nauczycieli - promotorów zmiany edukacyjnej.

Wprawdzie po zmianie rządu i po zakończeniu finansowania tego projektu ze środków unijnych obawiam się, że nie będzie już tak łatwo, ale warto zapoznać się z założeniami, przebiegiem i wynikami tego eksperymentu, bo warto podtrzymać jego niezaprzeczalne walory. Tak piszą o własnych dokonaniach i związanych z tym osiągnięciach dzieci i nauczycieli twórcy projektu:

Głównym zamierzeniem projektu było opracowanie (testowanie i popularyzacja) innowacyjnego modelu pracy nauczyciela/studenta z uczniem w oparciu o koncepcję Lwa S. Wygotskiego. Obszarem badań uczyniono okres wczesnej edukacji i specyfikę przygotowania nauczyciela do pracy z dzieckiem w tym etapie, stanowiącym fundament dalszej edukacji. To właśnie pierwsze lata pobytu dziecka w szkole utrwalają nawyki myślenia i rozumienia, przesądzają o dalszej karierze ucznia.

Nauczyciele I poziomu edukacji muszą być wsparciem dla dziecka w nauce kreatywności i twórczego rozwiązywania problemów. Konieczna jest zmiana sposobu ich kształcenia, ich filozofii myślenia. Studenci - beneficjenci projektu uczestniczyli w cyklu warsztatów, podczas których rozwijali kompetencje „nauczyciela - kreatora nauczania rozwijającego”. Byli przygotowywani do rozwijania i wdrażania u dzieci myślenia twórczego, krytycznego, problemowego i projektowego. Rozwiną także umiejętność uczenia we współpracy oraz reagowania na potrzeby ucznia.

Autorem koncepcji i kierownikiem projektu ACK była prof. dr hab. Ewa Filipiak (Dyrektor Instytutu Pedagogiki, kierownik Katedry Dydaktyki i Studiów nad Kulturą Edukacji Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy). Koordynatorem: dr Ewa Lemańska-Lewandowska. Zespół badawczy tworzyli: dr Małgorzta Wiśniewska, mgr Joanna Szymczak, mgr Adam Mroczkowski, mgr Goretta Siadak. Ekspertami w projekcie byli: prof. Pentti Ensio Hakkarainen, dr Milda Bredikyte (reprezentanci ISCAR), prof Anna I.Brzezińska.

Triadową grupę projektową stanowiły 3 zróżnicowane zespoły: (1) zespół naukowo- badawczy Katedry Dydaktyki i Studiów nad Kulturą Edukacji Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, (2) zespół nauczycielek-interwencjonistek, (3) zespół studentów kierunku Pedagogika Wczesnoszkolna Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

Zespoły te tworzyły bazę dla konstruowania przestrzeni społecznej sieci uczenia się, dzięki której uczestnicy mieli możliwość doświadczania autentycznego współtworzenia wiedzy w edukacyjnym działaniu, pogłębionego transferu pomiędzy Nowicjuszem (studentem) a Ekspertem (nauczycielem). Zaangażowane uczestnictwo studentów w projekcie przyczyniło się do zainicjowania zmiany ich filozofii edukacyjnej, rozumienia zmiany edukacyjnej, wejścia w rolę promotora zmian.


Zachęcam do zapoznania się z dwiema publikacjami, które zostały nieodpłatnie udostępnione na stronie projektu. Niezależnie od tego, czy w którejś ze szkół podstawowych ktoś będzie chciał niejako powtórzyć ten projekt, mogą z jego przesłanek skorzystać wszyscy, którzy studiują pedagogikę wczesnoszkolną (kształcenie zintegrowane) oraz kształcący ich akademicy.

27 stycznia 2016

Kraj rad w MEN?


Jeśli rządzący nie chcą rozwiązać jakiegoś problemu, są ignorantami w określonej dziedzinie lub zamierzają zastosować jedną z technik manipulacji społecznej to powołują różnego rodzaju rady lub zespoły eksperckie. Ważne jest to, by żadna z nich nie miała możliwości wyegzekwowania własnych stanowisk czy postulatów. Powinna natomiast gromadzić wybitnych uczonych i nauczycieli. Jeśli już powołana rada ma coś wykonać, to pod warunkiem, że będzie to bezpośrednio przydatne władzy, a być może pośrednio także naszemu szkolnictwu.

Prowadzone przeze mnie badania dobitnie potwierdzają, że polityka oświatowa w III RP jest poza jakąkolwiek kontrolą społeczną i - co gorsza - także poza oceną merytoryczną. Proszę wpisać w wyszukiwarkę MEN pojęcie: "Rada Edukacji Narodowej", która została powołana przez b. ministrę Katarzynę Hall w styczniu 2008 r., by przekonać się, że nigdy nie zajęła żadnego stanowiska.

Rada Edukacji Narodowej nie odbyła posiedzenia w jakże kluczowych dla szkolnictwa III RP kwestiach, nawet tych najmniejszej wagi, bo to, że w sprawach reform ustrojowych czy programowych milczała, to już wiemy. Zastanawia mnie, po co minister wręcza komuś nominacje, skoro z góry zakłada i trzyma się tej przesłanki, że jest to fasada, najzwyklejsza lipa (ta chociaż w czasie kwitnienia pięknie pachnie).

Raz tylko spotkała się w dniu powołania do życia (listopad 2014 r.) przez b. ministrę Joannę Kluzik-Rostkowską Rada Oświaty Polonijnej, która miała troszczyć się o jak najwyższą jakość polskiej edukacji za granicą. Jak zakładano, Rada ta miała wyrażać opinię dla Ministra Edukacji Narodowej na temat kierunków zmian w obszarze oświaty polskiej za granicą i przedstawianie propozycji rozwiązań w tym obszarze czy o konsultowanie projektów aktów prawnych i opracowań zawierających propozycje systemowych zmian w tym zakresie.

Wynikało z tego, że ówczesne ministrzyce edukacji były bardziej zainteresowane opiniowaniem i konsultowaniem kierunków zmian w edukacji poza granicami, niż we własnym kraju. Może dlatego, że był to przy okazji biznes w zakresie rzekomej edukacji domowej?


Tak jest po dzień dzisiejszy. Ministrowie edukacji z chwilą wejścia Polski do UE uczestniczą w posiedzeniach Rady Unii Europejskiej ds. edukacji, młodzieży, kultury i sportu, przyjmując w czasie obrad zobowiązania, z których nie wywiązują się. Mają to już przećwiczone w strukturach krajowych. Nie wiemy, do czego zobowiązali się w czasie ostatnich obrad, ale pewne jest, że dla członków ministerialnej delegacji chociaż diety były przyzwoite.

Klasycznym przykładem powołania przy Ministerstwie Edukacji Narodowej Rady, która miała nic nie znaczyć, była utworzona przez Katarzynę Hall w marcu 2011 r. kolejna rada - Rada Rodziców przy MEN . Niektórzy myśleli, że poziom zdziecinnienia i nieodpowiedzialności władz resortu jest tak duży, że aż trzeba było utworzyć radę rodziców kadry kierowniczej MEN, by ci zdyscyplinowali swoje dzieci na stanowiskach w tym urzędzie.

Ówczesny wydział propagandy MEN wyjaśnił, że tu nie chodziło o rodziców pracowników MEN i jego kierownictwa, tylko o organ, który ma za zadanie aktywizować współpracę z rodzicami. Ukrytym celem działania tej Rady miało być osłabienie rodzicielskiego ruchu "ratuj maluchy!". Dość zabawne, że postanowiono z centrum zarządzać rodzicami i radami rodziców ponad 26 tys. szkół w naszym państwie. Tego nie było nawet w PRL.

W styczniu 2012 r. min. Krystyna Szumilas powołała do życia Radę do Spraw Informatyzacji Edukacji jako jej organ pomocniczy. Głównym zadaniem Rady miało być wspieranie resortu w przygotowaniu i realizacji wieloletniego programu rządowego wdrażania technologii cyfrowych w edukacji oraz doradzanie we wszystkich innych sprawach związanych z problematyką nowoczesnych technologii w edukacji.

Powyższa Rada miała przeprowadzić konsultacje dotyczące projektu zmian w podstawie programowej zajęć komputerowych i informatyki oraz przedstawić raport z ich przeprowadzenia. Nie miała wyjaśnić powodów wyprodukowania złej jakości e-podręczników, strat finansowych w projekcie "cyfrowej szkoły", bo przecież wybitni naukowcy nie będą troszczyć się o takie sprawy. Ktoś na tym zarobił, budżet na tym stracił. W większości szkół publicznych cyfrowe są tylko zegarki i zamki do pokoju nauczycielskiego.

Tuż przed wyborami parlamentarnymi b. minister J. Kluzik-Rostkowska powołała do życia jeszcze jeden organ - Radę Naukową Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (październik 2015), w skład której weszli wybitni przedstawiciele świata polskiej nauki. Zadaniem tej Rady jest m.in. opiniowanie planów Komisji przygotowanych przez dyrektora CKE oraz wnioskowanie o podjęcie prac badawczych oraz ewaluacyjnych. Rządzący zapowiedzieli likwidację sprawdzianu po szkole podstawowej, a Rada milczy!

(mem polityczny - źródło: Facebook)

Polska demokracja nie ma żadnego wsparcia w edukacji, gdyż rządzący prowadzą pozorną działalność. W szkołach mówi się o demokracji, ale nie kształci się w demokracji. I o to władzy chodzi, żeby demos był w naszym państwie parawanem jego zaprzeczenia. Konsultacje mają dotyczyć tego, czego życzy sobie władza, a nie racjonalnej analizy i krytyki projektowanych zmian, by znaleźć jak najlepsze rozwiązania. Tak oto stajemy się krajem rad.