27 stycznia 2016

Kraj rad w MEN?


Jeśli rządzący nie chcą rozwiązać jakiegoś problemu, są ignorantami w określonej dziedzinie lub zamierzają zastosować jedną z technik manipulacji społecznej to powołują różnego rodzaju rady lub zespoły eksperckie. Ważne jest to, by żadna z nich nie miała możliwości wyegzekwowania własnych stanowisk czy postulatów. Powinna natomiast gromadzić wybitnych uczonych i nauczycieli. Jeśli już powołana rada ma coś wykonać, to pod warunkiem, że będzie to bezpośrednio przydatne władzy, a być może pośrednio także naszemu szkolnictwu.

Prowadzone przeze mnie badania dobitnie potwierdzają, że polityka oświatowa w III RP jest poza jakąkolwiek kontrolą społeczną i - co gorsza - także poza oceną merytoryczną. Proszę wpisać w wyszukiwarkę MEN pojęcie: "Rada Edukacji Narodowej", która została powołana przez b. ministrę Katarzynę Hall w styczniu 2008 r., by przekonać się, że nigdy nie zajęła żadnego stanowiska.

Rada Edukacji Narodowej nie odbyła posiedzenia w jakże kluczowych dla szkolnictwa III RP kwestiach, nawet tych najmniejszej wagi, bo to, że w sprawach reform ustrojowych czy programowych milczała, to już wiemy. Zastanawia mnie, po co minister wręcza komuś nominacje, skoro z góry zakłada i trzyma się tej przesłanki, że jest to fasada, najzwyklejsza lipa (ta chociaż w czasie kwitnienia pięknie pachnie).

Raz tylko spotkała się w dniu powołania do życia (listopad 2014 r.) przez b. ministrę Joannę Kluzik-Rostkowską Rada Oświaty Polonijnej, która miała troszczyć się o jak najwyższą jakość polskiej edukacji za granicą. Jak zakładano, Rada ta miała wyrażać opinię dla Ministra Edukacji Narodowej na temat kierunków zmian w obszarze oświaty polskiej za granicą i przedstawianie propozycji rozwiązań w tym obszarze czy o konsultowanie projektów aktów prawnych i opracowań zawierających propozycje systemowych zmian w tym zakresie.

Wynikało z tego, że ówczesne ministrzyce edukacji były bardziej zainteresowane opiniowaniem i konsultowaniem kierunków zmian w edukacji poza granicami, niż we własnym kraju. Może dlatego, że był to przy okazji biznes w zakresie rzekomej edukacji domowej?


Tak jest po dzień dzisiejszy. Ministrowie edukacji z chwilą wejścia Polski do UE uczestniczą w posiedzeniach Rady Unii Europejskiej ds. edukacji, młodzieży, kultury i sportu, przyjmując w czasie obrad zobowiązania, z których nie wywiązują się. Mają to już przećwiczone w strukturach krajowych. Nie wiemy, do czego zobowiązali się w czasie ostatnich obrad, ale pewne jest, że dla członków ministerialnej delegacji chociaż diety były przyzwoite.

Klasycznym przykładem powołania przy Ministerstwie Edukacji Narodowej Rady, która miała nic nie znaczyć, była utworzona przez Katarzynę Hall w marcu 2011 r. kolejna rada - Rada Rodziców przy MEN . Niektórzy myśleli, że poziom zdziecinnienia i nieodpowiedzialności władz resortu jest tak duży, że aż trzeba było utworzyć radę rodziców kadry kierowniczej MEN, by ci zdyscyplinowali swoje dzieci na stanowiskach w tym urzędzie.

Ówczesny wydział propagandy MEN wyjaśnił, że tu nie chodziło o rodziców pracowników MEN i jego kierownictwa, tylko o organ, który ma za zadanie aktywizować współpracę z rodzicami. Ukrytym celem działania tej Rady miało być osłabienie rodzicielskiego ruchu "ratuj maluchy!". Dość zabawne, że postanowiono z centrum zarządzać rodzicami i radami rodziców ponad 26 tys. szkół w naszym państwie. Tego nie było nawet w PRL.

W styczniu 2012 r. min. Krystyna Szumilas powołała do życia Radę do Spraw Informatyzacji Edukacji jako jej organ pomocniczy. Głównym zadaniem Rady miało być wspieranie resortu w przygotowaniu i realizacji wieloletniego programu rządowego wdrażania technologii cyfrowych w edukacji oraz doradzanie we wszystkich innych sprawach związanych z problematyką nowoczesnych technologii w edukacji.

Powyższa Rada miała przeprowadzić konsultacje dotyczące projektu zmian w podstawie programowej zajęć komputerowych i informatyki oraz przedstawić raport z ich przeprowadzenia. Nie miała wyjaśnić powodów wyprodukowania złej jakości e-podręczników, strat finansowych w projekcie "cyfrowej szkoły", bo przecież wybitni naukowcy nie będą troszczyć się o takie sprawy. Ktoś na tym zarobił, budżet na tym stracił. W większości szkół publicznych cyfrowe są tylko zegarki i zamki do pokoju nauczycielskiego.

Tuż przed wyborami parlamentarnymi b. minister J. Kluzik-Rostkowska powołała do życia jeszcze jeden organ - Radę Naukową Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (październik 2015), w skład której weszli wybitni przedstawiciele świata polskiej nauki. Zadaniem tej Rady jest m.in. opiniowanie planów Komisji przygotowanych przez dyrektora CKE oraz wnioskowanie o podjęcie prac badawczych oraz ewaluacyjnych. Rządzący zapowiedzieli likwidację sprawdzianu po szkole podstawowej, a Rada milczy!

(mem polityczny - źródło: Facebook)

Polska demokracja nie ma żadnego wsparcia w edukacji, gdyż rządzący prowadzą pozorną działalność. W szkołach mówi się o demokracji, ale nie kształci się w demokracji. I o to władzy chodzi, żeby demos był w naszym państwie parawanem jego zaprzeczenia. Konsultacje mają dotyczyć tego, czego życzy sobie władza, a nie racjonalnej analizy i krytyki projektowanych zmian, by znaleźć jak najlepsze rozwiązania. Tak oto stajemy się krajem rad.