17 maja 2015

List Otwarty profesorów do premier Ewy Kopacz





W najnowszym numerze dwutygodnika Polskiej Akademii Nauk "PANORAMA" ukazał się List otwarty profesorów - Michała Karońskiego (dyrektor Narodowego Centrum Nauki), Jerzego Duszyńskiego (prezes PAN), Jerzego Woźnickiego (przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego)i Wiesława Banysia (przewodniczącego Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich) do premier Ewy Kopacz pt. "Uczeni w imię postępu". Treść tego Listu potwierdza nie tylko słuszność postulatów Komitetu Kryzysu Humanistyki Polskiej, ale także większości środowisk uniwersyteckich, które nie godzą się z ich okłamywaniem, ale także społeczeństwa jakoby nakłady na naukę i szkolnictwo wyższe były systematycznie podwyższane przez rząd PO i PSL. Jest wprost odwrotnie.

Tyle tylko, że nasze społeczeństwo jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, że jak rząd informuje o wzroście czy poprawie czegokolwiek, to w wielu przypadkach nie znajduje to pokrycia w rzeczywistości. To jest KREATYWNA STATYSTYKA władzy tej koalicji, która nie po raz pierwszy potwierdza "nieprawdziwość" danych. Ma to miejsce tak w Ministerstwie Edukacji Narodowej, jak i resorcie nauki i szkolnictwa wyższego. Nie po to zatrudnia się tam specjalistów od public relations, żeby rząd prowadził odpowiedzialną politykę w kluczowych dla społeczeństwa sprawach publicznych.

List profesorów, czołowych postaci w akademickich gremiach jest już kolejną odsłoną hipokryzji oraz manipulacji władzy, byle tylko dotrwać do końca kadencji, a potem obiecać to, czego i tak się nie spełni.

Oto ten List:

Warszawa, 7 maja 2015 r.

Szanowna Pani Ewa Kopacz
Prezes Rady Ministrów RP

Szanowna Pani Premier,

w związku z toczącymi się pracami nad przyszłorocznym budżetem, pragniemy wyrazić przekonanie, że w naszym i naszego środowiska odczuciu świadectwem polityki wspierającej proces modernizacji Polski, a także ważnym sygnałem przekazanym społeczeństwu oraz środowiskom naukowym i akademickim, będzie potwierdzenie intencji Rządu zdecydowanego wzrostu finansowania sektora wiedzy.

Przyjęliśmy z wielką radością i ufnością potwierdzenie zawarte w exposé Pani Premier, że Pani Premier dzieli z nami to przekonanie. Rozwijające się dynamicznie uczelnie i rosnący poziom badań naukowych tworzą najlepsze warunki dla poprawy konkurencyjności kraju.

Jest to tym bardziej ważne, że od kilku lat obserwujemy niepokojącą tendencję ciągłego zmniejszania % PKB środków przekazywanych ze źródeł krajowych na badania naukowe. Jedynie środki europejskie ratują nas nieco przed radykalnym całkowitym spadkiem finansowania nauki. Wydatki na naukę ze środków krajowych od 2010 r., kiedy wynosiły 0,32%, systematycznie spadają i w roku 2014 osiągnęły jeden z najniższych poziomów w UE 0,29% PKB.

Mimo tak niskiego poziomu finansowania nauki polskie uczelnie i instytuty PAN nieustannie się reformują i zdecydowanie zmieniły swoje oblicze inwestując w swój rozwój przy wsparciu Rządu stając się coraz bardziej nowoczesnymi i konkurencyjnymi ośrodkami naukowymi. I to one właśnie są głównym motorem napędowym jeszcze szybszej modernizacji naszego kraju i jeszcze szybszego jego rozwoju.

Wszystkie te działania dają już wymierne efekty w postaci m.in. większej, choć wciąż niezadawalającej, liczby zgłoszeń patentowych i poziomu komercjalizacji (a „wydajność” patentowa z 1 mln USD finansowania badań naukowych daje Polsce 7. miejsce na świecie, wyprzedzamy z tego punktu widzenia m.in. USA), wzrost aplikacji patentowych składanych do urzędu patentowego w Polsce w r. 2012 w stosunku do r. 2011 jest 3. co do wielkości w świecie, za Chinami i Włochami (por. World Intellectual Property Organisation Statistics Database, October 2012).

Jesteśmy świadomi, że konsekwentny nacisk na doskonałość badań naukowych i szkolnictwa wyższego, polepszanie naszej pozycji w nauce światowej, to główne zadania, jakie stoją przed nami. Nie uda nam się jednak ich zrealizować bez znacznego zwiększania środków na badania naukowe, w szczególności na badania podstawowe, bez których w ogóle nie ma badań stosowanych. Badania podstawowe prowadzą do uzyskania nowych informacji o istocie świata, ludzkiego umysłu oraz złożonych relacjach między nimi. To właśnie dzięki nim mogą powstawać innowacje i nowe rozwiązania starych i nowych problemów.

Aktualnie mamy w Polsce olbrzymie dysproporcje w finansowaniu badań podstawowych i stosowanych. Można je zobrazować stosunkiem środków będących w dyspozycji Narodowego Centrum Nauki (finansującego głównie badania podstawowe ze środków budżetowych polskich) i Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (finansującego głównie badania stosowane ze środków budżetowych polskich i europejskich), który wynosi 1:5 na niekorzyść badań podstawowych. Wskaźnik sukcesu w pozyskiwaniu grantów z Narodowego Centrum Nauki jest z tego powodu, przy dużej aktywności badaczy i świetnych wnioskach, na niezwykle niskim poziomie średnio 15%.

Nie można postępu naukowego, a więc i modernizacyjnego naszego kraju, dokonywać w sytuacji utrzymywania na stałym bardzo niskim poziomie finansowania badań naukowych, w szczególności badań podstawowych.

Ufamy, iż Pani Premier znajdzie możliwości odpowiedniego i bardziej zrównoważonego finansowania badań naukowych, zarówno podstawowych jak i stosowanych, i przedstawi mapę drogową dochodzenia do planowanych przez Rząd poziomów ich finansowania do 2020 r.




Mam nadzieję, że doradca Prezydenta nie skieruje do tego gremium listu podobnej treści, jaki wysłał w sprawie rzekomo nieuzasadnionych postulatów Komitetu Kryzyssu Humanistyki Polskiej. Warto zwrócić uwagę, że reprezentujące środowisko akademickie czołowe postaci polskiej nauki wystosowały ten list z datą 7 maja, a więc tuż przed I turą wyborów prezydenckich. Żadne media o nim nie wspomniały, by zapewne nie wpisnao go w walkę polityczną o najwyższy urząd III RP. Data jednak jest symptomatyczna. W wersji elektronicznej List ukazał się po ogłoszeniu wyników wyborów I tury, a zatem oznacza to, że chociaż profesorowie kierują swój apel do premier rządu, to de facto - eksponując skandaliczne zaniedbania PO i PSL w dziedzinie, która powinna być fundamentem nie tylko modernizacji naszego kraju, ale polskiej kultury i nauki - adresują je do polskiego społeczeństwa, by innymi środkami upomniało się o ZMIANĘ.

16 maja 2015

Rynek szkolny



Od nauczycieli - traktowanych jak sprzedawcy wiedzy i umiejętności, a od dyrektorów postrzeganych jak menedżerowie przedsiębiorstw oświatowych - nie wymaga się już wrażliwości i kultury pedagogicznej, ale myślenia i działania zgodnego z kategoriami lokalnego i/lub globalnego rynku oraz wytwarzania „wartości” zgodnych z potrzebami i oczekiwaniami podmiotów gospodarczych, usługowych itp.

W dłuższym okresie sukces szkoły jako zorientowanej na rynek firmy wymaga od menedżerów inicjowania działań o charakterze interfunkcjonalnym. Szkoły mają być przedsiębiorstwami skutecznymi na rynku oświatowym, tzn. unikającymi niepowodzeń i strat, głównie materialnych (żeby zużywały jak najmniej energii cieplnej, elektrycznej, gazu, nie generowały wysokich rachunków za rozmowy telefoniczne, nie wytwarzały zbyt wielu śmieci, zadowalały się gwarantowaną przez wyspecjalizowane firmy czystością pomieszczeń itp.).

Szkoły zostają zmuszane niejako do poddania się procesom marketingowym, czyli kompleksowej działalności na wzór „firm”, które muszą funkcjonować na drodze producent lub dostarczyciel usług (nauczyciel) – konsument (uczeń). Celem (przed-) marketingu jest spowodowanie aktu kupna - sprzedaży, a więc wyzwolenie procesu, za pomocą, którego dostosowuje się produkty do potrzeb rynku i przenosi prawo własności z jednego na innego uczestnika rynku.
Jak to się jednak ma do edukacji powszechnej? Jak dalece możemy i powinniśmy ulegać tym tendencjom w życiu przedszkola czy szkoły publicznej, w procesie kształcenia i wychowania dzieci i młodzieży? Jakie są granice adaptacji reguł makro- czy mikrogospodarczych do duchowego, kulturowego wymiaru formacji kulturowo niedojrzałej wciąż osoby w relacjach międzyludzkich?



15 maja 2015

Jakie studia chronią przed bezrobociem?



Ponoć każde ukończone studia chronią przed bezrobociem. Wszystkie spośród znanych mi raportów potwierdzają, że skala bezrobocia wśród młodych osób po studiach jest niższa nie tylko od osób z średnim wykształceniem, ale i od średniej dla całej populacji. Nie ma zatem znaczenia to, jakie młodzież kończy studia, na jakim kierunku studiów, gdyż zatrudnienie znajdują na tym samym poziomie zarówno absolwenci studiów inżynieryjnych, w zakresie procesów produkcyjnych i budownictwa, absolwenci studiów z nauk ścisłych, jak i po studiach z nauk społecznych, humanistycznych czy po sztuce.

Problemem jest to, że młodzież licealna zaledwie w 43% wskazuje na własne zainteresowania oraz chęć wykonywania pracy zgodnie ze studiami jako podstawy motyw wyboru przyszłej uczelni i kierunku studiów. Wymuszanie zatem przez MNiSW podejmowania studiów na tzw. kierunkach zamawianych czy specjalnie dotowanych generuje jedynie straty środków publicznych, gdyż skuszeni atrakcyjnym stypendium wprawdzie podejmują studia, ale ich nie kończą, gdyż zależało im na kasie. Nie mieli oni umysłowych możliwości studiowania, gdyż w ten sposób wybrany kierunek studiów nie był zgodny z ich zainteresowaniami i rozumieniem jego sensu.

Przyjrzyjmy się fragmentom Raportu FOR pt. Praca dla absolwenta – trudno znaleźć, łatwo stracić?, które wskazują na konieczność większego zdystansowania się ideologii partii rządzących oraz bardziej krytycznego podejścia do formułowanych przez jej liderów poglądów na powyższy temat. Autorka tego raportu wskazuje na problemy, które warto rozwiązać metodami badań naukowych.


Jaki dyplom chroni przed bezrobociem?

Mimo zmniejszania się liczebności kolejnych roczników maturzystów, uczelnie nadal są oblegane przez osoby, które chcą poszerzać horyzonty i zdobyć kwalifikacje zapewniające możliwości rozwoju zawodowego. Od ponad dekady co druga osoba w wieku 19-24 lat to student lub studentka (GUS 2013). Wiele osób decyduje się na podjęcie płatnych studiów, między innymi ze względu na brak możliwości podjęcia nauki na uczelni państwowej. Konkurencja o indeksy zależy od kierunku, jak np. w przypadku studiów biznesowych czy, nauk społecznych (Drogosz-Zabłocka i Minkiewicz 2007, Reimer et al. 2008), które przez wiele lat cieszyły się największym powodzeniem. Według najnowszych danych GUS, w 2013r. 40% osób rozpoczynających studia wybrało nauki humanistyczne i społeczne, podczas gdy studia techniczne wybrał tylko co piąty student.

Uczelnie prywatne oraz niestacjonarne programy studiów na uczelniach państwowych z jednej strony uzupełniają ofertę edukacyjną, stwarzając możliwości podejmowania nauki osobom, które z różnych powodów nie mogły lub nie chciały studiować bezpłatnie, z drugiej strony jednak cieszą się mniejszym prestiżem i zaufaniem, co może obniżać szanse zawodowe absolwentów. Pracodawcy mając do wyboru dziesiątki osób ubiegających się o miejsce pracy mogą pozwolić sobie na to, by wybierać osoby, których dyplom „sygnalizuje” większą wiedzę i umiejętności (Bills 2003). Mogą też preferować osoby, które ukończyły studia dające konkretne kwalifikacje, na przykład w zawodach inżynierskich, a nie ogólną wiedzą z zakresu zarządzania. Warto postawić pytanie, na ile te obiegowe opinie są spójne z wynikami badań naukowych. Czy płatne studia faktycznie dają gorsze możliwości znalezienia pracy? Czy młodzi ludzie popełniają błąd wybierając tak popularne od wielu lat kierunki studiów?


Jaka uczelnia? Jaki kierunek?

W świetle wyników badań empirycznych, osoby które ukończyły studia mają ogólnie większe szanse na szybkie znalezienie pracy niż osoby które poprzestały na szkole średniej. Co ciekawe, tytuł magistra zdobyty na prywatnej uczelni skraca okres poszukiwania pierwszej pracy w stopniu niemniejszym niż dyplom uzyskany na państwowej uczelni (Gebel i Baranowska-Rataj 2012, Baranowska 2011).

Badania porównawcze pokazały także, że w Polsce, podobnie jak w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, studia inżynierskie dają absolwentom relatywnie mniejszą przewagę w zakresie konkurencji o miejsca pracy niż podobne studia w krajach Europy Zachodniej (Reimer i in. 2008; Baranowska-Rataj i Unt 2012). Jednocześnie wbrew obiegowej opinii o tym, że polskie uczelnie kształcą zbyt wielu specjalistów od zarządzania i marketingu, absolwenci nauk społecznych nie wypadają gorzej niż absolwenci studiów technicznych pod względem szans na szybkie znalezienie pierwszej pracy.

(...)
Dla nikogo nie jest tajemnicą to, że polskie uczelnie techniczne są poważnie niedoinwestowane, co sprawia, że studenci nie mają dostępu do nowoczesnego sprzętu i laboratoriów. W niedostatecznym stopniu rozwinięta jest też współpraca pomiędzy uczelniami technicznymi a przedsiębiorstwami. Ponadto, wiele zawodów wykonywanych przez absolwentów uczelni i kierunków technicznych należy do grupy zawodów regulowanych. Jak zwracają uwagę Baranowska-Rataj i Unt (2012), w krajach Europy Środkowo Wschodniej grupa zawodów regulowanych w dyscyplinie architektury i budownictwa jest ściślej chroniona przez osoby już wykonywujące tę pracę przed konkurencją ze strony absolwentów niż w krajach Europy Zachodniej. Istnieje więc wiele powodów by sądzić, że brak wyraźnej przewagi absolwentów studiów inżynierskich w konkurencji o miejsca pracy nad absolwentami studiów biznesowych może wynikać z instytucjonalnych uwarunkowań systemu kształcenia stwarzających bariery dla wejścia na rynek pracy w tej pierwszej grupie.


(...)
Osoby młode częściej znajdują pracę niż osoby w wieku dojrzałym (por. wykres 1a oraz 1b). Jednocześnie jednak ich zatrudnienie charakteryzuje się niższą stabilnością – młodzi pracownicy ponoszą znacznie wyższe ryzyko utraty pracy (wykres 2a oraz 2b). Ta sytuacja dotyczy w podobnym stopniu kobiet i mężczyzn. Co charakterystyczne, różnica w poziomie ryzyka utraty pracy pomiędzy grupą osób młodych oraz grupą osób dojrzałych zwiększa się szczególnie w okresie pogorszających się warunków makroekonomicznych. Gdy firmy tną zatrudnienie, w pierwszej kolejności redukują etaty młodych osób, a dopiero w kolejnym rzucie redukcjami obejmowane są bardziej doświadczeni pracownicy.

Zabrakło mi w tym materiale jednej informacji, a mianowicie, czy prowadzący badania interesowali się tym, jaką pracę podjęli absolwenci studiów? Czy była ona zgodna z ich kwalifikacjami czy chociażby poziomem aspiracji w zawodzie pokrewnym? Czy nie miało to dla nich znaczenia. Ważne, że absolwent socjologii znalazł pracę w hurtowi, by wypisywać faktury a absolwent zarządzania wydaje w hipermarkecie karty gwarancyjne?

Dlaczego o tym piszę? Na adres Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN wpłynęła oferta pracy, jak rozumiem dla pedagogów:

Grupa finansowa zatrudni pracowników do pracy w nowym biurze w Europie: Asystent Menedżera, Agent Płatności Międzybankowych, Pełnomocnik Finansowy.
Nasza firma oferuje okres próbny:
- osobisty mentor podczas okresu próbnego
- możliwość pracy w domu
- podczas okresu próbnego, nauczysz się podstaw pracy na giełdzie i transakcji międzynarodowych
- okres próbny jest płatny
Pracując z nami zyskujesz:
- ubezpieczenie korporacyjne
- bezpłatne członkostwo w klubie fitness
- darmowe seminaria z zakresu rozwoju zawodowego
- zniżki na usługi firmy
- darmowe wizyty dentystyczne
- płatne wakacje