02 czerwca 2014

Polacy na Litwie w koalicji z Rosjanami

Pisarz i poeta Jarosław Marek Rymkiewicz stwierdził w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi: "Rosjanie nami gardzą i nie muszą się z nami liczyć. (…) Mogą z nami zrobić, co im się podoba, mogą zamordować każdego, kto im w jakikolwiek sposób przeszkadza. (..) Rosjanie zawsze mogą liczyć na to, że znajdą w Polsce zdrajców, kolaborantów, którzy będą z nimi współpracowali".

Każde tego typu uogólnienie jest mocno przesadzone, bowiem żaden naród en block nie ma tak jednoznacznie określonych postaw wobec innego narodu. Pozwala jednak wyostrzyć postrzeganie postaw politycznych sprawujących władzę, dla których różnice narodowe, wyznaniowe, światopoglądowe itp. są świetnym środkiem do sterowania społeczeństwem, by zdobyć lub utrzymać swoją pozycję.

Wróciłem z Litwy, gdzie po wyborach podsumowywano ich wyniki. Jakież było moje zdumienie, kiedy dowiedziałem się z wileńskiej prasy o zwycięstwie "Bloku Waldemara Tomaszewskiego" w drugiej turze wyborów prezydenckich, jakie tam odbywały się razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Ubiegająca się o reelekcję bezpartyjna Dalia Grybauskaite wygrała w tych wyborach uzyskując poparcie konserwatystów i8 liberałów (57,9%). Jej konkurentem był socjaldemokrata Zigmantas Balcytis popierany m.in. przez mniejszość polską. W tym być może nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Polacy wprowadzili do Parlamentu Europejskiego swojego rodaka Waldemara Tomaszewskiego dzięki zawarciu koalicji z... Rosjanami. Polak skupił wokół siebie członków społeczności rosyjskiej, tatarskiej, białoruskiej i in. mniejszości narodowych. Wyrazy wdzięczności swoim wyborcom opublikował w języku polskim, a w prasie rosyjskojęzycznej - po rosyjsku.

Co tu się dziwić, że na każdym niemalże kroku jesteśmy tam nielubiani, a z pamięci historycznej wymazywane są wszelkie związki Litwy z Polakami. Rajmund Klonowski słusznie skomentował w Kurierze Wileńskim wyniki tych wyborów wraz z udziałem w nich prorosyjskich działaczy politycznych i społecznych na Litwie naszej narodowości:

"Dwie dominujące na scenie partie - Związek Ojczyzny i Partia Socjaldemokratów - to faktycznie postkomunistyczne partie władzy, które o deklarowanych wartościach co i rusz zapominają, na rzecz doraźnych korzyści. (...) po wyborach -nie wyborach prezydenckich wybieraliśmy nie program czy osobę, a w zasadzie tylko płeć komunistycznego aparatczyka, który na kolejne pięć lat zajmie stołek w pałacu prezydenckim". (Kurier Wileński 2014 nr 100, s,3). Mickiewicz nie jest dla Litwinów Polakiem, nie mówiąc o innych twórcach kultury, naukowcach czy artystach. Z trudem można odnaleźć w Wilnie ślady polskości. Chyba tylko na Rossie, ale i tam wytłuczono krzyże na nagrobkach, symbole pochowanych żołnierzy AK.

31 maja 2014

Matura 100 lat temu na Litwie

Halina Jotkiałło opublikowała w "Tygodniku Wileńszczyzny" (22/2014, s.5) ciekawy artykuł o losach wilnianki Idalii Żyłowskiej, Jej przyjaciółka udostępniła redakcji świadectwo szkolne z 1914 r. jej matki Wandy Żyłowskiej. Wynika z jego treści, że uczennica ukoñczyła 6 klasę.

Idalia Żyłowska była córką pisarza Józefa Mackiewicza. Wiek XX nie zapisał się chlubną kartą w dziejach Wilna, gdzie na początku stulecia, a szczególnie po latach 40.niszczone były polskie tradycje tego miasta. Z treści świadectwa wynika, że uczennica ukończyła VI klasę Prywatnej Wileńskiej Szkoły Handlowej Julii Maciejewiczowej i uzyskała promocję do klasy VII.

Zaliczyła takie m.in. przedmioty jak: język rosyjski, niemiecki, polski i francuski, algebrę, geometrię, mineralogię, anatomię i fizjologię człowieka. Zdała egzaminy z historii, fizyki, chemii,arytmetyki handlowej, księgowości, geografii handlowej, ekonomii politycznej a nawet z robòt ręcznych.
Dyrektorka gimnazjum żeńskiego sprawiła, że stało się ono z biegiem lat jedną z renomowanych szkół Wilna. Zmarła w styczniu 1937 r.dyrektorka została pochowana na wileńskiej Rossie, zaś na nagrobku wykuty jest dwuwiersz:
"O szkołę polską walczyła i ją tworzyła
Życie całe opiece nad młodzieżą poświęciła".


30 maja 2014

Uniwersytety na Litwie też "produkują" bezrobotnych

Jestem drugi dzień na Litwie. Piękny kraj. Wilno urzeka historią, wielokulturowością, wszechobecną młodzieżą oraz niezwykłą czystością. Dawno nie byłem w tak zadbanym mieście. Razi jedynie graffiti niemalże w każdej bramie, podwórkach, na murach starych kamienic.

Pod wieczór studenci bawią się w klubach, pubach, których jest tu pełno. W niektórych jest live music, bez specjalnych wejściówek. Młodzi piją piwo, rozprawiają o polityce i aktualnej sytuacji na rynku pracy. Spotykam młode małżeństwa z dziećmi.

Z analiz socjologicznych wynika, że najwięcej bezrobotnych "wyprodukował" w Wilnie w 2013 r. Uniwersytet Witolda Wielkiego. Aż 20% jego absolwentów nie znalazło pracy. Na drugim i trzecim miejscu znalazły się Uniwersytet Kazimierza Simonavićiusa oraz Akademia Sztuk Pięknych, bo 19%. Pracodawcy najwyżej cenią absolwentów Uniwersytetu Wileńskiego.

Jak widać, młodzi Litwini mają te same problemy, co nasi absolwenci. Problem ma zatem wymiar globalny, strukturalny. Być może odnotowywany 17 procentowy wzrost liczby turystów z zagranicy sprawi, że zwiększy się liczba miejsc i ofert pracy. Najwięcej turystów przybywa z Estonii i Białorusi. Z Polski wzrost jest na poziomie 1%. Komisja Europejska przyjmie w przyszłą środę rozstrzygnięcie, czy Litwa sprostała kryteriom wprowadzenia euro. Już teraz widać ceny w litach i euro, bowiem Litwini chcą wprowadzenia euro z dn. 1 stycznia 2015 r.
Wysokim szacunkiem i wsparciem otacza się na Litwie rodziny. W grudniu ub.roku rozpoczęła się w Sejmie debata na temat potrzeby uzupełnienia Konstytucji o stwierdzenie, że (...) rodzina wywodzi się z małżeństwa" i "rodzina wywodzi się z macierzyństwa i ojcostwa". Litwinom zależy na tym, by dzieci wzrastały i wychowywały się w zdrowych rodzinach.

W dn. 1 czerwca w Wilnie będzie obchodzone Święto Rodziny, która to jest traktowana jako kolebka życia. Przewidywany jest pochód rodzin od gmachu Sejmu aż do pl. Ratuszowego. Spotkają się rodziny różnych wyznań - prawosławne, katolickie i ewangelickie.